JustPaste.it

Szpitale zamiast kościołów?

Media na całym świecie poinformowały o pierwszym oficjalnym pomniku ateizmu, który stanie wkrótce w mieście Strake na Florydzie.

Media na całym świecie poinformowały o pierwszym oficjalnym pomniku ateizmu, który stanie wkrótce w mieście Strake na Florydzie.

 

9125371d96c718016f4d5921fc5384ba.jpgNiby nic nadzwyczajnego, przecież nie od dziś ateizm uważa się za zbawiciela ludzkości pogrążonej niefortunnie w ciemnościach wiary.

 

Na pomniku widnieje kilka cytatów, ale jeden z nich wart jest szczególnej uwagi. Autorka poniższych słów nazywa się Madalyn Murray O’Hair i założyła organizację Amerykańskich Ateistów: Ateista uważa, że powinno wybudować się szpital zamiast kościoła. Ateista uważa, że należy działać, a nie się modlić. Ateista dąży do angażowania się w życie, a nie uciekania do śmierci. Ateista chce wyleczenia chorób, przegnania ubóstwa i wyeliminowania wojen. 

Szpitale zamiast kościołów, działanie zamiast modlitw i angażowanie się w życie zamiast myślenia o śmierci – czy taki świat nie byłby po prostu bardziej przyjazny? Nie. Byłby bardziej okrutny. Czytając wspomniany cytat, poczułem mieszankę smutku i zdziwienia. Zdziwienia, dlatego że zadziwiająco łatwo zapomniano o faktycznych korzeniach walki z ubóstwem, chorobami i społecznym wykluczeniem. Warto rozprawić się z fałszywą retoryką nowego ateizmu i odsłonić prawdziwy obraz chrześcijaństwa.

Szpitale zamiast kościołów! – wołają z płomiennym zapałem kaznodzieje ateistycznej ewangelii. W ich wyobraźni chrześcijaństwo jawi się jako bezproduktywna społecznie pijawka, wysysająca witalne siły ludzkości. Albo absurdalnie niedopasowany twór, coś na wzór Nerona piejącego pieśni podczas tańca płomieni konsumujących Rzym lub księdza wygłaszającego kazanie na temat preegzystencji Chrystusa do umierających z głodu, afrykańskich dzieci. Czy chrześcijaństwo ma coś na swoją obronę? Tak. Fakty!

Chrześcijański filozof Arystydes opisał ok. 125 r. funkcjonowanie chrześcijańskiej gminy takimi słowami: jeżeli jest pośród nich człowiek biedny i w potrzebie, a oni nie mają w obfitości potrzebnych dóbr, poszczą przez dwa lub trzy dni, żeby zaopatrzyć potrzebujących w potrzebne im jedzenie. Cesarz Julian Apostata, pragnący zniszczyć rozprzestrzeniające się dynamicznie chrześcijaństwo, narzekał w jednym z listów: ci bezbożni Galilejczycy karmią nie tylko własnych biednych, ale też i naszych. Już w 250 r. kościół w Rzymie utrzymywał tysiąc pięćset potrzebujących, co w późnym Cesarstwie Rzymskim było absolutnie niespotykanym zjawiskiem. W 396 r. Bazylei Wielki, będący doskonałym teologiem i pisarzem, założył na przedmieściach Cezarei Kapadockiej „Miasto Miłosierdzia”, nakazując zorganizowanie podobnych ośrodków w innych miastach. Od imienia założyciela nazwano je „bazylejami”. Przyjmowano tutaj chorych, bezdomnych i wędrowców. To chrześcijanie wybudowali pierwsze szpitale za zachodzie. Idea pomocy słabym i nieudolnym wywodzi się bezpośrednio z chrześcijańskiej nauki o miłosierdziu i to właśnie ona kryła się za wzmożoną humanitaryzacją Europy. Również w Polsce do najstarszych szpitali należą obiekty założone przez zakon cystersów we Wrocławiu (1108) i w Jędrzejowie (1152). Ateiści zdają się nie zauważać, że to właśnie chrześcijaństwo poczyniło najwięcej wysiłków w celu wyeliminowania wojen. Choćby fundamentalna doktryna tzw. wojny sprawiedliwej stanowi produkt chrześcijańskiej teologii, a jej kształt zawdzięczamy takim myślicielom jak Augustyn, Tomasz z Akwinu, Hugo Grocjusz czy John Locke. Bez chrześcijaństwa nie byłoby organizacji humanitarnych, takich jak Czerwony Krzyż czy Armia Zbawienia, których wkładu w wyeliminowanie wojennego okrucieństwa nie sposób przecenić. To chrześcijaństwo nadało godność jednostce, upatrując jej wartości w transcendentnej rzeczywistości Bożej miłości. Nie do pomyślenia stało się przedmiotowe traktowanie kobiet (Rzymianie zarzucali chrześcijaństwu, że jest religią kobiet) czy seksualne stosunki z dziećmi (Sparta). Walki gladiatorów nie wydawały się ówczesnym nawet odrobinę niemoralne, a myśliciele pokroju Seneki czy Cycerona aprobowali krwawe widowiska bez żadnych wątpliwości natury etycznej. To Konstantyn Wielki w 325r. wydał pierwszy zakaz organizowania walk, a przełomowym momentem okazało się ukamienowanie mnicha, który wszedł na arenę, aby nie dopuścić do rozlewu krwi. Chrześcijańska moralność okiełzała krwiożercze instynkty tłumu, a Ewangelia uczyniła różnicę na scenie ówczesnych systemów etycznych. William Wilberforce, inicjując kampanię na rzecz zniesienia niewolnictwa, kierował się silną świadomością Sądu Ostatecznego oraz potrzebą manifestowania boskiej łaski. To chrześcijańskie idee legły więc u podstaw delegalizacji niewolnictwa w 1833r. i zniesienia dyskryminacji rasowej (Martin Luther King). Nie sposób pominąć rzeczywistych zmian jakości życia, które towarzyszyły autentycznym nawróceniom na chrześcijaństwo. Pijacy porzucali swój nałóg, zaczynając troszczyć się o zaniedbywane rodziny, a przestępcy naprawiali wyrządzone krzywdy. Amerykański prezydent Calvin Coolidge powiedział: Ameryka narodziła się w przebudzeniu religijnym, a jego kręgosłupem byli John Wesley i George Whitefield. To chrześcijaństwo podarowało zachodniej cywilizacji nowoczesną edukację, wraz z aksjomatycznym przekonaniem o racjonalności wszechświata. Alfred North Whitehead, wybitny fizyk i filozof, stwierdził: Sądzę, że wiara w możliwość stworzenia nauki, zrodzona przed ukształtowaniem się nowożytnej teorii naukowej, to nieświadoma pochodna średniowiecznej teologii.

Zastępowanie modlitwy działaniem wydaje się w tym przypadku równie sensowne jak zastępowanie tankowania jazdą. Równie dobrze można wybudować pomnik atankowania i napisać: Jesteśmy za podróżowaniem zamiast tankowania; za radością prędkości zamiast oczekiwania w kolejce; za zapachem odległych łąk zamiast wyziewów spalin. Chciałoby się wywiesić na drodze potężny transparent z napisem: nie tankujesz – nie podróżujesz! Serce przypomina silnik, który potrzebuje paliwa idei, by poruszyć życiem człowieka. Amerykański myśliciel Richard M. Weaver napisał kiedyś książkę pod niezwykle prawdziwym tytułem Idee mają konsekwencje. Chrześcijaństwo również. Szpitale, przytułki, zorganizowana walka z ubóstwem i okrucieństwem wojny nawet jeśli nie są dziećmi Ewangelii, to na pewno wnukami. Ktokolwiek temu zaprzecza bije się na pięści z faktami i nie dotrwa do ostatniej rundy. 

Żyjemy w cywilizacji oddychającej dziedzictwem chrześcijaństwa i deprecjonowanie wiary jako bezproduktywnej manifestacji ludzkiej ułomności stanowi przejaw rozpaczliwego zakłamywania rzeczywistości. Ateizm, wbrew argumentacji Sama Harrisa, nigdy nie będzie w stanie wypracować moralności zdolnej popchnąć zdrowych ludzi do służby wśród trędowatych na ulicach Kalkuty. 

Faktycznym skutkiem odrzucenia transcendentnej rzeczywistości jest zasypanie przepaści między jest i powinno być. Brak prawa nigdy nie czyni ludzi lepszymi. W brutalny sposób obnaża słabości charakteru i głębokie blizny po moralnym upadku ludzkości. Jeśli nie istnieje obiektywne kryterium moralnej powinności, to nie ma żadnego powodu, by budować szpitale. I nie można mówić o ludzkich odruchach solidarności lub współczuciu, gdyż poza transcendentnym punktem odniesienia nie istnieje żadne obiektywne kryterium, według którego współczucie miałoby okazać się większą cnotą niż pogarda. Jak mawia chińskie przysłowie: łzy obcych są tylko wodą. Darwinowski dobór naturalny z pewnością nie zachęca do stawiania ośrodków dla niepełnosprawnych lub starców. Człowiek w kontekście horyzontalnym (międzyludzkim) rzeczywiście bywa uboższy, słabszy, mniej sprawny intelektualnie i mniej użyteczny społecznie. Dopiero wymiar wertykalny (bosko-ludzki) pozwala na zrównanie wszystkich ludzi pod względem wartości. 

Dinesh D'Souza stwierdził, że choć brzmi to paradoksalnie, ludzie, którzy najmocniej wierzyli w tamten świat, zrobili najwięcej by poprawić sytuację ludzi w tym świecie. Wygląda na to, że najpełniej żyje się myśląc o śmierci. I nie zmieni tego nawet entuzjastyczne wyliczanie kościelnych afer. Ciemne karty instytucjonalnego chrześcijaństwa i przypadki pedofilii wśród duchownych nie zaprzeczają idei chrześcijaństwa tak samo jak błędne wyliczenia niedouczonego licealisty nie obalają matematyki. 

Myślę, że ateiści i chrześcijanie zgodzą się w jednym - nie warto budować przytułków dla nędzy umysłowej. A jeśli tak, to uporczywe ignorowanie historii chrześcijaństwa zaliczyć należy do niefortunnych prób ratowania reputacji ateizmu. 

Źródło: http://nalezecdojezusa.pl/index.php/blogi/bartosz-sokol/item/211-szpit .