Moja ostatnia zmiana miejsca nie była wywołana chęcią przeżycia czegoś nowego, lecz potrzebą wyrwania się od zafundowanych mi nowości.
W moim krótkim, 21 letnim życiu zaliczyłam już kilka przeprowadzek. Najwięcej było oczywiście tych tymczasowych, związanych z rozpoczęciem studiów, zmianą uczelni, wyjazdem za granicę. Każda zmiana miejsca kojarzyła mi się tylko z pozytywnymi przeżyciami, nowymi doświadczeniami i nutą adrenaliny przed tym co nieznane.. Ostatnia – okazała się zupełnie inna.
Odeszłam od mężczyzny, który był dla mnie autorytetem przez wiele lat. Próbuję wypełnić puste miejsce po nim w moim życiu, mając przekonanie, że on świetnie zagospodarował te, które ja zajmowałam w jego domu i sercu. I tak jak postąpił już kiedyś nie ratując sytuacji, która w sposób oczywisty była do naprawienia, tak postępuje również teraz – nie próbuje zrobić nic z tym co było między nami i co tak łatwo można skleić i poukładać.
Na przestrzeni kilku lat w moich oczach zmienił się z przyjaciela, któremu mogłam powiedzieć wszystko - w upartego człowieka, do którego nie dociera żadne z moich słów.
W sytuacjach kiedy wszyscy są wzruszeni – trudno mi uronić łzę Nie załamuję się, nie mam gorszych dni i długich wieczorów z zapłakaną pościelą i głupią komedią romantyczną. Jestem zazwyczaj twarda i to ja uświadamiam wszystkich, że nie można się poddawać i marnować czasu na użalanie. Zapominam o tym wszystkim tylko w jednej chwili – wystarczy jedno wypowiedziane przez niego zdanie, które najczęściej jest przykre, dosadne i nieprawdziwe, a rozpływam się z bezsilności jak małe dziecko.
Myślałam, że jestem jego całym światem, ale chwilę później przypominałam sobie jaką masę przykrości mi sprawił przez te lata.
I chociaż wszyscy widzieli, że ta relacja nie jest zdrowa, a ja się jej niepotrzebnie poddaję, to zawsze go broniłam, wybaczając nawet najgłupsze sytuacje. Często brakowało mi jego wsparcia, ale nie poddawałam się w próbie zadowolenia go i udowodnienia, że jestem warta dobrego słowa, szacunku.
Pośród tych negatywnych komentarzy, które miały mi pokazać, że nigdy nie będę mądrzejsza od niego – cały czas walczyłam o to, żeby był ze mnie dumny.
I chciałabym mu to wszystko powiedzieć, ale on nie chce słuchać! I jestem zła na siebie, bo to kolejny wieczór, który tracę na zastanawianie się dlaczego on mi to robi!
Boję się tylko tego, że mimo, iż w głowie będę miała ten brak zainteresowania, wszystkie przykre słowa i brak pomocy jakie doświadczam teraz, na starość podam mu kieliszek wódki, bo to przecież mój ojciec.
Całe szczęście mam wiele cech charakteru, które mi w takich sytuacjach pomagają i w momencie, kiedy nie widzę dumy w oczach mojego ojca, potrafię być dumna sama z siebie!