Jak mam nie pisać Ci wierszy
skoro masz oczy zamglone
a każdy z nich chce być pierwszy,
bo myśl się bronić nie umie
bez wiersza gubi się w tłumie
więc trzeba wziąć ją w obronę.
Od słów co próbują kluczyć
bo się powtarzać już boją
staram się szeptów nauczyć,
by się nam tamte rozkosze
znów roztańczyły po trosze
aż nam się wargi upoją.
Nigdy czułości nie syci
aż smutek w miłość się wplata,
wśród grzechów swoich ukryci,
wierząc, że drzwi się otworzą
a dni na progu położą
dzbanuszek z resztkami lata.
podgląda nasze kochanie.
Spryskany jesiennym deszczem
świntuch z wrażenia się mieni,
szampan w pucharkach się pieni
i tańczą biodra na ścianie.
Za szybą wiatr pląsać zmusza
jakieś orędzia wygłasza,
przyklęka, szarpie, porusza,
szydząc, że z gruszy idiotka,
bo taka pyszna i słodka
a się do octu zaprasza…
Na plecy czatują dreszcze,
umknęły gdzieś horyzonty,
kusiły niedawno jeszcze,
ale kalendarz się zmienił
bo się oświadczył… jesieni
i pisze… anakreontyk…
@Janusz D,