JustPaste.it

Czy prośba wysłuchana....

Jakiś czas temu prosiłam Boga o znak, czy na pewno... błądzę?  Nie powiem Stwórca długo milczał, ale dziś w nocy miałam sen: śnił mi się poznany jakiś rok temu kolega, z którym do chwili obecnej utrzymuje kontakt. Nie było dla mnie tajemnicą poliszynela, ze ma żonę z długim stażem, gdyż od razu mi o tym powiedział.
Jednak jakby nie patrzeć rozmawiając ze sobą nikt z nas nie"skupiał" się na swoich połówkach, ale każdy miał świadomość, że druga strona naprawdę istnieje!
Dziś w nocy miałam sen: był kolega, który tylko był! i...była jego żona, blondynka, krótko ścięta, szeroka w biodrach, ubrana w kremową sukienkę, robiąca dziwne miny i gestykulująca. Kolega leżał na łóżku i tylko słuchał a główne skrzypce grała połowica(nawet nie wiem jak ma na imię). Jej twarz pokazywała mi się w solidnym zbliżeniu i mimo wieku jako bardzo atrakcyjna, jednak w zależności co mówiła jej atrakcyjność albo blakła albo ewaluowała.
W wpatrzonymi we mnie oczami mówiła o blaskach a raczej cieniach życia u boku jakby nie patrzeć sławnego męża. Zwierzyła mi się, ze zawsze była o niego zazdrosna i zawsze był ktoś w tle! W pewnym momencie popatrzyła się na mnie i rzekła; ty możesz być, ale twoja poprzedniczka tyle krwi mi napsuła i jej nie cierpiałam.
W tym śnie nie dane mi było się odzywać(zresztą przez większość życia słucham)ale mogłam obserwować, twarz kolegi pozostawała kamienna, jednak twarz żony była jak kameleon. Dopatrywałam się w niej rysów bardzo pięknej i znanej kobiety do pospolitej twarzy zniszczonej życiem i naznaczonej zębem czasu. Jej emocje brały górę nad wypowiedziami i wszystko odbijało się na jej twarzy. Mówiła, ze całe życie była w jego cieniu, że zawsze była zazdrosna i ...nigdy nie była jego pewna, oraz to, ze nigdy mu o tym nie mówiła bo...bała się, ze odejdzie!
Obudziłam się bardzo wcześnie i jak zwykle próbowałam poskładać to wszystko w logiczną całość. Wszystko było tak realne i rzeczywiste, że długo nie mogłam pozbierać myśli.
Po kilku chwilach przebłysk, no tak przecież prosiłam o jakiś znak..... Dopiero w południe, kiedy ogarnęłam to wszystko napisałam maila do kolegi z detalami owego snu(dodam nigdy nie widziałam jego żony i on mi jej nie pokazywał).
Opisałam wszystko jak widziałam dodając, że rysować z pamięci niestety nie potrafię, ale w oczach mam jej obraz. Kolega odezwał się praktycznie po kilku chwilach i był w takim szoku, że jak go znam to nigdy bym go o takie emocje nie podejrzewała.
Chyba on siebie również, bo mój kolega jest zdeklarowanym ateistą  i wierzy bardziej w robaki po śmierci a nie inne życie. Wiedział powierzchownie czym się zajmuję, ale domniemam brał to wszystko z przymrożeniem oka. Wierzył w to co dotknął i namacalne a tutaj raptem detale takie z jego życia o których przyjemniej mi nie wspominał.
Próbował się bronić.... a może kiedyś ci pokazywałem nasze zdjęcia... i za chwilę sam sobie odpowiadał, że...jednak nie! Wyraźnie sobie z tym nie radził, bo to była jak sam wspomniał recenzja z jego jakby tu rzec barwnego  życia. Na koniec dodał: chyba poddaję się, wszystko to mnie przerosło i odebrało mój dotychczasowy światopogląd.
U mnie niestety przywróciło wiarę, ze jednak Bóg mnie nie opuścił, a dalej pozwala by odczytywać ludzkie losy. Zarówno św.Józefowi jak i Maryi też wszystko zostało przekazane we śnie, może podpinam się niewłaściwie, ale ja nie mam na to wpływu a jeśli ma to pokrycie w rzeczywistości i nikt tego nie musi interpretować bo...to jest namacalne i realne to....Boże daj mi siłę i odwagę, aby nie zboczyć z drogi, którą...nie do końca sama obrałam