Największym draństwem jakie wyrosło w naszej kulturze jest słowo "dziękuję".
Największym draństwem jakie wyrosło w naszej kulturze jest słowo "dziękuję".
Mile widziane po oddaniu przysługi lub udzieleniu pomocy. Mniejszej czy większej - bez różnicy.
Co ciekawe "dziękuję" to nie to samo co "jestem zobowiązany" czy "zrobię co mogę, żeby się odwdzięczyć".
"Dziękuję" to "fajnie, że poświęciłeś mi swój czas. Owszem - zauważyłem, że go poświęciłeś". "Dziękuję" nie daje żadnej gwarancji, że dziękujący się odwdzięczy.
Żadnej gwarancji.
"Dziękuję, że otworzyłeś mi drzwi o trzeciej w nocy i wysłuchałeś, kiedy świat walił mi się na głowę" - ale nie obiecuję, czy zrobię dla ciebie coś podobnego.
Żadnego zapewnienia.
"Dziękuję, że pomogłeś mi dźwigać te ciężkie meble" - ale kiedy ty będziesz się przeprowadzać, bardzo możliwe, że będą boleć mnie plecy.
Niczego.
"Dziękuję za pomoc. Dziękuję za czas, energię i nerwy. A teraz bądź tak uprzejmy i obróć się, bo trochę niewygodnie nóż wbić. Dziękuję."
"Dziękuję" jest mydleniem oczu.
"Dziękuję" w zamierzeniu - i powszechnym wyobrażeniu - miało być wyrazem uprzejmości.
W praktyce - jest wyrazem co najwyżej grzeczności.
"Dziękuję" jest instytucją obłudy.
Dziękuję za uwagę.