JustPaste.it

Wakacyjna gorączka?

Wakacje niestety dobiegają końca, a może właśnie stety?

Wakacje niestety dobiegają końca, a może właśnie stety?

 

Wakacje, czyli dwa miesiące codziennego głowienia się nad tym z kim i gdzie tym razem zostawić dzieci, albo jak inaczej zorganizować im czas, żeby móc spokojnie iść do pracy.

Czas, kiedy zostawiasz sobie dwa tygodnie urlopu i już rok wcześniej myślisz jak zaplanować je tak, żeby spędzić czas z rodziną, ale i odpocząć od wszystkich i wszystkiego. 

Kap, kap, płyną łzy

Brzmi znajomo? ;) Każdy rodzic chyba przeżywa co roku to samo. Już od stycznia zastanawiamy się co zrobić, żeby przeżyć wakacje przyjemnie i po drodze nie zwariować. Kiedyś stawialiśmy na dalsze wyjazdy, ale w końcu postanowiliśmy przestać ulegać presji otoczenia i modzie na wakacje "zagranico" i pokazać dzieciom Polskę, bo aż wstyd, że nie znają własnego kraju a wywozimy je na zwiedzanie innych. ;) Najpierw zabraliśmy dzieci nad nasze polskie morze i było naprawdę świetnie. Pogoda dopisywała przez cały pobyt - całymi dniami wylegiwaliśmy się na plaży, pływaliśmy i budowaliśmy zamki z piasku, a po południu obiad w ciekawej knajpce i inne atrakcje, których jest multum w typowych, wakacyjnych kurortach. Wieczorami niestety nie mieliśmy z kim zostawić dzieci, więc spędzaliśmy je w hotelowym pokoju, no ale jak to mówią: coś za coś. Zachęceni pierwszą próbą, która zakończyła się powodzeniem, postanowiliśmy, że następne wakacje spędzimy w górach.

W łez kałużach ja i Ty

Jak powiedzieliśmy, tak też zrobiliśmy i rok temu wynajęliśmy uroczy dom kilkadziesiąt kilometrów od Krynicy Górskiej. Bardzo miłe odludzie. Cisza, spokój, do najbliższego sklepu dziesięć kilometrów, piękne widoki, świeże powietrze... ech, żyć, nie umierać. No, gdyby nie lało. Codziennie. Przez dwa tygodnie. Całe szczęście, że przywieźliśmy ze sobą dużo książek i gier planszowych (tak, specjalnie wybraliśmy dom, w którym nie ma telewizora...), ale bądź tu mądry i wytłumacz dwójce dzieci, że czytanie książek przez cały dzień to właśnie to, na co czekali cały rok... Gdy zatem książki szły w odstawkę (nawet Harry Potter niewiele tu pomógł), nasze kochane pociechy swoimi wrzaskami i marudzeniem serwowały nam bóle głowy większe, niż szef i współpracownicy razem wzięci. Wakacje życia, hę?

ef473422c145814344837f4914f9b84e.jpg

źródło: iwoman.pl

"...I'm not gonna sit here doing nothing,..."

Po uroczym, ale jakże deszczowym pobycie za Krynicą, zgodnie stwierdziliśmy, że w tym roku już tak nie będzie. Razem z mężem odpowiednio wcześnie zabukowaliśmy pokój w krakowskim Novotelu (tym, niedaleko zoo i aquaparku - co okaże się niezwykle istotne w dalszej części mych wypocin ;), bo, jak się okazało, dwójka naszych pociech pobyt w hotelu miała bezpłatny. Co prawda na początku "kręciłam nosem", bo tak jak kocham Kraków i uwielbiam tam jeździć kiedy tylko nadarza się okazja (czyli niestety niezbyt często) no to jednak nie oszukujmy się - mieszkanie w jednym pokoju z całą rodziną nie należy do najbardziej relaksujących rzeczy, prawda? Już przed wyjazdem czułam to nadchodzące, permanentne niewyspanie i ból głowy,  ale koniec końców muszę przyznać, że żadna z moich obaw się nie potwierdziła. Pokój był na szczęście tak urządzony, że nie wchodziliśmy sobie w drogę na tyle, na ile to możliwe, a i dzieciakom bardzo podobało się w Krakowie. Dużo zwiedzaliśmy i spacerowaliśmy, było naprawdę miło. Przez pierwsze cztery dni. Bo później, jak się pewnie domyślacie - padało. 

Całe szczęście, że tym razem wybraliśmy miejsce, które oferuje nam nieco więcej atrakcji niż urocza chata w głuszy, bo każdy, koniec końców znalazł coś dla siebie. Dwa dni spędziliśmy w Zoo i Aquaparku (a nie mówiłam, że to istotne?:P) i nawet - o dziwo -  wszyscy bawiliśmy się przednio. Zaopatrzeni w kolorowe peleryny i kalosze zwiedziliśmy Wawel i Sukiennice, a w międzyczasie każdy robił co chciał i chyba to najbardziej urzekło mnie podczas tego wyjazdu, bo były to takie prawdziwe wakacje - bez spięć i kłótni. Zdarzało się czasem, że dzieciaki bawiły się na dole z nowopoznanymi kolegami,  co pozwoliło nam z mężem choć przez chwilę pobyć ze sobą. Braliśmy więc książki i szliśmy na chwilę do restauracji napić się kawy, czy lampki wina. Stamtąd mieliśmy dobry widok na lobby (gdzie znajdowały się specjalne kąciki zabaw - z klockami, biblioteczką, grami video, Xboxem i różnymi innymi atrakcjami disneyowskimi), co umożliwiało nam sprawdzenie jak się bawią nasze dzieciaki. Każdy rodzic może sobie teraz z pewnością wyobrazić me szczęście, gdy dowiedziałam się o tych wszystkich "kącikach". Mogę zatem śmiało powiedzieć, że to były jedne z naszych najlepszych wakacji.

"...No, I'm gonna sing in the rain" ;)

I na pewno będziemy je dobrze wspominać. Tyle razy głowiliśmy się co zrobimy, jak będzie padać? Co, jeśli dzieciom się nie spodoba? Co, jeśli nam się nie spodoba? Nigdy nie ma rozwiązania, które zadowoliłoby wszystkich w stu procentach, ale my w tym roku byliśmy bardzo blisko celu. Piszę to, żeby podzielić się spostrzeżeniem, że wakacje z dziećmi nawet jeśli pada mogą być naprawdę świetnie spędzonym czasem. W tym roku udało mi się wypocząć razem z nimi i nie musiałam uciekać się do wysyłania ich na obóz. :) Postanowiliśmy, że za rok zwiedzamy Warszawę. "Byle tylko nie padało"... ;)