JustPaste.it

Miłość - boska energia czy instynkt utrwalania gatunku?

b853b22201a3994eea4bb09d8fc9c968.jpgPostanowiłem tutaj przedrukowywać najbardziej inspirujące fragmenty dzieł literackich, które mogą i wręcz powinny stać się częścią powszechnej świadomości. Taki to mały mój kaprys!

Na początek fragment "Lalki" B. Prusa:

 - Coś mi się zdaje, że Wokulski jest...jakby zakochany?...

Doktór zatrzymał się na chodniku i usiadłszy na swej lasce zaczął się śmiać w sposób, który aż zwracał uwagę na szczęście nielicznych przechodniów.

 - Cha! cha!...czyś pan dopiero dzisiaj zrobił tak piramidalne odkrycie?...Cha! cha!...podoba mi się ten starzec!...

Głupi był koncept. Przygryzłem jednak usta i odparłem:

 - Zrobić to odkrycie było łatwo, nawet dla ludzi...mniej wprawnych ode mnie (zdaje się, że mu troszkę dogryzłem). Ale ja lubię być ostrożny w przypuszczeniach, panie Szuman...Zresztą nie sądziłem, ażeby mogła wyrabiać z człowiekiem podobne hece rzecz tak zwyczajna jak miłość.

 - Mylisz się, staruszku - odparł doktór machając ręką. - Miłość jest rzeczą zwyczajną wobec natury, a nawet, jeżeli chcesz, wobec Boga. Ale wasza głupia cywilizacja, oparta na poglądach rzymskich, dawno już zmarłych i pogrzebanych, na interesach papiestwa, na trubadurach, ascetyzmie, kastowości i tym podobnych bredniach, z naturalnego uczucia zrobiła...wiesz co?...Zrobiła nerwową chorobę!...Wasza niby to miłość rycersko-kościelno-romantyczna jest naprawdę obrzydliwym handlem opartym na oszustwie, które bardzo słusznie karze się dożywotnimi galerami, zwanymi małżeństwem...Biada jednak tym, co na podobny jarmark przynoszą serca...Ile on pochłania czasu, pracy, zdolności, ba! nawet egzystencyj...Znam to dobrze - mówił dalej, zadyszany z gniewu - bo choć jestem Żydem i zostanę nim do końca życia, wychowałem się jednak między waszymi, a nawet zaręczyłem się z chrześcijanką...No i tyle nam porobiono udogodnień w naszych zamiarach, tak czule się zaopiekowano się nami w imię religii, moralności, tradycji i już nie wiem czego, że ona umarła, a ja próbowałem się otruć...Ja, taki mądry, taki łysy!...

Znowu stanął na chodniku.

 - Wierz mi, panie Ignacy - kończył schrypniętym głosem - że nawet między zwierzętami nie znajdziesz tak podłych bydląt jak ludzie. W całej naturze samiec należy do tej samicy, która mu się podoba i której on się podoba. Toteż u bydląt nie ma idiotów. Ale u nas!...Jestem Żyd, więc nie wolno mi kochać chrześcijanki...On jest kupiec, więc nie ma prawa do hrabianki...A ty, który nie posiadasz pieniędzy, nie masz praw do żadnej zgoła kobiety...Podła wasza cywilizacja!....Chciałbym bodaj natychmiast zginąć, ale przywalony jej gruzami...

***

 - Czy podobna - odezwałem się - ażeby Wokulski tak dalece zapomniał o sprawach ogólnych, o polityce, o Europie...

 - Z Portugalią - wtrącił doktór.

Ten cynizm oburzył mnie.

 - Pan sobie drwisz - rzekłem - Nie zaprzeczysz jednak, że Stach mógł zostać czymś lepszym aniżeli nieszczęśliwym wielbicielem panny Łęckiej. To był działacz społeczny, nie jakiś tam kiepski wzdychacz...

 - Masz pan rację - potwierdził doktór - ale cóż stąd?...Machina parowa przecież nie młynek do kawy, to wielka machina; ale gdy w niej zardzewieją kółka, stanie się gratem bezużytecznym i nawet niebezpiecznym. Otóż w Wokulskim jest podobne kółko, które rdzewieje i psuje się...

(...)

 - I skąd właśnie na niego padło takie nieszczęście? - odezwałem się. (Ale niedbałym tonem, ażeby Szuman nie myślał, że żądam informacji).

 - Na to złożyło się i usposobienie Stacha, i stosunki wytworzone przez cywilizację - odparł doktór.

 - Usposobienie?...On nigdy nie był kochliwy.

 - Tym się zgubił - ciągnął Szuman - Tysiąc cetnarów śniegu, rozdzielonego na płatki, tylko przysypują ziemię nie szkodząc najmniejszej trawce; ale sto cetnarów śniegu zbitych w jedną lawinę burzy chałupy i zabija ludzi. Gdyby Wokulski kochał się przez całe życie co tydzień w innej, wyglądałby jak pączek, miałby swobodną myśl i mógłby zrobić wiele dobrego na świecie. Ale on, jak skąpiec, gromadził kapitały sercowe, no i widzimy skutek tej oszczędności...Miłość jest wtedy piękną, kiedy ma wdzięk motyla; ale gdy po długim letargu obudzi się jak tygrys, dziękuję za zabawę!...Co innego człowiek z dobrym apetytem, a co innego ten, któremu głód skręca wnętrzności.

(...)

 - Jest higiena mieszkań i odzieży, higiena pokarmów i pracy, których nie wypełniają klasy niższe, i to jest powodem wielkiej śmiertelności między nimi, krótkiego życia i charłactwa. Ale jest również higiena miłości, której nie tylko nie przestrzegają, lecz po prostu gwałcą klasy inteligentne, i to stanowi jedną z przyczyn ich upadku. Higiena woła: "Jedz, kiedy masz apetyt!", a wbrew niej tysiąc przepisów chwyta cię za poły wrzeszcząc: "Nie wolno!...będziesz jadł, kiedy my cię upoważnimy, kiedy spełnisz tyle a tyle warunków, postawionych przez moralność, tradycję, modę..."Trzeba przyznać, że w tym razie najbardziej zacofane państwa wyprzedziły najbardziej postępowe społeczeństwa, a raczej klasy inteligentne.