Twoje serce wpół pękło, każde pół inaczej…
Została jedna struna dawno rozstrojona
i ty – tam, gdzieś, na szafie – przyjaciółko wierna,
w wypłowiałym kubraku, cudem obroniona.
Z tobą stare melodie już nie pamiętane,
i twe biodra wtulone w szarobury kurz,
i jakieś szepty dźwięków, te nieprzetańczone,
i w twój środek wsypane zeschłe płatki róż…
To było coś o szczęściu i coś o czekaniu,
coś o starych zaklęciach i chwili zmienionej
o tym, że tak zostanie, bo wśród gwiazd tańczymy
w tamtym niebie miłości nigdy nieskończonej.
Wiem, że chcesz mi to zagrać na ostatniej strunie
chociaż akord już zasnął, bo się nie obronił
i choć metrum wyśpiewa nam stary kamerton,
nie pamiętam już rytmu w swej zmęczonej dłoni.
Dawno zasnęły nutki, te jawnogrzesznice
a w naszym starym związku pozostała cisza
i ty, w swój kurz wtulona przyjaciółko wierna,
co wierzyłaś, że wrócę kiedyś… wczoraj… dzisiaj…
A więc cię obudziłem na ostatnie granie,
otrzepałem kubraczek z okna na ulicę,
żeby usiąść z gitarą przy starej kapliczce
z tobą przypomnieć tamtą, naszą tajemnicę.
Grajek z pudłem pękniętym i sercem na pół,
który chce jeszcze nucić zapomniany koncert
bo mu się wciąż wydaje, że tańczy wśród gwiazd
i przesuwa po gryfie swoje palce drżące…
obrazki z Internetu
@Janusz. D