JustPaste.it

Przygoda z biletem

Żeby tylko takie błędy w procedurach serwowało nam życie - co ma powiedzieć rodzina kierowcy jadącego szosą, który właśnie wpadł na pojazd remontujący drogę i stracił życie?

Żeby tylko takie błędy w procedurach serwowało nam życie - co ma powiedzieć rodzina kierowcy jadącego szosą, który właśnie wpadł na pojazd remontujący drogę i stracił życie?

 

Do północy powinien internetowo wykupić żonie miesięczny bilet, bowiem opłacony okres korzystania z biletu właśnie o tej porze wygasał. Parę godzin przed północą próbował się połączyć z firmą i bankiem oraz przelać należną kwotę. Niestety – coś nie działało jak trzeba, więc poprosił syna, aby on wpłacił za mamy bilet, ale i on nie mógł tego uczynić. Napisał więc do firmy, że chyba coś szwankuje w systemie, bo nie można dokonać wpłaty.

Aby żona rano, podczas jazdy autobusem do pracy, nie musiała wysiadać i kupować przy dworcu głównym owego biletu (w końcu w niczym nie zawiniła) – dał jej swój bilet miesięczny (oczywiście ważny) i wziął jej bilet, aby doładować w dworcowym punkcie sprzedaży. Pojechał do pracy autobusem o kwadrans wcześniejszym, aby nie spóźnić się do swojego biura. Zawsze wysiadał jeden przystanek przed dworcem, aby przesiąść się na trolejbus, jednak tego dnia postanowił pojechać wyjątkowo jeden odcinek dalej, do przydworcowej pętli. Autobus ruszył i po chwili okazało się, że… nie jedzie do dworca, ale do portu (według rozkładu jazdy co któryś autobus tak właśnie jeździł).

Od lat jednak poza "swój" przystanek nie jeździł i nie wziął tego pod uwagę. No cóż, skoro już autobus przejechał punkt sprzedaży, a powrót kosztowałby kolejny bilet i stratę czasu, przeto postanowił wysiąść na najbliższym przystanku i iść do swego biura.

Na biurowym komputerze sprawdził pocztę i znalazł wyjaśnienie północnego kwestii – „Witam, do godz. 7 rano był rzeczywiście problem, natomiast teraz powinno być wszystko ok. Pozdrawiam”. Pocieszającą informację przysłał kierownik ds. dystrybucji i rozliczeń biletów. Pechowy biletowy nabywca pomyślał - niech żona sobie wraca do domu z jego ważnym biletem, zaś on po prostu spokojnie wykupi jej bilet z domowego kompa (w pracy nie wypada tracić na to czasu), lecz nie od piątku, ale od poniedziałku. Zanim wrócił do domu, to jeszcze wysiadł, aby poczynić zakupy, więc skasował kolejne dwa bilety (czyli trzy bilety tego dnia).

Po przyjściu do domku, sympatyczna żona w nader dyplomatyczny sposób poinformowała go, że równie sympatyczny pan skontrolował jej bilet, który okazał się wprawdzie ważny, jednak nie był jej, przez co najadła się wstydu i utraciła 90 złotych. No cóż – gdyby nie wpadł na pomysł z zamianą biletami, to nie byłoby owej żoninej nieprzyjemnej przygody, jednak musiałaby ona pamiętać o kasowaniu biletów podczas jazdy tam i z powrotem i to z przesiadkami, a czego chciał jej oszczędzić, wszak nie ona była winna, że na czas nie wykupił jej biletu.

Gdyby wykupił wcześniej bilet (a nie byłoby podobnych kłopotów z internetową łącznością) – nie byłoby przygody i utraty niemal setki (lecz kto kupuje z wyprzedzeniem, skoro może wypaść krótki nieplanowany urlop?). Nie straciłby także dodatkowych jednorazowych biletów, nie musiałby wcześniej wyjechać do pracy i wiele godzin myśleć o tej sprawie. Nie musiałby ani prosić syna o pomoc w zakupie oraz żony o roszadę z biletami.

Mówią „klient nasz Pan”, co oznacza tu, że firma prowadząca internetową sprzedaż biletów jednak gwarantuje porządne działanie swego systemu. Przed ostatnią czwartkowo-piątkową północą po raz pierwszy natrafił na takie trudności i trzyma kciuki za firmę, aby jej system ponownie się nie rozsypał, bo – jak się mawia – „jeśli firma jest zdrowa, to i my jesteśmy zdrowi”. Cóż z tego - kowal zawinił, pasażera powiesili...

Na uszkodzeniu systemu skorzystała firma przewozowa, co jedynie dowodzi, że awaria jednego podmiotu gospodarczego może przysporzyć nadspodziewanych a nienależnych zysków innej, kosztem (nie tylko finansowym, bo i sporymi nerwami) osoby, która zaufała tej pierwszej firmie. W tym przypadku – wprawdzie zgodnie z regulaminem – została pobrana opłata karna, jednak firma przewozowa nie straciła finansowo na zamianie biletów… Tak to już w życiu bywa i to jest podwójnie pouczające – zdarza się, że niewinny niesłusznie płaci oraz że kary można wymierzać także za brak strat finansowych, ponieważ wystarczy jedynie domniemanie.

Co tam takie kłopoty - to niemal rarytas! Żeby tylko takie błędy w procedurach serwowało nam życie. Co ma bowiem powiedzieć rodzina kierowcy jadącego nocą obwodnicą trójmiejską, który właśnie wpadł na pojazd remontujący szosę i stracił życie? Rocznie ginie kilka osób na poprawianych odcinkach - gdyby budowy były prowadzone rzetelnie i starannie, to nie trzeba byłoby tak często odnawiać naszych dróg, zatem te osoby nadal by żyły.