Mówił, że odda życie by uchwycić temat,
że go prawie miał w sercu, już prowadził wzrokiem,
spłoszony, sam przed sobą śmieszny wierszokleta
co się mocował z treścią pod pańskim obłokiem.
Zawsze smutkiem zmęczony, jak pies na wygonie
skomlał, że chce wyłuskać poplątane żale,
bo mu gdzieś, za pazuchą, jeszcze biło serce
a deszcz sypał za kołnierz zziębione korale..
Hej, wierszokleto, bracie,
hej, nieprzeczytany,
pamiętają cię wątków początki i końce
i tylko środek treści zapomniał przypomnieć,
o jaki problem pyta twoje pióro drżące?
Uwierz myślom w galopie, a jeśli cię zwiodą
widzisz łąkę spłakaną – zapytaj się koni
czemu słów tyle pustych odchodzi w rozłące
gdy tętent ciągle słychać…zatopiony w skroni.
Kto pisze, jest dla marzeń duszą zapomnianą,
ikoną wymodloną o sczerniałej twarzy,
jakąś myślą, gdzie obraz, co wabił kolory,
jeszcze paletą wspomnień malować odważy ?
Już rytmu sztachetami wiatr pogrywa w płocie
bawiąc się serenadą, jakby dalej marzył
i skubie z zimnych witek przemarzłe łakocie
śpiewając o kochaniu, gdy żar serce sparzył.
Ale miłość umarła, bo była śmiertelną
nie był dla niej jedyny i nie kochał pierwszy…
Więc odszedł wierszokleta do słów co już zgasły
swojego miłowania, pośród strzępów wierszy…
obrazki z gogle
© Janusz D.