JustPaste.it

" Horoskop - to się nie mieści w głowie"

Wojciech Eichelberger ( polski psycholog, psychoterapeuta, pisarz, buddysta zen) wypowiada się na temat astrologii i kosmogramów.

Wojciech Eichelberger ( polski psycholog, psychoterapeuta, pisarz, buddysta zen) wypowiada się na temat astrologii i kosmogramów.

 

„WYSOKIE OBCASY” 29 LIPCA 2000

 

DO ASTROLOGII zostałem przekonany w sposób empiryczny około 25 lat temu. Zaproszono mnie do swego rodzaju pojedynku z wybitnym, nieżyjącym już niestety, polskim astrologiem Robertem Walterem (1908-1980). Miałem mu podać godziny, daty, miejsca urodzenia oraz płeć trzech osób. z którymi już jakiś czas pracowałem w gabinecie psychoterapeutycznym, zachowując ich nazwiska w całkowitej tajemnicy.

 

Bolesna lekcja pokory

 

Po trzech tygodniach spotkaliśmy się w gronie szacownych warszawskich astrologów, gdzie pan Walter i ja odczytaliśmy swoje kilkustronicowe opracowania na temat każdej z tych osób. Ku mojemu zaskoczeniu, w dwóch wypadkach na trzy opracowania mojego adwersarza okazały się przynajmniej tak samo trafne i wyczerpujące jak moje. Nie wierzyłem własnym uszom, słysząc jak człowiek, który nigdy nie widział osób, o których mówił, przytaczał powikłane, intymne fragmenty ich losów, daty najważniejszych wydarzeń z ich życia i eleganckim językiem opisywał istotę ich psychologicznych problemów. W owym czasie, po ukończeniu uniwersyteckiego kursu psychologii, byłem bardzo sceptycznie nastawiony do wszelkich sugestii i teorii zakładających, że nawet jakaś niewielka część odpowiedzialności za indywidualne ludzkie losy może znajdować się poza nami.

 

Astrologia - uznająca, że wydarzenia w naszym życiu, a nawet nasze samopoczucie, zależą od przestrzennych stosunków między planetami i księżycami Układu Słonecznego i ich położenia względem centralnej gwiazdy - wydawała mi się pomysłem absurdalnym. Intelektualna uczciwość nie pozwoliła mi jednak odmówić udziału w tak elegancko skonstruowanym eksperymencie. Byłem zresztą przekonany, że mój pogląd na astrologię uzyska dzięki temu ostateczne potwierdzenie. Mój arogancki racjonalizm otrzymał bolesną lekcję pokory. To się rzeczywiście w głowie nie mieściło. Musiałem przyjąć, że na moje życie mogą mieć wpływ siły, których nie jestem świadom, że moment i miejsce, w którym pojawiam się na tym świecie, określają moje losy i rytm wydarzeń mego życia, wpisują mnie w jakąś tajemniczą energetyczną matrycę, której właściwości wyznaczane są położeniem okolicznych ciał niebieskich. Od tego momentu zasadniczym pytaniem było - w jakim stopniu moje życie jest przez tę matrycę zdeterminowane? Dla psychoterapeuty było to pytanie szczególnie ważne. Bo jeśli wszystko jest z góry zaprogramowane, to po co trudzić się nad prostowaniem ludzkich ścieżek i umysłów? Determinizm źle się kojarzy. Kłóci się z naszą potrzebą wolności, z przeczuciem, że brak jakichkolwiek ograniczeń czy uwarunkowań jest naszym naturalnym sposobem istnienia. Niemniej na co dzień wszyscy doświadczamy jego działania.

Rodzimy się w danym dniu, godzinie i momencie historii, z określoną płcią, w różnych krajach, klimatach, w mieście albo na wsi, w różnych rodzinach albo zgoła bez rodzin, jako spadkobiercy nędzy i nieszczęścia lub szczęśliwi dziedzice dobra i bogactwa. Z miliardów możliwości, jakie daje genetyczna ruletka puszczona w ruch przez naszych rodziców, dostajemy w dożywotnie użytkowanie określony chromosomowy garnitur - na jedno podatny, na drugie odporny, w jednym lepszy, w drugim gorszy. Różnimy się na tysiące sposobów, ale w jednej sprawie spotykamy się wszyscy. Sam fakt narodzin determinuje nasze dojrzewanie, starzenie się i umieranie. Wszyscy w obliczu trudności, cierpienia i przemijania pytamy cicho lub głośno: Dlaczego mnie to spotyka? Jaki to ma sens? Co ja mam z tym począć? Po wielu rozmowach z astrologami i latach doświadczeń z życiem własnym i ludzi, których znam i którym pomagałem, nabrałem przekonania, że kosmiczny determinizm nie jest całkowity. Nawet najtrudniejszy horoskop pozostawia jakieś wyjście, jakąś drogę rozwoju. Z drugiej strony, nawet najlepszy układ możemy zmarnować.

 

Horoskop to coś na kształt reguł gry, jaką możemy prowadzić z losem. Tak jak zasady makao, brydża albo pokera. Wprawdzie nie my decydujemy o tym, do jakiej gry nas posadzą i co mamy w kartach, ale z pewnością tylko od nas zależy, jak będziemy grać. Nasza odpowiedzialność za nasze życie - w języku astrologii rzecz ujmując - sprowadza się do tego, żeby po mistrzowsku wykorzystać potencjał naszego horoskopu, naszego kosmicznego rozdania. W tej grze nie jest istotne, czy wygrywamy, czy przegrywamy z innymi. Ważne jest, czy z tego, co mamy do dyspozycji, zrobimy najlepszy możliwy użytek. Żeby tego dokonać, musimy przede wszystkim poznać ukryty cel gry, odkryć, na czym polega wygrana, innymi słowy - zrozumieć, o co chodzi w zabawie zwanej życiem. Największym błędem jest obrazić się na swój los i próbować odejść od stolika. Od tego stolika odejść nie sposób.


Gra się rozpoczyna w momencie narodzin i kończy, gdy zegar mierzący czas gry wybije tzw. ostatnią godzinę. Wszystko, co zrobimy w międzyczasie, jest wpisane w grę - rezygnacja również. Więc lepiej grać aktywnie i świadomie, nie tracić szansy, żeby się czegoś nauczyć. Profesjonalny horoskop to taki, który precyzyjnie i jasno opisuje zasady naszej indywidualnej gry z losem, daje pojęcie o atutach, jakimi dysponujemy, a także wskazuje na to, czego powinniśmy się nauczyć. Co w sobie rozwinąć, a czego unikać, aby stawać się mistrzami swojego rozdania. Dobrze zrobiony indywidualny horoskop pokazuje, że każdy z nas gra swoją niepowtarzalną partię, która ma swoje odrębne zasady, swój rytm, swoją dynamikę i dramaturgię. Porównywanie się z innymi nie ma żadnego sensu.

Wielka niewiadoma. Astrolog nie powinien formułować wróżb na przyszłość. Ani dobrych, ani złych. Przyszłość zawsze jest niewiadomą i w ogromnej mierze zależy od tego, na ile zdołamy uwolnić się od naszych nawykowych wzorów postrzegania, interpretowania i reagowania - od tego, co robimy z naszym życiem teraz. Złe wróżby mogą działać na zasadzie samosprawdzającej się przepowiedni - szczególnie na tych spośród nas, którzy i tak słabo sobie radzą z pesymizmem, malkontenctwem i autoagresją. Dobre wróżby natomiast, gdy się nie sprawdzą, zawsze budzą niepotrzebne rozczarowania. Astrologia to poważna sprawa. A fachowy horoskop to szyte na miarę dzieło ogromnej wiedzy, intuicji i ciężkiej, odpowiedzialnej pracy, która nawet mistrzowi nad mistrze zajmuje wiele dni. Reszta - mam tu na myśli horoskopy zamieszczane w popularnych pismach - to wróżenie z fusów, a w najlepszym wypadku - zabawa.


Pytanie, które pozostaje nam do rozstrzygnięcia, brzmi: kto tworzy scenariusz gry i rozdaje karty? Ale to już zupełnie inna rozmowa"

 

Autor: Wojciech Eichelberger