JustPaste.it

Kraina ludzi szczęśliwych - Biskupizna

Parę słów o wspaniałym mikroregionie folklorystycznym, o przemijaniu tego co piękne i o nadziejach na przyszłość.

Parę słów o wspaniałym mikroregionie folklorystycznym, o przemijaniu tego co piękne i o nadziejach na przyszłość.

 

 

 

96e3bdb6e2f4bbbf3c319b598a809d9d.jpg

 

 

 

 

 

Biskupizna - obejmujący 12 wsi mikroregion folklorystyczny usytuowany w okolicach Krobi (powiat Gostyń, woj. wielkopolskie). Teren znajdujący się od XIII do XVIII wieku pod władaniem biskupów poznańskich. Mieszkańcy tego regionu posiadali pewne przywileje, dzięki czemu szybko wykształciło się wśród nich poczucie elitarności i odrębności. Wraz z upływem czasu zaczęła kształtować się unikalna na skalę światową biskupiańska kultura. Zaborcy odebrali te ziemie biskupom i szybko przeprowadzili uwłaszczenie chłopów na korzystnych warunkach. Nie udało się jednak Prusakom zniemczyć mieszkańców tych ziem. To w okresie rozbiorów zaczęło umacniać się biskupiańskie przywiązanie do tradycji i miłość do utraconej Ojczyzny, o czym świadczyć może znaczna ilość ludzi biorących udział w walkach z zaborcą. Okres międzywojenny to czas starań o popularyzację regionalnego folkloru. Wybuch II wojny światowej przeszkodził tym planom. Po zakończeniu konfliktu wznowiono te starania. 


 

 

 

4668f5a6db8f6fe5d661181f11369435.jpg

 

 

 

 

 

Pozwoliłem sobie zamieścić na samym początku krótką, wręcz encyklopedyczną notkę o Biskupiźnie,  szczególnie pięknym i bogatym kulturowo rejonie Polski. Nie ukrywam, że wiąże się to po części z moim poprzednim artykułem: Opowiastka o patriotyzmie. Tym razem, chciałem napisać parę słów o rejonie znacznie nam bliższym  - o terenach znajdujących się w województwie wielkopolskim,  które miałem okazje bardzo dobrze poznać. Choć określenie "miałem okazje poznać", jest w tym przypadku błędne. Mając tam rodzinę - po części samemu się stamtąd wywodząc- wciąż tę kulturę poznaję. A moje zauroczenie nią wzrasta wprost proporcjonalnie do spędzonego tam czasu.  

 

 

 

Zapraszam, więc wszystkich na krótki spacer po ziemiach poznańskich biskupów - po KRAINIE LUDZI SZCZĘŚLIWYCH.  


 

 

10-fot_-agata-d__browska_small.jpg

 





Na samym początku warto zwrócić na kwestię muzyki, która jest prawdopodobnie najważniejszym elementem biskupiańskiego folkloru. Cóż w niej takiego dziwnego? Jest za całą pewnością ... inna.  Dźwięki mogą przyprawić wręcz o ból głowy. Ważne jest jednak co innego -  przesłanie jakie niosą te krótkie utwory - umiłowanie ziemi ojczystej, chęć przejęcia ojcowizny, czy w końcu kwestie tradycyjnego ożenku. 

Zachęcam do wysłuchania hymnu Biskupizny: Pługu mój, pługu, czy utworu: Oj, jakżem jachoł


Szczególną częścią tych śpiewek są przygrywki na dudach, które jeszcze dobitniej wskazują na wyjątkowość tego regionu. Niewiele jest bowiem miejsc w Polsce, gdzie tradycja gry na tym instrumencie się zachowała. 

 

 

 

8351d8028c5c993d529d64537fdda65b.jpg

 




Na szczególną uwagę zasługują także i stroje, które w mojej opinii przewyższają walorami wizualnymi ubiory innych mikroregionów Polski. Wprost "hermetycznie" ubrane kobiety, mężczyźni w marynarkach koloru biskupich ornatów, czy wreszcie dzieci, będące "miniaturkami" swoich rodziców, zdecydowanie przyciągają wzrok. 

 

 

9ed4cbcc12a6726c4a970db0e5d7e2d4.jpg

 




Warto tutaj wspomnieć, że wygląd strojów ukształtował się w wieku XIX, po uwłaszczeniu chłopów. Stroje różniły się w zależności od ich funkcji. Ubiory robocze robiono z trwałych materiałów, natomiast garderoba odświętna to setki ozdób, koronek, haftów. 

 

 

12a89fb1910ec3695acbbc46776c8e83.jpg

 

 



Należy dodać, że stroje odświętne także się różniły. Inaczej ubierano się na wesela, a inaczej na chrzciny, czy dożynki. 
Bogactwo ubiorów jest więc olbrzymie.  W połączeniu z ich pięknem i niezwykłością, każe to przypuszczać, że zawartość biskupiańskich szaf, znacznie różni się od garderoby miejskiej. 

 

 

948fb2fc3a23872a8635b93500f60511.jpg

 

 

 

 

Na uwagę zasługuje także i miejscowa gwara, która w połączeniu z biskupiańskim humorem doskonale widoczna jest w krótkiej gawędzie, którą pozwolę sobie umieścić poniżej:

 

Gawęda pani Antoniny Łagódka napisana gwarą

„Jo wiycie do śpiywanio sie nie nadaje ino do poplotanio. Łopowiym wum jak stary kowol łoszukoł śmierć i co z tegu wynikło… Stary kłowol mioł żune Kunegunde i cołkie dni nabijoł barany…Tak ci mijały lata, oż rozu pewnygu stary kłowol zachorzał. Zaczun jynczeć i położuł sie do wyra. Zaś jegu Kunegunda lamyntowała, ady co ci jes chłopie kłochany, ty mi tu ino nie umiyrej, bo robłota czeko. I wtedy przyszła du starygu kłowola śmierć. Ale jag łun zoboczuł tum śmierć, Biołum Panium z kłosum, to zaczun jum prosić. Ady śmierci kochano łostow mnie jeszcze na tym świecie, bo przeciyż ni mom płożunnygu ubranio i w czym mie zaś młoja Kundzia płochowo. Śmierć się zlitowała i zostawiuła gu w spokoju. Na drugi rok, jednak jag jesiyń przyszła, stary kłowol znłowu zachorzoł. Tym razym już sie pewnie śmierci nie wywinie – jynczoł z cicha. Ale gdy sie znów zjawiuła Bioło Pani tło sie zlunk i zaczun znowu. Ady śmierci kłochano łostow mie na tym świecie jeszcze troche, bo już co prowda na ubranie zarobiułym i wisi w szafie ale czewików mi mom a zaś przeciyż błoso nie bydum chowali, bo bułby wstyd na cołkum wieś. Śmierć i tym razym sie ulitowała i znowu dała rok życia. Ale czas szybko zlecioł, kowol czewiki kupiuł i znowu zachorowoł. Teroz już myśloł, że niczegu nie wymyśli, ale sie przemóg i jag Bioło Pani przyszła i błysnuła mu przed ślypiami kłosum, to łod razu sobie przypumnioł, że jeszcze truny ni mo i zaczyn prosić: Śmierci kochano, ty mnie jeszczy nie zabiyrej, bo nie zdunżułem kupić, a zaś Kunegunda mnie przeciyż nie bydzie w miechu grzebała, bom jez nojlepszy kowol w cołkiyj parachfii i nie głodzi sie żebym porzunny truny ni mioł. Bioło Pani i tym razym długo weklowała, ale sie jeszcze roz zgłodziuła życie kłowolowi przedłużyć, żeby móg sobie na trune dymbowum zarobić. Rok minuł, że ani kłot jaja nie zniós i znowu kowol zachorowoł. Ale teroz umówił sie ze swojum Kunegundum żeby pomogła śmierć wykiwać. Tak wiync jag Bioło Pani przyszła po niegu czworty roz, to kowol zaczun nojpiyrw jag downij prosić, ale tym razym śmierć płowiedziała: Na cie już czas. Dłosyć żeś mie sie długo wywijoł, teroz już mosz ubranie, czewiki i trune to sie zaroz w nij kładź i cie zabiere. Jak sie kowol w trunie ułożuł, to jednum rynke wytknuł na bok. Na to Bioło Pani rzekła: Nie tak leży sie w trunie kowolu, rynce mosz mieć zaplecione płobożnie na piersiach. Kowol plótł rynce jak kozała śmierć, ale za to giyre wyciungnuł na błok, tag że ani rusz by sie truny nie dało zamknuć. Wtedy śmierć sie zezłościuła i powiedziała: Ty w ogóle nie umiysz w trunie leżeć. To pokożcie mi Bioło Pani, jak sie rychtyg w takiyj trunie leży. Powiedzioł kowol i wyhycnuł z tyj łapicy jag łoparzuny. Wtedy śmierć położuła sie w trunie na wznak i pobożnie zapletła kłościste rynce. I wtedy kowol razym ze swojum Kunegundum położyli pryndko na trunie wieko i zaroz młocno przykrynciyli. Śmierć robiuła rajwach w środku oż gnoty dzwuniuły, ale kowol sie tym razym nie przejmowoł ino zaniós trune du jeziora i utopiuł.

Teroz nastały bardzo dłobre czasy. Nig nie umiyroł i łogólno radość zapanowała, bo śmierci przecie nie buło. Ale ktuś napisoł list dło ryboków, co w młorzu ryby łowiyli, że u nos w jeziorze pływo jakoś wielgachno ryba albo rekin może. No to ryboki znad młorza popłynyli nad jezioro, zarzuciyli sieci i wyłowiyli trune. Wtedy zaczyni pryndko sie brać do łotwiyranio, bo myśleli, że tam w środku młoże byndzie złotło albo inksze brylanty. Ale jak te trune łotwarli, śmierć zezłoszczuno wyhycnuła i łod razu wszystkich ryboków wpakowała do truny i utopiuła. I bez to widzicie my teroz śledzi ni momy…!!!”

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Pora na trochę refleksji. Ostatnio było o samotnej kobiecie w Grecji. Teraz jest o grupie spokrewnionych gospodarzy, którzy pomimo zmagania się z szarą rzeczywistością, nie zapominają o wspaniałej przeszłości. W mojej opinii jest to doskonała wskazówka, która mówi nam, w jaki sposób należy funkcjonować w nowoczesnym , XXI- wiecznym społeczeństwie. Jednak nie o współczesnych chcę pisać. 

Wszystkim Czytelnikom pragnę przedstawić osobę Jana z Domachowa Bzdęgi, który reaktywował i "otworzył na świat" barwną kulturę biskupizny. To prawdopodobnie dzięki niemu wyjątkowość tego regionu przetrwała w oryginalnym kształcie do czasów obecnych. Dla niego Biskupizna była rajem. Ziemią obiecaną. Początkiem i końcem. To tam bowiem się narodził i tam w 1998 roku, w wieku 91 lat oddał Bogu swą duszę. Nieczęsto zdarza się, byśmy przetrwanie całej kultury, mogli zawdzięczać jednemu człowiekowi...

0cfe0263eaf4d77651b588bee5c24376.jpg

 

Energia tych terenów widoczna jest nie tylko w pięknych krajobrazach, ale przede wszystkim w ludziach. Siła, która tam drzemie jest wprost wspaniała. To inny świat. W wielu kwestiach, wspanialszy niż ten nowoczesny. A przecież tak często słychać głosy, że współczesna rzeczywistość jest rzeczywistością najlepszą... w takim razie, kto powie, że nowoczesny świat jest dla niego KRAINĄ LUDZI SZCZĘŚLIWYCH... ?