JustPaste.it

Wiemy, żeśmy kochani

Kochani po zakończeniu przygody z ziemska "wolnością od praw Bożych" Dom Pana to prawdziwa wolność! Wolność od jakichkolwiek uwarunkowań, wolność bycia sobą prawdziwie i w pełni.

Kochani po zakończeniu przygody z ziemska "wolnością od praw Bożych" Dom Pana to prawdziwa wolność! Wolność od jakichkolwiek uwarunkowań, wolność bycia sobą prawdziwie i w pełni.

 

Czyściec – stan oczyszczania się, stan przygotowania do wejścia w Jego królestwo – jest pełen szczęścia nadziei. Wiemy, żeśmy kochani nie mniej niż najwięksi święci, bo Bóg kocha bezgranicznie – zawsze i każde ze swych dzieci (bytów, które powołał do istnienia z pragnienia miłowania ich i podzielenia się z nimi swoją miłością). Czyściec (stosuję nazwę przyjętą przez Kościół katolicki) jest też pełen cierpienia, cierpienia miłości własnej człowieka, bo tu ujawnia się wszystko, co było ukryte. Poznajemy samych siebie w dobrym i złym (ale w świetle prawdy, która przenika cały Boży świat duchowy, a i na ziemi jest dostępna tym, którzy jej pragną i proszą o nią).

Tu szczególnie boli każde sprzeniewierzenie nasze, każdy unik przed łaską, każde skłonienie się przed duchami ciemności, a takim hołdem szatanowi jest każde kolejne przyjęcie jego propozycji dla nas (pokusy) odejścia od Boga. Zwłaszcza w sprawach pozornie błahych i drobnych czynił to każdy z nas. A tu, wiedząc już, że Pan nam wszystko przebaczył, mamy przed oczyma Jego Mękę i Krzyż, i Krew spływającą za nas – przez nas odrzucaną i wyszydzoną. Wszelki grzech, zwłaszcza ciężki, jest wyszydzeniem przez piekło – przy naszej pomocy – miłosierdzia Boga. My w tym dziele kpiny i nieugaszonej nienawiści (z powodu odrzucenia) jesteśmy ich narzędziem.

Straszny jest prawdziwy obraz naszych zmarnowanych możliwości, naszej nędzy i głupoty. Straszniejszy jeszcze jest wgląd w odrzucone przez nas szanse przyczynienia się do zbliżenia królestwa Bożego na ziemi – niespełnienie swojego zadania, które Pan sam dla nas wybrał, jako najbardziej nam odpowiadające, bo odpowiednio do niego nas uposażył, tak że odrzucając je, marnujemy największe nasze talenty i możliwości i „zakopujemy” je, a dobro, które mogliśmy dać światu – które On przeznaczył światu przez nasze ręce – pozostaje nie wykorzystane. Świat zaś cierpi i umiera z braku pożywienia dla dusz.

Brak miłości bliźniego, czy to przez egoizm, obojętność, czy przez chciwość, wszelkie pożądanie, czy przez nienawiść aż do mordu zbiorowego, w którym uczestniczy się dobrowolnie (macie ujawnianych coraz więcej tego rodzaju „plonów” faszyzmu i innych ustrojów totalitarnych z ostatnich kilkudziesięciu lat), to ciężary szczególnie oskarżające nas przed Bogiem przez świadectwo skrzywdzonych. Każdy, kto jest ofiarą złości bliźnich swoich, ma specjalne miłosierdzie Boga i jeśli mógłbym coś powiedzieć – to warto być prześladowanym, bo On sam wtedy bierze na ręce i przenosi w swój dom takiego biedaka, a o jego brakach i grzechu słyszeć nie chce. Natomiast taki, który „bawił się” w kata – również w znaczeniu psychicznym, na przykład „zaszczucia” kogoś, oszkalowania, doprowadzenia do nędzy, więzienia lub samobójstwa –jeśli w ogóle Pan nasz zlituje się nad nim (tym, który sam nie miał litości), błagać musi o przebaczenie tych, którym zawinił.

Bywa, że wiele pokoleń czeka, aż w niepamięć pójdą jego czyny, bo zbrodnia owocuje okropnym owocem: wykrzywieniem psychiki ludzkiej, krzywdą wielu innych osób, które nie mając pomocy swoich bliskich (którzy mogliby ich wychować właściwie, np. po śmierci zamordowanej matki czy obojga rodziców) – żyją pragnieniem zemsty za swoją krzywdę i deprawują się przez uczucia i sugestie podsuwane przez duchy zła, które łapczywie korzystają z nieszczęścia ludzkiego, by takie uczucia zaszczepić. Pan nasz chce, aby Jego miłosierdzie dla nas podnosiło was na duchu i ośmielało, a w czasach najbliższych stało się dla was kołem ratunkowym, którego będziecie mogli się uchwycić. Bo Bóg je rzuca każdemu, i to tyle razy, ile trzeba, ludzie natomiast albo nie chcą go chwytać bojąc się pułapki, albo ignorują uważając, że sami dadzą sobie radę. – Mogą nie mieć już sił... – Pan tonącemu, który sił nie ma, sam śpieszy z pomocą i na własnych barkach na ląd go wynosi, o ile ten zechce, nie szarpie się, nie boi i pomocy nie odrzuca. Nie mówiąc już o tym, ilu „topielców” sam wyniósł z toni i sam do życia przywrócił. Mnie samego kilka razy, abym mógł dalej cieszyć się życiem i abym mógł coś od siebie dać światu.

Chwała Mu za to!

 

Źródło: http://www.objawienia.pl/anna/anna/sbm-6.html