JustPaste.it

Krajobraz po...dezercji

f3a67f435728c46abc0f42cd84d8afc9.jpgW sposób jak najbardziej niespodziewany skończyło się lato, a tu same niespodzianki. Kapitan Donald Tusk opuszcza tonący okręt, a ratunkową szalupę rzuca mu Unia Europejska. Lojalność godna podziwu, aczkolwiek trzeba wiedzieć, że Kraj Rad również nie zostawiał w potrzebie swoich zasłużonych towarzyszy - miernych, biernych ale wiernych generalissimusowi. Kapitan nie dostrzega niczego złego w tym, że z dnia na dzień rezygnuje z premierostwa i z dumą oraz uśmiechem na ustach zabiera swoje zabawki i idzie do sąsiedniej piaskownicy.

Odejście Tuska przemebluje zupełnie polską politykę. Z pozoru nie zmieni się nic. Koalicja się nie rozleci, premier desygnowany zostanie z partii rządzącej, a ministrowie PSL-u będą nadal zarządzać własnymi działkami. Ale...

Nawiązując do słynnego schematu Hegla - pana i niewolnika - należy stwierdzić, że rozsypała się oś konstrukcyjna, która kreśliła horyzont uprawiania polityki, wyznaczała wewnętrzne mechanizmy jej funkcjonowania i gwarantowała elementarną przewidywalność. Pan i niewolnik wzajemnie warunkują własne istnienie: pan zyskuje świadomość bycia panem, ponieważ rozpoznaje siebie w niewolniku, niewolnik zyskuje świadomość bycia niewolnikiem, ponieważ rozpoznaje się w panu. Dwie formy dookreślające siebie i utrwalające w dialektycznej relacji własną tożsamość. Platforma Obywatelska definiowała swoją obecność na polskiej scenie politycznej, wskazując na zagrożenia ze strony PIS-u, PIS zbudowało swój program walki z układem i przestępczością w opozycji do Platformy. Konflikt stał się elementarną racją bytu dla jednej i drugiej partii, rdzeniem ich publicznej aktywności. Kaczyński stał się wyrazistym politykiem, ponieważ znalazł wroga w Tusku. I odwrotnie....Zaryzykować można tezę, że Tusk nigdy nie byłby premierem przez siedem lat, gdyby nie wróg-Kaczyński, napędzający jego wewnętrzną i zewnętrzną dynamikę.

images?q=tbn:ANd9GcSXS1Jt49ibUQFy3vCq9-MGgmFqYyMp-2dqpk5D0i9aEO-oSvtmIch śmiertelne zwarcie było jak żelazna kurtyna w czasie zimnej wojny. Istnienie dwóch nuklearnych supermocarstw wygenerowało bipolarny porządek świata, ale i gwarantowało utrzymanie tego porządku. Kaczyński pozostał samotny i w tej sytuacji jego osobistą racją stanu, a także jego partii będzie poszukiwanie nowego wroga. Czy nadal pozostanie nim Platforma Obywatelska? Śmiem wątpić. Bo PO bez Tuska to zwyczajnie abstrakcja, a z nową Panią Premier prezes na wojnę nie pójdzie. To, z całym szacunkiem, nie ten format. Już widać, jak bardzo PIS jest zdezorientowane, jak działa po omacku lub schematem recytując partyjny dekalog. Prezes K. też jakiś anemiczny - niby mówi, że może być jeszcze gorzej, ale tak jakoś bez wiary, od kiedy jego bliźniaczy wróg znalazł się na emigracji.

W tym miejscu mała dygresja natury lingwistycznej. Na prezesie Kaczyńskim zaczyna się mścić jego własny język. No bo, jeśli ktoś używa wciąż epitetów superlatywnych, nacechowanych negatywnie, niezależnie od skali, to w oczywisty sposób następuje dewaluacja języka opisu zjawisk. Przymiotniki: "haniebny", "zbrodniczy", "złodziejski", "mafijny", "zdegenerowany" winny być zarezerwowane do opisu takich sytuacji i zdarzeń, które semantycznie usprawiedliwiają ich użycie, inaczej bowiem takie słowa jak "zdrada" i "hańba" nie będą robiły już na tzw. opinii publicznej żadnego wrażenia.

Najbardziej zadowolony z emigracji pana Donalda Tuska powinien być przewodniczący SLD - Leszek Miller. Platforma, wypalona rządzeniem i słabym, sterowalnym premierem, będzie tracić w sondażach systematycznie. Tym bardziej, że pozostają nierozliczone afery, w tym ostatnia - taśmowa. Pani Ewa Kopacz prawdopodobnie administrować będzie (bo przecież nie rządzić) krajem do wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Dynamika PIS-u, jak wspominałem, słabnie z dnia na dzień. Pochowali się gdzieś harcownicy w rodzaju Hofmana, Brudzińskiego i Girzyńskiego. Ci zaś, którzy występują w pierwszej linii są słabi, niemedialni i mało wiarygodni. Zyskuje i zyskiwać będzie Sojusz Lewicy Demokratycznej. Ale...spełnione winny być pewne warunki:

Po pierwsze - Sojusz musi doprecyzować własną narrację (nie mówmy o programach, bo w nie nikt już nie wierzy).

Po drugie - przebić się z własną narracją, wykorzystać lukę, jaka powstała pomiędzy narracjami PO i PIS.

Po trzecie - Sojusz nie może już kojarzyć się ze starą i zniszczoną twarzą weterana Leszka Millera.

Po czwarte - zredagować nowoczesny pakiet świadczeń socjalnych.

Po piąte - wrzucić do debaty publicznej kwestię edukacji.

Co powiedziawszy....już mam wątpliwości. SLD, jak większość polskich partii, działa schematem wcześniej wypracowanym. Jakakolwiek zmiana narracyjno-wizerunkowa będzie blokowana przez aktyw. Niemniej, nawet nic nie robiąc i niczego nie zmieniając, na krótką metę Sojusz zyska, a zyska dlatego, że prócz niego, nie ma kto zyskać.

PSL okopane jest w swoich koalicyjnych ogródkach i będzie je uprawiać do dnia ostatniego. A zanim je opuszczą partyjni działacze, pozbierają wszystkie pomidory.

images?q=tbn:ANd9GcR0LFFH0qu6txE2fnqdk8-dmKQ-KWimdoR-EuRLoEN3TtJD5h0DKAPrawica Korwina jest skazana na porywy niepoczytalności swojego szefa i, w związku z tym, jej urobek też będzie niewielki (jeśli będzie).

Ruch Palikota to już melodia przeszłości. I... kto nam został jeszcze, szanowny obywatelu, skoro wszyscy już się zgrali przy zielonym stoliku?