JustPaste.it

Unia Europejska – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej – współpraca i konflikty

Moją pracę dyplomową zezwalam każdemu wykorzystywać w dowolny sposób, w tym w szczególności kopiować oraz modyfikować.

Moją pracę dyplomową zezwalam każdemu wykorzystywać w dowolny sposób, w tym w szczególności kopiować oraz modyfikować.

 

Wyższa Szkoła Zawodowa

Collegium Balticum

Instytut Politologii

Kamil Zbroja

Unia Europejska – Stany Zjednoczone Ameryki Północnej –

współpraca i konflikty oraz wpływ tych stosunków na relacje wewnątrz UE.

Praca napisana pod kierunkiem dr hab. prof. CB Janusza Ruszkowskiego.

Szczecin 2004.

Spis treści:

Wstęp.

 1. Współpraca i wspólna polityka UE – USA.

 1.1.  Wspólna polityka Unii Europejskiej i USA.

 1.2.  Powiązania ekonomiczne Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej.

 1.3.  Współpraca wojskowa i militarna UE – USA.

 2. Konflikty oraz różnice interesów UE – USA.

 2.1.  Rozbieżności w stanowiskach UE i USA, dotyczące polityki zagranicznej.

 2.2.  Konflikty ekonomiczne i handlowe UE - USA.

 2.3.  Nieporozumienia pomiędzy UE i USA, dotyczące działań i interwencji wojskowych.

 3. Wpływ polityki transatlantyckiej na stosunki wewnątrz UE.

 Zakończenie.

 

Wstęp

 

            Stany Zjednoczone i Unia Europejska, to dwaj giganci światowej gospodarki, ekonomii oraz polityki, równi sobie pod wieloma względami. Oczywistą jest, więc rzeczą, że istnieją między nimi szerokie, niemające sobie podobnych na całym świecie powiązania. Dwie potęgi, potrzebujące siebie nawzajem i jednocześnie rywalizujące o jak najlepszą pozycję na świecie.

            O ile relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a państwami Europy Zachodniej w okresie od zakończenia II wojny światowej do powstania Unii Europejskiej, nie pozostawiały żadnych wątpliwości, że to USA wiedzie prym we wspólnych stosunkach, a rywalizacja o wpływy na świecie odbywa się między „wschodem” a „zachodem”, czyli USA i ZSRR, sprawa zaczęła się komplikować, kiedy z areny światowej polityki zniknął główny przeciwnik Waszyngtonu, blok państw wschodnich, a Europa Zachodnia podniosła się po zniszczeniach wojennych i jednocząc wiele państw w Unię stała się równym partnerem dla Ameryki.

            Nowy ład na świecie jest jeszcze w fazie formowania się. USA tracą swoje wpływy w wielu dziedzinach i miejscach na globie na rzecz UE, co przecież nie jest na rękę do niedawna jedynej potędze. Z drugiej strony Unia będąc równie potężna jak USA, nie chce dłużej pozostawać w ich cieniu oraz być narzędziem w realizacji celów, które zdarza się, iż nie pokrywają z kierunkami polityki unijnej. Interesy obu partnerów coraz częściej zaczynają odbiegać od siebie. W wielu dziedzinach, w których do niedawna można było mówić o zażyłości i współpracy, zaczyna dochodzić do można tu chyba użyć określenia otwartych konfliktów. Świat stale ewoluuje, jego polityka także. Jedne imperia upadają, rodzą się nowe, zawierane są sojusze, a inne zostają zerwane. Przyjaźnie potrafią zmieniać się w antagonizmy i odwrotnie. Jaka więc przyszłość może czekać relacje Unia Europejska – USA? Jak stosunki te kształtują się obecnie? I jaki mają wpływ na relacje zachodzące wewnątrz Unii Europejskiej? Czy można spodziewać się powstania w przyszłości Unii Europejsko-Amerykańskiej lub Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i Europy, czy może podział świata na rywalizujące ze sobą „wschód i zachód” znów stanie się aktualny i tylko granica pomiędzy nimi zostanie przesunięta z dawnej granicy RFN – NRD na Ocean Atlantycki? – oto nurtujące pytania, które skłoniły autora do napisania niniejszej pracy i dywagacji na temat przyszłości świata. Postarał się on zebrać jak najwięcej faktów dotyczących obecnych stosunków UE – USA i analizując je oraz wzbogacając o własne przemyślenia i prognozy spróbuje stworzyć jak najbardziej obiektywny obraz tych stosunków oraz prawdopodobny kierunek ich rozwoju.

            Autorowi zależy zwłaszcza na zbadaniu faktycznych relacji panujących pomiędzy UE i USA, a także wewnątrz Unii, ponieważ obecnie, bardzo trudno jest o ich obiektywny obraz. Media żądne sensacji coraz częściej przedstawiają świat jako rozdarty pomiędzy Brukselę i Waszyngton, a samą Unię Europejską jako pełną głębokich podziałów i niezdolną do konsensusu. Mówi się o otwartej wojnie handlowej pomiędzy Unią i Stanami, rozłamie w NATO i co za tym idzie zmniejszeniu jego znaczenia na świecie oraz kryzysie i braku porozumienia wewnątrz UE. Konflikty, które ostatnimi czasy często i chętnie są opisywane na szpalerach wielu gazet na świecie, są faktem i rzeczywiście mają miejsce. Nie wiadomo jednak, jaką naprawdę mają skalę i czy mają, a może będą miały wpływ na przyszłość polityki i stosunków międzynarodowych. Konflikty te i napięcia są niewielkich rozmiarów i mogą okazać się zarówno kroplą w morzu wspólnych interesów i powiązań, jak i kroplą drążącą tę skałę.

            Do podjęcia tematu skłonił autora brak oficjalnych i dostępnych badań na temat stosunków transatlantyckich oraz fakt, iż to właśnie media, które jak wiadomo nie są obiektywne próbują przedstawiać stan tych powiązań.

 

            Praca składa się z dwóch rozdziałów, mówiących kolejno o współpracy i konfliktach transatlantyckich z podziałem na dziedziny: polityki, ekonomii i wojskowy. Trzeci rozdział, to próba opisania, jak duży wpływ mają stosunki Zjednoczonej Europy i USA, na relacje polityczne zachodzące wewnątrz Unii Europejskiej.

Współpraca i wspólna polityka UE – USA.

 1.1.            Wspólna polityka Unii Europejskiej i USA.

Początki dzisiejszej współpracy USA z krajami Europy zachodniej należącymi obecnie do UE sięgają okresu końca II wojny światowej i powojennego, kiedy to najpierw walczono ze wspólnym wrogiem Niemcami hitlerowskimi, a następnie ogłoszono i wprowadzono w życie w 1947 roku plan Marshala. Realizacja tego planu zbliżyła i na wiele lat związała ze sobą demokratyczne kraje starego kontynentu i USA. Zniszczone podczas wojny państwa Europejskie otrzymały pomoc finansową, dzięki której mogły odbudowywać po wojnie zniszczenia i zmodernizować swoje gospodarki, USA natomiast zyskało sojuszników i jednocześnie barierę zapobiegającą rozprzestrzenianiu się komunizmu, a także stabilność polityczno ekonomiczną w Europie. Mówiono wtedy, że silna Europa, to silne USA.

Przez cały okres zimnej wojny Stany Zjednoczone napędzały i wspierały gospodarkę krajów Europy Zachodniej, zwłaszcza Republiki Federalnej Niemiec, z której jej położenie geograficzne uczyniło najdalej wysunięty przyczółek demokracji, a co za tym idzie najbardziej narażony na ekspansywne aspiracje ZSRR.

USA i kraje Europy połączone zostały przez wspólne idee i wartości oraz cel, którym do dzisiaj jest szerzenie demokracji. Owocami tej współpracy są potężna dziś Unia Europejska oraz wygrana walka z komunizmem.

Obecnie powiązania transatlantyckie są jeszcze silniejsze. Gospodarki Stanów i Unii są ze sobą nierozerwalnie sprzężone i to one właśnie pełnią rolę lokomotyw gospodarki całego świata.

UE i USA prowadzą wspólną politykę w wielu miejscach na świecie. Wspólnie szerzą wartości demokratyczne i czuwają nad utrzymaniem pokoju.

Dla każdego z partnerów drugi jest jednocześnie sojusznikiem uznającym te same wartości oraz niezbędną konkurencją stymulującą rozwój.

20 listopada 1990 roku uroczyście sygnowano Deklarację Transatlantycką, w której potwierdza się wsparcie polityczne, jakie zgodnie z tradycją Waszyngton kieruje do demokratycznego i stabilnego partnera europejskiego.

Regularnie odbywają się konsultacje między Prezydentem USA, Przewodniczącym Komisji Europejskiej i Przewodniczącym Rady Europejskiej. Obie strony łączy sojusz polityczny i strategiczny.

 [1]

 [2]

Unia coraz częściej pomaga Stanom już nie tylko politycznie, ale także praktycznie w utrzymaniu pokoju na świecie wysyłając swoje wojska w miejsca gdzie jest to konieczne. Rozwój Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa UE, utworzenie wojsk europejskich oraz wykorzystywanie ich w misjach stabilizacyjnych i pokojowych, przynosi USA wymierne korzyści w postaci oszczędności wydatków na cele wojskowe[3].

 Po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 roku współpraca pomiędzy USA i UE zyskała nowy wymiar w dziedzinie zwalczania światowego terroryzmu.

Sygnowano Nową Agendę Transatlantycką. Wspólnym celem obu partnerów jest teraz także ściganie terrorystów i zwalczanie pierwotnych przyczyn terroryzmu. Zacieśniono współpracę w dziedzinie bezpieczeństwa komunikacji, uniemożliwienia finansowania terroryzmu, kontroli eksportu i rozpowszechniania zakazanych substancji i zabezpieczenia dokumentów podróży. Dąży się też do polepszenia współpracy policji i wymiaru sprawiedliwości.

Unia przyjęła Europejskie Przepisy Ramowe dotyczące zamrożenia środków należących do organizacji terrorystycznych.

Przyjęto także Europejski List Gończy[4].

Stany Zjednoczone wyraziły uznanie dla działań Unii zmierzających do wspólnej walki z terroryzmem. Sekretarz Stanu Colin L. Pawell po 11 września powiedział: „Szybkie i zdecydowane wsparcie udzielone Stanom Zjednoczonym prze UE ukazuje potężne i trwałe więzy między naszymi społeczeństwami i wspólne źródło naszych wartości. Jesteście naszymi wypróbowanymi przyjaciółmi w trudnych chwilach i wiemy o tym”[5] .

 Fundamentem obecnych stosunków amerykańsko-europejskich są cztery strefy: zagadnienia bezpieczeństwa; czynniki polityczne i instytucjonalne; relacje ekonomiczne i handlowe; oraz czynniki kulturalno-społeczne[6].

  • W strefie bezpieczeństwa można mówić o daleko idącej współpracy wojskowej i strategicznej, prowadzeniu wspólnych operacji militarnych mających na celu gaszenie ognisk zapalnych oraz na dążeniu do budowy i utrzymania pokoju na świecie. Większość krajów UE należy do NATO[7], a UZE[8] jest europejskim filarem Paktu Północnoatlantyckiego. Z inicjatywy Waszyngtonu, w 1996 roku w Berlinie zaakceptowano ideę utworzenia w ramach NATO Połączonych Sił Wielonarodowych do Zadań Specjalnych (CJTF)[9]. Są to siły szybkiego reagowania służące do prowadzenia misji petersberskich[10], czyli realizacji celów Unii Europejskiej.

 

  • W strefie politycznej Unia Europejska i USA mają w wielu przypadkach takie same stanowiska, wspólne dążenia i cele. Ściśle się wspierają i pomagają sobie nawzajem w ich realizacji. Zarówno politycy Waszyngtonu, jak i UE wielokrotnie podkreślają i deklarują współpracę. Kooperacja polityczna Stanów Zjednoczonych z krajami Europy Zachodniej tworzących dziś UE ma bardzo głębokie korzenie i sięga okresu II wojny światowej, czyli trwa już ponad 60 lat. Można więc stosunki te nazwać najdłużej trwającym, bilateralnym sojuszem nowożytnego świata. Jest to w dziejach ludzkości skłonnej przecież do poróżnień zjawisko wyjątkowe i zasługujące na uznanie.

 

  • Współpraca ekonomiczna i gospodarcza pomiędzy USA i UE to obecnie największe tego rodzaju powiązania na świecie. Obie strony są dla siebie najważniejszymi partnerami[11].

 

  • Strefa kulturalno-społeczna jest strefą stymulującą trzy pozostałe. Społeczeństwa USA i UE są pod wieloma względami identycznymi. Łączy je mnóstwo podobieństw takich jak: te same idee i wartości, zbliżony styl życia, podobne upodobania i dążenia, język angielski, który jest bardzo szeroko rozpowszechniony w krajach Europy i używany w instytucjach Unii jako język urzędowy. Europejczycy podziwiają Stany Zjednoczone za potężną gospodarkę, panujący tam liberalizm i wolność, za kulturę. Często przejmują „amerykański styl życia”. Amerykanie natomiast są zafascynowani Europą i jej historią jako swoją kolebką. Nie pozostają też obojętni na kulturę europejską, która jest inspiracją dla kultury amerykańskiej. W USA artykuły, czy przedmioty pochodzące z Europy uznawane są za elitarne. Europejczycy kochają MC-Donalds’a i z podziwem patrzą na wielkie amerykańskie samochody. Dla obywatela USA sprawą prestiżową jest spędzenie wakacji na starym kontynencie, marzy on o obejrzeniu wierzy Eiffel’a, tak samo, jak Europejczyk marzy o zobaczeniu Statuy Wolności. Ostatnimi czasy coraz częściej w światowych mediach używa się określenia „cywilizacja zachodu” i nikt nie ma wątpliwości, że chodzi tu o Amerykę Północną i kraje Europy Zachodniej, czyli USA i UE. Oba te terytoria zamieszkują pod wieloma względami tacy sami ludzie, oglądający te same filmy, czytający te same książki, mający w domu te same urządzenia, śmiejący się z tych samych dowcipów i prowadzący bardzo zbliżony, jeśli jeszcze nie identyczny styl życia. To właśnie wszystkie te podobieństwa, których nie sposób wymienić mają tak wielki wpływ na polityczną sytuacje na świecie, i tak mocno wiążą ze sobą Unię Europejską i USA. To właśnie podobieństwo tych społeczeństw sprawia, iż łatwiej im się ze sobą współpracuje, niż ze społecznościami odmiennymi.

 

Brukselę i Waszyngton łączy także jednotorowa polityka zagraniczna skierowana w wiele miejsc na świecie oraz wspólne stanowisko wobec wielu wydarzeń. Obaj sojusznicy dokładają wszelkich starań w celu budowy i utrzymania pokoju w każdym zakątku kuli ziemskiej. Choć przyznać trzeba, iż czasami ich stanowiska dotyczące drogi wiodącej do osiągnięcia wspólnego celu są różne, to jednak sam cel pozostaje wspólny.

 USA, zwłaszcza w okresie, kiedy ich prezydentem jest republikanin chętnie uciekają się do rozwiązań siłowych i militarnych, podczas, kiedy bardziej stabilna pod tym względem Unia Europejska zawsze szuka rozwiązań pokojowych. Może być to spowodowane faktem, iż Europa dotykana od czasów starożytnych wieloma wojnami, doświadczyła na swoim terytorium, w niedalekiej przeszłości aż dwóch wojen światowych, które objęły zasięgiem cały kontynent, podczas kiedy na terytorium USA nie miały miejsca praktycznie żadne działania wojskowe od czasów wojny secesyjnej. Od 1865 roku wszystkie operacje militarne prowadzone przez Waszyngton odbywały się poza Stanami Zjednoczonymi, a praktycznie w całej historii USA oprócz mającego incydentalny charakter, nalotu samolotów japońskich 7 grudnia 1941 roku na bazę wojskową Pearl Harbor, terytorium tego kraju nie stało się przedmiotem ataku innego państwa.

To właśnie te czynniki mają najprawdopodobniej wpływ na to, iż ludności cywilnej USA, której nigdy działania wojenne nie dotknęły z większą łatwością niż mieszkańcom Europy przychodzi podejmowanie decyzji o militarnych i siłowych drogach prowadzących do osiągnięcia wspólnego dla UE i USA celu – utrzymania pokoju na świecie.

Żadna ze stron nie kwestionuje natomiast faktu, iż szeroko tutaj rozumiane interwencje w miejscach, gdzie pokój jest zagrożony są niezbędne.

 Waszyngton i Bruksela mają ze sobą wiele wspólnego na wszystkich płaszczyznach stosunków transatlantyckich: politycznej, ekonomicznej, strategicznej i kulturowej i gdyby odpowiednio wykorzystały swój potencjał oraz ściśle ze sobą współpracowały, miałyby szansę na stworzenie stabilnego i trwałego ładu na świecie.

1.2.            Powiązania ekonomiczne Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej.

Unię Europejską ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki łączą największe na świecie, najsilniejsze i mające dla całego świata ogromne znaczenie powiązania gospodarcze i ekonomiczne. Otwartość i prawidłowe funkcjonowanie globalnego systemu handlu od wielu lat jest w dużym stopniu zależne od harmonijnej współpracy między nimi.

W 2000 roku wzajemny przepływ towarów, usług i operacji finansowych między UE i USA wyniósł ponad 1100 miliardów dolarów amerykańskich[12], co sprawia, iż są dla siebie największymi partnerami.

Każda ze stron ma bardzo silną, dominującą pozycję inwestycyjną na rynku partnera. Do końca 2000 roku wartość wzajemnych inwestycji bezpośrednich przekroczyła 1370 miliardów dolarów, z czego 802 miliardy dolarów to inwestycje UE w USA[13], a 573 miliardy dolarów to pieniądze zainwestowane przez Amerykanów na „starym kontynencie”. Szacuje się także, iż około 3,5 miliona obywateli krajów Unii znajduje zatrudnienie w firmach amerykańskich w Europie i podobna liczba Amerykanów pracuje w firmach europejskich na terenie USA[14].

Obecnie w wymianie handlowej pomiędzy UE i USA dzienne! obroty osiągają niebagatelną kwotę około miliarda Euro[15].

Wiele czynników wpływa na pogłębianie się tej współpracy. Są to między innymi globalizacja oraz sprzyjający i bezpieczny system prawny obowiązujący zarówno na terenie USA jak i UE. Dochodzi do coraz częstszych fuzji i łączenia się firm, koncernów a także instytucji europejskich z amerykańskimi. Właśnie dzięki systemowi prawnemu obowiązującemu obie strony, ryzyko towarzyszące ekonomicznej współpracy transatlantyckiej zostało zmniejszone do minimum. Oba rynki uznawane są obecnie za najbezpieczniejsze na świecie pod względem handlowym i inwestycyjnym. Jednocześnie zarówno Stany Zjednoczone, jak i Unia Europejska nie zaprzestają działań mających na celu dalej idące ujednolicenie rynku transatlantyckiego. Pojawia się wiele głosów polityków zapowiadających utworzenie w przyszłości strefy wolnego rynku obejmującej USA i UE. Gdyby do tego doszło i obie gospodarki połączyłyby się powstałby największy hegemon ekonomiczny znany w dziejach ludzkości. Potęga taka mogłaby w znacznym stopniu kontrolować cały świat, zwłaszcza w obecnej sytuacji, kiedy to właśnie ekonomia decyduje o większości spraw i panujących stosunkach międzynarodowych.

Oczywiście droga do ewentualnego połączenia gospodarek USA i UE jest bardzo daleka i kręta, wymaga silnego zaangażowania z obu stron i przede wszystkim woli. Natomiast zdania na temat uwolnienia rynku transatlantyckiego są bardzo podzielone. Obie strony obawiają się strat, które mogłyby ponieść.

Już dziś rozszerzająca się na coraz to nowe dziedziny życia globalizacja doprowadza do powstawania konfliktów pomiędzy partnerami handlowymi z Ameryki i Europy. W przypadkach, kiedy strony nie są w stanie samodzielnie rozwiązać sporu, uciekają się do arbitrażu WHO[16].

Ma to jednak miejsce tylko i wyłącznie w ostateczności i dotyczy naprawdę trudnych spraw, kiedy rzeczywiście rozwiązanie dobre dla obu stron nie istnieje. W przypadku wystąpienia każdego konfliktu, politycy USA i UE starają się najpierw samodzielnie dojść do konsensusu. Świadczy to o dobrej woli i dialogu obu stron.

Często zdarza się, iż tuż przed posiedzeniem WHO mającym rozstrzygnąć spór obie strony dochodzą do porozumienia.

Przykładem próby osiągnięcia kompromisu nawet po rozstrzygnięciu sporu przez Światową Organizację Handlu, może być odbyta niedawno konferencja Komisarza Handlu UE Pascala Lamy ze swoim amerykańskim kolegą Robertem B. Zoellickiem. Spotkanie odbyło się 27 lutego 2004 roku w Waszyngtonie i dotyczyło subwencji rządu USA na niektóre towary eksportowane do UE.[17]

Obaj politycy już po rozstrzygnięciu sporu przez WHO i wydaniu werdyktu niekorzystnego dla USA, nie zaprzestali dialogu i w dalszym ciągu próbowali dojść do konsensusu. Świadczyć to może jedynie o naprawdę dobrych stosunkach panujących między partnerami.

Obecnie sprawy dotyczące zysków i strat są sprawami bardzo trudnymi. Dzisiejszy człowiek zamieszkujący większą część ziemi zasługuje na miano: homo economicus. Praktycznie wszystkie działania muszą przynosić zyski. Inne, nierentowne nie są podejmowane. Zasada ta stała się nadrzędną zasadą „cywilizacji zachodu” i dlatego też podmiotom gospodarki dbającym o swoje interesy, tak trudno jest osiągnąć porozumienie w kwestiach ekonomicznych.

Obecnie – w pierwszych miesiącach 2004 roku – śmiało można powiedzieć, iż światem rządzi ekonomia. To za jej sprawą upadają i powstają rządy, zmieniają się ustroje i to ona dyktuje kierunki rozwoju stosunków międzynarodowych.

To z tego właśnie powodu stosunki UE – USA narażone są konflikty i partnerzy rywalizują ze sobą o wpływy.

Z drugiej jednak strony, z tego samego powodu Unia i Stany są partnerami i mocno ze sobą współpracują, ponieważ razem tworzą potęgę dającą im władzę.

1.3.            Współpraca wojskowa i militarna UE – USA.

Współpraca wojskowa Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi do połowy lat dziewięćdziesiątych odbywała się jedynie w ramach Paktu Północnoatlantyckiego i dotyczyła tylko krajów należących do Paktu.

W okresie zimnej wojny bezpieczeństwo krajom Europy Zachodniej zapewniał parasol militarny USA.

Wojska Amerykańskie stacjonowały w wielu krajach dzisiejszej UE stanowiąc przeciwwagę dla zagrażającej im Armii Radzieckiej.

Do dziś głównym filarem NATO, decydującym o jego znaczeniu i sile, jest potencjał militarny Ameryki.

Natomiast podłożem do powstania pierwszych jednostek wojskowych podległych Unii Zachodnioeuropejskiej było podjęcie decyzji przez Radę ministerialną UZE[18] w czerwcu 1992 roku o stworzeniu sił podległych UZE (FAWEU)[19].

30 listopada 1992r. Francja i Niemcy oddały do dyspozycji UZE Eurokorpus[20]i już 21 stycznia 1993r. podpisano porozumienie dopuszczające wykorzystanie tych wojsk przez NATO.

Od tamtej pory powstało wiele formacji wojskowych podległych UZE, a co za tym idzie Unii Europejskiej. Wykorzystywane są one zarówno do realizacji misji petersberskich, jak i w ramach NATO.

Unia Zachodnioeuropejska jest organizacją wchodzącą jednocześnie w struktury Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej. W UE pełni rolę IV filaru – Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony[21], a w NATO jest europejskim filarem Paktu.

Pojawiają się oczywiście na starym kontynencie, a zwłaszcza we Francji, która nie jest członkiem NATO, pomysły stworzenia nowej organizacji militarnej, podległej tylko UE i mającej za zadanie zapewnienie bezpieczeństwa Unii. Głównym zarzutem kierowanym w stronę Paktu jest fakt, iż jest to organizacja kontrolowana przez USA i pełni rolę narzędzia służącego realizacji tylko polityki amerykańskiej[22].

Historia pokazała jednak, iż UE nie jest w stanie samodzielnie zapewnić pokoju na terenach do niej przyległych. Kiedy w lecie 1992 roku wybuchła wojna domowa w Jugosławii, państwa UE wszczęły dyskusję na temat wysłania sił zbrojnych mających za zadanie wstrzymanie walk między stronami konfliktu. Za interwencją opowiedziały się Francja, Niemcy, Włochy, Belgia i Holandia, lecz działania uniemożliwił sprzeciw Wielkiej Brytanii. Ostatecznie konflikt jugosłowiański ujawnił niezdolność Unii Europejskiej do działania w sytuacjach kryzysowych.

Konsekwencją braku porozumienia pomiędzy krajami UE była śmierć setek tysięcy ludzi, ofiar czystek etnicznych, które zakończyła dopiero interwencja NATO.

Odpowiedzią NATO na aspiracje i potrzeby Unii dotyczące Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony była deklaracja szczytu rzymskiego z 7-8 listopada 1991r. oferująca włączenie ESDI w ramy Sojuszu Północnoatlantyckiego jako jego „europejskiego filaru”. Zapowiedziano także umocnienie powiązań transatlantyckich. Od tego momentu rozpoczął się proces nazywany europeizacją NATO.

Następnym krokiem Waszyngtonu w stronę umocnienia więzi z Brukselą było wysunięcie w grudniu 1993 roku propozycji utworzenia w ramach Paktu Północnoatlantyckiego, Połączonych Sił Wielonarodowych do Zadań Specjalnych, (CJTF), które mogłyby być wykorzystywane do przeprowadzania misji petersberskich poza obszarem NATO, czyli wykraczających poza zakres zbiorowej obrony. W skład CJTF mogą wchodzić także oddziały spoza Sojuszu. Politycznie działaniami kieruje Rada Północnoatlantycka, lecz dopuszczono także możliwość wykorzystywania CJTF przez UZE. Podczas dwustronnych rozmów w Paryżu w 1996 roku Amerykanie poszli na kolejne ustępstwo i wyrazili zgodę na to, żeby Połączone Siły Wielonarodowe mogły być kierowane przez dowództwa narodowe.

6 maja 1996r. UZE i NATO podpisały „Porozumienie o bezpieczeństwie”, w którym uzgodniono wymianę danych wywiadowczych, wykorzystywanie sieci łączności wojskowej oraz określono reguły prowadzenia przez UZE operacji wojskowych.

W końcu na posiedzeniu Rady NATO, w dniach 3-4 czerwca 1996r. w Berlinie zaakceptowana zostały idee: budowania ESDI w ramach Paktu oraz budowy CJTF podległego strategicznemu dowództwu NATO lub UZE.

Unia Europejska (UZE) uzyskała możliwość wykorzystania do realizacji swoich misji istniejących w ramach Sojuszu struktur dowodzenia oraz zasobów. USA natomiast zostały odciążone z kosztów finansowania oddziałów szybkiego reagowania.

Rozbudowa JCTF to jednocześnie rozbudowa środków militarnych UZE i zwiększanie potencjału NATO.

Na szczycie Paktu Północnoatlantyckiego, który odbył się w dniach 22-23 kwietnia 1999r., w Waszyngtonie przedstawiono „Nową koncepcję strategiczną Sojuszu”, która jest wyrazem transformacji wewnętrznej NATO, zmierzającej do zeuropeizowania Paktu.

  1. Konflikty oraz różnice interesów UE – USA.

[23]

 

2.1.            Rozbieżności w stanowiskach UE i USA, dotyczące polityki zagranicznej.

Pomimo wielu powiązań łączących Stany Zjednoczone z Unią Europejską zdarza się często, iż poglądy obu partnerów dotyczące niektórych spraw nie są takie same, a czasem nawet zupełnie ze sobą sprzeczne. Wszystko jest w porządku, jeśli różnice dotyczą spraw mało ważnych, niewymagających współdziałania oraz w sytuacjach, kiedy jedna strona nie jest uzależniona od drugiej.

Prawdziwy konflikt pojawia się, kiedy działanie jednego partnera zaczyna dotyczyć drugiego.

W zależności natomiast od skali nieporozumienia, czasu jego trwania oraz łatwości jego rozwiązania, konflikty występujące pomiędzy Brukselą i Waszyngtonem podzielić można na dwa rodzaje:

  • Konflikty bierne – przede wszystkim dotyczące niewielkich grup ludności, co sprawia iż łatwo jest jednej stronie pójść na ustępstwo względem drugiej, nie ryzykując utraty poparcia społeczeństwa. Inna cechą tego rodzaju różnic poglądów jest to, iż nie dotyczą one w znaczącym stopniu sfer materialnych i gospodarczych. Sprawia to, że pójście na ustępstwa nie niesie za sobą odczuwalnych strat i w związku z tym łatwo jest problem rozwiązać. Jest jednak druga strona konfliktów biernych. Ich stosunkowo małe znaczenie dla obu stron sprawia, że dość często konflikty te w ogóle nie są rozwiązywane, a to stwarza niebezpieczeństwo ich niekontrolowanego rozwoju i spiętrzania się.
  • Konflikty czynne – są bardzo trudne do rozwiązania, ponieważ jedynym wyjściem z sytuacji patowej, impasu, jest kompromis wymagający, żeby jedna ze stron poszła na ustępstwo i zmieniła swoje stanowisko. Ustępstwo takie przeważnie pociąga za sobą różnego rodzaju straty, na przykład materialne lub utratę poparcia części społeczeństwa. Konflikty czynne zawsze dotyczą znacznej części ludności, co sprawia, iż uleganie naciskom zagranicznym może w konsekwencji doprowadzić do utraty legitymacji wewnętrznej. Wszystkie te czynniki oraz charakter patowy konfliktów czynnych sprawia je długotrwającymi. Staje się niemożliwym udawanie w imię przyjaźni i dobrych stosunków, że wszystko jest w porządku, kiedy działanie jednej strony uniemożliwia uzyskanie wymiernych zysków przez drugą, lub na przykład blokuje jej dostęp do pozyskiwania pewnych surowców. W sytuacjach takich dochodzi do prawdziwych tarć, które przez media bardzo często, jednakże chyba na wyrost nazywane są wojnami.

 Przykładem konfliktu biernego – może być różny stosunek do kary śmierci, która jest w państwach UE zabroniona, natomiast prawo amerykańskie dopuszcza jej stosowanie. Konflikt ten nie jest nagłaśniany i zdaje się być zapomnianym, nie przeszkadza też żadnej ze stron we współpracy z drugą i odżywa dopiero wówczas, kiedy jakiś obywatel Unii zostaje skazany na taką karę przebywając na terenie Stanów Zjednoczonych. W takich przypadkach dyplomacja europejska wywiera różnego rodzaju naciski na rząd USA, nakłaniając go na ustępstwo. Przeważnie sprawa kończy się zamianą wyroku z kary śmierci na karę wieloletniego pozbawienia wolności i obie strony zdają się znów o różnicach zapominać.

Istnieje wiele konfliktów zarówno biernych, jak i czynnych występujących pomiędzy USA i UE, których mimo wielu wysiłków z obu stron nie udaje się rozwiązać. Nie może też zostać niezauważonym fakt, że konfliktów wciąż przybywa.

 Na początku maja 2003 roku w Waszyngtonie odbył się szczyt europejsko-amerykański. Było to już drugie spotkanie od początku kadencji prezydenta USA, George’a Busha z premierem Hiszpanii Jose Maria Aznarem i przewodniczącym Komisji Europejskiej Romano Prodim, mające na celu znalezienie rozwiązań dla problemów dzielących obie strony. Zdaniem obserwatorów szczyt nie przyniósł żadnych rozwiązań.

Obie strony zarzucały sobie brak kompromisowości, która uniemożliwia osiągnięcie porozumienia w kwestii Palestyny. Zdaniem Waszyngtonu, UE czyni zbyt małe starania w zakresie zwalczania ekstremistycznych ugrupowań arabskich, a zwłaszcza źródeł ich finansowania. Unia natomiast zarzuca USA zbyt pobłażliwą ocenę poczynań izraelskiego rządu Ariela Szarona i nalega na jak najszybsze zorganizowanie konferencji bliskowschodniej. Biały Dom natomiast, stoi na stanowisku, że przygotowanie ewentualnego szczytu, który mógłby przynieść długotrwały pokój na Bliskim Wschodzie byłby pracą żmudną i przede wszystkim długotrwałą. Pojawiają się też w Waszyngtonie głosy, iż tego typu żądania Unii świadczą jedynie o jej słabości na arenie międzynarodowej.

Różnica stanowisk w sprawie Palestyny polega na tym, iż gospodarka i finanse USA są ściśle powiązane z Izraelem. Z tego właśnie powodu Biały Dom popiera wszystkie działania rządu i wojsk Izraelskich. Natomiast w Europie bardzo dużą wagę przywiązuje się do Praw Człowieka i ich przestrzegania, a te przez władze Izraela notorycznie są łamane.

Na szczycie poruszano też takie rozbieżności jak wspomniana wcześniej kara śmierci oraz jurysdykcja międzynarodowa i powstanie Trybunału Haskiego, których Waszyngton wciąż nie uznaje.

Dyskutowano problem ceł ochronnych, jakie stosują obie strony wbrew zasadom wolnego handlu. Zarówno USA, jak i UE starają się chronić swoich producentów[24].

W przypadku żadnego z konfliktów nie udało się znaleźć rozwiązania, co nie rokuje najlepiej dla dalszej współpracy[25].

 Do nieporozumień dochodzi wciąż na nowych płaszczyznach współpracy.

 Na początku roku 2003 Departament Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych jednostronnie zażądał od Unii Europejskiej stałego przekazywania baz danych pasażerów linii lotniczych dla celów bezpieczeństwa. Komisja Europejska wyraziła na to zgodę, jednakże na okres przejściowy, w którym USA miały zapewnić otrzymywanym danym bezpieczeństwo oraz udostępnić w zamian swoje. Waszyngton odmówił jednak ograniczenia z korzystania z danych wyłącznie do celów walki z terroryzmem oraz nie zaoferował w zamian żadnych własnych danych.

Na posiedzeniu Komisji Europejskiej 2 września 2003 roku uznano, iż USA nie wypełniły warunków wcześniejszej umowy, okres przejściowy nie zostanie przedłużony i wraz z jego upływem przekazywanie danych zostanie wstrzymane.

W odpowiedzi szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA Tom Rodge stwierdził, iż odmowa Unii hamuje walkę z terroryzmem, a ta powinna być wspólnym celem[26].

 Innym przykładem różnorodności nieporozumień może być sprawa żywności genetycznie modyfikowanej[27], którą USA stara się wprowadzić na rynek Unii oraz całego świata, a czemu sprzeciwia się Unia Europejska. W Stanach Zjednoczonych, które są głównym wytwórcą produktów transgenicznych[28], od wielu lat żywność modyfikowana jest bardzo szeroko rozpowszechniona. Produkcja takiej żywności jest wysoko opłacalna i otwarcie dla niej rynku unijnego przyniosłoby amerykańskim producentom ogromne dochody. Waszyngton zarzuca Unii Europejskiej bezzasadną dyskryminację towarów zza oceanu i nieuczciwą ochronę europejskiego rolnictwa[29].

Z drugiej strony badania żywności modyfikowanej przeprowadzane na zlecenie UE dowodzą, iż produkty takie nie są w pełni bezpieczne dla konsumentów, co ostatnimi czasy zdaje się też potwierdzać stan zdrowia społeczeństwa amerykańskiego, a w szczególności problemy z nadwagą, które stały się tam prawdziwą plagą. Obecnie szacuje się, iż około 75% mieszkańców USA cierpi na nadwagę[30]. Za stan taki eksperci medyczni winią tak zwaną szybką żywność[31], do której produkcji stosuje się produkty rolne modyfikowane genetycznie.

Według przeprowadzanych sondaży znaczna większość Europejczyków jest zdecydowanie przeciwna żywności transgenicznej i co więcej, uważa ją za mało wartościową oraz stanowiącą zagrożenie dla człowieka[32].

Pod tym względem społeczeństwo europejskie w znacznym stopniu różni się od amerykańskiego i dojście do porozumienia wydaje się być bardzo trudnym. Nie można przecież mieszkańcom Starego Kontynentu narzucić przekonań i woli amerykańskich producentów żywności.

W takiej i jej podobnych sytuacjach pod wielkim znakiem zapytania staje idea transatlantyckiej strefy wolnego handlu.

 Wszystko wskazuje na to, iż głównym źródłem konfliktów UE – USA jest imperialistyczne stanowisko Białego Domu dotyczące ładu światowego. Waszyngton mając wciąż w pamięci wygraną zimną wojnę z ZSRR nie ma ochoty na dzielenie się wpływami na świecie z kimkolwiek, nawet, jeśli miałby tym kimś być sojusznik i przyjaciel w postaci Unii Europejskiej. Rząd amerykański wciąż rozszerza swoje wpływy w wielu miejscach globu i często nie do końca słusznie przyznaje sobie bezwzględne prawo jurysdykcji międzynarodowej.

USA nadały też sobie miano żandarma całego świata. To w Białym Domu decyduje się o tym, który rząd jest demokratyczny, a który nie jest i należy go obalić. Problem polega na tym, iż Amerykanie zaprowadzają swój własny porządek na świecie bardzo często w ogóle nie licząc się z opinią innych państw, a w tym także z opinią Unii Europejskiej.

            Zdarza się, że amerykańskie działania międzynarodowe godzą bezpośrednio w interesy Unii i zmniejszają jej znaczenie na arenie międzynarodowej.

            Eskalacja konfliktów transatlantyckich miała miejsce wiosną 2003 roku, kiedy USA wbrew sprzeciwom międzynarodowym, postanowiły interweniować zbrojnie w Iraku. Oficjalnym powodem interwencji miała być niehumanitarna dyktatura głowy państwa Saddama Husajna, chęć zaprowadzenia tam demokracji oraz posiadanie przez to państwo tajnej broni nuklearnej[33].

Waszyngton najpierw starał się uzyskać poparcie międzynarodowe dla swojej misji oraz pomoc w jej zrealizowaniu i kiedy spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem i protestami, jak na hegemona przystało rozpoczął działania wojenne na własna rękę.

            Francuski politolog Gérard Chaliand[34] jest zdania, iż w stosunkach międzynarodowych „Waszyngton preferuje kontakty dwustronne, podkreślając w nich znaczenie własnej siły” oraz, że „USA dzisiaj i jutro będą absolutnym hegemonem”[35].

            Stwierdzenia tego typu, krytykujące Stany Zjednoczone za ich politykę zagraniczną, coraz częściej pojawiają się w zjednoczonej Europie. Coraz częściej też państwa europejskie otwarcie przeciwstawiają się amerykańskiej, hegemonistycznej wizji świata.

Stany Zjednoczone dobitnie demonstrują, że chcą zachować pełną swobodę w działaniu międzynarodowym chociażby odmawiając podpisania protokołu z Kioto[36], a opinia światowa, także europejska krytykuje je za instrumentalne wykorzystywanie pojęcia demokracji do piętnowania wrogich dyktatur, lecz tylko i wyłącznie, tych niestojących po stronie Ameryki. Trudno jest w tej sprawie nie przyznać racji europejskim przeciwnikom Waszyngtonu.

            USA, w niektórych państwach dyktatury obala i wprowadza demokrację, jak to ma teraz miejsce w Iraku, inne natomiast wspiera i pomaga im się utrzymać. Sytuacja, gdzie tyrania władcy jest niezauważana, ma miejsce na przykład w polityce Waszyngtonu względem Gwinei Równikowej, rządzonej przez dyktatora, generała Teodoro Obianga Nguema. Amerykanie, którzy z takim wstrętem odnoszą się do tyranów i rządów niedemokratycznych, w generale Obiangu znaleźli użytecznego sprzymierzeńca, a stało się tak, za sprawą wielkich złóż ropy naftowej znajdujących się pod dnem oceanu należącym do Gwinei, na których eksploatację dyktator zezwolił koncernom naftowym z USA. Od tego momentu Biały Dom nie zauważa fałszowanych wyborów, których wyniki znane są przed głosowaniem, represjonowania ludności Gwinei oraz jej tragicznej sytuacji[37].

Amerykanie faktycznie wykorzystują pretekst szerzenia wartości demokratycznych dla osiągnięcia celów ekonomicznych i gospodarczych. Według Gérard’a Chaliand’a „na naszych oczach zaczęły się wielkie podchody do złóż ropy pod Morzem Kaspijskim”[38]. Europejczykom nie podoba się taki stan rzeczy. Zdają sobie oni sprawę z tego, iż coraz silniejsza Europa, nieustępująca potencjałem gospodarczym Ameryce, także powinna zdobywać coraz silniejszą, należną jej pozycję międzynarodową i nie pozostawać dłużej w cieniu USA.

2.2.            Konflikty ekonomiczne i handlowe UE – USA.

Główną przyczyną wybuchania transatlantyckich konfliktów gospodarczo-handlowych jest zrozumiałe ochranianie przez każdą ze stron swoich rodzimych przedsiębiorstw. Utworzenie z dnia na dzień strefy wolnego handlu obejmującej zasięgiem Amerykę i Europę mogłoby przynieść nieoczekiwane negatywne skutki. I choć obie strony zapewniają, iż dążą do utworzenia takiej strefy w przyszłości droga do niej jest jeszcze daleka i pełna przeszkód.

Konflikty ekonomiczne należą do grupy konfliktów czynnych. Przynoszą wymierne straty i niesłychanie trudno jest je rozwiązać.

Obie strony stosują politykę ingerencji w swoja gospodarkę poprzez subsydia, lub dopłaty do mniej rentownych jej gałęzi, zwłaszcza rolnictwa. Dopłatami takimi obejmowane są między innymi towary eksportowane, co sprawia je tańszymi od produkowanych w kraju importującym. Sytuacja taka wymusza na potencjalnym odbiorcy towarów działania mające za zadanie ochronę swojego rynku przed napływem tanich towarów. Sposoby są dwa: jeden, to zwiększenie dotacji dla rodzimych producentów, co pociąga za sobą znaczne wydatki finansowe oraz drugi, polegający na zwiększeniu ceł na importowane produkty. Drugi ze sposobów ochrony rynku nie pociąga za sobą wydatków i jest znacznie łatwiejszy do zrealizowania, jest to natomiast działanie wbrew zasadom wolnego handlu.

Zarówno politycy USA, jak i Unii mają prawdziwie trudne zadania do zrealizowania, kiedy z jednej strony priorytetem jest ochrona rodzimego przemysłu i miejsc pracy, a z drugiej przestrzeganie zasad wolnego rynku.

Zmniejszenie dopłat, lub nie zwiększenie ich w momencie, kiedy jakaś gałąź gospodarki jest zagrożona, może być równoznaczne z utratą legitymacji społeczeństwa.

Stosowanie ceł zaporowych pociąga za sobą powstawanie konfliktów między partnerami, co często kończy się wniesieniem skargi do WHO.

 15 marca 2002 roku w USA wprowadzono cła ochronne, w wysokości średnio 30%, na import 10 produktów stalowych. Decyzję motywowano koniecznością ochrony rynku przed napływem taniej zagranicznej stali. Działanie to miało uspokoić amerykańskie koncerny stalowe i związki zawodowe, ponieważ napływ taniej stali z zagranicy spowodował upadek ponad 42 firm i co za tym idzie, likwidację 50 tysięcy miejsc pracy.

W odwecie Unia Europejska wniosła skargę do WTO oraz we wrześniu 2002 roku wprowadziła podobne cła na produkty stalowe pochodzące z USA.

10 listopada 2003 roku, Organ Apelacyjny Światowej Organizacji Handlu[39] orzekł, że cła zaporowe na produkty stalowe, wprowadzone przez USA w marcu 2002r., są niezgodne z regulaminem handlu międzynarodowego. Konsekwencją werdyktu WHO jest możliwość dochodzenia swoich praw w wysokości poniesionych strat, przez kraje, które ucierpiały z tytułu wprowadzonej protekcji celnej. Unia Europejska oszacowała swoje straty na ponad 2,2 mld USD i zapowiedziała już nałożenie opłat przywozowych nawet do wysokości 100%, na takie towary amerykańskie, jak: motocykle, zabawki, łodzie motorowe, fotokopiarki, okulary przeciwsłoneczne, owoce cytrusowe, jabłka, ryż i odzież[40].

Wciąż pod znakiem zapytania pozostaje, czy administracja USA podporządkuje się werdyktowi WHO. Decyzja ta będzie miała wymiar bardziej polityczny, niż ekonomiczny. Ponieważ w Stanach Zjednoczonych zaobserwować można dwie opcje:

- pierwszą, która reprezentuje wielkie lobby właścicieli hut i stalowni oraz związki zawodowe, opowiadająca się za zwiększeniem promocji rodzimych towarów i bojkot towarów zagranicznych

- oraz drugą, przeciwników barier celnych. To także wielki biznes, który ponosi straty z tytułu ceł zaporowych, ponieważ w przeszłości korzystał z taniej importowanej stali[41].

Na przykładzie „wojny stalowej[42]” widać jak skomplikowane i trudne do rozwiązania są konflikty ekonomiczne, czynne. Z jednej strony USA, jako członek WHO są zobowiązane do podporządkowania się jej werdyktom i obniżenia ceł na stal, z drugiej natomiast strony uległość wobec nacisków zewnętrznych, może przynieść prezydentowi Stanów Zjednoczonych, przegraną w nadchodzących wyborach prezydenckich.

Inną porażką USA na forum WTO, był werdykt tej Organizacji z listopada 2003 roku, stwierdzający, iż ulgi podatkowe dla firm amerykańskich eksportujących towary z USA, są niezgodne z zasadami międzynarodowego handlu. Na mocy tego werdyktu UE ma prawo do nałożenia ceł karnych na towary i usługi amerykańskie w wysokości 4 mld USD[43].

W sumie w 2004 roku Unia Europejska może nałożyć na USA cła karne w wysokości 6,2 mld USD.

Robert Zoellick, przedstawiciel ds. handlu USA na początku 2004 roku ostrzegał, iż będzie to „nuklearna wojna handlowa”[44], na co unijny komisarz ds. handlu Pascal Lamy, odpowiedział, iż Komisja Europejska „długo i cierpliwie czekała na zmiany w amerykańskim prawie, teraz nadszedł czas, aby działać”[45].

Nakładanie ceł karnych nie jest jednak na rękę także Unii Europejskiej. Jedno z największych lobby gospodarczych UE – Unia Przedsiębiorców Zjednoczonej Europy, zrzeszająca 35 organizacji branżowych – zwróciła się do komisarza Lamy’ego o wstrzymanie sankcji wobec USA. Jej prezes Jurgen Stube napisał w liście, że „europejskim firmom nie podobają się sankcje handlowe, bo szkodzą one w interesach”[46].

Według ambasadora RP, Wiesława Karsza, pełniącego obowiązki stałego przedstawiciela Polski przy WTO w Genewie, wojny handlowej można uniknąć tylko na dwa sposoby:

- Pierwszy, to zastosowanie się USA do decyzji WTO, czyli zmiana prawa amerykańskiego, co jest dziś sprawą technicznie bardzo skomplikowaną i niemożliwą do zrealizowania w krótkim czasie[47].

- Drugi sposób uniknięcia konfrontacji, to jednostronne ustępstwo Unii Europejskiej polegające na daniu USA czasu na zmianę przepisów[48]. Sądząc jednak po wypowiedzi Pascala Lamy, nie wydaje się to możliwe. Tym bardziej, iż danie czasu administracji amerykańskiej na odpowiednie działania, nie daje żadnej gwarancji, iż zostaną one podjęte. Żaden dyplomata, ani polityk USA, nie jest w stanie zapewnić, że Stany Zjednoczone w najbliższym czasie zastosują się do decyzji WTO.

 Bardzo wiele kontrowersji w stosunkach transatlantyckich budzi kwestia dopłat do rolnictwa. Już od XIX wieku, który można uznać za okres rozwoju przemysłu, produkcja żywności, w porównaniu z produkcją przemysłową, stała się nieopłacalną gałęzią gospodarki. Pozostając jednocześnie niezbędną do funkcjonowania społeczeństwa. Dziś sytuacja przedstawia się bardzo podobnie. Pamiętać należy też, iż nastawiony na zysk, współczesny homo economicus, nie będzie zajmował się pracą deficytową. Dlatego niezbędna jest ingerencja państwa, zapewniająca odpowiednie wpływy z produkcji rolnej. Tylko w ten sposób można ustrzec kraj od niemalże całkowitego uzależnienia się od dostaw żywności z zewnątrz. Kraje, które na to stać, czyli między innymi USA i UE, stosują systemy bezpośrednich lub pośrednich dopłat do rolnictwa.

Żadna ze stron stosunków transatlantyckich, nie może kwestionować zasadności subsydiowania rolnictwa przez drugą i oczywiście nie robi tego, jednak zasada ta działa tylko do czasu, kiedy dotowane tańsze produkty są eksportowane przez ocean i nie zagrażają rodzimym producentom. Sytuacje takie mają miejsce i są powodem konfliktów.

Sprawa dopłat do rolnictwa może wydawać się podobną do sporu stalowego. Są jednak tu pewne różnice.

W Unii Europejskiej, w przeciwieństwie do USA, częściej stosuje się dopłaty do rolnictwa bezpośrednie, polegające na tym, iż rolnicy mogą liczyć na subsydia w niedużym stopniu uzależnione od ilości produkowanej przez nich żywności. Więcej, UE płaci rolnikom za to, żeby nie wytwarzali żywności nadproduktywnej, na którą nie będzie zbytu. Dopłaty unijne, pozwalają kontrolować ilość produkowanej żywności jednocześnie zapewniając byt producentom.

Inaczej sprawa wygląda w USA. Na Nowym Kontynencie nikt nie płaci farmerom za nie produkowanie. W szerszym stopniu stosuje się tam dopłaty pośrednie, polegające na zmniejszaniu kosztów produkcji żywności. W ten sposób także zapewnia się byt producentom, jednak nie kontroluje się ilości produkowanej żywności, której nadwyżki trzeba wyeksportować.

Dlatego, kiedy Izba Reprezentantów Kongresu USA uchwaliła zwiększenie subsydiów dla rolnictwa o 70%, Unia Europejska po raz kolejny zapowiedziała wniesienie skargi do WTO, jeśli doszłoby do rzeczywistego wzrostu dopłat w Stanach. Unijni dyplomaci zarzucają Stanom Zjednoczonym, że ich polityka godzi w interesy krajów rozwijających się bazujących na eksporcie żywności[49].

Podziwiając zainteresowanie Europy krajami rozwijającymi się oraz ich sytuacją ekonomiczną nie należy zapominać, iż odbiorcą wielu produktów rolnych eksportowanych przez USA, jest także Unia Europejska.

Waszyngton także często zarzuca Unii, że stosowane przez nią dopłaty do rolnictwa są przyczyna dyskryminacji towarów amerykańskich na rynku europejskim oraz że działanie takie godzi w zasady wolnego handlu.

 

Istnieje w mediach opinia, że najostrzejszy konflikt pomiędzy Waszyngtonem a Brukselą, od momentu powstania WTO, toczył się o banany. Wziął się on z tego, iż za pomocą praktyk stosowanych przez Komisję Europejska, od kilkudziesięciu lat w Europie jada się banany tylko Afrykańskie i to pochodzące z dawnych kolonii brytyjskich i francuskich. Zarzuca się Europie, iż jest to rodzaj subwencji od dawnych kolonizatorów.

Istnieją też tańsze banany z Ameryki Łacińskiej i Południowej, których nie tylko konsumpcją, ale także handlem zajmują się USA.

Tych bananów, za pomocą ceł, kontyngentów i przepisów normalizacyjnych Unia na swój rynek nie dopuszczała. Konflikt ten doprowadził do nałożenia restrykcyjnych ograniczeń, zaaprobowanych przez WTO, na przedsiębiorstwa europejskie, zajmujące się przetwórstwem rolnym na terenie USA. W Stanach miała też miejsce akcja antyimportowa obejmująca towary pochodzenia europejskiego, zwłaszcza francuskiego[50].

2.3.            Nieporozumienia pomiędzy UE i USA, dotyczące działań i interwencji wojskowych.

Od czasów II wojny światowej, do momentu upadku bloku państw socjalistycznych, USA i Wspólnota Europejska ściśle ze sobą współpracowały w zakresie utrzymywania pokoju na świecie i powstrzymywania komunizmu. W Europie Zachodniej stacjonowało ponad 350 tysięcy żołnierzy amerykańskich. Świat podzielony był dwubiegunowo i Stany Zjednoczone oraz Wspólnoty Europejskie należały do jednego obozu.

Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy z areny międzynarodowej zniknęło największe zagrożenie i praktycznie jedyny wróg zachodniego świata - ZSRR. W interesach dotychczasowych sojuszników ze Starego i Nowego Kontynentu zaczęły rysować się różnice. USA mogły teraz zająć się swoimi własnymi sprawami, czyli zapewnieniem sobie dostępu do surowców oraz rozszerzaniem wpływów na coraz to nowe obszary planety. Przesunęły zainteresowanie z Europy na inne regiony świata, takie jak Pacyfik i Azję Wschodnią[51]. Zjawisko to było w Europie postrzegane jako powrót do tendencji neoizolacjonistycznych USA[52].

Potencjał ekonomiczny Zjednoczonej Europy stale rósł i kiedy osiągnął w końcu poziom porównywalny z amerykańskim. W USA pojawiło się wówczas przekonanie, iż amerykanie nie powinni już ponosić kosztów obrony swoich konkurentów gospodarczych. T. G. Carpenter pisał: „… czas najwyższy, aby Europa zorganizowała swą własną obronę i ponosiła koszty pokoju na kontynencie.”[53]

Tak się też stało. Powstała koncepcja ESDI[54], Europejskiej Tożsamości Bezpieczeństwa i Obrony. 10 grudnia 1991 roku w Maastricht, państwa członkowskie UZE[55], podpisały deklarację dotyczącą przyszłych stosunków UZE z Unią Europejską oraz Paktem Północnoatlantyckim. Na Starym Kontynencie zaczęto tworzyć europejskie siły zbrojne podległe UZE. W Deklaracji Petersberskiej z 1992 roku do zakresu Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, wprowadzono nowy wymiar – Misje Petersberskie[56]. Od tego czasu, Unia Europejska, przynajmniej programowo, stała się partnerem Stanów Zjednoczonych w dziedzinie utrzymywania pokoju na świecie. Zadaniem UZE, mającej stać się czwartym filarem UE, jest także pełnienie roli europejskiego filaru w NATO. W tym momencie powstawać zaczynają nowe konflikty amerykańsko-europejskie. USA, ze swoimi zapędami imperialistycznymi chce przywództwa w partnerstwie, Unia natomiast żąda partnerstwa w przywództwie, chcąc na równi ze Stanami współtworzyć nowy ład międzynarodowy, lecz nie jedno, ale wielobiegunowy[57].

W tym przypadku bardzo trudno jest stronom dojść do porozumienia. Amerykanie stoją w sytuacji, kiedy są zmuszeni, do podzielenia się swoimi wpływami z Europą, a hegemonowi zza oceanu nie jest to na rękę, ponieważ może doprowadzić do powstrzymywania niektórych jego działań. Z drugiej jednak strony europejskie aspiracje w zakresie własnej polityki bezpieczeństwa i obrony pozwalają USA, na znaczne zmniejszenie kosztów utrzymywania pokoju na świecie.

Wszystkie konflikty relacji UE – USA, wybuchające w ciągu 10 lat funkcjonowania i rozwoju ESDI, zakwalifikować można jako bierne, dość szybko rozwiązywane.

Jednym z przykładów może być przeprowadzana w lipcu 1992 roku, Operacja na Adriatyku. Siły zbrojne UZE, równolegle z siłami NATO przeprowadzały operację nadzorowania przestrzegania embarga na dostawy broni do byłej Jugosławii. Podczas tej akcji doszło do prawdziwej rywalizacji sił morskich dowodzonych przez ZE i NATO. Dopiero po siedmiu miesiącach „wyścigu” odbyło się wspólne posiedzenie Rady UZE i Rady Paktu Północnoatlantyckiego, w wyniku którego obie organizacje połączyły i skoordynowały swoje działania.

 

Prawdziwe zachwianie stosunków transatlantyckich nastąpiło wiosną 2003 roku, kiedy to USA, wbrew protestom międzynarodowym, zwłaszcza Francji i Niemiec, rozpoczęły działania wojenne w Iraku. Oficjalnym powodem interwencji amerykańskiej było posiadanie przez Irak broni masowego rażenia zagrażającej całemu światu, tyrania dyktatora Saddama Husajna oraz rozpowszechnianie wartości demokratycznych. Mieszkańcy niemal całej Europy nie mieli jednak wątpliwości, że Waszyngtonowi chodzi o przejęcie kontroli nad złożami ropy naftowej w tym kraju. Zdaniem francuskiego politologa Gérarda Chalianda “powinniśmy pamiętać, że w tym regionie tłem wszelkich projektów politycznych są potężne interesy polityczne”[58].

Od lat siedemdziesiątych, kiedy produkcja wewnętrzna USA osiągnęła szczytowy poziom, jest ona uzależniona od zewnętrznych dostaw ropy naftowej. W 2003 roku Stany Zjednoczone sprowadzały około 11 milionów baryłek dziennie. Większość prognoz przewiduje wzrost importu do około 20 milionów baryłek dziennie w 2025 roku. Dostawy ropy z Bliskiego Wschodu i Morza Kaspijskiego będą pełniły bardzo doniosłą rolę w ciągu najbliższych dziesięcioleci, w 2025 roku mają stanowić 2/3 światowych zapasów ropy[59]. „USA podążają za nierealną wizją bezpieczeństwa narodowego á la Cheney[60], - w myśl której przyszłą walkę o niedostateczne zapasy ropy należy wygrać zbrojnie”[61].

[62]

      Wojna w Iraku od samego początku budzi wiele kontrowersji, które doprowadziły do pewnego rodzaju podziału świata, na kraje popierające USA, oraz na sprzeciwiające się polityce zagranicznej Waszyngtonu.

Unia Europejska odnosiła się i odnosi do pomysłu interwencji w Iraku bardzo sceptycznie. Europejczycy nie podzielają też amerykańskiej wizji walki z terroryzmem. Wielu z nich uważa ją jedynie za pretekst służący do bezkarnej realizacji dowolnych planów politycznych, obejmujących zasięgiem cały świat.

Kiedy w ateńskim planetarium odbył się wykład prof. lingwistyki Noam’a Chomsky’ego[63], uczestniczyło w nim półtora tysiąca Europejczyków. Ten budowniczy i kronikarz polityki zagranicznej USA odrzucił teorię, jakoby „prawdziwym motorem ameryki była szlachetna wizja przekształcenia pustynnej irackiej ziemi w kwitnący ogród demokracji[64]”. „Prawdziwym celem inwazji było raczej przejęcie kontroli nad bogactwami naturalnymi Iraku i reorganizacja Bliskiego Wschodu na korzyść USA[65]”.

Na temat stosunków transatlantyckich, prof. Chomsky powiedział, iż USA, zawsze chciały widzieć UE w roli służalczej. Oświadczył też, że NATO utworzono, aby Europa nie mogła stać się „trzecią siłą”[66]. Zarzuca on też Waszyngtonowi, cenzurę informacji przedostających się do społeczeństwa. „Chociaż społeczeństwo amerykańskie jest niezwykle otwarte i wolne, mnóstwo informacji do niego nie dociera”[67].

 Wszystko wskazuje na to, iż USA straciły znaczną część międzynarodowej legitymizacji, na zapewnianie na świecie pokoju oraz głównego koordynatora walki z terroryzmem. Najsilniejsze nastroje antyamerykańskie w państwach demokratycznych zauważyć można w Niemczech i Francji, czyli krajach stanowiących trzon Unii Europejskiej.

„W Berlinie dominuje schadenfreude – radość z cudzego nieszczęścia. W Paryżu zwykła złośliwość”[68] związane z niepowodzeniem amerykańskim w Iraku. Do dziś dnia, czyli ponad rok od ogłoszenia przez Stany Zjednoczone końca wojny, wciąż prowadzone są tam działania wojskowe i wiele wskazuje na to, iż zaprowadzenie pokoju w tym kraju jest celem bardzo odległym. Sytuacja taka stała się napędem europejskiej krytyki względem polityki Waszyngtonu.           

Bardzo często zarzuca się całkowity „brak przygotowania administracji Busha, a szczególnie Pentagonu do działania w warunkach powojennych”[69], co ma dowodzić, iż powody interwencji były zupełnie inne od oficjalnie podawanych. Fakt ten jest źródłem stale słabnącego poparcia międzynarodowego dla USA.

Ameryce natomiast, poparcie krajów Unii Europejskiej i jej pomoc w budowaniu nowego ładu w Iraku okazuje się niezbędna.

Zdaniem sekretarza stanu Collina L. Powella, „niezależnie od łatwości, z jaką amerykańskie siły zbrojne mogły obalić Saddama Husajna, okupacja i odbudowa Iraku będzie niemal niemożliwa bez międzynarodowej legitymizacji”[70].

Na legitymizację tą nie ma jednak wielkiej nadziei. Wszystko wskazuje na to, iż trzon Unii Europejskiej, czyli Niemcy i Francja nie zamierzają przyjść z pomocą sojusznikowi o hegemonistycznym nastawieniu do reszty świata[71].

[72]

„Nastroje panujące obecnie w zjednoczonej Europie nie sprzyjają wypracowaniu wielostronnego kompromisu”[73]. Celem Francusko-niemieckiej polityki wobec Bliskiego Wschodu jest zapewnienie Europie bezpieczeństwa poprzez dystansowanie się od Stanów Zjednoczonych – uważa Niall Ferguson[74].

USA zarzucają w końcu Europejczykom brak zrozumienia dla problemu terroryzmu międzynarodowego i niebezpieczeństw, jaki ów za sobą niesie. W Europie pojawiają się natomiast opinie, iż w znacznym stopniu, to właśnie polityka Waszyngtonu wobec krajów Bliskiego Wschodu i skierowana przeciwko Islamowi, jest źródłem terroryzmu.

„W dużym stopniu terroryzm ma swoje źródło w islamskim fundamentalizmie, ale w równie dużym stopniu stymuluje go rola Stanów Zjednoczonych. Rozprawianie się z nim drogą przemocy prowadzi do niekończącej się wojny”[75] – uważa Noam Chomsky.

 Prawdziwą falę europejskiego antyamerykanizmu wywołały media, publikując w maju 2004 roku materiały bezsprzecznie dowodzące, iż amerykańskie wojsko torturowało więźniów irackich oraz jeńców wojennych w Iraku. Na wiadomość o tym, w Europie zawrzało. Nawet dotychczasowi sprzymierzeńcy USA, pod wpływem opinii publicznej, zaczęli bardziej sceptycznie odnosić się do amerykańskiej „misji pokojowej” w Iraku.

Mimo, iż Waszyngton bije się w pierś i robi wszystko, żeby ostentacyjnie ukarać winnych procederu, jego poparcie wśród mieszkańców Unii Europejskiej, uważających Deklarację Praw Człowieka za podstawę demokracji, stale maleje.

 Jak widać, amerykański sposób demokratyzacji znacznie różni się od europejskiego. Podobnie jak wiele innych poglądów dotyczących ładu światowego, terroryzmu międzynarodowego, czy współpracy transatlantyckiej.

Ameryka i Europa, do niedawna sojusznicy, dziś zwaśnieni partnerzy, stoją przed bardzo trudnym zadaniem, polegającym na stworzeniu takiego ładu światowego, który będzie korzystny i zadawalający dla obu lądów, oddzielonych Oceanem Atlantyckim. Obie strony zapewniają, że właśnie taki porządek jest ich celem. Jednak bardzo często, ich sposoby, którymi zamierzają ten cel osiągnąć znacznie się różnią.

Nie bezpodstawna jest też tutaj obawa części Europejczyków, iż pozostawanie bezwzględnym sojusznikiem USA i popieranie niektórych działań Waszyngtonu, może w konsekwencji narazić ich na niebezpieczeństwo.

Źródłem takich obaw jest postawa i oświadczenia międzynarodowych grup terrorystycznych, które stawiają za cel swoich ataków USA oraz ich sojuszników i zapewniają, że krajom niepopierającym ekspansywnej polityki amerykańskiej, nic z ich strony nie zagraża.

Przykładem wpływu terrorystów na kierunek polityki zagranicznej kraju członkowskiego UE, są wydarzenia z marca 2004 roku. Hiszpania, jako jeden z pierwszych krajów poparła amerykańską inicjatywę w Iraku. Po ogłoszeniu przez USA, wysłała do Iraku swoje wojska, które miały pełnić tam misje stabilizacyjne i pomagać w budowaniu demokracji. 11 marca 2004 roku, w Madryckich pociągach eksplodowały bomby podłożone przez terrorystów żądających wycofania wojsk Hiszpańskich z terytorium Iraku. Sam atak, był bardzo dobrze zaplanowany, ponieważ miał on miejsce na trzy dni, przed wyborami do parlamentu hiszpańskiego. Wynikiem całego zajścia była wygrana partii i przywódcy zapewniającego, iż wycofa wojska z terenów okupowanych.

Amerykanie i jej sojusznicy, okrzyknęli polityków hiszpańskich mianem tchórzy. Faktem jest jednak, iż to większość społeczeństwa opowiedziała się za wycofaniem poparcia dla USA i poczynań Waszyngtonu.

Nadal, zadeklarowanymi partnerami ameryki w Iraku pozostaje Wielka Brytania i Polska, ale badania opinii publicznej przeprowadzane w obu tych krajach wskazują na brak poparcia dla ich rządów w sprawie irackiej.

Ponieważ konflikt ten, największy z dotychczasowych, trwa stosunkowo krótko, nie można jeszcze stwierdzić, jaki będzie miał wpływ na przyszłość stosunków transatlantyckich. Pewne światło na tę sprawę mogą rzucić dopiero wybory, które odbędą się w różnych krajach Unii Europejskiej, po zakończeniu kadencji rządów tych państw. To one będą odzwierciedleniem poglądów społeczeństwa europejskiego, na sprawę Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

  1. Wpływ polityki transatlantyckiej na stosunki wewnątrz UE.

W przeszłości, kiedy nie została jeszcze ogłoszona Deklaracja Niepodległości Stanów Zjednoczonych, Ameryka Północna pozostawała pod wpływem Europy. Była jej kolonią, podległą i uzależnioną od polityki zwłaszcza Francji i Wielkiej Brytanii. Kiedy powstały USA, a później Kanada, relacje te zmieniły się. Analizując dzisiejszą sytuację międzynarodową można jednak dostrzec pozostałości dawnego porządku. Stany Zjednoczone, które w przeszłości powiązane były z Królestwem Anglielskim, także dziś pozostają w bardzo dobrych i przyjacielskich stosunkach z Wielką Brytanią. Oba kraje zawsze popierają się nawzajem i stanowią nierozerwalny sojusz.

Zupełnie odmienne stosunki łączą natomiast USA z Francją, która posiadała i posiada wpływy w północnej części kontynentu – Kanadzie.

Śmiało można stwierdzić, iż Francuzi pozbawieni sentymentu do USA, znacznie częściej krytykują postępowanie Waszyngtonu i sprzeciwiają mu się.

To właśnie Francja była największym w Zjednoczonej Europie przeciwnikiem amerykańskiej inwazji na Irak[76].

To Francja przeciwstawia się amerykańskiej wizji świata, nalega na rozwój polityki bezpieczeństwa UE, niezależnej od NATO. Propaguje inicjatywy tworzenia europejskiej armii. To Francja w końcu była powiązana ekonomicznie z Irakiem do czasu nałożenia embarga handlowego na ten kraj rezolucją ONZ.

Jednak nie tylko Francuzom, ale także Niemcom, od czasu zjednoczenia, marzy się stworzenie europejskich sił zbrojnych uniezależnionych od NATO[77] oraz rozwój gospodarki Unii Europejskiej konkurencyjnej do gospodarki USA. Ten wspólny cel, sprawił, iż dwa te kraje, do niedawna jeszcze zwaśnione założyły swojego rodzaju koalicję antyamerykańską.

„Kanclerz Konrad Adenauer i Charles de Gaulle, ściskali się w odkrytym samochodzie, lecz szczerze się nie cierpieli. Nie inaczej było z parą Willy Brandt i Georges Pompidou”[78]. Kiedy pod Bramą Brandenburską Niemcy świętowali upadek muru berlińskiego, Francuzi mówili, iż tak kochają Niemców, iż pragnęliby co najmniej dwóch państw niemieckich.

Kiedy kanclerz Niemiec, Helmut Kohl, wywalczył uniezależnienie Europejskiego Banku Centralnego od polityki, Francja i Niemcy stoczyły prawdziwą walkę o wybór pierwszego prezydenta EBC[79]. Przykładów dysonansów można podawać wiele, jednakże sytuacja międzynarodowa, a w szczególności kontakty transatlantyckie, spowodowały zażegnanie konfliktów i zbliżenie się Francji i Niemiec. Silniejszą od różnic okazała się nić porozumienia łącząca Berlin i Paryż – chęć ograniczenia „jednowładztwa USA”[80].

Na fali konfrontacji z Amerykanami, w styczniu 2002 roku doszło do bezprecensowego spotkania wszystkich francuskich i niemieckich parlamentarzystów. Chirac i Shroder zamanifestowali „odświeżenie kontaktów”[81].

W kwietniu oba kraje zaproponowały utworzenie w Tervuren pod Brukselą, kwatery głównej europejskich sił interwencyjnych spoza NATO. Inicjatywa ta została ostro skrytykowana przez Wielką Brytanię, Hiszpanię[82] i Polskę. To właśnie te trzy kraje Unii Europejskiej tworzyły trzon postamerykański.

Najwięcej jednak napięć i nieporozumień wewnątrz UE, spowodowała wspominana już amerykańska interwencja w Iraku, która zmusiła kraje Europy do opowiedzenia się, po której stronie stoją.

Wtedy to, premierzy ośmiu państw: Polski, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Danii, Czech, Węgier, Portugalii i Włoch, wystosowało do prezydenta USA tak zwany „list ośmiu”, deklarujący poparcie dla polityki i działań Waszyngtonu dotyczących Iraku.

List ten wywołał w Europie wiele kontrowersji i przez niektórych polityków uznany został za całkowite załamanie się jednolitej polityki zagranicznej Unii Europejskiej. Kraje członkowskie UE oraz przyszli jej członkowie wystosowujący list poparcia USA, złamali podstawowe zasady nakazujące konsultację przed podejmowaniem działań w zakresie polityki zagranicznej. Jednolity Akt Europejski z 1986 roku zobowiązuje państwa do informowania się i konsultowania. „List ośmiu” został więc wystosowany wbrew ramom prawnym EWP[83], a co za tym idzie był niezgodny z Traktatem z Maastricht[84]. Nic więc dziwnego, iż sytuacja ta spowodowała oburzenie i była powodem powstania wielu konfliktów trwających po dziś dzień. Stany Zjednoczone natomiast, nie kryły zadowolenia z przebiegu wydarzeń i powstałego pęknięcia w strukturze Unii Europejskiej. Otwarcie wyrażały pochwały pod adresem ośmiu sygnatariuszy listu, odwołując się do ich niepodległości oraz niezależności politycznej powodując pogłębianie się konfliktu.

W Europie powstały dwa obozy, post i anty amerykański. Kiedy Berlin i Paryż próbowały odciągnąć Blaira[85] od USA, wywołało to za oceanem irytację, Stany Zjednoczone, nie wykluczając ocieplenia stosunków z Berlinem, postanowiły zradykalizować postawę wobec Paryża. „The New York Times pisał”: „Nastał czas, by Ameryka zdała sobie sprawę, że Francja nie jest tylko denerwującym sojusznikiem, ale staje się wrogiem Ameryki”[86]. Równolegle do działań amerykańskich działań wojskowych w Iraku, w Europie rozpoczęła się wojna polityczno medialna. Polska i Hiszpania, które najzdecydowaniej poparły interwencję amerykańską dostały się pod ostrzał krytyki. Chirac, na jednym z posiedzeń, wzburzony wypowiedzianą aprobatą Polski dla polityki USA względem Iraku, nakazał, „żeby Polska zamknęła gębę i odpowiadała, kiedy jest pytana”[87]. Joschka Fischer szantażował polski rząd powstaniem „Europy różnych jąder i prędkości”, a w berlińskich kuluarach mówiło się o przywołaniu Polski do porządku obcięciem unijnych dotacji[88].

Od wiosny 2003 roku, sytuacja w Unii Europejskiej wciąż pozostaje napięta, a źródłem wielu powstających konfliktów jest niejednolite stanowisko wobec polityki amerykańskiej.

Po ogłoszeniu końca działań wojennych w Iraku, USA podzieliły zdobyty kraj na strefy okupacyjne, przekazując kontrolę nad nimi lojalnym państwom, które popierały Waszyngton. Prasa niemiecka oceniła powierzenie jednego z tych sektorów Polsce, jako próbę ukarania przeciwników wojny – Niemiec i Francji oraz utrwalenia podziału Europy[89].

„Ale Polska musi uważać: nie można tańczyć na wszystkich weselach. Oczekiwanie, że UE uzdrowi za pomocą miliardowych subwencji niesprawne rolnictwo i jednoczesne wysługiwanie się USA – taka polityka nie będzie na dłuższą metę możliwa”[90] – pisał niemiecki „Abendzietung”.

 Podział w Unii Europejskiej zapoczątkowany wybuchem wojny w Iraku, pogłębił się jeszcze bardziej podczas szczytu UE w Brukseli, w grudniu 2003 roku, na którym Polska i Hiszpania zablokowały uchwalenie unijnej konstytucji. W skomplikowanym unijnym pakiecie konstytucyjnym najwięcej nieporozumień wywołuje sprawa ważenia głosów. Polska i Hiszpania, pozostające w konflikcie z osią Bonn – Paryż, nie chcą zgodzić się na inny podział głosów, jak zapisany w traktacie nicejskim, dający tym krajom prawie taką samą siłę głosów jak Francji i Niemcom. Tym ostatnim natomiast, po konflikcie irackim, zależy na ograniczeniu skutków przyjęcia nieposłusznej Polski do UE i zmniejszeniu do minimum ryzyka wetowania przez nią ustaw. Rząd Polski nie zamierza jednak ustąpić i trwa prawdziwa walka o przyszłe wpływy. Oczywiście walce tej, Waszyngton nie przygląda się bezczynnie i wciąż umacnia Warszawę w jej uporze. Stanom Zjednoczonym nie na rękę są aspiracje polityczne Niemiec i Francji, dotyczące umacniania i usamodzielniania Unii Europejskiej.

Niecałe 48 godzin po fiasku szczytu brukselskiego, sześć państw UE: Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Holandia, Austria i Szwecja – wystosowało list do przewodniczącego Komisji Europejskiej, w którym poinformowały, iż nie zamierzają przeznaczać na potrzeby Unii Europejskiej, więcej niż procent PKB. Ucierpieć na tym mają najbardziej krnąbrne Hiszpania i Polska[91].

„Europa, ofiara Hiszpanów i Polaków, stawia czoło rozszerzeniu bez traktatu, bez konstytucji, bez karty praw. (…) Nie przypadkiem to dwa tenory z PARTII AMERYKAŃSKIEJ – Hiszpania i Polska wymachiwały wetem w sprawie reformy głosowania, która dawałaby pierwszeństwo czynnikowi demograficznemu, a nie politycznemu. (…) To te kraje, które były protagonistami niezgody na wojnę w Iraku”[92] – pisał „Corriere della Siera”.

Polska i Hiszpania były krytykowane niemal w całej Unii Europejskiej. Zarzucano im konserwatyzm i niechęć do tworzenia „podmiotu politycznego, który byłby w stanie podejmować decyzje jednocześnie szybkie, sprawne i demokratyczne”[93]. Najwięcej głosów krytycznych pojawiło się zdecydowanie pod adresem Polski, której zarzucano całkowity brak dialogu. Premier Hiszpanii, Jose Aznar, nie ukrywał bowiem, iż skłonny jest pójść na ustępstwa, lecz oczekuje w zamian korzyści ekonomicznych dla swojego kraju. Polski premier Lech Miller nie dopuszczał nawet szansy, na zmianę stanowiska.

I znów w stronę Polski popłynęły pochwały zza Atlantyku. Waszyngton po raz kolejny odwoływał się do suwerenności i niezależności państwa nad Wisłą mającego wkrótce stać się pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej. Amerykańskie, żywe zainteresowanie się niepodległością Polaków w strukturach europejskich nie jest oczywiście bezinteresownym. Stanom Zjednoczonym zależy na takim podziale głosów w Unii, który będzie pozwalał takim krajom jak Polska, czy Hiszpania na zatrzymanie procesu decyzyjnego. Sytuacji takiej obawiają się potęgi gospodarcze i polityczne UE, których interesy bardzo często różnią się od amerykańskich.

 W Europie pojawiają się głosy, iż Polska musi podjąć decyzję, czy chce wstąpić do Unii Europejskiej i wraz z innymi członkami umacniać ją i rozwijać, czy może woli zostać z boku i zdać się na przyjaźń łączącą ją ze Stanami Zjednoczonymi. Wielu polityków zapewnia, że drogi środka w tej sytuacji nie ma.

 Jak więc widać, Waszyngton ma wielki wpływ na sytuację wewnątrz UE i na relacje zachodzące pomiędzy krajami członkowskimi, a także może nimi kierować. W rozszerzeniu Unii widzi wielką szansę umocnienia swoich wpływów.

Europa podzielona i niezdolna do działań mogących zagrozić pozycji międzynarodowej USA jest Waszyngtonowi jak najbardziej na rękę. Najnowsze wydarzenia udowadniają, że Stany Zjednoczone starają się zdobyć jak największy wpływ na procedury decyzyjne UE. Ten właśnie fakt powoduje powstawanie tak wielu konfliktów wewnątrz samej Unii. Ponieważ kraje członkowskie muszą się liczyć jednocześnie z trzema czynnikami politycznymi i gospodarczymi: wewnętrznymi, europejskimi i amerykańskimi. I w zależności od tego, który z wpływów jest w danej chwili i w danym kraju najsilniejszy, powoduje on odpowiednie ukierunkowanie polityczne.

Ze Stanami Zjednoczonymi, z racji ich potęgi muszą się liczyć wszystkie kraje UE, lecz nie wszystkie w takim samym stopniu. Krajom o wysokim potencjale gospodarczym, czyli krajom bogatym, mającym rozwinięte kontakty międzynarodowe, nie tylko handlowe, znacznie łatwiej jest przeciwstawiać się polityce hegemona. Inaczej sprawa ma się z krajami biedniejszymi, takimi jak Polska, czy Hiszpania, które w zamian za popieranie Waszyngtonu mogą liczyć na wymierne korzyści ekonomiczne płynące zza oceanu.

USA doskonale zdają sobie z tego sprawę i kupują poparcie dla własnej polityki. Sytuacja taka miała miejsce, kiedy Waszyngton obiecywał rządom, które wysłały swoje wojska do walki w Iraku, wielkie kontrakty na odbudowę tego kraju, po zakończeniu działań militarnych.

Teza ta, wyjaśnia powód, dla którego Niemcy i Francja tak otwarcie krytykują politykę USA, a Hiszpania i Polska popierają ją.

]Inaczej natomiast sytuacja wygląda, jeśli chodzi o Wielką Brytanię. Jest to kraj potężny gospodarczo i militarnie, pozostający zadeklarowanym i wiernym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych. Lecz o współpracy tej, najprawdopodobniej decydują czynniki historyczne[94].

Przyglądając się stosunkom transatlantyckim można zauważyć, jak ogromny wpływ, na dzisiejszą sytuację na świecie mają wydarzenia sprzed kilkuset lat.

Decyzje i posunięcia, o których uczymy się, iż miały miejsce w dalekiej przeszłości wciąż kreują naszą przyszłość.

Zakończenie.

 Europa – według jednej z najszacowniejszych legend świata klasycznego, była księżniczką uwiedzioną prze Ojca Bogów. Pewnego dnia, kiedy przechodziła się nad brzegiem morza, oczarował ją Zeus, który przyjął postać śnieżnobiałego byka i kiedy wsiadła na jego grzbiet uprowadził ją przez środek morza, na nowy kontynent[95].

Niewątpliwie było to piękne i bardzo romantyczne uniesienie młodziutkiej dziewczyny. Znając tą legendę i przyglądając się dzisiejszej, znacznie starszej Europie, która przeżyła już bardzo wiele, zarówno pięknych, jak i okrutnych chwil oraz analizując jej powiązania z partnerem zza oceanu Atlantyckiego przychodzi do głowy porównanie ich dzisiejszego związku do „małżeństwa z rozsądku”.

Zarówno USA jak i Europa potrzebują się wzajemnie i ich małżeństwo zawarte w celu zakończenia II wojny światowej oraz likwidacji jej skutków przez wiele lat egzystencji znakomicie spełniło swoją rolę. Czasy jednak się zmieniają. Rozpoczął się XXI wiek i Europa, jak na nowoczesną kobietę przystaje zaczyna walczyć o swoje prawa w związku i żąda równouprawnienia. Nie jest to na rękę Stanom Zjednoczonym, które w sprawach dotyczących związków, pozostają konserwatywne. Przecież przez tyle lat ochraniały Europę przed wszystkimi niebezpieczeństwami, wspierały ją gospodarczo i politycznie, pomagały jej praktycznie w każdej dziedzinie. Co więcej, nawet reprezentowały ją dość często na arenie międzynarodowej – jak przystało na głowę rodziny.

Nagle Europa, która pod pięćdziesięcioletnim płaszczem USA nie tylko odzyskała swoje piękno i blask, ale także rozbudowała potencjał polityczny oraz gospodarczy i stała się silną i niezależną, żąda od partnera prawa do samostanowienia i co więcej, chce mieć wpływ także na decyzje podejmowane przez USA.

Jak widać, Ameryce bardzo trudno przychodzi pogodzić się z nową sytuacją. Stany Zjednoczone nie przywykły do dzielenia się swoją pozycją z kimkolwiek. Do niedawna trwała jeszcze zimna wojna i o wpływy na świecie trzeba było ciężko walczyć. Przegrana oznaczałaby porażkę demokracji po obu stronach Atlantyku, zarówno USA, jak i Europa byłyby zgubione.

Dzisiejsze USA i UE, deklarują przyjaźń, partnerstwo i współpracę, nie zawsze jednak deklaracje te udaje im się spełniać w stu procentach.

Jeśli porównać materiał przedstawiony w pierwszym rozdziale pracy z materiałem drugiego rozdziału, okaże się, iż partnerów tyle samo łączy, co dzieli. Z tym, że powiązania mają swoje źródło w historii, natomiast konflikty powstają obecnie. Z tezy tej wywnioskować można, iż jeśli tendencja utrzyma się, między Europą, a USA powstanie prawdziwy mur niezgody.

Sytuację tą zmienić mogą tylko Stany Zjednoczone, rezygnując z części swojej kontroli nad światem na rzecz Europy oraz innych krajów demokratycznych.

USA, tak silnie propagujące ideę demokracji i szerząc ją w wielu zakątkach świata nawet „ogniem i mieczem”, nie chcą zgodzić się na wprowadzenie demokracji międzynarodowej. To właśnie ta postawa i nieugiętość Ameryki jest źródłem wszystkich konfliktów transatlantyckich.

Oczywistą jest natomiast rzeczą, iż Zjednoczona Europa nie może i nie chce zrezygnować z uczestniczenia w polityce międzynarodowej. Dopóki Unia Europejska nie będzie posiadała odpowiedniej pozycji na arenie międzynarodowej paradoksalnie Zjednoczona Europa nie będzie zjednoczona.

Widać wyraźnie, iż ze względu na zbyt małe znaczenie UE w światowej polityce, niektóre państwa członkowskie ze zrozumiałych względów prowadzą własną, indywidualną politykę zagraniczną. Dzieje się tak, ponieważ działanie odosobnione może im przynieść większe korzyści niż pozostawanie w cieniu słabej Unii Europejskiej. Jest to sytuacja bardzo niebezpieczna dla spójności Unii, a nawet jej przyszłości.

Mamy tu do czynienia z samospełniającą się przepowiednią – kraj członkowski podejmuje działania w zakresie polityki międzynarodowej, indywidualnie, ponieważ uważa, iż UE, ma za małe wpływy międzynarodowe, żeby za jej pośrednictwem można było osiągnąć pożądany cel. I rzeczywiście, odosobnione działanie, tego kraju, sprawia, że pozycja polityczna Unii maleje.

Wspaniałym przykładem takiego działania była opisywana w rozdziale trzecim, polityka rządów „ósemki”, względem interwencji USA w Iraku. Rządy ośmiu państw uznały, iż więcej osiągną korzyści indywidualnie popierając Waszyngton, niż czekając na wypracowanie wspólnego stanowiska słabej UE. Wynikiem był fakt osłabienia znaczenia Unii do tego stopnia, iż nikt już nie oczekiwał żadnego stanowiska z jej strony w tej sprawie.

Z drugiej strony Stany Zjednoczone – potęga gospodarcza – preferują kontakty unilateralne od multilateralnych. Czym jeszcze bardziej i świadomie utrudniają procesy integracyjne w Europie.

Konkludując – wszystkie konflikty transatlantyckie mogą zostać zażegnane, a świat demokratyczny czeka wspaniała przyszłość, jeśli tylko państwa Unii Europejskiej zrozumieją, iż ich siła spoczywa w grupie, a Stany Zjednoczone zrezygnują z roli hegemona na świecie i zgodzą się na rozszerzenie demokracji, z wewnętrznej, na międzynarodową.

Do rozwodu, przed którym ostrzegają często media, najprawdopodobniej nie dojdzie. Obie strony zbyt wiele łączy, za bardzo są ze sobą powiązane i obie mają zbyt dużo do stracenia.

Bibliografia:

 Książki i artykuły:

  1. Chmiel B., Instytucjonalizacja Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, Toruń 2002.
  2. Davies N., Europa, Kraków 2002.
  3. Kiwerska J., Gra o Europę. Bezpieczeństwo europejskie w polityce Stanów Zjednoczconych pod koniec XIX wieku, Poznań 2000.
  4. Osica O., M. Zaborowski, Centrum Stosunków międzynarodowych, Nowy członek „starego” Sojuszu, Polska jako nowy aktor w euroatlantyckiej polityce bezpieczeństwa, Warszawa 2002.
  5. Soloch P., Deklaracja Petersberska, Koncepcja wspólnej obrony europejskiej, Warszawa 1996.
  6. Szydłowski A., Europejska polityka bezpieczeństwa USA, Warszawa 1996.
  7. Zięba R., Funkcjonowanie zachodnioeuropejskiego mechanizmu bezpieczeństwa, „Studia Europejskie” 1998, nr 1.

Materiały prasowe:

  1. Chaliand G., wywiad dla Le Figaro Nowe rozdanie świata, „Forum”, 22-12-2003., nr 51/52.
  2. Cywiński P., Jądra Europy, „Wprost”, 1 stycznia 2004.
  3. Ferguson N., Zróbmy to sami, Los Angeles Tomes, 17-05-2004., w: „Forum”, nr 21, 24-05-2004.
  4. Jagielski W., Tyran z ropą nie jest zły, „Gazeta wyborcza”, 30-12-2002.
  5. Kuźmicz M., Handel międzynarodowy: Konflikt Unia-USA może się zaostrzyć, Gazeta Wyborcza, 05-11-2004.
  6. van Nersendaal H, Terror kontra terror, „I Kathimerini”, 28-04-2004, w: „Forum”, nr 21, 24-05-2004.
  7. Pałasiński J., Prasowanie Europy, „Wprost”, nr 1, 4-01-2004.
  8. Sachs J., Dwója z chemii i geopolityki, „Financial Times”, 21-12-2003., w: „Forum”, nr 3, 01-2004.

Materiały z Internetu:

  1. American Information Center Newsletter: „Wymiana handlowa między USA a Unią Europejską”, http://www.usinfo.pl/krakow/spotlight/Dec02_pl.htm, 18-04-2004.
  2. Ceny pod kontrolą, „Magiczny Kraków- UE”, na: http://www.ue.krakow.pl/main.php?TYPE=ART&ART_ID=3684, 13-05-2004.
  3. DW – WORLD DE, Sankcje celne Unii Europejskiej przeciwko USA, http://www2.dw-world.de/polish/wirtschaft/1.62966.1.html, 5-04-2004.
  4. European Union in the US, http://www.eurunion.org/partner/summit.htm., 20-04-2004.
  5. Federacja Konsumentów, Żywność modyfikowana genetycznie – sondaż europejski, na: http://www.federacja-konsumentow.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=195, 12-05-2004.
  6. Kuźmicz M., Czy będzie wojna handlowa UE – USA?, „Gazeta.pl”, na: http://www2.gazeta.pl/info/elementy/druk.jsp?xx=1934576&plik=&tablica=DOCUM, 26-02-2004.
  7. Majssner M., Banany w internecie, Barometr rynku IT, „Teleinfo” nr 01/2000, na: http://www.teleinfo.com.pl/ti/2000/01/t10.html, 3-01-2000.
  8. Mikołajczyk J., Dwie porażki USA w WTO, „Monitor Prawa Celnego”, nr 12(100)/2003, na: http://www.prawo.lex.pl/czasopisma/mpc/dwie_por.html, Szczecin, 12-2003.
  9. Polska albo w UE albo w Iraku?, „Wiadomości – Wirtualna Polska”, na: http://wiadomości.wp.pl/wiadomosc.html?wid=890675&ticket=583341968818653qGu, 05-05-2003.
  10. Public Affairs Office, Consulate General in Kraków, Walka z terroryzmem i współpraca wielostronna, American Information Resource Center Newsletter, http://www.usinfo.pl/krakow/spotlight/Dec02_pl.htm, 18-04-2004.
  11. The American Journal of Medicine 2002/112, Wielu amerykanów nie wie, że są otyli, E – Natural Healting Today Magazyn medycyny alternetywnej, na: http://www.naturalhealingtoday.com/MAGPOLSKI/e-nht021pl.htm, 12-05-2004.
  12. UE – USA Spór o dane, „Magazyn internetowy ENTER”, Infoserwis, na: http://www.enter.pl.drukuj.asp?typ=info&id=2264, 9-09-2003.
  13. USA-UE Dalsza eskalacja konfliktu, „Tygodnik internetowy”, nr 2, na: http://www.polskiejutro.com/art/a.phb?p=2zagr, 20-03-2004.
  14. Żywność genetycznie modyfikowana – debata, „European Food Information Council”, na: http://www.izz.waw.pl/wwzz/eufic_art_18.html, 20-03-2004.

[1] Zdjęcie przedstawia szczyt UE-USA, który odbył się w Waszyngtonie, w Białym Domu 25 czerwca 2003 roku. Spotkania takie odbywają się regularnie raz w roku od 1997. Następne spotkanie na szczycie UE-USA ma się odbyć 25-26 czerwca 2004 roku w Irlandii. Zdjęcie pochodzi z portalu internetowego: European Union in the US, http://www.eurunion.org/partner/summit.htm 20-04-2004.

[2] Ibid., na zdjęciu od lewej: Prodi, Simitis i prezydent USA J.W. Busch

[3] Szerzej: Beata Chmiel, Instytucjonalizacja Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa, Toruń 2002, s. 143.

[4] Europejski List Gończy jest listem gończym, który obowiązuje na terenie całej UE i dotyczy osób podejrzanych o terroryzm, lub współpracę z terroryzmem. Dzięki nowym przepisom wprowadzonym po 11 września 2001r. Unia może sprawniej współpracować ze Stanami Zjednoczonymi w walce ze światowym terroryzmem. Europejski List Gończy może być wydany na wniosek USA.

[5] Public Affairs Office, Consulate General in Kraków, Walka z terroryzmem i współpraca wielostronna, American Information Resource Center Newsletter, http://www.usinfo.pl/krakow/spotlight/Dec02_pl.htm, 18-04-2004.

[6] Olaf Osica, Marcin Zaborowski, Centrum Stosunków międzynarodowych, Nowy członek „starego” Sojuszu, Polska jako nowy aktor w euroatlantyckiej polityce bezpieczeństwa, Warszawa 2002, s. 28.

[7] NATO – Pakt Północnoatlantycki.

[8] UZE – Unia Zachodnioeuropejska, powstała 17 marca 1948 roku mocą Traktatu Brukselskiego. Początkowym celem było niedopuszczenie do odrodzenia się militarnej potęgi Niemiec. Zmodyfikowana 23 października 1954 roku Protokołami Paryskimi, za największe niebezpieczeństwo uznano narastające zagrożenie sowieckie, do UZE wstąpiła Republika Federalna Niemiec, w 1984 roku reaktywowano UZE Traktatem Rzymskim, 10 grudnia 1991r. w Maastricht państwa członkowskie UZE przyjęły deklarację o rozwoju UZE jako komponentu obrony Unii Europejskiej (UZE IV filarem UE) oraz jako europejskiego filaru NATO.

Więcej w: Ryszard Zięba, Europejska tożsamość obrony i bezpieczeństwa, Warszawa 2000.

[9] Szerzej w punkcie 1.3. niniejszego rozdziału.

[10] „Deklaracja Petersberska” z 19 czerwca 1992 roku mówi o prowadzeniu przez Unię Europejską, Misji Petersberskich czyli: misji humanitarnych, utrzymania pokoju, przywracania pokoju oraz likwidowanie kryzysów z użyciem jednostek bojowych. Szerzej: Paweł Soloch, Deklaracja Petersberska, Koncepcja wspólnej obrony europejskiej, Warszawa 1996.

[11] Szerzej na ten temat w punkcie 1.2. niniejszego rozdziału.

[12] Dane liczbowe pochodzą z American Information Center Newsletter, w: „Wymiana handlowa między USA a Unią Europejską”, http://www.usinfo.pl/krakow/spotlight/Dec02_pl.htm, 18-04-2004.

[13] Ibid.

[14] Ibid.

[15] Informację taką podał oficjalnie komisarz handlu UE Pascal Lama przed konferencją z Robertem B. Zoellickiem, komisarzem handlu USA, która odbyła się 27 lutego 2004 roku w Waszyngtonie, Maciej Kuźmicz, Handel międzynarodowy: Konflikt Unia-USA może się zaostrzyć, Gazeta Wyborcza, 05-11-2004r.

[16] WTO – World Trade Organisation, Światowa Organizacja Handlu działająca przy ONZ.

[17] Na zdjęciu Komisarz Handlu UE Pascal Lamy i jego odpowiednik ze strony USA Robert B. Zoellick, zdjęcie pochodzi z: DW – WORLD DE, Sankcje celne Unii Europejskiej przeciwko USA, http://www2.dw-world.de/polish/wirtschaft/1.62966.1.html, 5-04-2004.

[18] UZE – Unia Zachodnioeuropejska w artukule J.4 Traktatu z Maastricht z 1991r. znalazła się w centrum struktury Unii Europejskiej.

[19] FAWEU – Forces Answerable to WEU – Siły Podległe Unii zachodnioeuropejskiej.

[20] Eurokorpus – Korpus Europejski: utworzony w wyniku porozumienia Francusko-niemieckiego z 22 maja 1992. Dziś w skład Eurokorpusu wchodzą wojska: francuskie, niemieckie, belgijskie, hiszpańskie i luksemburskie. Może być wykorzystywany do obrony państw UZA i NATO oraz prowadzenia misji petersberskich. Pierwsze wielonarodowe wojska mogące działać poza obszarem państw NATO.

[21] Europejska Tożsamość Bezpieczeństwa i Obrony – ESDI.

[22] Szerzej na ten temat w rozdziale II. pkt. 2.3. niniejszej pracy.

[23] Ilustracja pochodzi z: Jądra Europy, „Wprost”, 1 stycznia 2004r., nr 1, s. 96.

[24] Szerzej na ten temat w punkcie 2.2. niniejszego rozdziału.

[25] Informacje o szczycie, jego przebiegu i wyniku pochodzą z: USA-UE Dalsza eskalacja konfliktu, „Tygodnik internetowy”, nr 2, 20-03-2004r., na: http://www.polskiejutro.com/art/a.phb?p=2zagr .

[26] Informacje o konflikcie pochodzą z: UE – USA Spór o dane, „Magazyn internetowy ENTER”, Infoserwis, 9-09-2003r., na: http://www.enter.pl.drukuj.asp?typ=info&id=2264 .

[27]„Żywność genetycznie modyfikowana - inaczej GMO lub transgeniczna - wytwarzana jest z roślin, których gen został celowo zmieniony przez człowieka. Uprawę i produkcję GMO rozpoczęły w 1994 r. Stany Zjednoczone i Kanada. Uzyskano tam m.in. odporne na zimno odmiany bawełny i winnej latorośli oraz pomidory z dużą zawartością witaminy A. Obecnie dobiegają końca prace nad wyhodowaniem odmian wielkich łososi oraz drzew o zmienionej zawartości włókien, co ułatwi produkcję papieru i drewna na meble.

Dla rolników hodowla roślin genetycznie zmodyfikowanych jest bardziej opłacalna od upraw tradycyjnych, bo takie rośliny są odporne na choroby, szkodniki i złe warunki klimatyczne, co zapewnia większe plony. Z drugiej strony, rośliny genetycznie zmodyfikowane są bardzo "agresywne" - istnieje duże ryzyko bardzo szybkiego rozpowszechniania się ich w środowisku naturalnym, a przywracanie do pierwotnego stanu gruntu, na którym były uprawiane, trwa lata i sporo kosztuje.

Choć dotąd nie udało się udowodnić niekorzystnego wpływu GMO na organizm ludzki, Unia Europejska - w przeciwieństwie do USA i Kanady - jest bardzo ostrożna. Zatwierdziła prawo sprzedaży na rynku zaledwie 18 produktów genetycznie zmodyfikowanych, a większość z nich można sprowadzać spoza UE jedynie z przeznaczeniem na pasze” – źródło: Ceny pod kontrolą, „Magiczny Kraków- UE”, 13-05-2004r., na: http://www.ue.krakow.pl/main.php?TYPE=ART&ART_ID=3684 .

[28] Ibid.

[29] „Normy prawne UE wymagają, żeby produkty genetycznie modyfikowane zostały poddane surowej ocenie pod kątem bezpieczeństwa, zanim zostaną wprowadzone do obrotu i konsumpcji. Aby oszacować bezpieczeństwo żywności genetycznie modyfikowanej została opracowana specjalna metodologia uzgodniona przez UE, WHO i FAO.
Metoda ta skupia się przede wszystkim na samym produkcie a nie na procesie produkcyjnym, jakiemu został on poddany. Jest to szczegółowa procedura, która zawiera drobiazgową listę parametrów i cech, jakie powinna posiadać żywność genetycznie modyfikowana. Zawarte w niej są również sposoby oszacowania bezpieczeństwa żywności w aspekcie składników odżywczych i zagrożeń toksykologicznych. Zakłada się, że badany produkt w założeniu nie może być absolutnie bezpieczny. W wyniku dokonanej oceny nowego produktu genetycznie modyfikowanego dopuszcza się go na rynek wtedy, gdy jego bezpieczeństwo jest porównywalne do bezpieczeństwa jego konwencjonalnego odpowiednika, który spożywamy od tysięcy lat. Jednakże, jeżeli produkt genetycznie modyfikowany ma nowe cechy (np.: wyższą zawartość witamin), wtedy wymagana jest dodatkowa ocena. Oszacowanie skupia się przede wszystkim na tym, jakie skutki na organizm mogą wywrzeć nowe własności produktu”. – źródło: Żywność genetycznie modyfikowana – debata, „European Food Information Council”, na: http://www.izz.waw.pl/wwzz/eufic_art_18.html .

[30] Dane pochodzą z: The American Journal of Medicine 2002/112, Wielu amerykanów nie wie, że są otyli, E – Natural Healting Today Magazyn medycyny alternetywnej, 12-05-2004r., na: http://www.naturalhealingtoday.com/MAGPOLSKI/e-nht021pl.htm .

[31] Ibid., Szybka żywność w czołowych szpitalach USA.

[32] Źródło: Federacja Konsumentów, Żywność modyfikowana genetycznie – sondaż europejski, 12-05-2004r. na: http://www.federacja-konsumentow.org.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=195 .

[33] Szerzej na temat konfliktu irackiego w punkcie 2.3. niniejszego rozdziału.

[34] Gérard Chaliand – politolog francuski, autor głośnego dzieła poświęconego problemom geopolitycznym, „Atlas de nouvel ordre mondial” (Atlas nowego ładu światowego).

[35] Wywiad dla Le Figaro, Nowe rozdanie świata, „Forum”, 22-12-2003., nr 51/52, s.14.

[36] Protokół z Kioto – jest to protokół zobowiązujący sygnatariuuszy do zminimalizowania emisji gazów cieplarnianych, które powodują ocieplanie się klimatu na kuli ziemskiej.

[37] Wojciech Jagielski, Tyran z ropą nie jest zły, „Gazeta wyborcza”, 30-12-2002r., s. 9.

[38] Gérard Chaliand, wywiad dla Le Figaro, Nowe rozdanie świata, „Forum”, 22-12-2003., nr 51/52, s.15.

[39] The Appellate Body WHO – Organ Apelacyjny WHO.

[40] Informacje o konflikcie stalowym pochodzą z: Jolanta Mikołajczyk, Dwie porażki USA w WTO, „Monitor Prawa Celnego”, Szczecin, 12-2003, nr 12(100)/2003, na: http://www.prawo.lex.pl/czasopisma/mpc/dwie_por.html.

[41] Ibid.

[42] Opisywany tutaj konflikt dotyczący ceł ochronnych na stal importowaną do USA przez wiele mediów, zwłaszcza prasę nazywany jest „wojną stalową”.

[43] Informacje pochodzą z: Jolanta Mikołajczyk, Dwie porażki USA w WTO, „Monitor Prawa Celnego”, Szczecin, 12-2003, nr 12(100)/2003, na: http://www.prawo.lex.pl/czasopisma/mpc/dwie_por.html.

[44] Maciej Kuźmicz, Czy będzie wojna handlowa UE – USA?, „Gazeta.pl”, 26-02-2004r., na: http://www2.gazeta.pl/info/elementy/druk.jsp?xx=1934576&plik=&tablica=DOCUM.

[45] Ibid.

[46] Ibid.

[47] Ibid.

[48] Ibid.

[49] Informacje pochodzą z: USA-UE Dalsza eskalacja konfliktu, „Tygodnik internetowy”, nr 2, 20-03-2004r., na: http://www.polskiejutro.com/art/a.php?p=2zagr

[50] Informacje o konflikcie dotyczącym importu bananów pochodzą z: Marek Majssner, Banany w internecie, Barometr rynku IT, „Teleinfo” nr 01/2000, 3-01-2000r., na: http://www.teleinfo.com.pl/ti/2000/01/t10.html.

[51] R. Zięba, Funkcjonowanie zachodnioeuropejskiego mechanizmu bezpieczeństwa, „Studia Europejskie” 1998, nr 1, s. 48; A. Szydłowski, Europejska polityka bezpieczeństwa USA, Warszawa 1996, s. 21 – 23.

[52] J. Kiwerska, Gra o Europę. Bezpieczeństwo europejskie w polityce Stanów Zjednoczconych pod koniec XIX wieku, Poznań 2000, s. 27 – 37.

[53] O. Harries. The Collapse of „The Waest, “Foreingn Affairs” September/October 1993, No 4, s. 41 – 53; w: J. Kiwerska, Gra o Europę… s. 68.

[54] ESDI – European Security and Defence Idenity, ETBiO – Europejska Tożsamość Bezpieczeństwa I Obrony.

[55] UZE – Unia Zachodnioeuropejska; patrz: rozdział I, s. 8, niniejszej pracy.

[56] Patrz: rozdział I s. 8. niniejszej pracy.

[57] B. Chmiel, Instytucjonalizacja Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Unii Europejskiej, Toruń 2002, s. 67.

[58] Gérard Chaliand, wywiad dla Le Figaro, Nowe rozdanie świata, „Forum”, 22-12-2003., nr 51/52, s.15.

[59] J. Sachs, Dwója z chemii i geopolityki, „Financial Times”, 21-12-2003r., w: „Forum”, nr 3, 01-2004r., s. 26.

[60] Dick Chaney – wiceprezydent USA.

[61] J. Sachs, Dwója z chemii i geopolityki…

[62] Światowe i przede wszystkim europejskie media, przeważnie właśnie w taki sposób przedstawiają wojsko amerykańskie w Iraku. Zdjęcie pochodzi z: Dwója z chemii i geopolityki, „Financial Times”, 21-12-2003r., w: „Forum”, nr 3, 01-2004r., s. 26.

[63] Noam Chomsky – 76 letni profesor lingwistyki w Massachusets Institute of Technology, uważany za budowniczego kronikarza polityki zagranicznej USA oraz guru antyglobalistów.

[64] Harry van Nersendaal, Terror kontra terror, „I Kathimerini”, 28-04-2004, w: „Forum”, nr 21, 24-05-2004r., s 14.

[65] Ibid.

[66] Ibid.

[67] Ibid.

[68] Niall Ferguson, Zróbmy to sami, Los Angeles Tomes, 17-05-2004., w: „Forum”, nr 21, 24-05-2004r., s 4.

[69] Gérard Chaliand, wywiad dla Le Figaro, Nowe rozdanie świata…

[70] Niall Ferguson, Zróbmy to sami…

[71] Szerzej na ten temat w rozdziale III niniejszej pracy, s

[72] Rysunek tygodnia zamieszczony w: „Forum”, nr 21, 24-05-2004r., s 3.

[73] Niall Ferguson, Zróbmy to sami…

[74] Niall Ferguson – profesor historii w Stern School of Business, przy Uniwersytecie Nowojorskim i członkiem Hoover Institution. Ostatnio wydał książkę: „Kolos: cena amerykańskiego imperium”.

[75] Harry van Nersendaal, Terror kontra terror...

[76] Szerzej na ten temat w rozdziale II, punkt 2.3. niniejszej pracy.

[77] Piotr Cywiński, Jądra Europy, „Wprost”, nr 1, 4-01-2004r., s 96.

[78] Ibid.

[79] EBC – European Central Bank, Europejski Bank Centralny.

[80] Piotr Cywiński, Jądra Europy…

[81] Ibid.

[82] Hiszpania, do marca 2004 roku, ściśle współpracowała ze Stanami Zjednoczonymi i wspierała ich politykę zagraniczną. Sytuacja ta, zmieniła się po zamachach w Madrycie 11-03-2004r., które wpłynęły na zmianę rządu hiszpańskiego i mające dziś miejsce odcinanie się Madrytu od polityki Waszyngtonu. Szerzej na ten temat w rozdziale II, punkt 2.3. s 36 niniejszej pracy.

[83] EWP – Europejska Wspólnota Polityczna, powstała na podstawie planu Etiena Davingtona, przedstawionego już w 1969 roku, na konferencji w Hadze. Mówił o konieczności zharmonizowania punktów widzenia. W 1970 roku w Luksemburgu, sześć państw tworzących Wspólnotę Europejską przyjęło projekt koordynacji polityki zagranicznej i utworzenia Komitetu Politycznego. W 1973 roku, w Kopenhadze uzgodniono, iż obowiązkiem państ będzie konsultowanie się przed podjęciem decyzji. W 1974 roku w Paryżu podjęto decyzję o koordynacji dyplomacji. Jednolity Akt Europejski z 1986 roku zobowiązuje państwa do informowania się i konsultowania oraz ustanawia ramy prawne EWP i w końcu Traktat z Maastricht w 1991 roku ustanawie Unię Europejską z EWP jako drugim jej filarem.

[84] Ibid.

[85] Tony Blair – obecny premier Wielkiej Brytanii.

[86] Piotr Cywiński, Jądra Europy…

[87] Ibid.

[88] Ibid.

[89] Polska albo w UE albo w Iraku?, „Wiadomości – Wirtualna Polska”, 05-05-2003r., na: http://wiadomości.wp.pl/wiadomosc.html?wid=890675&ticket=583341968818653qGu...

[90] Ibid.

[91] Jacek Pałasiński, Prasowanie Europy, „Wprost”, nr 1, 4-01-2004r., s 22.

[92] Ibid.

[93] Ibid.

[94] O czynnikach tych patrz: s 37.

[95] Norman Davies, Europa, Kraków 2002, s 20.

Licencja: Domena publiczna