JustPaste.it

Instrukcja obsługi świata.

Czyli coś o Was, Panowie.

Czyli coś o Was, Panowie.

 

Instrukcja obsługi.

Bo to nie jest tak, że ktoś w wariackim amoku skrobnął sobie instrukcję. Zgodnie z instrukcją działa ŚWIAT. Ba! Wszechświat! Wszechświat działa wg instrukcji zbiorczej i niewielu ją ogarnia, ale jest! Prawdopodobnie można ją już wyguglować. Facet, jeśli ma instrukcję, może wszystko. Zależnie od wieku, mężczyźnie potrzebne są różne algorytmy wykonawcze. Taka, na ten przykład, instrukcja obsługi niemowlaka… Najistotniejsze są ostrzeżenia z wykrzyknikiem.

Przed złożeniem nie podłączać do prądu! Zarysowania mechaniczne nie podlegają gwarancji! Nie wystawiać na wysokie i niskie temperatury! Nie zalewać wodą! Nie szarpać i nie wyginać!

Dlatego mężczyzna najpierw czyta całość ze zrozumieniem, koduje ostrzeżenia, wyjmuje z lodówki pierwsze piwo i dopiero wtedy organizuje warsztat pracy. Dzieciak się drze, już jest siny, ale przecież postępujemy zgodnie z instrukcją.

Ułóż obiekt oczami do góry, jeśli nie widać oczu-ustami. Uwaga! Usta mogą być jeszcze bez zębów. Nie znaczy to, że towar jest wybrakowany, tylko młody. Zdejmujemy stary, zużyty sprzęt powstrzymując odruch wymiotny i wyrzucamy do kosza. Uwaga! Nie spuszczamy w sedesie! Operacja grozi zalaniem łazienki! Wycieramy starannie cały obiekt, jeśli był długo pod naszą opieką- zaglądamy pod pachy. Następnie nawy sprzęt higieniczny wsuwamy delikatnie pod obiekt i zdejmujemy zaślepki z klejem. Zapinamy. Obiekt powinien przestać wydawać wrzask i zmienić kolor na mniej siny. Jeśli nie, usterka dotyczy innego sprzętu lub jest wadą obiektu, za co producent nie ponosi odpowiedzialności. Uwaga! Zawsze lepiej zlecić usługę serwisowi, bo uszkodzenia wynikłe z nieodpowiedniego użytkowania sprzętu nie będą uwzględniane, tym bardziej nie ponosimy odpowiedzialności za uszkodzenia obiektu. Najlepsze są serwisy markowe i tylko takie usługi nie unieważniają gwarancji.

Nie muszę dodawać, że mężczyzna po takiej batalii jest spocony jak mysz, często sam wymaga przewinięcia, bo wypił cztery piwa, pijany, lub przynajmniej, niezbyt stabilny, upaprany w kupie i na skraju rozstroju nerwowego od wrzasku. Chyba, że przewidująco zatkał uszy stoperami. W takim wypadku należy obejrzeć dziecko, gdyż jeśli leży spokojnie- prawdopodobnie zostało napojone piwem.

 

To tyle żartem, a teraz serio.

 

Mężczyzna dostał zadanie. Jest mężczyzną, jest zadaniowy, chętnie wykona. To jest jak podróż w nieznane, przygoda! Zadanie nie jest proste, albo jest? Nie potrafię ocenić, jestem kobietą. Trzeba przestawić drzwi w lodówce, żeby się otwierały w lewo. W lewo- jak się to robi prawą ręką… W lewo do siebie, jak się stoi tyłem do okna…To znaczy przodem do lodówki, a tyłem do okna… To znaczy…No… Odwrotnie niż przyszło z fabryki, bo mam tam murek i się nie otwiera, do cholery. Jestem kobietą, facet dostał zadanie. A że już tak mam, że lubię patrzeć, jak facet pracuje, to się gapię i oblizuję bezwiednie. To chyba te mięśnie pod koszulą albo te moje chłopskie geny? Nie wiem, może i jedno i drugie? Co prawda wolę obserwować, jak pracuje łopatą albo najlepiej kilofem, no ale trafił mi się inżynier, a zawsze lepiej z lodówką niż myszą…Lodówka jest ciężka, może się spoci? Też lubię. Te moje chłopskie korzenie…

Najpierw wyszedł do piwnicy i nie było go dwie godziny-szukał tajemnej skrzyneczki z tajemnymi narzędziami. No i zahaczył o sklep po piwo, i zawołał innego faceta, aby wespół wzespół podnieść lodówkę na dwa zestawione krzesła, bo podobno nie wolno przechylać urządzeń mrożących.

- Nie wiesz tego? Kobieto? To podstawy!

Pękło pierwsze piwko. Kulturalnie. Wydrukował sobie instrukcję obsługi z Internetu. Teraz jeden czyta, drugi słucha uważnie.

 

Wymontować osłonę zawiasu i odłączyć czujnik od osłony prawego zawiasu.

 

Siedzę, obserwuję, słucham. Mężczyźni się nie dziwią, o nic nie pytają, wszystko jest jasne. Jestem kobietą, ja nic nie rozumiem. Prawego? Czyli tego drugiego? Prawy to ten po lewej stronie, jak się patrzy od przodu? Co to jest osłona? Przecież tu wszystko jest stalowe i jednolite? Wymontować? Jak?

Mężczyźni zgodnie pociągają z butelek. Wreszcie jeden chwyta za śrubokręt…

            - Co my tu mamy, proszę pana. Ano, z tej strony jest to, a z tamtej pewnie tamto- sapiąc i postękując, bo leży na plecach pod lodówką-mruczy słodko mój mąż.- Dobra. To co? Dawaj!

To były pierwsze rysy na nowej lodówce. Tylko te pierwsze zostały przez mojego mężczyznę skomentowane: „Fuck!” To w końcu jego wypłata na to poszła. Strata została gładko przełknięta z piwem. Sąsiad czyta dalej.

 

Odkręcić śruby i odłączyć przewód.

 

- Widzisz tam jakieś śruby?- padło znad butelki.- Odkręć.

- Jak?

- Śrubo… Śrubokrętem- łyk z butelki- Potem odłącz to cholerstwo?

- Co?

- Co, co ? Jajco. Przewód.

- Jaki, k… przewód?

No…Myślę sobie, coś przestaje być ujmująco grzecznie…Ale uśmiecham się miło do obydwu. Po co zaogniać sytuację. Włączę muzyczkę- tez łagodzi obyczaje. Panowie konwersują dalej:

- Jaki, jaki… Śmaki. Pokaż. No, chyba to. Chyba, to to!

- Dobra...- sapnęli obaj.

 

Wymontować osłony przewodu i osłonę drzwi. Wymontować zawias i zdjąć osłonę zawiasu

z zawiasu. Wyciągnąć przewody z osłony zawiasu.

 

Sama bym się napiła, więc mnie nie dziwi, że pękła następna. Zdjąć osłonę zawiasu z zawiasu osłony zawiasu? Jednak mężczyźni to mądrzejsi są. Nawet się nie zdziwili. Ale kolejne fucki poleciały. Znowu rysy na drzwiach.

 

Zdjąć drzwi ze środkowego zawiasu ostrożnie unosząc je pionowo. Drzwi są ciężkie i należy uważać, aby podczas ich zdejmowania nie zranić się.

 

Popatrzyli po sobie z cwanym uśmieszkiem.

- Słyszysz, stary? Nie zrań się! Jeszcze piwko?

Drzwi zostały umieszczone najdelikatniej jak można, na poduszeczce. Już nie rysujemy lodóweczki ?- myślę sobie, bo cóż mi pozostaje? Wtrącę się, to zginę.

 

Wymontować środkowy zawias Zdjąć drzwi zamrażarki z dolnego zawiasu ostrożnie unosząc je pionowo Położyć je ostrożnie. Zmienić położenie dolnego zawiasu i wspornika .Odkręcić śrubę z dolnej prawej strony drzwi lodówki i zamrażarki. Zmienić położenie ogranicznika drzwi. Zmienić położenie śrub pierścienia i zaślepki. Ostrożnie zamontować drzwi zamrażarki. Zamontować środkowy zawias. Za pomocą klucza 11 mm wymontować wałek górnego zawiasu.

 

O tak. Na to mój man był przygotowany. Na ten moment czekał. Popatrzył zwycięsko na kumpla, potem na mnie, potem znowu na kumpla i wyjął ze skrzyneczki klucz, jak się domyślamy- 11mm. Zdaje się, że pomieszał im się jednak ogranicznik drzwi ze wspornikiem, czy czymś tam, bo trumf nie trwał długo. No i te rysy. Nie odzywam się, siedzę i udaję, że oglądam serial. Jestem kobietą. Kobiety oglądają durne seriale, no nie?

 

Zmienić położenie górnego zawiasu i ponownie włożyć wałek górnego zawiasu. Ostrożnie zamontować drzwi lodówki i zamontować zawias. Założyć osłonę zawiasu na zawias. Użyć osłony lewego zawiasu, która znajduje się pod osłoną zawiasu.

 

- Aha! Czyli tego lewego!

- Pod osłoną zawiasu. To jasne, że lewego.

- No jasne. Piwo się skończyło. Polecę do domu, mam jakieś czeskie. Lubisz? Pięć minut przerwy.

 

Jak dobrze mieć sąsiada… Nie minęło nawet pięć. I dobrze, bo cały czas mój podtrzymywał lodówkę na krzesłach, a już się chwiał lekko. Sąsiad przysiadł zgoniony i mrugnął do mnie:

            - Mamy jakieś szklaneczki?

Oj, łyso mi się zrobiło, poderwałam się i ominęłam męża na podłodze i podałam pokale. Nie wiedziałam, że on taki kulturalny.

-Może napijesz się z nami?- spytał sąsiad.

Wcześniej jakoś nie zauważyłam, że on nawet przystojny. Do porządku przywołało mnie gniewne sapnięcie spod lodówki, ale piwa się napiłam ze szklaneczki.

- Nawet dobre- mrugnęłam do gościa.

- Dobra, teraz ty przytrzymaj, bo będzie chyba z tym koniec.- padło gniewne z podłogi.

Nadzieja we mnie wstąpiła, ale na krótko, bo zostałam oświecona, że jeszcze POZIOMOWANIE. Resztkę piwa wypiłam jednym haustem. Teraz to dopiero się zaczęło!

            - Jaka zaślepka? Mam to urwać, k…, czy jak?- zastanawiał się magister inżynier.

Dolałam sobie piwa sama.

Zapadła cisza, sąsiad też nie miał pomysłu. Sprawdził sam-kicha. Wreszcie mąż skapitulował.

            - Zadzwonię do serwisu. Może mi powiedzą jak.

            - Świetny pomysł -zgodził się skwapliwie sąsiad i dolał sobie.

W końcu piwo było jego.

Rozmowa z serwisem, jak z każdym serwisem- „ Jeśli chcesz rozmawiać a działem klienta wybierz 7, jeśli nie chcesz, wybierz 8, melodyjka, „Teraz wybierz 5, jeśli chcesz rozmawiać bezpośrednio z ekspertem” Melodyjka. „Teraz wybierz 4, jeśli cośtam i jeden jeśli cośtam” Melodyjka. Jakieś pół godziny. Dodzwonił się. Opowieść biblijna trwała pół godziny. Serwisant orzekł, ze właśnie -trzeba urwać! Wrócili pod lodówkę obaj. Sytuacja wymagała zwarcia szeregów. Urwali co trzeba, w pokoju pojaśniało na moment. Zagłębili się znów w instrukcji.

            - Przykręcić? K…? Stary…tu nie ma do czego. Tu nie ma otworu! Jak Boga kocham, nie ma!

            - I co?

            - Pojęcia nie mam.

            - Dobra, trudno. Dzwonimy jeszcze raz.

Poszłam z psem na spacer, sytuacja mnie przerastała. Starałam się myśleć o wszystkim innym. Wracam, kiedyś musiałam wrócić… Siku mi się chciało po tym czeskim piwie. Już z ubikacji słyszę:

- Słyszałeś kiedyś, stary, głupszą melodyjkę? Hywk! -mojemu wyrwało się pierwsze czknięcie.

-Co cię nie zabije, to cię wzmocni-powiedziałam sobie cicho do lustra w ubikacji- Znowu mył zęby śpiewając…Wróciłam na wersalkę, ale nie było jak w Wersalu. Wręcz przeciwnie.

W końcu ktoś odebrał. Usłyszałam opowieść o lodówce po raz drugi. Pan serwisant był inny. Pogadali. Okazało się, że dziury nie ma, bo nie ma być. Nakrętka musi być s a m o g w i n t u j ą c a się. Cokolwiek to znaczy? Choć brzmi nieprzyzwoicie.

            - Aha.- męża zatkało.

Odłożył komórkę, jakby była z kryształków śniegu.

            - Ale, ale…. Ja nie m a m takich wkrętek…

Mężczyźni nigdy się nie poddają, mogą przeżywać, co najwyżej, kryzys.

            - Poczekasz? Polecę do Castoramy. – nowe siły wstąpiły w mojego bohatera.

            - Jasne, jasne- powiedział skwapliwie coraz przystojniejszy sąsiad.

Zostaliśmy sami, a piwo się skończyło.Zostawił mnie sam z tym przystojnym dupkiem... Ach, te moje chłopskie korzenie…

Mój mąż wreszcie wrócił. Czy muszę dodawać, że z samogwintującymi się wkrętami i piwem? Od tego momentu już naprawdę było mi wszystko jedno, a świat piękny. Wkręcili co trzeba, przykręcili, nastawili. Sąsiad przeczytał mi instrukcję obsługi lodówki w jej celniejszych fragmentach, przyjęłam z radością do wiadomości. Lodówka lśni w blasku świtu. Mój mąż mnie tuli do siebie.

-No i widzisz kochanie? Twój mężuś oszczędził. Hywk! W serwisie chcieli za to 150 złotych. Hywk! Czujesz to, kobieto? 150 złotych! Hywk!