O sen otarł się człowiek skulony przed mrozem…
Włożył futro z szynszyli, czapkę z gronostajów,
Zasiadł do sutej uczty, wznosił puchar z miodem,
Wpleciony swoją wiarą w treść Księgi Rodzaju.
Wokół niego latały radosne anioły
Odganiając mu z ciała głód i zimne dreszcze,
Pieściły obietnicą, że ten sen się spełni…
A on szeptał odchodząc – nie budźcie mnie jeszcze…
A gdy go znaleziono szukając oddechu,
Nikt nie chciał czuć się winny i nie dawał wiary,
Przepłoszono anioły, wrzucono go w worek,
Postawiono diagnozę, że upił się stary.
Ta opowieść banalna mogła się wydarzyć,
W swojej treści jest prawdą, bądź prawdy połową.
A jednak Szef Niebieski bardzo się zawstydził,
Patrzył na świat swój gniewnie i potrząsał brodą…
@Janusz D.