Przyszła do mnie stara miłość lipcowa,
pełna soku, pyszna i kolorowa.
Pokazała mi swoje oczy kocie,
obiecując czereśniowe łakocie.
Pełna pokus, z przyczepionym motylem,
zapytała: ile czasu mam, ile?
Czy nie przyszło mi przypadkiem do głowy
by urządzić słodki bal czereśniowy?
Przyszła rankiem, gdy plątałem się we śnie
i przyniosła pełne soku czereśnie.
Podsunęła mi je niemal do twarzy,
zapytała: czy się serce odważy?Z czereśniami wyciągnęła swe dłonie,
myśląc, że się od jej smaków zapłonię,
że pestkami postrzelamy jak z procy,
że naplotę jej z ogonków warkoczy,
zanucimy jakieś stare przeboje,
zakochani czereśniowo we dwoje…
I dołączą do tych pieszczot poziomki,
błyskające czapeczkami wśród łąki,
po gałęziach też wystroją się wiśnie
aż się szkarłat kropelkami rozpryśnie,
aż nam serca zawirują motylem
zapytają: ile czasu jest, ile?
na to wiśnio-czereśniowe kochanie,
poziomkowo-motylowe pląsanie.
obrazki z google
Bo już łąka cała drży w kotylionach,
zakochana, rozedrgana, zdziwiona...
@Janusz D.