JustPaste.it

Pusta urna, czyli dlaczego nie głosują ?

Niegłosujący wydają się nie wpływać na wynik wyborów, więc mało kto się nimi zajmuje. Kim oni są? Rozczarowanymi wobec polityków, których słusznie lekceważą? Prostakami, którzy nie rozumieją, czym są wybory? Zdezorientowanymi wobec bełkotu mediów? Obojętnymi, którzy przekonani są, że i tak nie będą mieli wpływu na cokolwiek oddawać swój głos?

O absencji wyborczej bardzo mało się u nas dyskutuje. Nie bada się prawie, skąd ona się bierze, mimo że jest to jedno z najistotniejszych zjawisk polskiego życia politycznego. Polacy nie tylko nie głosują – więcej nawet, oni nie chcą głosować. Dotyczy to w szczególny sposób ludzi młodych. Niemal 30% Polaków świadomie nie chce korzystać z prawa wyborczego.

Przyczyn, których można się domyślać, dlaczego „urna wyborcza” jest w Polsce pusta, jest co najmniej kilka. Spróbujmy wyliczyć je po kolei, traktując je zarazem ostrożnie jako hipotezy.

Winni są politycy?

  • Politycy gadają (kłócą się) z innymi politykami, ale nie rozmawiają i nie zwracają się do ludzi. Wśród potencjalnych wyborców co najwyżej reklamują się, ale nie rozmawiają z nimi. Co drugi polityk to celebryta.
  • Duże stronnictwa nie posiadają żadnych poważnych związanych z sobą środowisk młodzieżowych. Młodzież zainteresowana polityką prędzej trafi do marginesowych ale krzykliwych grupek niż w jakieś miejsce, gdzie polityka jest poważnie traktowana.
  • Nie ma w Polsce żadnych powszechniejszych form kształcenia obywatelskiego, gdzie bez partyjnego zaangażowania w ciekawy sposób można by o polityce dyskutować (takie fora istnieją w krajach zachodnich). Fundacje związane z partiami de facto nie istnieją albo też istnieją jedynie nominalnie.
  • Brak jest liczniejszych, pogłębionych ale mogących trafić do ogółu analiz, jakie alternatywne rozstrzygnięcia stoją przed krajem. Raport „Polska 2030” nie wzbudził żadnej dyskusji, prócz partyjnie motywowanych złośliwych przytyków lub banalnych pochwał. Poważne konferencja nie mają co liczyć na sprawozdania w prasie, trudniejsze książki nie są recenzowane nawet w poważniejszej prasie.

Winni są dziennikarze?

  • Przyczyn absencji wyborczej szukać też można w tym, jakie są polskie mass media i duża cześć dziennikarstwa. Styl jego uprawiania nawet przez czołowych dziennikarzy, to zajmowanie się głównie sporami i spekulacjami personalnymi.
  • Polskie dziennikarstwo, tak szalenie odległe od stylu BBC (stanowi on wciąż wzorzec dobrego dziennikarstwa), nie ułatwia odbiorcom rozumienia życia politycznego i życia społecznego. Duża część Polaków nie wie, na kogo chciałaby głosować. Można pytać, czy nie jest to usprawiedliwione, przy takim kształcie mediów. Bowiem z drugiej strony, przy małej liczbie liczących się partii politycznych, nie powinno być tak trudno dokonywać wyboru.
    Media zamiast komentować i wyjaśniać, być pośrednikiem między politykami a społeczeństwem polaryzują, wzmagają emocje, dzielą kraj na „dwie Polski”. Ten kto nie chce w tym uczestniczyć może też nie chcieć iść do wyborów.
  • Język polityki jest prostacki, a wyrażanie niechęci do strony przeciwnej staje się powszechnym zwyczajem. Życie polityczne przestaje być w dużym częścią kultury i coraz zdominowane jest przez złe, a czasem niemal wulgarne obyczaje. To nie zachęca do udziału w nim.
  • W opłakanym stanie są media publiczne (bardziej TV niż radio). Pozbawione są one należnego prestiżu, bowiem są przedmiotem politycznych walk (każdy kolejny rząd usiłuje je zawłaszczyć) i pozbawione są odpowiedniej obiektywności, a w konsekwencji społecznego zaufania.
  • Fatalnym zjawiskiem jest mediatyzacja polskiej polityki. Politycy „pchają się” do studiów telewizyjnych i spędzają tam o wiele za dużo czasu. Zamiast uprawiać politykę uprawiają gadanie w mediach. Są wciąż przepytywani i stają się komentatorami tego, co sami robią, z braku dobrych komentatorów-dziennikarzy.
    Winne jest społeczeństwo?
  • Nie można pominąć samego społeczeństwa i szukać przyczyn „pustej urny” tylko wśród polityków i dziennikarzy. Niezależnie od niedoróbek polityków i mediów, jest ono to społeczeństwo szalenie zdystansowane wobec polityki, w którym dążność do udziału w życiu publicznym jest nader ograniczona.
  • Pytać trzeba o wypaczony stosunek do polityki wśród przeciętnych obywateli. Być może sprawa zaczyna się już w rodzinie, gdzie jakże rzadko, znając polską obyczajowość, dyskutuje się poważniej o sprawach publicznych (prócz najrozmaitszych form narzekania). Polityka, jeśli dochodzi do rozmowy o niej, traktowana jest szalenie emocjonalnie, nie zaś jako sfera trudnych wyborów. Zamiast namysłu i zainteresowania są „dwie Polski”, fenomen znany nie tylko z mediów.

Wszystko to dodajmy dzieje się w kraju, który zasłynął fenomen Solidarnościi zdawało się, że odpowiedzialność za sprawy publiczne była dość powszechna. Być może jednak Polacy silni są w narzekaniu i proteście, słabi jednak we wspólnym konstruowaniu. Ten często powtarzany stereotyp nie wyjaśnia jednak wiele.

„Pusta urna” – temat na czas kampanii wyborczej

Mamy więc marnie zachowujących się polityków, ( choć nie oskarżajmy ich w czambuł), marne media i społeczeństwo, które od polityki ucieka. Gdzie w tym diabelskim kręgu jest punkt, od którego należy zacząć, aby coś zaczęło się zmieniać na lepsze? Aby Polak poszedł do urny?

Trzeba przede wszystkim głośno powiedzieć – i to właśnie teraz w okresie kampanii wyborczej – że niska frekwencja wyborcza to zjawisko niebezpieczne nie tylko dla demokracji, ale również dla naszych perspektyw na przyszłość, naszego dobrobytu i bezpieczeństwa. „Pusta urna” to symptom największych słabości naszego społeczeństwa, który powinien być brany na poważnie. Dyskusję o „pustej urnie” z „nieobecnymi wyborcami” trzeba rozpocząć już dziś.
I co najbardziej dziwne o niskiej frekwencji wyborczej nie dyskutują prawie politycy. Jakby się bali, że gdyby wyborców było więcej oni byliby mniejsi i mniej ważni.

 

Kazimierz Wóycicki

 

 

Źródło: Kazimierz Wóycicki