JustPaste.it

TAK! Jestem GŁUPCEM!

Całki, pierwiastki, badania, lingwistyka, empiryzm, Dante, adhortacje, Summi Pontificatus, Pius, Rerum Novarum, przekładnie, silniki dwusuwowe, etos, moralność...głupota...

Całki, pierwiastki, badania, lingwistyka, empiryzm, Dante, adhortacje, Summi Pontificatus, Pius, Rerum Novarum, przekładnie, silniki dwusuwowe, etos, moralność...głupota...

 

307353341432fb30c41cada2a6480c73.jpg

 

Godziny nauki, od najmłodszych lat. To przecież dzięki niej, można "zawojować świat", "osiągnąć to, czego nikomu się nie udało". Przecież "wiedza to władza"! Ale czy ktoś jest gotowy wyrzec się tej władzy? Kto szczerze powie, że uczy się tylko po to by... wiedzieć, a nie po to, by czuć nad innymi dominację, być mieć intelektualną przewagę, która skutkować może różnorakimi korzyściami i ułatwieniami w życiu?  


Mijają lata, a my sami, świadomi tego, że "tak trzeba" z własnej woli zagłębiamy się w tomy analiz, opracować, filozoficznych wywodów, wywiadów, rozważań, moralizujących biografii - musimy przecież ukształtować sobie w jakiś sposób charakter... musimy przecież czerpać z dziedzictwa naszych przodków, z dziedzictwa "tych wielkich". Zgłębiamy historię, która okazuje się być naszą przewodniczką i matką, która daje nam wskazówki "co i jak robić". W końcu stwierdzamy, że także i postęp jest niezwykle istotny i sięgamy po pomoc "królowej nauk".


Wieczory poświęcanie na całki, pierwiastki, badania, lingwistykę, empiryzm, Dantego, adhortacje, Summi Pontificatus, Piusa, Rerum Novarum, przekładnie, silniki dwusuwowe, etos, moralność.... okazują się być NICZYM. Dlaczego? Bo i tak nigdy nie uda się opanować wszystkiego, a co straszniejsze - zapominamy o podstawach. Ucząc się "złożoności" zapominamy o prostocie, łatwości... a często, także i o drugim człowieku.


Wmawiane od dzieciństwa słowa: "Najpierw nauka, potem koledzy", stojąc w sprzeczność z naturą człowieka, okazują się działać ludzkości na szkodę. Jesteśmy bowiem "zwierzętami stadnymi", które samowystarczalne nigdy nie były i nie będą. Jakże więc, można mówić, że złudne i nierealne dążenie do poznania wszystkiego jest ważniejsze od ludzkiej natury? Dlaczego tak bardzo staramy się zapominać, o tym, że jesteśmy SŁABI? Czyżby dlatego, że zapomnieliśmy czym jest honorowa porażka i uznanie czegoś za niemożliwe do osiągnięcia?


Boże wezwanie, zalecenie - byśmy "panowali nad ziemią i czynili ją sobie poddaną" podle sparafrazowano wypaczając jego sens, tak bardzo, że stało się ono przyzwoleniem na niszczenie wszystkiego innego, co w danym momencie ludzkości jest mniej potrzebne. Czy Bóg mógł bowiem mieć na myśli, że powstaną wielkie fabryki z produkcyjnymi kominami, rafinerie, tankowce, oczyszczalnie.... które umniejszając człowiekowi obowiązków, zabijają wszystkie inne boże stworzenia? Czy powierzając nam ten "padół łez", Stwórca za właściwą kolej rzeczy uznawał, że będziemy kolejno niszczyli jego dzieła?


W końcu... czy ktoś kiedyś przypuszczał, że ten, tak mądry i oświecony człowiek, całkiem zapomni o podstawach? Bo co znaczy proste, ewangeliczne wprost: "TAK-TAK", "NIE-NIE"? Czy rozumiemy co ktoś inny nam mówi? Czy potrafimy pojąć jego słowa? Nie...
I to pomimo tej ogromnej wiedzy, która okazuje się być przeklętą, bo "im więcej wiesz, tym więcej będzie od Ciebie wymagane". Czy wiemy czym jest najprostsza - wieczna MIŁOŚĆ? Ta sama, która istotowo zjednoczona jest z wiernością, uwielbieniem, cierpliwością, skromnością... Czy potrafimy ją rozpoznać? A może będziemy ją analizować w oparciu o całki, pierwiastki, żywoty świętych i analizy matematyczne? MOŻE Z WŁASNYCH UCZUĆ UCZYNIMY HISTORIE INNYCH LUDZI... ?


Tylko co wtedy wniesiemy w świat  MY SAMI? Staniemy się historią innych ludzie? Co po nas zostanie? Czym będziemy różnili się od starej, stojącej na strychu szafy? Dlatego nasuwa się jeden - bolesny wniosek: "Mądrzy w swojej głupocie zapomnieli, że nigdy mądrymi nie byli". A jak często my o tym zapominamy?


Trzeba pamiętać, by nie przedkładać słowa pisanego, historii, czy ogólnie - nauki, ponad życie. Bo inaczej je stracimy... bezpowrotnie.