(w ślad za artykułem Awersa)
Twoje wnikliwe kalendarium skłoniło mnie,
że sięgnąłem do starych zapisków i kronik chcąc przypomnieć kilka ciekawostek,
pomijając z konieczności wiele ważnych i istotnych faktów,
ale mając nadzieję, że nie pomyliłem ich chronologii.
A było też i tak:
W tym czasie zachodziły procesy dosyć znamienne, bo świadczące o kompletnej ignorancji władz politycznych. Upodlone nędzą i wyzyskiem fabrykantów oraz władz rosyjskich społeczeństwo naszego miasta broniło się poczuciem humoru..
Bezdomna „Satyra Łódzka” zaowocowała powstaniem tygodnika „Śmiech” publikując teksty, raz lepsze raz gorsze ale zawsze związane z wydarzeniami chwili.
Oto kilka żarcików tego okresu:
Jak się nazywa Łódź po hiszpańsku?
- Rio de la plajta,
A oto kilka szyldów i autentycznych reklam łódzkich:
- Krawiec reperuje stare dżury. Wychodzą jak nowe.
- Starszy felczer zęby wyrywa I go lenie męskie.
- Z powodu chrzczona mego syna sklep zamknięty na dwa odżyna (ul Nowomiejska 15).
- Lody chrześcijańskie.
- Mużestwinyj partnoj, onże madam.
„Struchlały satyryk” tego okresu, kiedy Panie wdziały jupe-culotte pisał:
Nowy ciężar kładzie moda
Na niewieście wątłe barki
Każąc im połączyć w jedno
Suknie oraz szarawarki.
I inne niemniej szokujące sensacje prasy łódzkiej.
Franek kopnął przez łep Jana
Stefan nożem pchnął Juliana
Mańka ługu się napiła
A Herr Francmann zwiał psiadusza!
Józef w sklepie buchnął kasę
I że umknął, tym się szczyci,
Tam pod miastem furgon z piwem
Ograbili znów bandyci
Tu fabrykę podpalono,
Tam porwano młodą dziewkę…
Chcecie więcej? Od początku
Zaczynamy całą śpiewkę!
"Kim byli ludzie, którzy pisali te knajackie wiersze o Łodzi? Ludzie dobrze znający sprawy i sprawki miasta, tacy dziwni patrioci lokalni, zżymali się,krzyczeli i lżyli mimo to nie tracili jak widać z tendencji wierszy,nadziei, że Łódź i łodzian można jednak naprawić”.
Czyżby tak wiele do dziś się zmieniło?
Oczywiście wydarzenia kulturalne tego okresu, to temat rzeka, ale do tej bibliografii warto sięgnąć, bowiem. „… poziom i dowcip piosenek nie odbiegał od tego, co słyszano w tych czasach z estrad, kabaretów i tzw szantanów w innych miastach Polski. Zaowocowało to w tym czasie nawet powstaniem łódzkiego kabaretu - Bi-Ba-Bo (Premiera 1 czerwca 1915 roku w salach hotelu Savoy)
Bliżej relacjonują to nieliczne zapiski i znakomite wydawnictwo Janusza Dunina o humorze i satyrze miasta Łodzi, źródło większości żartów
Powróćmy jednak do wydarzeń politycznych.
Jeszcze niedawno Franz Jozef i jego bratanek Franciszek Ferdynand (ten, który w czerwcu zginął w Sarajewie) popijali na polowaniach koniak z carem Mikołajem II Romanowem a już 28 lipca 1914 roku ogłoszono stan wojenny i ku wielkiemu zaskoczeniu prezydent Łodzi, Rajmund Pieńkowski wyjechał sobie na urlop do Krynicy w Galicji.
Doktryna obrończa Łodzi wyglądała następująco: jeśli wróg, czyli Niemcy pokażą się na odległość 20 do 30 wiorst trzeba wiać z dobytkiem i bankami.
Z 8. na 9. sierpnia 1914 władze rosyjskie dały nogę. Pozostała jedynie policja rosyjska, której nie miał kto wypłacać żołdu. Po mieście snuły się oddziały zbrojne różnych formacji, szukając jedzenia i piwa a wszyscy pytali – gdzie te wojska? Sam gubernator rosyjski nie wiedział gdzie są oni - gdzie nasi?
Mimo, że na Piotrkowskiej (Dom Simensa) urzędował Komitet Obywatelski Alfreda Gudermana, patrole niemieckie bez przeszkód jeździły po tej głównej ulicy naszego miasta.
W hotelu Polskim Niemcy jadali obiady a major Brams opieprzył dziennikarzy i poszedł na kawę. Richterowi z GKO zabrano konia, kogoś pobito, kogoś tam próbowano aresztować ale i tak nie wiadomo było co zrobić z jeńcami !
Ciekawostką było, że w tym czasie społeczności samorządowe nieźle sobie radziły.
Znalazło się nawet 200 000 rubli z kasy miejskiej na pomoc dla bezrobotnym. Ponoć były i komitety obywatelskie polskie i żydowskie, z kuchniami żydowskimi.
Ciekawa była też sytuacja na froncie.
O ile Niemcy mieli w miarę dobrą orientację w terenie, bo już wtedy używali samolotów (choć bomby na formacje Rosjan zrzucano ręcznie) to Rosjanie korzystali jedynie z informacji od jeńców niemieckich, którzy świadomie wprowadzali ich w błąd.
Ciekawostką jest też to, że w roku 1915 było w Łodzi 45 samochodów a w 1916 pojawiło się setki niemieckich aut.
Pod rządami niemieckimi rozkwitała też samorządność. Powstawały towarzystwa kredytowe, które potrafiły odebrać kamienice już przy drugiej niezapłaconej racie ale i powstawały wielkie sklepy i magazyny.
Dopiero w 1919 nastąpił wielki głód - magazyny były puste, fabryki ogołocono i maszyny wywieziono.
Ale przed rokiem 1919 była nawet pewna koniunktura. Jeździł tramwaj parowy ciągnięty przez lokomotywę z Łodzi do Rzgowa, co ostatecznie skończyło się wielkim pożarem w tej podłódzkiej osadzie.
Zgodzono się też na utworzenie przez kamieniczników pierwszej Łódzkiej Spółdzielni Mieszkaniowej – Lokator (przetrwała nawet komunę).
Zbliżała się niepodległość…obrazki z google
Ale przedtem jedna historyjka z przekazów rodzinnych:
Do oczekującego na tramwaj, 25 letniego wówczas dziadka mojej żony, zbliżył się wypasiony Niemiec i coś zaszwargotał. Dziadek bez zastanowienia odpowiedział deutsche sprechen verboten!!….. Niemiec najpierw spurpurowiał, zrobił wielkie oczy po czym ryknął śmiechem i oddalił się machając rękoma.
- Uśś… czi Ti wiesz coś mu powiedział, chłopcze - mruknął stojący obok stary żyd – miałeś Ti wielkie szczęście…
Ciężkie i ciekawe to były czasy…
© Janusz D.