JustPaste.it

Nowa era Ewy Kopacz?

Jeśli jednak mają to być nowe rządy kobiety, to trzeba koniecznie zahamować lub w ogóle odwrócić nie tylko zło gospodarcze i polityczne, ale moralne

Jeśli jednak mają to być nowe rządy kobiety, to trzeba koniecznie zahamować lub w ogóle odwrócić nie tylko zło gospodarcze i polityczne, ale moralne

 

 

Jest takie interesujące zjawisko w całych tysiącleciach dziejów, kiedy to najwyższy dostojnik w państwie, obejmując rządy, głosił wszem i wobec, że otwiera nową erę w dziejach, złoty wiek i nową historię. Człowiek wielkiej władzy czuł się często jak Bóg. Nieraz nawet zmieniał swoje imię, nadając mu charakter boskiego pochodzenia i programu swoich rządów. I co ciekawsze, zwyczaj ten, choć trochę stonowany, przetrwał do dziś nawet u wielu najbardziej „postępowych” władców. Choć może taka autopromocja ma swój głęboki sens praktyczny?

1

I tak np. król egipski, zakładający IV dynastię, przybrał sobie imię tronowe Snofru (ok. 2590-2554 przed n.Chr.), co znaczyło: „Bóg uczynił mnie doskonałym”. Ensi sumeryjskiego miasta-państwa Lagasz nazwał się Gudea (2141-2120 przed n.Chr.), czyli „Posłany”, i był wielkim, doskonałym reformatorem. Cesarz chiński Liu Bang (202-195 przed n.Chr.) przyjął jako dewizę panowania „Gaozu”, co tłumaczy się jako „Wielki Początek”, i był założycielem Zachodniej Dynastii Han.

I chciałoby się, może z pewnym zastrzeżeniem, zauważyć, że do tej wielkiej tradycji nawiązała u nas premier Ewa Kopacz w swym exposé i w wywiadzie („Gazeta Wyborcza”, 6.10.2014, Renata Grochal i Jarosław Kurski), ogłaszając z zapałem jakąś nową erę premierów kobiet przez deklarację: „Ja, Kobieta”. I ma to niewątpliwie zapowiadać rządy piękne, subtelne, doskonałe, konsekwentne i mocne zarazem, w przeciwieństwie, choć trochę, do rządów mężczyzn. Przy tym ten „wewnętrzny” sens wypowiedzi ma wzmacniać jeszcze dobór wielu wybitnych kobiet o orientacji Platformy Obywatelskiej. Jednak jak będzie, to się jeszcze okaże. Bowiem w historii monarchinie, jakkolwiek nieliczne, bywały przeważnie bardziej niż normalni mężczyźni bezwzględne, surowe, okrutne i podstępne. Toteż słusznie sama pani premier potem się poprawi i powie bardzo mądrze, że to nie zależy od płci. „Ale nie chcę stawiać muru między kobietami i mężczyznami, bo to nie płeć decyduje o tym, czy ktoś jest w życiu i w pracy solidny i przyzwoity, czy nie” (wywiad, s. 4).

2

Jeśli jednak mają to być nowe rządy kobiety, to trzeba koniecznie zahamować lub w ogóle odwrócić nie tylko zło gospodarcze i polityczne, lecz także wzbierającą brudną powódź zła duchowego, powszechnego zakłamania, niemoralności i rynsztokowej antykultury, którą coraz częściej różni szaleńcy uważają za najwyższą kulturę i za jej pomocą starają się zniszczyć i religię, i duszę narodową, i wszystkie wyższe wartości. W rezultacie mamy wielką demoralizację, korupcję niemal we wszystkich dziedzinach, terroryzm medialny antykatolicki, np. nadal w stosunku do Radia Maryja i Telewizji Trwam, poniewieranie otwartymi katolikami w życiu publicznym, a nawet i w niektórych sądach, nepotyzm PO i PSL, powoływanie na ministrów i wyższych urzędników państwowych tylko tych, którzy przyjmują ateizm państwowy (katolikami są tylko w piwnicach), publiczne lżenie religii, Kościoła i Polski, walkę z Episkopatem w dziedzinie prawd wiary i moralności, brutalizację życia publicznego i prywatnego, dalsze rozkradanie bogactw polskich, bezkarność przestępstw wobec katolicyzmu itd.

Prawda, że robią to głównie niektóre partie, grupy i ośrodki, ale najgorsze, że państwo daje im wolną rękę, a nawet wspiera, prawdopodobnie żeby być lojalnym wobec obłąkanych idei i praw brukselskich. Ale nie wolno zabijać Polski w dziedzinie moralnej i duchowej i dopuszczać różnych takich szaleństw. Różni drapieżnicy społeczni i moralni liczą obecnie, że w przejściowym okresie premierostwa będzie im łatwiej bezkarnie czynić wszelkie zło niż za Donalda Tuska.

Otóż pani premier w exposé powiedziała, że chce „odbudować zaufanie Polaków” wobec rządu, ale to się nie stanie, jeśli nie będzie poskromiona zła samowola owych niszczycieli, i indywidualnych, i grupowych. Inaczej nie będzie żadnej nowej ery, a tylko pogłębienie starego bagna. A PO niech odrzuci swoją wściekłą nienawiść do PiS i czynnych społecznie katolików, wzrastającą wraz z lękiem, że przegra wybory, a z przewrotnym zarzutem, że to PiS i prawowierni katolicy ich nienawidzą.

3

Pani premier powiedziała bardzo słusznie, że będzie służyła wszystkim Polakom: „Przecież mam być premierem dla Polaków, a nie dla moich kolegów z PO czy ministrów. Jeśli więc mam dobrze służyć ludziom, to muszę odczytywać ich oczekiwania, ich potrzeby i znaleźć sposób, żeby rozwiązać ich problemy. Jeśli mam brać odpowiedzialność za decyzje, to muszą one być wyłącznie moje”. A także: „Bo jedna jest Polska dla wszystkich”.

To właśnie dlatego prosimy, by chroniła duchowe, moralne i patriotyczne życie Polaków, i by wspierała w tej dziedzinie misję Kościoła katolickiego zgodnie z Konstytucją. A jednak obawiamy się, że ten „uniwersalizm” jest z góry zagrożony, bo pani premier podaje jako swoich mistrzów tylko ludzi z Unii Wolności (wcześniej UD), do której sama należała, a która w dziedzinie religijnej opowiadała się – i opowiada nadal – za katolicyzmem prywatnym i niepełnym, w konsekwencji za ateizmem państwowym, co dla Kościoła katolickiego jest absolutnie nie do przyjęcia.

4

Słusznie został postawiony postulat, by w Polsce różni politycy i ludzie o różnych światopoglądach okazywali sobie szacunek i by „różnili się pięknie”. Chodzi tu głównie o poszanowanie między PiS i PO. Ale pominięty jest problem szacunku ateistów społecznych i politycznych dla katolików, a następnie zamiast wytłumaczenia się z błędów po katastrofie smoleńskiej, są kierowane pod adresem PiS słowa obelżywe: „Pytam więc, jakie moralne prawo do wystawiania ocen mają ludzie, którym zabrakło odwagi, by tam (do Smoleńska i Moskwy) pojechać? Którzy uciekali czym prędzej ze Smoleńska do Polski, by tu, już w Warszawie, politycznie grać tą katastrofą? I jeszcze dziś granie Smoleńskiem… to uwłacza pamięci ofiar”.

Niestety, nie są to słowa polityka rzeczowego. Dopiero na konwencji samorządowej pani premier dokonała pewnej samokrytyki partyjnej, że Platforma oddaliła się od ludzi i stała się partią władzy. Lecz nie było i tu głębszej wizji zadań politycznych partii PO, a tylko propagandowe i płytkie nawoływanie, by kandydaci z ramienia PO „szli do ludzi”. „Chciałabym – powiedziała w wywiadzie – żeby przez sześć tygodni, które zostały do wyborów, nasi kandydaci zeszli z plakatów i billboardów i poszli do ludzi, do wyborców. Zapukali do drzwi i patrząc ludziom w oczy, powiedzieli, dlaczego warto na nich głosować. […] Słuchajmy ludzi i uczciwie im powiedzmy, że nie wszystko da się rozwiązać, ale jeśli będziemy się starali, ludzie docenią”.

5

Jeżeli chodzi o samoidentyfikowanie się w kierunku społecznym, to pani Ewa Kopacz powiada, że oscyluje między skrzydłem lewicowym a prawicowym w PO. Uważano ją za socjalistę w Platformie, ale to jest jednostronne: „Uważam – powiada – że dbałość o ludzi to obowiązek każdego polityka. Także prawicowy polityk powinien widzieć problemy ludzi, a nie pouczać ich, jak mają żyć, czy ich oceniać. Ludzie wiedzą, jak mają żyć. Nie chcą być oceniani, chcą być rozumiani. I tak widzę swoją misję”. W rezultacie pani premier chce iść środkiem drogi: „Idę środkiem drogi i chciałabym, żeby moja partia szła środkiem, nie spuszczając z oczu tych, którzy są bardziej konserwatywni, ani tych, którzy są bardziej lewicowych poglądów” (wywiad, s. 5). Z tych wypowiedzi jednak wynika, że w sprawach religijnych jest raczej za liberalizmem.

6

Liberalizm wynika zaraz z wypowiedzi o in vitro. Na pytanie, czy w tej kadencji Sejmu zostanie uchwalona ustawa o in vitro, odpowiada: „Będąc ministrem zdrowia, powiedziałam, że państwo powinno refundować in vitro. Miałam kontakt z rodzicami, którzy przez lata walczyli z niepłodnością, ale nie stać ich było na in vitro. […] Dziś dzięki rządowemu programowi in vitro urodziło się w Polsce już ponad 500 dzieci. […] Te dzieci są nasze, są kochane przez rodziców, wyczekane. Znam wierzących rodziców, którzy poddali się in vitro, bo tak bardzo pragnęli dziecka. I teraz te dzieci chodzą do kościoła, przystępują do Komunii. Ustawa o in vitro będzie jeszcze w tej kadencji Sejmu, by Polacy mieli pewność, że procedury in vitro są zgodne z kanonami sztuki medycznej i są bezpieczne. To jest wybór, a nie przymus. Państwo daje pieniądze […], a każdy w swym sumieniu rozważa, czy chce z tego skorzystać”.

I tak państwo wspiera oficjalnie ciężko grzeszne praktyki ludzi, którzy łamiąc swoje sumienie, dążą do urodzenia jednego dziecka, połączonego nieuchronnie ze śmiercią jego rodzeństwa, zwykle licznego. To jest potworne. A ateiści nie rozumieją, że „nie zabijaj” nie wywodzi się tylko ze światopoglądu religijnego, lecz z czystego rozumu i z istoty życia ludzkiego, choć prawda, iż Bóg bardzo to przykazanie ujaśnił i usankcjonował odrzuceniem od Niego. Słyszy się od wielu lekarzy, że te inne embriony nie są zabijane, a „tylko” zamrażane, ale to jest tylko kpina z rozumu. Niech się taki człowiek podda hibernacji, to będzie można zobaczyć, czy i jak długo żyje, czy nie umiera. Państwo popierające in vitro grzeszy najpierw przeciwko rozumowi.

7

Jest też, niestety, zapowiedź wprowadzenia instytucji „małżeństw” homoseksualnych w ramach ustawy o związkach partnerskich. Na pytanie, czy będzie ustawa o związkach partnerskich, pani premier odpowiada: „Tych ustaw mieliśmy kilka, ale regulacji nie udało się uchwalić. Państwo powinno dać ludziom ramy do funkcjonowania. Także osobom, które chcą żyć w związkach partnerskich, i chciałabym, żebyśmy dali szansę na dyskusję w tej sprawie. Ale to Sejm zdecyduje, czy taka ustawa będzie, czy nie. […] W exposé [pominięto te sprawy – Cz.B.] pojawiły się sprawy, którymi będę się zajmować w pierwszej kolejności. Chcę konkretnej roboty, nie chcę kłótni, oskarżeń o to, kto jest gorszy albo podlega ekskomunice”.

Sprawy te miałyby być podjęte za rok. I znowu powraca pytanie, skąd dziś w całej kulturze euroatlantyckiej takie ogromne parcie ku legalizacji urzędowej tzw. małżeństw homoseksualnych oraz związków heteroseksualnych bez żadnej formy małżeństwa? Przecież jest to sprzeczne z naturą i rozumem. Dlatego już w najdawniejszych czasach odrzucano związki homoseksualne, jakkolwiek byli homoseksualiści, np. niektórzy egipscy faraonowie. Związki heteroseksualne wynoszono zawsze do wielkiej godności małżeństw, nawet w poligamii czy w poliandrii, jako najwyższy akt życiowy i społeczny. Niewątpliwie owe poglądy i praktyki w kulturze euroatlantyckiej są symptomem głębokiej dekadencji i somatycznej, i psychicznej, i duchowej. Znaczy to, że kultura ta ma się ku końcowi, a jej upadek przyspiesza gwałtownie ateizm społeczny i kulturowy. Zresztą żadna kultura nie trwa wiecznie. Kultury upadają i umierają, kontynuowana jest częściowo cywilizacja techniczna.

8

A co do poszerzenia dopuszczalności aborcji? Pani premier jest za tym: „Jestem wierząca, więc odbieram to (problem usuwania ciąży) w szczególny sposób. Polski Kościół to również ludzie, którzy nie narzucają innym własnej woli. Nie chcę walczyć z Kościołem, ale też nie podobają mi się ludzie, którzy stygmatyzują Polaków, mówiąc: ’Nie jesteś dobrym katolikiem’. Nie chcę, żeby tak było w Polsce” (wywiad, s. 5).

Niestety, trudno tu pewne rzeczy zrozumieć. Chyba u podstaw tej wypowiedzi jest potoczny pogląd, że Kościół instytucjonalny sobie, a ludzie sobie. A również, że np. zabicie dziecka z zespołem Downa jest złem tylko dla wierzącego katolika, a może być dobrem dla niewierzącego. I dlatego nie może funkcjonować w państwie „prawo religijne”. Tymczasem niezabijanie jest prawem każdego człowieka, także ateisty. Dlatego Kościół ma prawo, a nawet obowiązek przypominać to każdemu człowiekowi. I to nie jest narzucanie „własnej woli”.

W związku z tym bardzo niejasne jest zdanie, że nie wolno oceniać człowieka z pozycji wiary jako katolika dobrego lub złego. Czyżby nie wolno było np. oceniać źle katolika, który wierzy, ale postępuje jak ateista lub przestępca? Czyżby nie wolno było potępiać tych, którzy – jak w USA, Kanadzie, Berlinie, Australii, Anglii i gdzie indziej – atakują fizycznie obrońców życia, palą kościoły, wtrącają do więzienia, a nawet, jak opętani przez diabła, chcą zabijać? Czyż można oceniać pozytywnie tych rzekomo katolików, którzy w życiu publicznym i państwowym realizują ateizm, wiarę zostawiając w szatni lub w piwnicy?

Podobnie zresztą i ateiści mają prawo oceniać, kto jest ateistą konsekwentnym czy niekonsekwentnym. Kiedy np. w roku 1996 zmarł wielki mason, prezydent Francji François Mitterand, to wierchówka masonerii niemal całego świata zjechała się na jego pogrzeb. Jakże jednak lżyli go po śmierci, kiedy dowiedzieli się, że przed śmiercią przyjął sakramenty święte, a w jego rodzinnej miejscowości oferowano różne jego pamiątki niemal w aurze świętego.

A co do słów: „Jestem wierząca”, to przypominają się słowa Pisma Świętego: „Wierzysz, że jest jeden Bóg? Dobrze czynisz. Lecz demony też wierzą i ze strachu drżą. Próżny człowieku, wiara niepotwierdzona czynami nic nie daje” (Jk 2,19-20).

9

Pada też pytanie, szalenie zbanalizowane, o gender: „A kiedy Kościół i posłanka Kempa straszą gender i opowieściami, że chłopcy w przedszkolach są przerabiani na dziewczynki, to co premier polskiego rządu myśli?”. Pani premier odpowiedziała w tej samej konwencji: „Ręce mi opadają, choć prywatnie bardzo panią Kempę lubię. Gdy mówię, że chcę iść środkiem drogi, to mam na myśli, że wszystkie radykalizmy – lewicowe i prawicowe – są niebezpieczne”.

Wydaje się, że pani premier nie wie, jak ten genderyzm jest u nas już realizowany, myśli, że to tylko przebieranki dzieci. Nie wie, że to nie tyle walka o równość ról społecznych i kulturowych kobiet i mężczyzn, lecz raczej radykalna karykatura człowieka w ogóle, rozbicie ikony ludzkiej i zredukowanie życia do samego seksu za freudyzmem trzeciej fazy. Co tu może znaczyć „środek drogi”?

Podobnie pani premier nie wykazuje znajomości Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, która ma zniszczyć małżeństwo i rodzinę, zwłaszcza w postaci chrześcijańskiej, a jest zredagowana podstępnie. Niestety, Sejm pracuje nad ratyfikacją Konwencji. W ogóle smutny jest ten nasz Sejm, kierowany przez liberalną PO i mgliste jakieś dziś PSL, a wspierany przez różnych partyzantów ateizmu. W najważniejszych sprawach Polski przypomina on trochę Sejm niemy z roku 1717, kiedy to na rozkaz Rosji posłowie milczeli i przyjęli jej protekcję nad Polską.

Sejm nasz jest „niezależny”, ale od obywateli polskich, natomiast całkowicie zależny od premiera. Albo też przypomina odkryty w 1974 r. grobowiec pierwszego cesarza Chin Shi Huang Di (260-210 przed n.Chr.), gdzie znaleziono ok. 6 tysięcy naturalnej wielkości żołnierzy, ulepionych i wyrzeźbionych z terakoty, mających przedstawiać potęgę cesarza, a faktycznie poddanych, posłusznych, cichych, bezsłownych, podobnych kubek w kubek, a przede wszystkim smutnych, bo martwych i bez osobowości.

10

I na koniec pytanie, jak działa na kobietę posiadanie tak wielkiej władzy. Odpowiedź jest samochwalcza: „Władza? Na mnie nie działa. Kobiety tutaj zasadniczo różnią się od mężczyzn. Jest zadanie do wykonania, no to do roboty” (wywiad, s. 5). Daj Boże, żeby tak było. Ale przyjmowanie wszystkich błędów moralnych ideologii unijnej, odrzucanie z góry głosu Kościoła, którego jest członkiem, pewne dążenia do zmiany światopoglądowej Polaków (prof. H. Domański) i bardzo emocjonalne krytykowanie bardziej propolskiego i prokatolickiego PiS – zdają się świadczyć o poczuciu silnej władzy dominującej nad całą Polską.

A jednak chcielibyśmy nowej ery

Mówiąc otwarcie, mamy duże żale do liberałów, apatrydów, ateistów, lewicy i różnych panoszących się niszczycieli ikony Kościoła i Polski.

Dlaczego tak wielu z was nienawidzi nas za naszą miłość do Boga i Polski, jakoby was poniżającą?

Jaki macie interes w tym, żeby nas i nasze dzieci pozbawić całego dziedzictwa ducha polskiego i religijnego?

Czemu tak często, nawet prawnicy, mówicie, że państwo ma być według Konstytucji „neutralne” wobec wiary w Boga, czyli ateistyczne, kiedy tam jest napisane, że ma być „bezstronne”, czy nie ze złej woli?

Czemu odsuwacie, jak tylko możecie, gorliwych katolików od stanowisk, urzędów i funkcji, czy to jest wasza tolerancja i demokracja?

Kto wam dał prawo, żeby demoralizować i ateizować naszą młodzież i dzieci, poczynając już od 4. roku życia?

Kto wam dał prawo odbierania dzieci rodzicom, dlatego tylko że są biedni?

Czemu sobie zagarnęliście wszystkie prawa, a nam przyznajecie tylko niektóre?

Czemu opanowaliście podstawowe media i wypaczacie przez nie nasze dusze, szerzycie tak często błędy i podbijacie społeczeństwo w niewolę?

Dlaczego nie mają normalnego dostępu do mediów publicznych w sprawach politycznych i społecznych ludzie o orientacji ściśle katolickiej, a najwyżej są to tylko koncesjonowani i wymieszani z różnymi dziwnymi postaciami, które niemal nikogo nie reprezentują? Czy nie zachowujecie się jak nasi nowi okupanci?

Dlaczego tak często traktujecie Polskę jako magazyn różnych łupów wojennych, a nie jako naszą wspólną ojcowiznę?

Czemu nie karzecie wielkich aferzystów, korupcjonistów, złodziei, niszczycieli polskiej gospodarki?

Czemu wam wolno bluźnić bezkarnie przeciwko Bogu, opluwać wiarę i Kościół, odbierać nam dobre imię i chłostać nas ustawicznie, a nam nie pozwalacie, rzekomo prawnie, nawet się bronić, i nieraz jesteśmy karani jako broniący się, a złoczyńcy są traktowani jako „artyści sztuki” współczesnego życia?

***

I takich żalów jest dużo więcej. Chcę tu poruszyć jeszcze jedną sprawę. Wszyscy pamiętamy, jak przez długi czas, od 1978 do 2005 r., jaśniała ewangelicznymi kolorami także doczesna twarz Kościoła, powszechnego i polskiego, dzięki światłu Chrystusowemu, odbitemu także na obliczu św. Jana Pawła II. Czuliśmy się jakby w nowym domu tego świata, pełnym świateł Bożych. Ale oto po śmierci św. Jana Pawła II Wielkiego bardzo się ożywili owi niecni ludzie i z całą wściekłością plują dziś na twarz Kościoła i na twarz samego Chrystusa, obrzucają błotem i wyrzucają ze świata.

Nie możemy przeboleć, że to samo dzieje się nawet w Ojczyźnie świętego. I nie możemy zrozumieć, skąd taka perfidia u tych, którzy w latach „Solidarności” i stanu wojennego chronili się w Kościele, żyli z niego i byli traktowani jak jego dzieci bez względu na ich poglądy i stan duszy. Po odzyskaniu wolności spod Sowieta nagle zaczęli – i do dziś to wielu czyni – głosić, że to Kościół ich zdradza i sam marnieje i upada w dzisiejszym „postępowym” świecie. A jaka ma być tego przyczyna? Ano, że Kościół nie wyrzeka się swych prawd i nie przyjmuje relatywistycznej i obłędnej ideologii liberalnej zmierzającej właściwie do ateizmu. Skąd u tych ludzi taka perfidia, i intelektualna, i moralna? Czyżby mieli oni odwrotną jakąś logikę i etykę? Zapewne źródłem ostatecznym tej przewrotności jest usuwanie Boga ze wszystkiego.

Właśnie już Jezus był bity po twarzy. Pojmanego arcykapłan Annasz pytał o Jego naukę i uczniów. Jezus odpowiedział, że nauczał jawnie przed światem, nie uczył niczego potajemnie, niech więc Annasz dla obiektywności zapyta Jego słuchaczy. „Gdy to powiedział, jeden ze sług spoliczkował Jezusa, mówiąc: ’Tak odpowiadasz arcykapłanowi?’ Jezus odrzekł: ’Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. Ale jeżeli dobrze, do dlaczego Mnie bijesz?’” (J 18,22-23). Inaczej zachował się św. Paweł Apostoł. Kiedy arcykapłan Ananiasz kazał uderzyć go w twarz, „Wtedy Paweł powiedział do niego: ’Uderzy cię Bóg, ściano pobielana! Zasiadłeś, żeby mnie sądzić według Prawa, a każesz mnie bić wbrew Prawu’” (Dz 23,2-3). Istotnie, Bóg uderzył Ananiasza. Gdy wybuchło powstanie, sami Żydzi spalili mu pałac, wywlekli go z piwnicy i zamordowali razem z jego bratem Ezechiaszem.

Jeszcze jedno. Jak wiemy, bł. Jerzy Popiełuszko dokonał tak wiele dzięki Pawłowej zasadzie: „Zło dobrem zwyciężaj!” (Rz 12,21). Otóż dla nas dzisiaj będzie owym dobrem pokonanie złych ludzi przez dobre wybory.

Ks. prof. Czesław S. Bartnik

 

Autor: Ks. prof. Czesław S. Bartnik