JustPaste.it

Powstanie Warszawskie czyli sposób na reklamę

Zrzut ekranu 2014-08-02 o 01.25.58

 

Jest w obchodach Powstania Warszawskiego coś, co mnie rok w rok boli. Może boli to nie, inaczej: coś, co mnie uwiera. Jak kamyk w bucie. Mianowicie zawsze trafiam na zdjęcia, na których dwóch czy trzech piłkarzy składa wieniec. To jeszcze jest w porządku, jasne. Uwiera mnie kształt tego wieńca.

Wielki, za przeproszeniem „oczojebny” herb klubu. Tak wielki, że ze stu metrów widać – Legia tam była. Ten herb, tak wielki i tak wystylizowany, jest dla mnie elementem lansu. Chcesz oddać cześć Powstańcom: przynieś kwiaty, przynieś normalny wieniec, zapal świeczkę. Nie epatuj tym, że to ty. Nie musisz być taki od razu widoczny, na pierwszym planie. Twój wieniec nie musi być większy i piękniejszy od innych. Nie musi być twoją wizytówką. Grób to nie miejsce, przy którym się rywalizuje. To nie rewia mody. Ktoś, kto przyjdzie godzinę po tobie, nie musi zostać „zaatakowany” wspaniałą konstrukcją z kwiatów, którą zamówiłeś za grubą forsę. Nie o to w tym chodzi.

Jeśli ktoś składa wieniec, ubiera się w garnitur, a nie pstrokatą koszulkę piłkarską. I na tej samej zasadzie sam wieniec powinien być skromny. Powinien być dowodem pamięci, a nie elementem autoreklamy. Gestem, a nie epatowaniem własną fajnością.

Legia od kilku lat przynosi wieniec tak wielki i tak charakterystyczny, że dominuje on całkowicie nad wszystkimi wokół. Po co? To tylko piłka nożna. Ja wiem, że dla wielu warszawiaków piłka nożna jest bardzo ważna, i Legia też, ale czymże jest piłka przy Powstaniu Warszawskim? Wyobraźmy sobie, że z wieńcem przychodzą pracownicy Wedla – firmy znacznie starszej niż Legia, założonej w Warszawie. I przychodzą z wieńcem w kształcę logotypu tej fabryki słodyczy. A zaraz po nich delegacja fabryki fortepianów „Małecki” (działa od 1860 roku). A dalej tylko ciekawiej – czemu nie McDonald’s? Wycieczka z wielką ułożoną z kwiatów literą „M”. Gest ze strony Amerykanów. A może Orlen? Wyjebisty orzeł z kwiatów, identyczny jak na stacjach paliw. Zamiast zadumy będzie cyrk. Bazarowy kicz.

Legia to aż Legia, ale gdy wkraczamy w temat takie jak Powstanie Warszawskie – to jednak tylko Legia. Tylko piłka. Tylko sport. Nie wchodźmy w ten świat z buciorami, ze swoimi flagami, szalikami, herbami i piosenkami. Bo nie wypada. Czasami trzeba zdjąć piłkarską koszulkę i ubrać się elegancko. Czasami trzeba być po prostu warszawiakiem: obywatelem tego miasta, jednym z wielu. A nie przedstawicielem spółki sportowej Legia Warszawa.

Mój skromny apel na przyszły rok: zwykły wieniec, świeczka, modlitwa i do domu. I fotograf też niech dostanie wolne, nic się nie stanie, jeśli nikt w takich szczególnych okolicznościach fotki nie pstryknie.