JustPaste.it

UB rozprawia się z AK

Nic tak nie gorszy jak prawda – mawiał Stefan Kisielewski, który – jak przypuszczam – musi przewracać się w grobie, widząc niektórych laureatów nagrody swego imienia.

Nic tak nie gorszy jak prawda – mawiał Stefan Kisielewski, który – jak przypuszczam – musi przewracać się w grobie, widząc niektórych laureatów nagrody swego imienia.

 

Mam naturalnie na myśli takich, których Kisiel dołączyłby do listy zatytułowanej „Moje typy”, skompletowanej z największych dziennikarskich lizusów jeszcze za komuny. Czyż nie znalazłby się na niej laureat Nagrody Kisiela z 2005 roku Tomasz Lis albo laureatka z roku 2011 Janina Paradowska? Kiedy przeglądamy listę laureatów z roku 1990, wytypowanych przez samego Kisiela, mamy wprawdzie ludzi z obydwu stron barykady, ale nonkonformistów, takich jak patron nagrody. Tymczasem wśród laureatów późniejszych coraz więcej lizusowskich konformistów, w rodzaju np. Aleksandra Kwaśniewskiego, a nawet ormowców politycznej poprawności. Za jednego z takich ormowców uważam pana redaktora Jacka Żakowskiego, który wprawdzie nie jest ani laureatem wspomnianej nagrody, ani nie ma resortowego rodowodu, ale ostatnio występuje jako negotiorum gestor bohaterów książki „Resortowe dzieci”, ukazującej kariery drugiego, a nawet trzeciego pokolenia ubeckich dynastii w III Rzeczypospolitej. Podobną książkę pt. „Czerwone dynastie” napisał wcześniej Jerzy Robert Nowak, ale nie wywołała ona aż takiego medialnego rezonansu. Być może ukazała się za wcześnie, kiedy jeszcze opinia publiczna nie uświadamiała sobie istoty społecznego i politycznego konfliktu w naszym nieszczęśliwym kraju. Teraz, między innymi dzięki pojawieniu się i okrzepnięciu młodzieżowego ruchu politycznego, coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że oto trzecie pokolenie UB przygotowuje się do konfrontacji z trzecim pokoleniem Armii Krajowej. Myślę, że to właśnie ta dekonspiracja wywołuje wściekłą irytację resortowego potomstwa, które pragnąc uniknąć zbędnej ostentacji, chętnie wykorzystuje ochotników w rodzaju pana redaktora Żakowskiego, z tego powodu uważanego przeze mnie za ormowca. Za komuny ormowiec był wprawdzie na najniższym poziomie środowiska władzy, właściwie już w strefie przejściowej między właścicielami Polski Ludowej a ich niewolnikami – ale właśnie dlatego musiał nadrabiać aktywnością i pryncypialnością. Podobnie na przykład zachowuje się w Rosji polityk narodowości prawniczej („matka Rosjanka, ojciec prawnik”) Włodzimierz Wolfowicz Żyrynowski. Jest on, ma się rozumieć, Rosjaninem, ale jakimś takim niepełnym, więc musi pić więcej wódki, demonstrować większą wylewność i większą pryncypialność niż prawdziwi Rosjanie, którzy są Rosjanami i bez tego. W ramach przygotowań do tej konfrontacji potomstwo ubeckich dynastii za pośrednictwem Umiłowanych Przywódców, wśród których, jak mniemam, roi się od konfidentów tajnych służb, w ten właśnie sposób ręcznie sterujących wszystkimi segmentami państwa, przygotowuje sobie oręż w postaci rozmaitych ustaw. Wśród nich są podpisane w swoim czasie przez pana prezydenta Komorowskiego nowelizacje przepisów o stanach nadzwyczajnych, które na Ukrainie posłużyły za pretekst do eskalacji proeuropejskich protestów, jest uchwalona 10 stycznia ustawa o „bratniej pomocy”, to znaczy o dopuszczalności uczestnictwa formacji zbrojnych państw obcych w pacyfikowaniu polskich obywateli, no i ustawa o psychuszkach. Pretekstem do tej ostatniej stało się zakończenie 25-letniej odsiadki, na jaką panu Trynkiewiczowi i kilkunastu innym przestępcom zamieniono w 1988 roku karę śmierci. Nastąpiło to na skutek tzw. moratorium, które polegało na tym, że wprawdzie sądy nadal mogły karę śmierci orzekać, ale nie była ona już wykonywana, tylko zamieniana na 25 lat więzienia, jako że kodeks karny z roku 1969 kary dożywocia nie przewidywał. Kiedy w 1995 roku Sejm to moratorium przedłużył na kolejne 5 lat, zapytaliśmy w imieniu Unii Polityki Realnej ówczesnego ministra sprawiedliwości, pana Jerzego Jaskiernię, kto moratorium w 1988 roku wprowadził. Odpowiedział nam na piśmie, że „nie można ustalić autora tej decyzji”, której w podskokach podporządkowały się niezawisłe sądy i inne instytucje państwowe. Domyślam się tedy, że tym anonimowym dobroczyńcą ludzkości była wojskowa razwiedka, która wprawdzie już się obwąchiwała z „lewicą laicką” w osobach Jacka Kuronia i „drogiego Bronisława”, ale na wszelki wypadek, gdyby coś głupiego strzeliło im do głowy, załatwiła sobie gwarancję dalszego życia. No, a teraz do tamtego łajdactwa dodała kolejne w postaci psychuszek, do których będzie pakować „osoby stwarzające zagrożenie”, na które donos złożą ormowcy politycznej poprawności. Stanisław Michalkiewicz http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/66187,ub-rozprawia-sie-z-ak.html