JustPaste.it

Cholera mnie bierze!

images?q=tbn:ANd9GcSjzROe5PUGNIdJfNp76qbsbSUdjcxZCjlzT7Pt_3so53az0oZE

Obiecywałem sobie solennie, że już nie napiszę ani słowa o polskim chorym systemie oświaty. Ale, wybaczcie, czasami nie sposób milczeć, kiedy kolejni ministrowie obrażają mnie i wszystkich, którzy w ciężkim znoju kształcą i wychowują młodych ludzi. Ministrowie przychodzą i odchodzą, a ja odnoszę niejasne wrażenie, że każdy następny jest mniej kompetentny. Powiedziałbym, że ich radosna twórczość jest odwrotnie proporcjonalna do fachowości. Przez ponad dwadzieścia lat powinienem się już do tego faktu przyzwyczaić, ale taka już moja dysfunkcja, że za cholerę przyzwyczaić się nie mogę. Był już taki, który groził mi laską, inny ukuł wobec mnie termin "mierny nauczyciel",  jeszcze inny anulował wyniki matur, a wszyscy po kolei próbowali ułatwiać mi życie. Od piętnastu lat trwa permanentna "reforma", która sprawia, że termin "stabilizacja" wyparował na stałe z przestrzeni edukacyjnej. Mam wrażenie, że mądrzy ludzie zdają sobie sprawę z niewydolności i absurdalności systemowej, ale nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić. Zaorać to pole? Pewnie byłoby to rozwiązanie najbardziej racjonalne, polikwidować chore instytucje z ministerstwem na czele, łącznie z Centralną Komisją Egzaminacyjną, ich okręgowymi przybudówkami itp. Niech rodzice sami decydują o sposobach kształcenia własnych dzieci. Wiem, że to utopia, więc będziemy skazani na bezpłodne trwanie w chorym systemie, o którego kształcie, jak przypuszczam, decyduje lobby wydawnicze i kolejne partie wygrywające wybory.

Problem z oświatą jest taki, że jest to niesłychane wdzięczne pole do wszelakich eksperymentów. Złe lub dobre skutki zmian zawsze przychodzą z opóźnieniem, dlatego po kilku latach nikt już nie pamięta, który minister albo który rząd jest odpowiedzialny za system krzywdzący nasze dzieci. Ja mam jednak dobrą pamięć (to następna dysfunkcja kogoś żyjącego w polskim społeczeństwie) i wiem, kto zafundował całemu pokoleniu szkołę, która zwyczajnie jest zła. Panowie Buzek i Handke po prostu nie mają wstydu, pokazując się publicznie, ten drugi ma jeszcze czelność wypowiadać się na tematy związane z edukacją. To naprawdę trzeba mieć tupet! Nie czas w ramach felietonu wchodzić w szczegóły, ale na jedną rzecz trzeba koniecznie zwrócić uwagę. Poziom wykształcenia ogólnego obniżył się przez ostatnie piętnaście lat w sposób dramatyczny. A ma to związek ze zmianami strukturalnymi, między innymi kolejnego szczebla kształcenia, jakim są gimnazja - rak toczący polską szkołę. Nie chcę pisać o innych kwestiach, którymi zajmowałem się tekstach zamieszczonych na tym forum.

Poprzednia pani minister, przez litość nie wymienię jej nazwiska, po prostu milczała i piastowała. Obecna pani minister do pewnego momentu stosowała podobną strategię - zresztą najlepszej dla niekompetentnych urzędników. Niestety jednak, odezwała się w najmniej odpowiednim momencie i w najmniej ważnych spraw, tracąc niepowtarzalną okazję do milczenia. Ktoś powiedział: "lepiej milczeć i stwarzać przynajmniej pozory kompetencji, niż coś powiedzieć i rozwiać wszelkie wątpliwości." Wypowiedź pani minister niestety nosi znamiona takiej właśnie deziluzji. Po co to było mówić??!! To szczęście w nieszczęściu, że żaden nauczyciel nie zagłosuje w przyszłorocznych wyborach na jedynie słuszną partię.

Ja chciałbym przypomnieć pani minister, że jej były szef zlecił zewnętrznej firmie audyt dotyczący liczby godzin przepracowanych w tygodniu przez polskich nauczycieli. Wyszło, o ile pamiętam, coś około 46 godzin (nawet trochę więcej, ale wolę zaniżyć niż narazić się na jałowa polemikę). Nauczyciela obowiązuje 40 -godzinny tydzień pracy. Nie pani minister sobie to obliczy. Rzecz jasna dane te nie zostały opublikowane w mediach, ponieważ fakt ten zburzyłby powszechnie utrwalony stereotyp nauczyciela -nieroba.

Proszę mi nie przypominać, co jest moim obowiązkiem. Zamiast wygadywać w telewizorniach podobne bzdury, proszę wybrać się w Polskę i zobaczyć, jak wygląda na co dzień praca nauczyciela.

W zeszłym tygodniu byłem na trzydniowym szkoleniu (piątek, sobota, niedziela - tak żeby nie było wątpliwości) dla egzaminatorów maturalnych z języka polskiego. To kolejna zmiana w przeciągu kilku lat, za trzy, cztery lata pojadę na następne, bo zostaną wprowadzone kolejne mądre zmiany. A rzeczywistość skrzeczy - wyniki maturalne z roku na rok coraz gorsze. I  tak właśnie traktuje się rodziców, nauczycieli i uczniów. Oświata jest tylko konkretnym przykładem, jak polskie państwo traktuje obywatela.

Zapraszam Panią Minister do mojej szkoły. Zobaczy pani ludzi, którym naprawdę nikt nie musi przypominać o ich obowiązkach. Co więcej, robią oni o wiele więcej niż wymaga od nich system. Ja pracuję ok. 10 godzin dziennie, mając nie tylko lekcje, ale i kółka zainteresowań, warsztaty teatralne czy kółko redakcyjne. I nie wyciągam ręki po pieniądze za tę dodatkową pracę, wykonuję ją za darmo. Dlatego uważam słowa Pani za zwyczajną bezczelność. W mojej szkole żaden uczeń nie pozostał bez opieki i jeśli będzie trzeba, będę pracował w okresie świątecznym. Pani minister - przypominam - to Pani urzędnicy układali kalendarz roku szkolnego 2014/2015. Do kogo ma pani pretensje? Ja zwyczajnie mam już dosyć zbierania cięgów i brania odpowiedzialności za głupotę i niefachowość urzędników. 

I jeszcze jedno! Kiedy pani będzie odpoczywać w święta, a ja będę pracował, proszę poddać refleksji zasadność dalszego funkcjonowania na stanowisku Ministra Edukacji Narodowej.