JustPaste.it

Starość nie radość

...

 

 

Przybywa ludzi starych. To jedno z najważniejszych zjawisk obecnej doby. Coraz większy procent stanowią ludzie po 60-tym roku życia.

Dzięki osiągnięciom współczesnej medycyny ludzi w wieku 70-100 lat będzie coraz więcej.

Należy spodziewać się, że dzisiejsi młodzi ludzie, dwudziestolatki, przeżyją średnio więcej niż sto lat. Niektórzy znacznie więcej.

 

 

Jeżeli średnia długość życia będzie nadal rosła, to nie widać możliwości odwrócenia tendencji, w wyniku której, coraz więcej emerytów przypadać będzie na każdego pracującego.

Temat „przekształceń demograficznych” staje się coraz trudniejszym i coraz ważniejszym.

 

Kiedyś było inaczej.

 

Ludzie starzy byli w cenie. Starym udało się długo przeżyć w trudnych i zmiennych warunkach. To świadczyło o tym, że są nieprzeciętni. U Indian Amerykańskich starzy nie byli wodzami na polu walki, ale stanowili radę i ich rady były ważne dla młodych. Podobnie było wśród plemion słowiańskich.

Młodzi liczyli na mądrość i doświadczenie ludzi starszych.

 

 

Cywilizacja systematycznie pomniejszała rolę starszyzny.

 

Kiedy powstało pismo, a za nim księgi gromadzące wiedzę dawnych pokoleń, rolę starszych przejęły „święte księgi” i kapłani zajmujący się ich interpretacją .

 

Później rolę starszyzny przejęła szkoła.

 

Dzisaj młodzi opierają się na autorytecie Wikipedii, co nie jest zupełną nowością. Wikipedia jest następczynią Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, która w czasach Oświecenia miała zastąpić i zastąpiła przestarzałą średniowieczną wiedzę.

 

 

Zapotrzebowanie na mądrość dziadków malało przez wieki rozwoju cywilizacji. Za to dziadków przybywało wraz z postępem medycyny.

 

Jeszcze 100 lat temu człowiek, który ukończył 65 lat był szacownym starcem. Dziś jest młodym emerytem, który być może będzie pobierał emeryturę przez lat 40. A przez ostatnie 10 lat życia będzie ciężko chory i niedołężny.

 

To jest zupełnie nowa sytuacja w historii gatunku homo sapiens.

 

To nieodwracalna zmiana o charakterze ewolucyjnym.

 

 

 

Z tym, że ludzie, jako gatunek, także podlegają ewolucyjnym zmianom, najtrudniej jest pogodzić się fundamentalistom religijnym. W Biblii czytamy, że „Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje”.

Jakżeby ten człowiek mógł podlegać ewolucji? Inne rośliny i zwierzęta to jeszcze pół biedy, ale człowiek?

 

 

Ludzie będący pod wpływem religijnego myślenia we wszelkich dyskusjach powołują się na nieliczne argumenty „świadczące” o niezmienności gatunku homo sapiens. Przywołuje się przykład Arystotelesa, który nie był głupszy od najwybitniejszych współczesnych uczonych. - Tak. - Arystoteles i kilku innych. Mutanci. - a ile przykładów na to, że nasi przodkowie byli mniejsi, niżsi, …, …?

 

W przypadku zwierząt żyjących w stadach mówimy o walce między stadami. Mówimy o walce o byt i ewolucji grupowej. Gdy chodzi o ludzi, to bardzo podobne zachowania nazywamy przy pomocy zupełnie innego słownictwa.

 

 

 

Biblijna myśl, że nasz gatunek nie ulega zmianom jest obciążeniem, bardzo utrudniającym przystosowanie. Widać to wyraźnie na przykładzie „rewolucji demograficznej”, która wymaga radykalnych zmian w dziedzinie organizacji społeczeństwa.

 

 

Przeczytaj także: >>>http://www.eioba.pl/a/3uq5/swiatowy-kryzys-finansowy-co-robic

 

Adam Jezierski

 

...