JustPaste.it

nicość

bez wstępu

bez wstępu

 

a2fe06a3e40e14cdb82d5747e84270c1.jpg

Najśmieszniejsze  jest to, że  mówisz: „mnie to nie dotyczy”…

Ja to przeżyłem, przecież ja już wiem, jakie jest życie -  umiem podejmować dojrzałe decyzje i rozgraniczam co warto a czego nie. Ja już dorosłem i nie umiem już się tak emocjonować pierdołami. Ludzie po prostu nie potrafią sobie poukładać własnego życia a mnie to nie dotyczy. Jestem mądry życiowo doświadczeniami, myślami i emocjami.

I żyjesz w tym pięknym, stabilnym świecie poukładanym w jakże pasujące do siebie i ładne klocki. Idealnie pasującym przecież do ciebie. Idealnie też przemyślanym. Idealnie tez idealnym dla wszystkich, którzy maja szanse cię obserwować i przestawać z Tobą i często tego świata ci… zazdrościć…

Dzień płynie za dniem…. Każdego dnia robisz te same czynności, wstajesz nalewasz kawę, myjesz zęby patrząc na swoją twarz w lustrze bez emocji stwierdzając „na mój wiek całkiem nieźle – prawie jak aktor”, idziesz do pracy spotykając tych samych ludzi. I tą „niezłą laskę” na peronie, (dziś jakoś chyba zmęczona) i  ten śmieszny koleś co pracuje u mechanika (dedukujesz przecież w wolnych chwilach obserwując ich zachowania, ubiór, ruchy i gesty na tyle, na ile to możliwe w sennej atmosferze zatłoczonego porannego pociągu…). Zastanawiasz się czasem „co ja tu robię, dlaczego tu jestem - przecież nie lubię twarzy tych ludzi, zapachu pociągów, autobusów i tłoku, przecież lubię swoje auto a jednak jeżdżę komunikacją miejską patrząc na ekonomię i nienawidząc parkometrów -  może należałoby przestać narzekać i zmienić to????" - retorycznie zadajesz sobie pytanie w duszy… Zasępiasz się… Dzwonek zamykanych drzwi na kolejnej stacji otrzeźwia cię… Dyskretnie rozglądasz się po pociągu, kto obserwuje… Ciebie w taki sposób jak ty ich… Uspokojony jak profesjonalny agent, po kilku chwilach, wracasz do codziennej porcji tych samych rozmyślań analizowanych na różne sposoby.

Docierasz do pracy… Krzyk, wir, dynamika dnia poprzedniego wciśnięta w koloryt teraźniejszości - przynajmniej czas leci szybko… Raz bardziej na górze, raz mocniej zdołowany zaliczasz dzień jak co dzień… Tylko czasem łapiesz się na tym, że słuchasz… Ale nie osoby, która do Ciebie mówi tylko własnych przemyśleń… Ciężko, też czasem odpowiedzieć  koledze na pytanie „ co widzisz takiego fascynującego w tym biurowcu za oknem, że się gapisz w niego od pół godziny???”

Tak mijają kolejne dni… Nieświadomie pozwalasz się wkradać się w twoje życie osobom i sytuacjom, których kiedyś nigdy byś nie zaakceptował.. Może tracisz czujność, może w Twoim sercu jest ta tęsknota, której nie potrafisz się oprzeć i to ona powoduje, że pozwalasz... Pozwalasz na uczucia, o których nigdy nie powinieneś nawet myśleć... Miotasz się z nimi bo wykwitły na betonie twego serca nieproszone i przebijają ekspansywnie stabilne  fundamenty codzienności... Miotasz się - to dobre słowo... 

Aż do momentu, kiedy wszystko wybucha…

Żadna linijka tekstu pisanego nie ukaże  nawet części emocji, które wtedy grają pierwsze skrzypce. Codziennie ukrywane, tłamszone w sercu. Sprawy staja się nie do opanowania. Mieszanka wybuchowa. Wszystko wali się w ciągu mgnienia oka – cały świat… Banalne słowa, które tu piszę nabierają jakże dokładnie osobistych treści – CAŁY ŚWIAT TWÓJ, w którym żyłeś wali się…

Chcesz walczyć ale walka nie od Ciebie jest uzależniona tylko. Stajesz w pomieszczeniu z betonowych ścian, bez drzwi i bez rąk pomocy, które myślałeś, że zawsze masz przy sobie. Tracisz siły powoli wspinając się po zimnym lodzie uczuć, które kiedyś dawały Ci sens i wartość życia…

Nie mając szans…Poddajesz się temu, bo wola przeżycia jest najsilniejsza w człowieku. Mijają kolejne dni, przeplatane zmiennym kolorytem pogody, emocjami uprawianego codziennie sportu oraz przyjaźnią ze „ścieżkami” w odtwarzaczu mp3…  Krok za krokiem idziesz dalej, zostawiając sobie na wieczór, tego siebie, który siedzi w Tobie najgłębiej i przychodzi pogadać środkiem nocy. Tego, który raz opieprza, raz daje rady a innym jeszcze razem karmi nadzieją budowaną na złudnych marzeniach i tęsknocie… Tylko z nim umiesz się dogadać i tylko z nim możesz...

Z nim rozmawiasz szczerze, kłócisz się i wyjaśniasz nie przyjmując lub czepiając się argumentów. Ciągle zadajesz sobie to pieprzone pytanie: „dlaczego,  jak i kiedy się to stało? Dlaczego, skoro taki mądry jestem i zajebisty, stateczny i poukładany pozwoliłem by miedzy doskonale dobranymi trybami mojego życia znalazło się ziarnko piasku, które wywaliło cały system… Czy zawiódł serwis? Czy części się wyrobiły? Dlaczego nie było kontrolki, która ma się zapalić ostrzegając? Nie widziałeś, nie chciałeś widzieć czy się nie zapaliła? I najważniejsze - czy ziarnko piasku jest ziarnkiem, czy właśnie jedynym trybem pasującym do maszyny mknącej drogą ku szczęściu...???"

Popieprzyło się wszystko  tak, że nawet krajobraz po bombie atomowej  byłby porządkiem…

Nie ma punktów odniesienia. Nie ma znajomych. Nie ma przyjaciół. Nie ma miłości…

No ale na to sobie zasłużyłeś – ty hardy i mądry pieprzony twardziel nie potrzebujesz nikogo i niczego, bo przecież doskonale panujesz nad swoim życiem…

Nie przewidziałeś tylko jednego… Bez tego wszystkiego od czego chcesz teraz uciec nie umiesz żyć… Nie dlatego, że jest Ci ciężko ale dlatego, że nie masz punktów odniesienia… Cały Twój świat odnosił się do ludzi, znajomości i świata, który sobie ty sam stworzyłeś tak jak chciałeś... Jednocześnie zaprzedając swoje myśli i pragnienia, tęsknoty i marzenia innym osobom… Nieświadomie… Uzależniłeś od nich cały swój świat… Wywalając to wszystko do góry nogami i likwidując, zniszczyłeś poniekąd siebie… To co złe, to od czego chciałeś się uwolnić ale i to co dobre…

Śmieszne bo przecież ciebie nie powinno to spotkać…

A tu nagle okazuje się jednak, że w głębi duszy masz tego nastolatka niemądrego, który  wychował się w świecie wybrukowanym mądrościami i pełnym twardych zasad… Który jednak nadal popełnia te same błędy chcąc żyć w zgodzie z tęsknotami skrywanymi w sercu swoim… Romantyk popieprzony…

Teraz jak kiedyś wzruszasz się na filmach, dziwnie przemawiają do ciebie teksty piosenek pasując idealnie do zagmatwanego życia…W ciemności wieczoru szklą się oczy i łamie głos... Każda sytuacja rodzi dwuznaczności,  z którymi sobie nie radzisz…

Czujesz, że nie masz chęci na  nic… Beznadziejny brak istnienia w sercu masz…

Dlatego…

Że złamałeś wiele zasad, które cie wychowały i dały siłę bycia kimś…

Znasz już słowo „NICOŚĆ”  w każdym calu - najgorsze w niej jest to, że nie umiesz jej zwalczyć a nie masz sił przeczekać…

Jedyne co chcesz - a właściwie nie chcesz a tylko możesz - ludziom pozostawić po sobie to przekaz: żyjcie tak, byście nawet w najgorszej  tragedii  i świństwie mogli sobie spojrzeć w oczy patrząc w lustro. Jednocześnie tak, byście mieli swój punkt odniesienia, bo bez tego ciężko się żyje... Ale wiesz, że tego co chcesz im przekazać nikt nie zrozumie, bo scenariusza, który jest rodem z brazylijskiej telenoweli, nikt rozsądny sobie sam w  życiu nie serwuje…