JustPaste.it

Jak się rodzi fanatyzm?

Potrzebny jest pretekst. Przypadek, kozioł ofiarny.

Potrzebny jest pretekst. Przypadek, kozioł ofiarny. Nie musi być prawdziwy, zazwyczaj wszyscy wiedzą, że istota sprawy tkwi gdzie indziej. Jedno małe wydarzenie uruchamia lawinę. A to dlatego, że materia pod ten wybuch była przygotowywana latami.

Istotą fanatyzmu jest krzywda, której doznaje jakaś wspólnota. Problem tkwi w tym, gdzie jest ulokowana jej przyczyna. W większości wypadków jednak okazuje się, powód leży we wnętrzu.

Piszę o tym wszystkim po lekturze „Ciemno, prawie noc” Joanny Bator, która opowiada o zagadce kryminalnej: w Wałbrzychu ktoś porywa dzieci. I morduje zwierzęta.

d2ad18ff9d69be6d7c95a4c07d7636f4.jpg

Jednym z wątków jest pojawienie się w Wałbrzychu proroka Jana Kołka oraz jego syna, który wchodzi na scenę po śmierci ojca. Nowy prorok, prorok-syn, wykorzystuje zaginięcia dzieci dla wzbudzenia atmosfery lęku i przerażenia. Zbija kapitał na zupełnie przygodnej okoliczności. Jego działania byłyby niemożliwe, gdyby nie istniejące zagrożenie.

Kto jest obciążony winą za zaginięcie dzieci? Bułgarscy pedofile. Cyganie. Mossadam Husajn. Żydowscy islamiści. CIA.  Na forach mieszkańcy Wałbrzycha folgują sobie: wymienianie odpowiedzialnych za zaginięcia dzieci prowadzi do dostrzegania też mniejszych krzywd. Polki wyjeżdżające do pracy za granicę nie prowadzą się najlepiej:  czemu chętnie oddają się ciapatym, a na prawdziwego, polskiego mężczyznę ani spojrzą?  Wiara ginie, ludzie źle się prowadzą, zachodzą ogólne dewiacje.

Wyzwala się agresja. Tłumiona złość.

Nie powiem Wam, kto naprawdę porwał dzieci. Zresztą, nie jestem pewna, czy ma to w istocie znaczenie. Chodzi o to, że porwane dzieci łączyła jedna rzecz: wszystkie były niekochane.

Oburzenie mieszkańców Wałbrzycha, żądających sprawiedliwości  wobec krzywd zaznanych od sił żydowsko-homoseksualnych ma jeden cel: wskazać wroga na zewnątrz. To nie nasza wina! To inni nas krzywdzą! Podczas gdy sednem problemu jest to, że źródło cierpienia jest w samym wnętrzu wspólnoty. To nie Mossadam Hussajn wykrada dzieci:  to my sami dopuszczamy do istnienia sytuacji, w której rodziny funkcjonują w sposób patologiczny. My zgadzamy się milcząco na istnienie nędzy (jak biedny, pewnie leniwy), głodu (tak! Dzieci w Polsce głodują, nie tylko w powieściach), przemocy rodzinnej (ile razy nie odważyliście się zadzwonić na policję ze wstydu? Bo „to ich sprawy”?). To my współtworzymy świat, w którym niekochanym dzieciom nie ma kto pomóc. Dlatego wolimy projektować odpowiedzialność na zewnątrz. Więc krzyczymy głośno: to oni, to oni! By zamaskować smutną prawdę o tym, że sami jesteśmy winni.

Źródłem fanatyzmu jest strach: nie tylko przed zagrożeniem czy przed innym, ale przede wszystkim przed sobą samym.