JustPaste.it

Pod pogańskim sztandarem - Artur Szrejter (recenzja)

„Pod pogańskim sztandarem” jest drugą po „Wielkiej wyprawie księcia Racibora” pozycją z serii „Wojny wikingów i Słowian”autorstwa Artura Szrejtera.

„Pod pogańskim sztandarem” jest drugą po „Wielkiej wyprawie księcia Racibora” pozycją z serii „Wojny wikingów i Słowian”autorstwa Artura Szrejtera.

 

„Pod pogańskim sztandarem” jest drugą po „Wielkiej wyprawie księcia Racibora” pozycją z serii „Wojny wikingów i Słowian”. Najnowsza publikacja Artura Szrejtera tym razem nie ogranicza się jednak do opisu jednej tylko wojny toczonej na Bałtyku, lecz obejmuje kilkaset lat dziejów wielu plemion i państw Słowian zachodnich (co widać nie tylko po objętości samej książki, ale również po zastosowanej mniejszej czcionce). Tym samym jest to jednocześnie druga pozycja na polskim rynku poświęcona ostatnimi czasy Połabszczyźnie. Zaledwie rok wcześniej mieliśmy bowiem okazję zapoznać się z publikacją Jerzego Strzelczyka zatytułowaną „Słowianie połabscy”. Obie książki, zarówno „Pod pogańskim sztandarem” Artura Szrejtera jak i „Słowianie połabscy” Jerzego Strzelczyka, trudno jednak porównywać, ponieważ do tych samych zagadnień podchodzą na dwa z goła różne sposoby.

 

O ile pracę Jerzego Strzelczyka uznać można za publikację próbującą w chronologiczny i jednoliniowy sposób opisać całokształt przedstawianych wydarzeń, o tyle „Pod pogańskim sztandarem” Artura Szrejtera stanowi opracowanie bardziej o charakterze leksykonu, gdzie treść podzielona została najpierw na rozdziały poświęcone poszczególnym ludom i plemionom słowiańskim, a następnie na rządzących w poszczególnych latach, władców. Tym samym obie pozycje wzajemnie świetnie się uzupełniają - Jerzy Strzelczyk w stosunkowo przejrzysty sposób stwarza nam możliwość rozeznania się w ówczesnych zależnościach geopolitycznych, a z kolei Artur Szrejter dodatkowo zwraca uwagę i wprowadza nas w liczne niuanse ówczesnego, nie tylko dworskiego ale też grodowego życia.

 

Na samym początku swej publikacji Artur Szrejter przybliża nam genezę i chronologię osadnictwa słowiańskiego na zachód od Odry. Dzieje plemion połabskich zostały bowiem stosunkowo dobrze udokumentowane źródłowo (lepiej nawet niż plemion, które złożyły się na powstanie Polski i Czech) dzięki ich położeniu oraz długotrwałemu oporowi, jaki stawiały (przy jednoczesnym zachowaniu etnicznych wierzeń i pierwotnych struktur sprawowania władzy) głównie Niemcom. Rdzeń książki stanowią rozdziały poświęcone historii największych ludów Słowian połabskich, zawierające kilkadziesiąt biogramów władców poszczególnych plemion. Uporządkowane w określony sposób hasła, dotyczące władców zawierają kolejno: imię (imiona), opis i formę zapisu imienia, lata panowania, ogólne informacje o władcy i jego rodzinie oraz pozycji politycznej, opis wydarzeń mających miejsce za jego panowania, jak również wykaz źródeł średniowiecznych na jego temat. Dodatkowo treść publikacji okraszona została prawie czterdziestoma ramkami tekstowymi pozwalającymi lepiej zapoznać się z szerokim tłem dziejów oraz liczne mapy ukazujące zasięg poszczególnych ugrupowań plemiennych czy też plany stanowisk archeologicznych. Całość zamykają genealogiczne tablice dynastii Słowian połabskich, spisy władców marchii niemieckich oraz bogaty wybór literatury źródłowej i pomocniczej.

 

„Pod pogańskim sztandarem”, podobnie jak pierwsza pozycja z serii, jest publikacją popularnonaukową. Dodatkowo i tu autor nie przybiera zbyt mentorskiego tonu i nie przedstawia jednej ogólnie przyjętej wizji rozwoju dziejów i kultury Połabian, lecz zwraca uwagę czytelnika również na pozostałe koncepcje i rozważane w świecie naukowym hipotezy. W przejrzysty sposób tłumaczy takie zagadnienia geopolityczne jak niechęć pogańskich Połabian w stosunku do Niemców (wobec których ciążyła główna aktywność Połabian kontynentalnych), oraz nieufność do (uznawanej od pewnego okresu za kraj chrześcijański) Polski. Jednocześnie ukazuje, że różnice w kwestiach wiary niekoniecznie wykluczały militarne sojusze. Tym samym przybliża ówczesną perspektywę i wyjaśnia ówczesny, średniowieczny punkt widzenia.

 

Co istotne autor w swej pracy nie ogranicza się wyłącznie do źródeł pisanych. Porównań z wynikami badań wykopaliskowych (rzadziej językoznawczych) użył jednak w sposób wyważony, który pozwolił uniknąć uczynienia z publikacji szczegółowej analizy interdyscyplinarnej. Za duży plus przyjąć należy również, iż autor nie ulega powszechnej, często nieświadomie współcześnie przyjmowanej, chrześcijańskiej perspektywie. Zachowując daleko posunięty naukowy obiektywizm, opisując działania plemion pogańskich, nie stroni od wyrazistego przedstawiania ich motywów. Wyjaśnia np. powody jakimi kierowali się trwając przy rodzimej, etnicznej wierze i czemu odrzucany Bóg chrześcijański był dla nich równocześnie, obdarzonym szczególną niechęcią, obcym Bogiem niemieckim. Jednocześnie w konkretny, rzeczowy sposób ukazuje, że proces chrystianizacji Słowian bynajmniej nie przebiegał w sposób gładki i bezkonfliktowy, jak niejednokrotnie bezkrytycznie starają się przedstawić niektórzy.

 

Na uwagę zasługuje również szerzej przedstawione, a przez to też bardziej obiektywnie niż w „Wielkiej wyprawie księcia Racibora”, podejście do kwestii ówczesnych ustrojów sprawowania władzy. I tak pogański ustrój plemienno-rodowy, w głównej mierze oparty u Słowian o demokrację wojenną i system wiecowy, ponownie określony został jako archaiczny i prowadzący do zacofania względem krajów o ustroju feudalnej monarchii. Tym razem jednak autor wyraźnie podkreśla, iż takie rozumienie dotyczy w głównej mierze perspektywy ówczesnej chrystianizowanej Europy, w której Kościół wspierał system feudalny umożliwiający mu niemal wyłączne legitymizowanie władzy, a tym samym realnie zwiększał zakres jego wpływów. W tej sytuacji jakże inaczej mógł być postrzegany pogański, zwalczający wszelkie przejawy chrześcijaństwa, ustrój nie uznający w teorii niepodważalnej, bo „pochodzącej od Boga”, władzy książęcej i królewskiej? Co gorsza rządy pozostawiano nie wyłącznie możnym (co średniowieczni historycy i kronikarze ostatecznie by zaakceptowali) lecz wiecowi, czyli zgromadzeniu wszystkich wolnych wojowników (a zatem, w którym uczestniczyli również „zwykli wieśniacy i prostacy”). Wiece były bowiem odbywanymi co pewien czas spotkaniami wspólnot sąsiedzkich, rodowych lub ogólnoplemiennych, na których omawiano sprawy ważne dla społeczności. W okresie wczesnosłowiańskim pełniły więc funkcję zarówno dzisiejszego parlamentu jak i rządu.

 

Z naszej, współczesnej perspektywy, nasuwa się jednak proste pytanie - czy demokracja, system który obecnie zdobył na świecie największą popularność, który określa się jako „może nie będący doskonałym, ale od którego nikt dotąd nie wymyślił lepszego”, jest aby na pewno taki znów archaiczny? Czy system uznany w XX i XXI wieku za najbardziej humanitarny i sprawiedliwy świadczy o naszym zacofaniu (tym bardziej względem średniowiecznych monarchii feudalnych), o cofnięciu się do „wczesnego etapu rozwoju społecznego”? Czy może wręcz, przeciwnie - to właśnie trudne czasy wymagały radykalnego, prymitywnego i brutalnego systemu sprawowania władzy w formie monarchii feudalnej, który kazał naszym słowiańskim przodkom na długi czas zarzucić rozwój naturalnej dla nich demokracji?

 

Dywagować można długo, co nie zmienia faktu, że dla zdecydowanej większości średniowiecznych Połabian, zwłaszcza dla Związku Wieleckiego, wojna z chrześcijaństwem była sztandarowym zadaniem. Z tego względu Niemcom paradoksalnie zależało wręcz na wspieraniu u Słowian tego „archaicznego” i „zacofanego” (w ówczesnym rozumieniu, bo opóźniającego reakcje decyzyjne w ogarniętej ciągłymi konfliktami zbrojnymi Europie) systemu sprawowania władzy. O ile bowiem owe rządy wiecowe przez długi czas stanowiły przykładowo o sile Związku Wieleckiego (w X i pierwszej połowie XI wieku), to ostatecznie przyczyniły się do jego upadku. Z jednej strony tradycjonalistyczna postawa społeczna i trwanie w pogańskiej wierze w istotny sposób określały ich słowiańskie poczucie odrębności językowej i kulturowej a także utrzymywały ich w stanie ciągłej gotowości militarnej, z drugiej strony ciągła walka z niemal wszystkimi, głównie chrześcijańskimi, sąsiadami (zwłaszcza przy równocześnie przeprowadzonych akcjach niemiecko-duńsko-pomorskim), a w konsekwencji idąca za tym izolacja polityczna, ostatecznie doprowadziły do rozpadu związku.

 

Podobna sytuacja dotyczyła połabskich Serbów. Prowadzona m.in. przez Ludwika Pobożnego polityka osłabiania państw Słowian polegała na popieraniu wiecu plemiennego (przy jednoczesnych próbach sterowania jego decyzjami na własną korzyść) przeciw książętom. Podobnie postępowali późniejsi władcy wschodniofrankijscy i niemieccy co prowadziło do niszczenia mogącej się ukształtować u Połabian władzy centralnej, a następnie późniejszego, stopniowego zagarnięcia ich terenów. W ogólnym rozrachunku odnieść można wrażenie, że dopóki Połabianie trwali przy swej pogańskiej wierze, dopóty stawiali opór, dopóki stawiali opór, dopóty byli w stanie zachować swoją plemienną tożsamość. Podporządkowani Niemcom zwykle ulegali sprawnie przeprowadzanej germanizacji i jako odrębne plemiona, czy nawet jako Słowianie, szybko znikali z późniejszej areny dziejów.

 

W ogólnym rozrachunku Słowianie połabscy, pomimo że byli najbardziej na zachód wysuniętym odłamem słowiańszczyzny, który wcześniej od innych został skazany na konfrontację z potężnymi sąsiadami, najdłużej bo aż do XII wieku wytrwał w rodzimych pogańskich wierzeniach. Starając się zachować własne polityczne oblicze, przez stulecia stanowili skuteczną zaporę dla niemieckiej ekspansji. Ostatecznie wszystkie państwa Połabian upadły, a tylko na Łużycach w południowo-wschodnich Niemczech przetrwała słowiańska mniejszość, która do dziś stara się utrzymywać swoją etniczną i kulturową odrębność (choć jej roztapianie w środowisku niemieckim wciąż nieustannie postępuje).

 

Dlaczego Słowianie zaodrzańscy ulegli wrogom, stara się bardziej szczegółowo odpowiedzieć Artur Szrejter na końcu swojej książki. Jednocześnie zwraca przy tym naszą uwagę, iż być może właśnie dzięki temu - zaporze jaką ludy połabskie stanowiły dla Niemców - Polska (jako nowe chrześcijańskie państwo na europejskiej scenie politycznej) zyskała dość czasu by okrzepnąć, dostosować się do ówczesnych europejskich standardów. Standardy te określić możemy co prawda jedynie ze współczesnej perspektywy czasu, wówczas jednak dopiero się kształtowały. Czy wówczas były jedynymi możliwymi do zaakceptowania, a tym bardziej - jakbyśmy to dziś określili – najbardziej cywilizowanymi? To już może stanowić domenę innego rodzaju literatury.

 

Dziś z całą pewnością możemy jedynie stwierdzić, że nawet spora liczebność Słowian zaodrzańskich oraz ich wojowniczość nie mogły pomóc im przetrwać z jednoczesnym zachowaniem ich odrębności. Ostatecznie terytorialne osłabienie i idący za tym brak wykształconych elit (zwłaszcza mogących posłużyć do wyłonienia i umocnienia ustroju preferowanego przez ówczesny świat chrześcijański), czy też z drugiej strony próba wykształcenia tych elit w oparciu o wyedukowane (jak na tamte czasy) chrześcijańskie duchowieństwo, w obu przypadkach prowadziło do utraty tożsamości i samodzielnego bytu. Nie bez powodu głównym czynnikiem spajającym Połabian było więc, dające im poczucie tożsamości i odrębności, konsekwentne trwanie przy rodzimej wierze. Najwyraźniej nawet to, nie mogło ich jednak uchronić przed legendarnym, podkreślanym przez kronikarzy i dodatkowo podsycanym przez wrogów, brakiem zgody wśród Słowian, szczególnie widocznym na tle brutalnie postępującego, ujednolicającego i w ten sposób spajającego poszczególne kraje, chrześcijaństwa. Mimo wszystko lepiej pozwala zrozumieć nam decyzje, jakimi wówczas kierowali się połabscy Słowianie.

 

Dodatkowym atutem publikacji, poza naukowym walorem historycznym, pozostaje wielość szczegółów dotyczących nie tylko ówczesnej geopolityki, zawieranych sojuszy i prowadzonych walk, ale również niuansów średniowiecznej dyplomacji i układów rodowych. Z tego względu „Pod pogańskim sztandarem” stanowić może dodatkowo bogate źródło inspiracji dla powieściopisarzy, którzy nie tylko poszukują słowiańskiego tła dla kreowanej przez siebie fabuły, ale też pragną wiarygodnie umocować ją w konkretnych, historycznych wydarzeniach. Odnajdziemy więc takie smaczki jak wykonanie wyroku na biskupie Mechlina Janie, którego ciało po antyniemieckim i antychrześcijańskim północnopołabskim powstaniu w 1066 r. rozczłonkowano, a głowę złożono w ofierze na ołtarzu Swarożyca w Radogoszczy. Równie interesująca jawi się informacja o śmierci Budiwoja Gotszalkowica, który według legendy zginął w wyniku zemsty kobiety, która niegdyś doznawszy od niego zniewagi podburzyła wojów (po odbiciu w 1074 lub 1075 r. przez Kruta Grynowica grodu Płonia) do samosądu na schwytanym księciu.

 

Śmierć samego Kruta jawi się jeszcze bardziej dramatycznie, niczym jedna ze skandynawskich sag. W 1093 r. Sławina (trzecia żona pogańskiego księcia) zadurzona w Henryku Gotszalkowicu (na co prawdopodobnie wpływ miało to, że oboje byli chrześcijanami) wraz z nim uknuła spisek, w wyniku którego po jednej z uczt nieprzytomnemu Krutowi odcięto głowę toporem. Nie mniej ciekawa jest informacja o wymuszeniu przez tegoż Henryka na arcykapłanie Arkońskim daniny, z częścią której ten pierwszy wrócił do domu, a z przyobiecanej reszty się nie wywiązano. W reakcji na to Gotszalkowic wraz z Lotarem saskim podjął kolejną zbrojną zimową wyprawę na Rugię (na przełomie 1124-1125 r.), musiał jednak zawrócić i zrezygnować z roszczeń gdyż tym razem lód w Cieśninie Strzałkowskiej okazał się zbyt słaby, by utrzymać zbrojnych.

 

Dwa lata później w nieznanych okolicznościach Henryk zostaje zamordowany. Można domniemywać, że zamieszani w to byli jego i Sawiny (poślubionej przez Henryk po śmierci Kruta) dwaj synowie, którym ojciec jeszcze za swojego życia postanowił nie przekazywać władzy na rzecz księcia duńskiego Kanuta Lewarda. Bracia przejęli władzę po śmierci ojca, ale nie potrafili dojść do porozumienia również między sobą. W krótkim czasie młodszy syn Henryka, również o imieniu Kanut, ostatecznie pokonany zostaje przez swojego brata Świętopełka i najpewniej zamordowany (1127 r.) na jego polecenie. Sam zleceniodawca parę lat później (1129 r.), uciekając z Lubeki przed Ranami niezadowolonymi z jego chrześcijańskich, misjonarskich zapędów, ginie w zamachu z rąk holzackiego wielmoży Dasona (w wyniku tych wydarzeń niezależność ponownie odzyskali Chyżanie i Czrezpienianie).

 

Za przykład może tu posłużyć również datowany na nieco wcześniejszy okres dramatyczny biogram Tugomira (którego domniemaną ciotką była Drahomira, późniejsza żoną księcia czeskiego Wratysława I). Tugomir w wyniku zbrojnej wyprawy, będącej najpewniej odwetem za najazd Słowian na ziemie Sasów w 928 r., został uprowadzony i uwięziony przez króla niemieckiego Henryka I. W tym czasie na księcia Hobolan - zapewne przez wiec wolnych wojowników, możnych i kapłanów pogańskich - wybrany zostaje nieznany z imienia bratanek Tugomira, który w następnych latach zrywa zależność od Niemiec. W odpowiedzi Niemcy w 929 r. organizują wyprawę pacyfikacyjną, na czele której już jako król staje Otton I. Nie mogąc jednak pokonać wojsk bratanka uwiezionego władcy, Otton postanawia uciec się do podstępu. Korzystając z pomysłu margrabiego Gerona (który wcześniej przepędzony został z własnej marchii przez Słowian po tym, jak zdradziecko zamordował kilkudziesięciu połabskich książąt podczas urządzonej przez siebie uczty) skusił Tugomira zaszczytami i złotem, i namówił do zaaranżowanej ucieczki z niemieckiej niewoli. Tugomir odzyskawszy władzę nad Stodoranami (zapewne na zasadzie starszeństwa rodowego) kazał zabić bratanka po czym poddał Brennę Niemcom oraz złożył przysięgę posłuszeństwa Ottonowi i Geronowi.

 

Naturalnie takich niemal gotowych scenariuszy na powieść czy film znajdziemy w publikacji Artura Szrejtera znacznie więcej W przypadku Związku Wieleckiego mogą to być np. wydarzenia towarzyszące zarządzonemu przez cesarza niemieckiego Konrada II tzw. Sądowi Bożemu między Słowianami a Sasami pod grodem Wierzbno w 1033 r. Mimo zwycięstwa i rozstrzygnięcia sądu na korzyść Słowian, cesarz nie dotrzymał jego postanowień i odbudowawszy gród obsadził go wojskami Saskimi. Słowianie nie dali jednak za wygraną i już w następnym roku doszło do kolejnych starć z Sasami w okolicy Wierzbna. W 1035 roku Lucicom, dzięki zdradzie jednego z saskich mieszkańców grodu, udaje się opanować Wierzbno, wycinając załogę, a resztę saskich grodzian uprowadzając w niewolę.

 

Choć w publikacji, szczególnie w odniesieniu do Stodoran, nie brakuje akcentów związanych z Polską - jak np. domniemane wsparcie przez Mieszaka I połabskiego powstania przeciw Niemcom i chrześcijanom z 983 roku, polski sojusz z Hobolanami, czy na koniec zajęcie między 1150 a 1157 rokiem przez Jaksę (najbliższego krewnego ostatniego władcy Stodoran) Brenny (który po przekupieniu załogi saskiej obsadził gród wojskami swojego zwierzchnika Bolesława Kędzierzawego) - to wyraźnie odczuwalny pozostaje niedosyt spowodowany brakiem szerszego rozwinięcia tych zagadnień. Zrozumiałym czyni to zdecydowanie mniejszy zasób źródeł pisanych sporządzonych z perspektywy kraju Polan, na których mógłby bazować autor. Mimo wszystko pozostaje żywić nadzieję, iż Artur Szrejter zdecyduję się kiedyś poświęcić jedną ze swych kolejnych publikacji wyłącznie początkom Polski i w równie przystępny sposób przedstawi czytelnikom ówczesne mechanizmy dziejotwórcze naszego kraju (w tym, w równie obiektywny sposób, aspekty dotyczące jej tzw. chrystianizacji). Czego Wam i sobie na koniec tej recenzji życzę.

 

Tytuł: Pod pogańskim sztandarem. Dzieje tysiąca wojen Słowian połabskich od VII do XII wieku.

Wydawnictwo: Erica

Miejsce wydania: Warszawa

Wydanie polskie: 10/2014

Seria wydawnicza: Wojny wikingów i Słowian

Liczba stron: 360

Format: 160x230 mm

Oprawa: twarda

ISBN-13: 9788364185588

Wydanie: I