JustPaste.it

Trzy tygodnie w Indochinach

… bo czy to wyjazd rowerem do koleżanki na działkę, czy pociągiem nad Bałtyk, czy samolotem na antypody – ważne, żeby uważnie patrzeć na świat i słuchać spotykanych ludzi...

… bo czy to wyjazd rowerem do koleżanki na działkę, czy pociągiem nad Bałtyk, czy samolotem na antypody – ważne, żeby uważnie patrzeć na świat i słuchać spotykanych ludzi...

 

74432119ef44ffc25e5be5d921e43207.jpg

I choć bym krzyczała, tupała i płakała nasz czas na azjatyckiej ziemi dobiegł końca. W trzy tygodnie przyjechaliśmy 21 tys km, poznaliśmy dziesiątki nowych ludzi, zjedliśmy kilogramy owoców morza i wypiliśmy hektolitry wietnamskiej kawy. Widzieliśmy miejsca, których nie jesteśmy w stanie opisać słowami. Zrobiliśmy 2 tysiące zdjęć i żadne nie jest w stanie oddać piękna natury, słodyczy ludzkiego uśmiechu, goryczy łez, pikantnej papryki chilli. 
Podróżowanie to pasja, cierpliwość, porozumiewanie się na migi. To oszustwa i bezlitosna walka o kilka groszy. To bezsenne noce, kilometry spędzone z kolanami pod brodą w obskurnych, gorących i brudnych autobusach, to ciężkie, przemoczone ubrania w plecakach na naszych ramionach.
Podróżowanie uczy, zmienia człowieka. Pozwala zapomnieć o codzienności, o walkach, kłopotach i całym tym niepożądanym złu na świecie. Poszerza horyzonty. Wprowadza w stan kontemplacji: czy wielki pałac i nieustanne dążenie do doskonałości - to najważniejszy cel w naszym życiu?
Otwiera nas na ludzi, na kulturę, tak bardzą inną niż nasza. Przyzwyczaja do niektórych widoków, zachowań, brudu, karaluchów, bezdomności. Podróżowanie to nie tylko ładne zdjęcie… to smak smażonych kalmarów, zapach trawy cytrynowej, to kolor błękitnego nieba i różowych krewetek. To ludzie których spotykasz, którzy zostawiają po sobie ślad w twoim życiu. To wiedza, której nie jest w stanie nas nauczyć żadna książka, film, gazeta; czy też sprzedać najlepszy bajkopisarz. To przedszkolne, plastikowe krzesełka na ulicach Hanoi, wodospady w Kuang Si, bezkresne pola ryżowe w Laosie, to uśmiech ludzi Kambodży, Sajgonki w Sajgonie i rybki w plastikowych woreczkach w Ha Long Bay. To nawoływania dzieci na ulicach głośnym ‘hello’, to ciepły obiad na bambusowej macie u Wietnamskiej rodziny, to zagadywanie i zaczepki ludzi na ulicy, to dziesiątki albumów w których się znajdziemy, to słowa uznania i podziwu, uścisk ręki w podzięce i łzy szczęścia.
Mamy różne twarze, języki i religię, ale tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Tak jak przed telewizorem umiera wiara w drugiego człowieka, tak w podróży ta wiara powraca i nie ważne jest czy to podróż nad Polskie Morze nocnym pociągiem, podmiejskim autobusem do koleżanki na działkę, czy też samolotem na drugi koniec świata. Ważne jest to, kogo spotykamy po drodze, oraz to, czy takie spotkanie warte będzie wspominania.

cała opowieść tu: Trzy tygodnie w Indochinach   + 5 minut