JustPaste.it

Stulecie piekła

Cywilizacja ludzka, to na skalę kosmiczną niebezpieczny eksperyment z "wolną wolą", taniec małpy z brzytwą na linie zawieszoną nad przepaścią. Zagrożenie istnienia dla planety.

Cywilizacja ludzka, to na skalę kosmiczną niebezpieczny eksperyment z "wolną wolą", taniec małpy z brzytwą na linie zawieszoną nad przepaścią. Zagrożenie istnienia dla planety.

 

Stulecie piekła

Rozpatrywanie fenomenu pierwszej wojny światowej jako zjawiska wyłącznie ziemskiego niechybnie prowadzi na manowce. Wielka Wojna bowiem całkowicie wykracza nie tylko poza sferę wojskowości i polityki, ale wręcz poza sferę doczesności. Należy ją postrzegać jako apokaliptyczny znak: początek szatańskiego stulecia, które Bóg niezbadanym wyrokiem dopuścił, by – jak zawsze – wyprowadzić z tego większe dobro. Ale to dopiero przed nami…

Dwudziesty wiek, którego świt wyznaczyły sierpniowe salwy (by się posłużyć tytułem znanej książki Barbary Tuchman), został specjalnie wybrany przez szatana, jako czas szczególnie sprzyjający realizacji jego jedynego celu – unicestwienia Kościoła Bożego. Wiemy, że tak się stało z relacji Ojca Świętego Leona XIII, który 13 października 1884 roku doświadczył niezwykłego przeżycia mistycznego: podczas dziękczynienia po Mszy Świętej usłyszał nieziemski dialog pełnego furii gardłowego charkotu z głosem tchnącym łagodnością i spokojem – dane mu było usłyszeć rozmowę szatana z Chrystusem.

– Mogę zniszczyć Twój Kościół! – pieklił się diabeł, na co Pan odrzekł spokojnie:

– Potrafisz? Zatem próbuj. – Ale do tego potrzeba mi więcej czasu i władzy! – domagał się szatan.

  Jezus zapytał więc: – Ile czasu i władzy potrzebujesz?

– Od siedemdziesięciu pięciu do stu lat i większą władzę nad tymi, którzy mi służą.

– Będziesz miał czas i władzę – zgodził się Jezus. – Które stulecie wybierasz?

– To nadchodzące! – krzyknął niecierpliwie szatan. Jezus i tym razem wyraził zgodę:

– Próbuj więc, jak potrafisz. Księciu ciemności nie trzeba było dwa razy powtarzać

– dany mu wiek rozpoczął tak, jakby chciał po milionkroć ucieleśnić wizję Dürera,

w której szeregiem pędzą przez świat Wojna, Zaraza, Głód i Śmierć, i Otchłań im towarzyszy: osiem milionów zabitych na wszystkich frontach wojny, jakiej dotychczas świat nie tylko nie znał, ale też w najdzikszych nawet snach nie był w stanie sobie wyobrazić;

sto milionów ofiar pandemii szalejącej u jej końca; siedemset pięćdziesiąt tysięcy Niemców zagłodzonych na śmierć w wyniku brytyjskiej blokady morskiej Rzeszy (a cóż to jest wobec zmarłej z głodu jednej czwartej populacji północnej Persji i jednej trzeciej populacji Libanu, cóż to jest wobec permanentnego przez kilka kolejnych dekad głodu w Sowiecji?);

półtora miliona ormiańskich ofiar pierwszego w dziejach genocydu… Dwudzieste stulecie – wiek szatana – zaczęło się wojną, która wedle zwodniczej retoryki jego sług miała położyć kres wszystkim wojnom, tymczasem w momencie jej rzekomego zakończenia na całym świecie – jak policzył Charles L. Mee – żarzyło się bądź szalało z całą mocą czternaście wojen, wielkich i małych, domowych bądź rewolucyjnych.

Bo też w istocie pierwsza wojna światowa wcale się nie zakończyła, a po dwóch dekadach wcale nie wybuchła wojna druga. W sierpniu 1914 roku rozpętała się trzydziestoletnia Wielka Wojna Domowa Zachodu – jak ją (tropem napoleońskiej refleksji, iż każda wojna europejska to wojna domowa) nazywa Patrick J. Buchanan. Wielka Wojna Domowa Zachodu przebiegła w dwóch rundach z trzynastoletnim (od finalnego rozgromienia ostatnich obrońców starego świata w rosyjskiej Jakucji i zakończenia wojny grecko‑tureckiej w roku 1923 do remilitaryzacji Nadrenii, rewolucji w Hiszpanii i wybuchu wojny japońsko‑chińskiej) niepewnym okresem zawieszenia broni, niezbędnego do wylizania ran, przegrupowania sił, a nade wszystko – do dorośnięcia kolejnego pokolenia, które ponownie skoczy sobie do gardeł.

Diabeł mistrzowsko to wszystko zaaranżował, a do realizacji swego planu wybrał niezwykle sprawne narzędzia: Churchilla, który wskutek zawartych uprzednio (bez zgody, a nawet wiedzy korony i parlamentu) tajnych umów z Francją wciągnął imperium brytyjskie w lokalny europejski konflikt, czyniąc zeń wojnę światową

(Wszystko zmierza ku katastrofie. Jestem podekscytowany, zmobilizowany i szczęśliwy – pisał do żony 28 lipca 1914, odetchnąwszy z ulgą, że świata jednak nie czeka – jak się tego obawiał jeszcze trzy dni wcześniej – cholerny pokój);

Lenina, który w ciągu kilkunastu miesięcy unicestwił cywilizacyjną pracę dwóch stuleci, cofając imperium rosyjskie, bliskie już włączenia we wspólnotę Zachodu, do czasów barbarii Iwana Groźnego; Wilsona, który doktryną samostanowienia narodów dostarczył paliwa pod kocioł drugiej fazy światowych zmagań (Zwrot o samostanowieniu jest po prostu naładowany dynamitem.

Wzbudzi nadzieje, które się nigdy nie ziszczą – zanotował ówczesny amerykański sekretarz stanu Robert Lansing, by natychmiast dodać: Jaka szkoda, że w ogóle został wypowiedziany! Jakie sprowadzi nieszczęścia!). Pierwsza runda Wielkiej Wojny Domowej Zachodu to mord założycielski Nowego Wspaniałego Świata – ten wszak mógł wzrosnąć wyłącznie na ruinach świata starego.

Dlatego przyczyn i początku wszystkich problemów, kryzysów, skandali i zbrodni, jakie trapić będą świat przez następne sto lat, szukać należy nie gdzie indziej, jak w bezprecedensowym konflikcie, w którym – konstatuje ze smutkiem Patrick J. Buchanan – chrześcijańskie narody Europy rzuciły się na siebie z tak bestialskim zapamiętaniem, że sprowadziły kres wielowiekowych rządów Zachodu i przyspieszyły śmierć swojej cywilizacji.

Analizując powody, dla których świat lat czterdziestych ubiegłego stulecia pogrążył się w odmętach zimnej wojny, amerykański dyplomata i sowietolog George F. Kennan zauważy, iż wszystkie wątki śledztwa prowadzą do pierwszej wojny światowej. Pierwsza runda Wielkiej Wojny Domowej Zachodu rozpętała bowiem namiętności, animozje, resentymenty oraz instynkty niestłumione i nieokiełznane do dnia dzisiejszego.

To one kazały światu stoczyć w latach 1939–1945 rundę drugą, w wyniku, której – by ponownie użyć spostrzeżenia Charlesa L. Mee – rozżarzyło się bądź rozszalało z całą mocą kilkaset wojen, wielkich i małych, domowych bądź rewolucyjnych. Wielka Wojna Domowa Zachodu, przebierając bandytów w marszałkowskie mundury, wpuszczając oprychów z półświatka na salony, promując bezimienny tłum, demoralizując kobietę, rozbijając rodzinę, zabijając ducha rycerskiego i miłosierdzie gminy, przeniosła płomień gniewu i nienawiści z bitewnych pól w głąb ludzkiej duszy.

W wojnie domowej granica jest niewidoczna i biegnie przez ludzkie serca (…) wróg jest uwewnętrzniony i walczy się niemal przeciwko samemu sobie – przypomina Antoine de Saint‑Exupéry. Wielka Wojna Domowa Zachodu ponosi odpowiedzialność za przeniesienie masowej śmierci z pól bitewnych do codzienności pozornie pokojowej. Czyż wszak nie jej wynik stanowi z górą sto milionów ofiar totalitaryzmów i setki milionów dzieci zamordowanych w łonach ich własnych matek?

Czyż to nie jej wynik – spadek wartości ludzkiego życia do zera? A czy przypadkiem nie wynik tejże wojny stanowi drastyczne ograniczenie ludzkiej wolności, w którą zbrodniczo a bezkarnie ingerować może ponury urzędas? Czyż nie wynika z niej omamienie dusz ludzkich złudą ich własnej wszechmocy?

Czyż wreszcie prostym wynikiem Wielkiej Wojny Domowej Zachodu nie jest usilna próba wypędzenia ze świata Boga, by szatan mógł swobodnie igrać ludzką marionetką w najohydniejszych zabawach, od marksizmu po gender, z perwersyjną rozkoszą obserwując przemianę istoty stworzonej na wzór i podobieństwo Ojca Niebieskiego w odrażające zwierzę? Cała późniejsza historia świata znalazła swój początek na polach Flandrii, pod Tannenbergiem i Gallipoli, nad Marną i Sommą – wojna rozpoczęta 28 lipca 1914 roku trwa nieprzerwanie do dziś…

Uzbrojony w czas i władzę ojciec kłamstwa spuścił na serca synów i córek XX wieku zasłonę ciemności, by popchnąwszy ich ku bratobójczej wojnie domowej, wymierzyć naszej cywilizacji cios, który pchnął współczesny świat na drogę do samozniszczenia – jak niezwykle trafnie zawyrokował Jacques Barzun.

Tylko bowiem ultraniepoprawny hurraoptymista zaoponuje stwierdzeniu, że dzisiejszy świat pędzi po równi pochyłej ku samozagładzie (a w lokomotywie tego szalonego pociągu bez hamulców wciąż siedzi Zachód, niepomny jednak, że od dawna już nie kieruje składem, gdyż pod kotłem świata od lat pali Azjata). Dlaczego nam to uczyniłeś, Panie? Nie, to nie Ty nam to wszystko uczyniłeś – to my sami ponosimy całą winę.

Szatan nie bez przyczyny domagał się od Jezusa XX stulecia (a nie na przykład XVII), sławetna Belle Epoque nie była bowiem, jak to się niekiedy wydaje, z dzisiejszej perspektywy świata do cna zbrukanego, czasem niepokalanym. Ten – zgodnie z definicją Marka Twaina – wiek pozłacany to przecież czas pełzającego grzechu.

Czas pełnymi garściami ofiarowany przez występek jego kochance – hipokryzji, sugestywnie odmalowany przez Herberta G. Wellsa w Wehikule czasu, na którego kartach beztroscy, wydrążeni Eloje wirują w chocholim tańcu, gdy tuż pod ziemią kipi niepowstrzymany szał krwiożerczych Morloków. Zgroza, zgroza! – woła conradowski Kurtz. Grzech niczym długo więziona we wnętrzu wulkanu lawa pragnął wreszcie wytrysnąć na powierzchnię.

Jezus, zgadzając się na żądania szatana, wcale nie spuścił na nas niezawinionej plagi, przeciwnie – dał człowiekowi to, czego człowiek od dawna pożądał. Bóg jest bezsilny wobec wolnej woli człowieka, którą sam mu podarował, by ten czynił z niej użytek wedle własnego upodobania. Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska (Rz 5, 20). Natychmiast po bezprzykładnej erupcji szatańskiego amoku z ratunkiem dla znękanego świata pospieszyła Matka Zbawiciela, głosząc przez usta pastuszków z Fatimy niezawodny program ocalenia.

Zbliża się koniec diabelskiego wieku – upewnia nas o tym nie tyle arytmetyka, co nasilająca się w ostatnim czasie dosłownie z dnia na dzień furia złego ducha, który świadom, iż jego czas nieuchronnie się kończy, pragnie jeszcze zgubić jak najwięcej dusz. Już nie musi się liczyć z żadnymi pozorami – jawnie pokazuje swą ohydną mordę, a jego niewolnicy po korzonki włosów unurzani w plugastwie rwą się do ostatecznej, jak sądzą, rozprawy z Kościołem, który pomimo butnego wyzwania rzuconego przez nieprzyjaciela rodzaju ludzkiego przed stuleciem w twarz Jezusowi – wciąż trwa.

Niewykluczone więc, że w ostatnim, desperackim wysiłku książę ciemności pchnie swe plugawe zastępy przeciwko niemu, rozpętując – być może w formie jakiej się nawet nie spodziewamy – trzecią rundę Wielkiej Wojny. Sromotnie ją jednak przegra, bo jego stuletnie pięć minut minęło. Świat stoi u progu ostatecznego triumfu Niepokalanego Serca Maryi.

Jerzy Wolak

Read more: http://www.pch24.pl/stulecie-piekla,20272,i.html#ixzz2vC0LLlET

 

Źródło: http://www.pch24.pl/stulecie-piekla,20272,i.html