JustPaste.it

Nasi w Sejmie i w Senacie

...

 

Wpadła mi ostatnio w ręce książka wydana w 1990 roku. Tytuł: - „Nasi w Sejmie i w Senacie. Posłowie i senatorowie wybrani z listy Solidarności.” (nakład 10 tysięcy)

Książka zawiera krótki wstęp oraz listę osób wybranych do tzw. Sejmu kontraktowego, jak dziś mówi się „z fotografii z Wałęsą”.

Każdy ma swoją stronę. 161 posłów i 99 senatorów. Na stronie jest zdjęcie, krótki życiorys z uwzględnieniem zasług politycznych, stan cywilny. Posiadane dzieci (legalne) też są wymienione. Co do treści niektórych życiorysów można mieć pewne wątpliwości i takie wątpliwości były i są zgłaszane, ale nie o to mi chodzi tym razem.

 

Poza tymi treściami każda strona zawiera AKTUALNY ADRES POSŁA ALBO SENATORA !!!

Adres z roku 1990. W zdecydowanej większości (niemal zawsze) jest to adres bloku, albo budynku wielorodzinnego: - Ulica, numer domu, klatka (X), numer mieszkania.

To niezwykła kopalnia wiadomości.

Z osób opisanych w tej książce niewielu można dziś nazwać osobami publicznymi. Część nie dożyła 25 lecia, wielu wypadło z polityki i ich nazwiska nic nie powiedzą młodym ludziom.

Warto byłoby, żeby jakiś dziennikarz sprawdził, kto jeszcze mieszka pod dawnym adresem? Jak wspominają go dawni sąsiedzi? Kiedy się wyprowadził? Czy sąsiedzi wiedzą dokąd? Odpowiedzi mogłyby być bardzo interesujące.

 

Jest jednak jeszcze jedna sprawa, która łączy tę książkę z problemami koleżeństwa blogerstwa. - Adresy tych wszystkich pań i panów były JAWNE !!!

To właśnie było podstawową zasadą solidarnościowej opozycji. Opozycjoniści nie byli anonimowi. Owszem. Był okres, zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego, gdy niektórzy ukrywali się aby uniknąć aresztowania, ale to było zupełnie co innego.

Komuniści twierdzili, że anonimy wyrzucają do kosza. W rzeczywistości różnie z tym bywało. Czasem wyrzucali, czasem szli tropem anonimowego donosu, czasem intensywnie poszukiwali autora.

Opozycjoniści występowali z otwartą przyłbicą, podpisywali się swoim własnym imieniem i nazwiskiem i adresem. Tak było w kraju zniewolonym. Ta otwartość stanowiła siłę tzw. opozycji demokratycznej.

 

Drodzy koleżanki i koledzy blogerzy.

Dziś w wolnym kraju wielu z Was uważa się za opozycję. Dziwicie się, że władza Was ignoruje. Sytuacja jest inna niż kiedyś. Władza zachęca obywateli do aktywności, a uwagi krytyczne wyrzuca do kosza. Władza nie reaguje także na protesty podpisane imieniem i nazwiskiem. Zrównuje anonimów z ludźmi posiadającymi odwagę cywilną. Tak robi wszelka władza. Premier, burmistrz i redaktor z Tokfm.

 

Czy nie ma w tym winy tych, którzy boją się podpisywać swoje blogi własnym imieniem, nazwiskiem i adresem?

 

Adam Jezierski

 

...

 

Źródło: http://www.tokfm.pl/blogi/adam-jezierski/2014/09/nasi_w_sejmie_i_w_senacie/1