Rośnie moje zadłużenie
Każdego dnia dostaję darmo muzykę
kwiaty i niebo
poranki lśniące obietnicą nadchodzącego szczęścia
droga moja diamentami błyska
a skóra pachnie poezją
***
Kiedyś zazdrośnie strzegłem skarbów
żyłem z lichwy tego co nie moje
żółwie brnące przez błota
miały więcej energii
Piekłem inni, czyśćcem samotność była
jedynym marzeniem - odejść
Prosiłem o to w modlitwach bluźnierczych
tęsknych podróżach po krajach których nie ma
Czasem tylko przyplątała się niedobra miłość
niedobra bo wywracała mój świat
szalonego zegarmistrza do góry nogami
i śrubki nie przystawały do mechanizmu
dusza dzień po dniu pożerana
przez demona nieobecności
***
I powiedziałem - dosyć
Poddaję się, nie mam sił by walczyć
o siebie
Uporczywe milczenie przywróciło uwagę
Skupienie dodało energii
Podniosłem się
kiedy postanowiłem nie wstać