JustPaste.it

No, hm, to co by ci tu życzyć…

Święta zbliżają się wielkimi krokami. Magiczny czas, który poprzedza stanie w kolejce po karpia, pucowanie mieszkań lub co gorsza całych domów, bieganie jak chomik w kołowrotku…

Święta zbliżają się wielkimi krokami. Magiczny czas, który poprzedza stanie w kolejce po karpia, pucowanie mieszkań lub co gorsza całych domów, bieganie jak chomik w kołowrotku…

 

a wszystko to w akompaniamencie nieśmiertelnej melodii „Last Chrismtas”. Brzmi znajomo? Jeszcze jak! Co więc powiecie na to? 
„No siemanko, co tam? Jakie plany na Sylwestra?”.

…dużo zdrowia, szczęścia,

Tja. Sylwester. Ja od kiedy pamiętam, to raczej nie przepadałam za tym dniem. Najpierw, głównie ze względu na to, że impreza jak każda inna, a na kilka miesięcy przed wszyscy zawracają ci głowę, pytają o plany, mówią o swoich (mimo, że ty ich wcale o to nie pytasz). I koniec końców, chcesz czy nie, czujesz się pod presją planowania swojego supersylwestra. Irytowało mnie to odkąd byłam młodsza – szykuj kieckę, fryzurę, miejsce, przekąski, a potem sprzątaj to wszystko w oklapniętych lokach i rozmazanym makijażu. Co jak co, ale nie jest to najpiękniejszy początek nowego, lepszego roku. Potem z kolei – jeszcze gorzej. Planowanie Świąt, wolnego w pracy i jeszcze w międzyczasie Sylwestra? Wolę sobie nie wyobrażać nawet przez co przechodzą ludzie mający dzieci. Nasz pierwszy, wspólny Sylwester z mężem spędziliśmy na kanapie przed telewizorem, bo po prostu nie byliśmy w stanie ruszyć się po naszych pierwszych, wspólnych Świętach, które organizowaliśmy dla całej (niemałej zresztą) rodziny.

Zastanawiam się po prostu jakim cudem niby ma być to radosne wkroczenie w Nowy Rok, skoro większość z nas jest zbyt zmęczona tym, który właśnie się kończy?

…bogatego Mikołaja…

My z mężem już w zeszłym roku postanowiliśmy uciec w góry. Tzn. on postanowił, ja byłam raczej sceptycznie nastawiona. Ale, że nie często trafia nam się okazja wyjazdu no to jasne, czemu nie?! Większość hoteli oferuje wtedy różne promocje, nie raz wychodzi taniej, niż opłacenie „balu sylwestrowego” dla dwóch osób. My postawiliśmy na Zakopane, głównie dlatego, że ja jeszcze nigdy tam nie byłam (tak, tak – naprawdę jest to możliwe). Najbardziej odpowiadała nam oferta Mercure Kasprowy, bo w cenie był czterodniowy pobyt dla dwóch osób, wyżywienie, bardzo fajna impreza sylwestrowa, ale i dużo atrakcji ją poprzedzających. My pojechaliśmy tylko we dwoje, bo chcieliśmy odpocząć od wszystkich i wszystkiego. W Zakopanem byliśmy już 28 grudnia, toteż mieliśmy te kilka dni na spacery, odsypianie świątecznej gorączki, relaks w basenie i saunie oraz wszystko, na co tylko mieliśmy ochotę. Ja standardowo – w głębokim fotelu z książką i lampką wina, a mój Marek przy stole, bo przecież takie dobre, że pomimo świątecznego obżarstwa, zmieści jeszcze pół hotelowego bufetu. Na szczęście był i fitness, więc jakimś cudem nie wróciliśmy z pięciokilowym nadbagażem. Największym zdziwieniem był chyba dla nas fakt, że w hotelu było mnóstwo rodzin z dziećmi - większość naszych znajomych zostawia je na Sylwestra dziadkom, a jeśli nie, to po prostu sami nigdzie nie idą. „Hotelowe” dzieciaki miały tam jednak własne kino i opiekunkę, a rodzice mogli zająć się sobą. Już powiedzieliśmy wszystkim „dzieciatym” znajomym – skończyło się wykręcanie z wyjazdów. ;)

ae8607df6fd087f3abe07f376e6de364.jpg

Fot. wikipedia.org

 

… no i żeby przyszły rok był lepszy od poprzedniego, ale gorszy od następnego!

Co do samego Sylwestra jednak – było wspaniale. Naprawdę, najlepsza impreza, na jakiej kiedykolwiek byliśmy. Świetna muzyka, jedzenie, obsługa, drinki. Poznaliśmy masę świetnych ludzi, z którymi bawiliśmy się całą noc, a rano po prostu poszliśmy spać. To naprawdę przyjemne nie musieć zostawać i sprzątać po wszystkich, polecam. ;) Wytańczyliśmy się za wszystkie czasy, odpoczęliśmy, było miło, przytulnie, bez zbędnych nerwów i spinania się. Słowem – tak, jak powinno być zawsze w tym świąteczno – sylwestrowym czasie. Myśleliśmy nawet, żeby w tym roku pójść o krok dalej i wyjechać już na Święta, ale niestety – nasze Mamy by nam tego nie wybaczyły. Niemniej jednak 28 grudnia pakujemy manatki i spadamy w góry, ale tym razem do Karpacza, bo Marek nigdy tam nie był, uwierzycie?! ;) Szczęśliwego Nowego Roku!