Wymknąłem się Kronosowi
choć bestia mnie niemal dopadł
Zbyt długo już uciekałem
Pytałem: dlaczego marszczysz mi czoło
dlaczego twardnieją dłonie
szarzeje skóra i bieleje broda
i serce coraz zimniejsze?
***
Odbierał mi ciało kawałek po kawałku
każdego ranka było mnie mniej
Stałem się biegły...
Biegłem bo bałem się, trwoga
udzielała potrzebnych lekcji
Czasem tylko czoło musnął liść
lub kamień poranił stopę.
W chwilach wytchnienia słyszałem
jak siwieją mi włosy.
Więc znów droga do kolejnych stacji
udręczenia
by nie słyszeć
nie czuć
nie oddychać
***
I zdarzyło się razu pewnego
że stanąłem naprzeciw niego
(styl apokryficzny niczego tutaj nie zmieni)
Powiedziałem:
Kronosie drogi
opadłem z sił
możesz mnie zabić, podeptać, zranić
nie oszczędzaj.
A on mrugnął okiem
i pozostawił na betonowych drogach.