Czy moralność w ogóle może być moralna? Czy człowiek, tworząc pojęcie moralności, nie założył przypadkiem kajdan na ręce całego gatunku ludzkiego?
Co to właściwie znaczy BYĆ MORALNYM?
Czy bycie moralnym, jest pożądane przez samą ideę moralności?
Czym tak naprawdę jest moralność? Według definicji zawartej w Słowniku Języka Polskiego
PWN, moralność to całokształt zachowań i postaw jednostki lub grupy, oceniany według
jakiegoś społecznie funkcjonującego systemu ocen i norm moralnych.
Czy to oznacza, że osoby niepopierające pewnych, powszechnie uznawanych zasad, są
istotami niemoralnymi?
Moralni czy niemoralni?
Z pewnością są inni. Tylko inni od czego? Od ogółu, który tak naprawdę nie istnieje? Bo
przyjmując wartości „odgórne” za właściwe, często sprzeciwiamy się sobie. Czy wówczas
jesteśmy moralni? Zarówno TAK i NIE!
Moralny wobec społeczności, nie jest moralny wobec siebie samego i na odwrót. Aby żyć
moralnie, należy znaleźć społeczeństwo, którego system normatywny w pełni, pokrywałby
się z ocenianiem wartości przez daną jednostkę.
Indywiduum, które takiego społeczeństwa nie odnajdzie a zechce żyć moralnie, będzie
zmuszone stworzyć swoje własne „społeczeństwo odosobnione”.
Każdy z Nas jest inny, gdyż postrzeganie rzeczywistości przez istotę, kształtowane jest na
bazie jej wszystkich życiowych doświadczeń.
W takich okolicznościach wszelkie społeczeństwa zbiorowe, zbudowane są tylko i wyłącznie
z jednostek niemoralnych, poddanych swojemu moralnemu przywódcy.
Idąc dalej, można stwierdzić, że „moralność wspólnoty” istnieje głównie dzięki obecności istot
niemoralnych (wobec siebie).
Czy w takiej sytuacji można rzecz, że postanowienia instytucji są moralne?
Instytucja pozbawiająca swoich członków możliwości wyboru, ma prawo stanowić o tym co
moralne a co nie? Czy moralne jest to aby mówić innym w jaki sposób winni postępować w
swoim życiu, w ogóle ich życia nie znając?
Kontrargumentów, POWSZECHNIE nam wpajanych jest wiele i potrafimy je natychmiast
„wyrecytować”.
Przecież mamy „sprawiedliwą” demokrację, a większość z Nas szanuje mądrość przekazu
zawartego w Nowym Testamencie.
Demokracja odbiera wolność jednostce, opiera się na sile większości, chowa w niepamięć
zasadę jednomyślności i etykietuje wyrażenie VETO jako element historii, gdyż dzisiaj jego
prawomocność sparaliżowałaby życie polityczne.
Nowy Testament jest sprytnie wykorzystywany przy kreacji zakresu moralności, zwłaszcza w
tak katolickim kraju jak Polska. Nowy Testament głosi otwarcie co dobre a co złe.
Ale czy Jezus konając na krzyżu przypadkiem nie mówi do grzesznika: „wszystkie grzechy
są Ci odpuszczone”? Przecież tylko grzesznik, poniesie konsekwencje swoich działań. Tylko
uczestnik konkretnych sytuacji, dowie się jak doświadczenia wpłynęły na jego życie, finalnie
wyciągając szereg wniosków, które ustanowią go lepszym.
Ktoś kto czynił tylko dobrze, nie wie czym jest zło, więc gdy zacznie grzeszyć, może tego
nawet nie dostrzec. Skąd ktoś taki ma pewność, iż nigdy nie zgrzeszył, jeśli nigdy grzechu
nie doświadczył, bądź też czynił źle, lecz nie jest tego świadomy?
JEŚLI NIGDY NIE POZNALIBYŚCIE GORZKIEGO SMAKU, CZY MOGLIBYŚCIE OCENIĆ
JAK BARDZO COŚ JEST SŁODKIE, LUB W OGÓLE STWIERDZIĆ, ŻE MA SŁODKI
SMAK?