JustPaste.it

"Dobre życzenia"

Moje dziecko chodziło z chłopakiem około dwa lata, niby wszystko OK, ale ja nigdy nie miałam wątpliwości, że to przelotna relacja. Znam ją i wiem, że to nie było uczucie z jej strony i od dawna próbowałam zasugerować, ze lepiej, aby nazywać rzeczy po imieniu.  Zbywała mnie stwierdzeniami typu: oj mamo samo padnie! niestety nie padło, po jego sugestii, że przeprowadzi się do jej miasta, gdzie studiuje, przeraziło ją to i delikatnie powiedziała, że nie jest gotowa na stały związek! Wtedy się zaczęło, została wyzwana, nazwana po "imieniu" i w zasadzie po części przeklęta.
Mamy XXI wiek i mało kto wierzy w takie rzeczy, ale....zbyt dużo "zbiegów okoliczności" zaczęło się pojawiać!  zerwała z nim w poniedziałek a w niedzielę moją koteczkę(na marginesie podrzuconą) świeżo wysterylizowaną, już wygojoną....zabił samochód praktycznie przy furtce, nie wiem co trzeba było zrobić, aby jechać poboczem. Wyłam pół niedzieli i jakby było mało pies którego mam siedem lat, który nigdy nie wyszedł za furtkę, właśnie tej niedzieli wyszedł i...praktycznie przepadł! Szukaliśmy pół niedzieli i...nic! Przypadkowo na stronie Gminy(zawsze sprawdzam niusy" we czwartek zobaczyłam ogłoszenie z ...moim psem! i jakby tego było mało z informacją, iż w niedzielę został "od łapany" i osadzony w schronisku a właściciela się prosi o ewentualne odebranie. Myślałam, że śnię. Zadzwoniłam i faktycznie jest owczarek! Nie mogłam powstrzymać się od sugestii, że sama wielokrotnie dzwoniłam do schroniska bo dziesiątki psów pałętało się przed moim domem i zawsze odpowiedz była ta sama: to sprawa Gminy! Dodam, iz ja interweniowałam w dni robocze, a mój pies w niedzielę zaraz po dwóch godzinach był w schronisku!
Odebrałam praktycznie resztki psa, nigdy nie był zamykany i tak traktowany. Miał zmienioną osobowość, sądziłam, że po traumie jaką przeszedł, zachowywał się dziwnie, na trzeci dzień zadzwoniłam po weterynarza. Diagnoza powaliła mnie z nóg! - kleszcz! i babeszjoza, dostał leki, kroplówkę i zamiast poprawy pies na drugi dzień nie wstawał a był wrakiem. Znowu weterynarz i...żadnej nadziei, nigdy nie myślałam, ze to zrobię ale sama poprosiłam o... uśpienie . Dostał padaczki, robił pod siebie i nic nie jadł.
Stało się, mój pies nie Zyje!
Poczułam się jak biblijny Hiob. Zadzwoniłam do dziecka i poinformowałam ją o zaistniałej sytuacji. Dodałam, że niech powie byłemu co u nas się dzieje!
Jego odpowiedz była dla niej szokiem! -"ja nie chciałem aż tak" chciałem Ci tylko pokazać, że ja cierpię! Moje dziecko kocha jak i ja zwierzęta, płakała i nie radziła sobie ze stratą. Na odwet Losu nie trzeba było długo czekać, za trzy dni dostała od Niego wiadomość, że ojciec miał zawał!
Zawsze wiedziałam, ze to co wysyłamy to wraca niestety, mało kto w to wierzy, jednak taka jest PRAWDA!  Trzeba uważać na swoje myśli a szczególnie te negatywne. W przyrodzie nic nie ginie i wraca niestety jak bumerang.