JustPaste.it

Intelekt a inteligencja

"Sokrates i Platon twierdzili słusznie, że wiedzieć co jest „dobre” oznacza być dobrym".

"Sokrates i Platon twierdzili słusznie, że wiedzieć co jest „dobre” oznacza być dobrym".

 

" Po tym, co do tej pory napisano na temat umysłu i jego funkcji, warto się zastanowić czy intelekt uważany powszechnie za cechę, która czyni z jednostki człowieka inteligentnego, intelektualistę, a nawet mędrca, jest odpowiednim narzędziem do zdobywania głębszej, mistycznej, transcendentnej wiedzy.
Mistycyzm twierdzi, że nie i ma tysiące dowodów na to, że wprost przeciwnie – intelekt bardziej przeszkadza niż pomaga w praktykach duchowych, głównie w medytacji, która właśnie prowadzi do wewnętrznego wglądu we wszystkie sprawy tego świata.

W anglojęzycznej literaturze mistycznej inteligencja i intelekt traktowane są jako synonimy, jednakże z bardziej szczegółowego badania źródeł orientalnych wynika, że są to pojęcia odrębne, chociaż bliskoznaczne. Inteligencja to buddhi, zdolność dyskryminacji właściwa tylko ludzkiemu umysłowi – to zdrowy rozsądek, który obiektywnie rozdziela właściwe od niewłaściwego oraz trzeźwo rozważa jaką podjąć decyzję, jednakże czy decyzja zostanie podjęta, jaką przybierze postać i jakie wywrze skutki, zależy od ahankary, czyli od ego danej jednostki. Inteligencja dostarcza zatem czegoś w rodzaju propozycji, która może, ale nie musi być przyjęta przez ego i w przypadku przyjęcia w mniejszym lub większym stopniu ulega modyfikacji. Im mocniejsze i bardziej apodyktyczne oraz skupione na sobie jest ego, tym decyzja jest bardziej subiektywna i dalsza od oryginału. Produktem tego procesu jest intelekt, czyli czysta, obiektywna, posługująca się faktami inteligencja przepuszczona przez pryzmat subiektywnego ego.

Dowody tego spotykamy na każdym kroku. Człowiek inteligentny to nie to samo, co intelektualista, ponieważ to oczywiste, że ktoś, kto korzysta z samej inteligencji bez wciągania do akcji czynnika osobistego, podejmuje o wiele bardziej obiektywne i sprawiedliwe decyzje. Gdyby sędzia za każdym razem wydawał wyrok w oparciu o to, co mu podpowiada subiektywne ego, byłby zdjęty ze stanowiska jako człowiek niesprawiedliwy i stronniczy. Intelektualistę nie jest trudno rozpoznać, bo jego twierdzenia są na ogół oparte na powierzchownej wiedzy, którą w razie potrzeby „uzupełnia” potokiem wyszukanych słów, terminów i sformułowań wypowiadanych na ogół bardzo autorytatywnym tonem, co zagłusza słuchaczy i stwarza chwilową impresję, że stoją w obliczu nie lada mędrca. Gdy jednak odsączy się całą „wodę”, niewiele pozostaje wartościowej treści, której i tak nie można ufać, bo przesączona została przez osobiste poglądy intelektualisty.

Intelekt nie sięga dalej niż umysł jako całość, tzn. jego głównym polem działania jest świat eteryczny, czyli podatomowa próżnia w obrębie świata fizycznego. Wprawdzie tzw. wyższy umysł wędruje wraz z duszą po wewnętrznych światach podczas wizji, niektórych snów lub w antraktach pomiędzy wcieleniami, ale jego wspomnienia o tym, co widział i przeżył zostają bezlitośnie wymazywane za każdym razem, kiedy du-sza powraca do świata materialnego. Poza tym, im umysł jest „wyższy”, tym mniejsze jest ego, czyli człowiek jest coraz bardziej obiektywny, zgodny, skromny i pokorny, co naturalnie pozwala na coraz jaśniejszy ogląd i bardziej inteligentne (a nie intelektualne) decyzje.

Intelekt mógłby pomagać w zdobywaniu prawdziwej i niezmiennej wiedzy, gdyby sam był niezmienny. Jednakże o ile struktura umysłowa jest na dane życie dość sztywno ustalona zgodnie z karmicznym „rysunkiem technicznym” i przypomina system operacyjny komputera, o tyle intelekt jest czymś w rodzaju programu, który stopniowo powstaje w toku życia. Inteligencja jest programem, którego zawartość jest dziedzictwem wielu przeszłych wcieleń, natomiast intelekt jest bazą nabytych danych. Innymi słowy, umysł tworzy specyficzną strukturę, zaś człowiek w oparciu o losowe warunki programuje ją od pierwszych dni życia. W ten sposób intelekt ulega ciągłym modyfikacjom pod wpływem otoczenia, rodziny, szkoły i innych ludzi.

Na przykład człowiek dążący do prawdy spodziewa się, że to, co jest prawdziwe dzisiaj, musi być prawdziwym jutro oraz to, co jest prawdziwym dla jednego człowieka, musi być prawdziwym dla wszystkich. Jednakże dla intelektu taka uniwersalna prawda nie ma racji istnienia, ponieważ z codziennej obsercji wynika, że to, co jest prawdziwe dziś, wcale nie musi być takim jutro oraz to, co jest prawdziwym dla jednego człowieka, wcale nie musi być takim dla innych ludzi. Wniosek z tego prosty, że pojęcie prawdy i nieprawdy, dobra i zła itp. to pojęcia niezmiernie relatywne i czasami w rodzinie pięcioosobowej jest co najmniej pięć różnych opinii na temat tej samej rzeczy lub sprawy. Dlaczego? Bo intelekt jest zmienny – jego osąd może się kilka razy diametralnie zmienić na przestrzeni godzin lub minut.

A zatem intelekt nie może przeskoczyć sam siebie. Tak długo jak nie zostanie usadzony w miejscu i pozbawiony różnych, czasami krańcowych możliwości, czyli rozmaitych albo-albo dających swobodę wyboru, intelekt nigdy nie będzie wiedział na pewno i nie dojdzie do prawdy, a przynajmniej nie będzie co do niej całkowicie przekonany.

Tymczasem uniwersalne prawdy wyrażające się w ten lub inny sposób na naszym poziomie mają swoje korzenie w światach metafizycznych. Nie znając tego, co jest ponad metafizyczną „kreską”, niektóre zjawiska materialnego świata wydają się ludziom nie tylko nieprawdziwe, ale w ogóle bez sensu – niemniej jednak one naprawdę są i nie ma innego wyjścia jak w nie uwierzyć i uznać je za niezbite fakty. Na przykład człowiek nie może uwierzyć w reinkarnację, bo nie pamięta, że kiedyś już żył na tym świecie; nie godzi się z przeznaczeniem, bo nie wie, co kiedyś narozrabiał w stosunku do innych osób. Nie wiemy, co się dzieje „nad kreską”, dlatego nie potrafimy zrozumieć tego, co się dzieje „pod kreską” i najczęściej przypisujemy nasze cierpienia i porażki „okrutnemu losowi”, innym ludziom, którzy coś nam zrobili lub czegoś nam nie zrobili. Dzieje się tak dlatego, że intelekt nie sięga do poziomów, gdzie przy-czyna wytworzona „pod kreską” rodzi skutek „nad kreską”, który trzeba odcierpieć znowu na tym poziomie.

Obserwator znajduje się – czyli jego świadomość jest dostrojona – w świecie najgęściejszej materii, czyli w świecie fizycznym. Tymczasem wszystkie rzeczy, w tym jego własne życie, toczą się w trzech jeszcze, niewidzialnych światach. Przy pomocy swoich pięciu zmysłów widzi i odbiera jedynie to, co jest pod grubą kreską. Jeżeli o czymś myśli lub coś robi, wytwarza przyczynę, która wędruje do wyższych światów i tam przeobraża się w skutek materializujący się z powrotem w świecie materialnym. Obserwator odbiera ten skutek jako coś nowego, co się nagle pojawiło i nie znając mechanizmów zachodzących w wyższych światach, nie potrafi skojarzyć przyczyny ze skutkiem. Dla niego są to dwie rzeczy zupełnie od siebie niezależne i odrębne. Jeśli umówimy się, że rysunek nad kreską jest niewidoczny, percepcja obserwatora będzie wyglądała mniej więcej tak jak pod grubą linią:

Dlatego dla wielu osób zastanawiających się nad życiem w ogóle, a swoim życiem w szczególności, nie ma ono większego sensu, bo to co się dzieje pod kreską nie ma ze sobą żadnych logicznych powiązań. Dlatego człowiek popełnia wciąż te same błędy i życie go niewiele jest w stanie nauczyć, ponieważ nie wiedząc o tym, że coś istnieje nad kreską, nawet się nie zastanawia nad konsekwencjami swoich myśli, słów i uczynków.


Jednym z najlepszych przykładów są tzw. „cuda” lub, mówiąc bardziej naukowo, zjawiska paranormalne. Na naszym poziomie wyglądają niezwykle, ponieważ pozornie kolidują ze znanymi powszechnie prawami Natury. Czy człowiek może fruwać? W normalnych warunkach nie, ale gdy znajdzie się w kosmosie, gdzie panuje nieważkość, jego zdolność fruwania nie budzi już teraz żadnych emocji. Nikogo nie dziwi widok jumbojeta wspinającego się mozolnie w przestworza, na którego pokładzie jest jakieś 250 osób i kilkanaście ton bagażu. Jednakże, warto powiedzieć, że zgodnie z prawami Natury większość ptaków i owadów też nie powinno móc fruwać, a jednak fruwa. Uczeni takie fakty pomijają milczeniem, bo nie ma na ten temat racjonalnych wyjaśnień. Coś musi być takiego w Naturze, co powoduje, że w niektórych przypadkach powszechnie znane prawa wydają się wykazywać pewne luki – a może to jedynie nasza wiedza je posiada? Tymczasem faktem jest, że Natura obejmuje trzy światy, podczas kiedy my widzimy tylko jeden. Widzimy wyniki tego, co dzieje się po części w każdym z nich.

Intelekt jest pod wpływem nieustannej iluzji. Intelektowi tylko się wydaje, że coś jest prawdziwe i może się ewentualnie upewnić, jeśli sprawdzi to doświadczalnie. Lecz intelekt nie lubi sprawdzać i udowadniać – rozkochany jest za to w teoretyzowaniu, dyskusjach i spekulacjach. Wielu ludzi potępia islam tylko dlatego, że w świecie zachodnim propaganda przedstawiła tę religię w krzywym zwierciadle, odsądzając ją od czci i wiary oraz odejmując jej wszystkie aspekty humanistyczne, za to dokładając rzeczy, których tam nie ma i nigdy nie było, aby rozjuszyć masy, które jak dobrze wiadomo, nie zadadzą sobie trudu, żeby sprawdzać propagandowe kalumnie. W ten sposób miliony mieszkańców Zachodu w każdym ciemnoskórym, brodatym i broń Boże w turbanie mężczyźnie widzą groźnego terrorystę, którego powinno się czym prędzej zgładzić zgodnie z wypróbowaną zasadą: dobry Indianin, to martwy Indianin (Aborygen, Wietnamczyk, Żyd, Arab, Hindus czy jakiś inny „kolorowy” – niepotrzebne skreślić).

Oto paradoksalne działanie intelektu – pogłębiać już istniejącą na każdym kroku iluzję i trzymać człowieka w błogiej, acz żałosnej ignorancji. To działanie nie zmierza w kierunku odkrycia prawdy, lecz ją coraz bardziej kamufluje, co w końcu sprawia, że ginie wśród dyskusji i dysput, rozważań i spekulacji, teorii i hipotez. Jest to typowa sytuacja np. dla każdej religii, gdzie teologiczne rozdzielanie włosa na czworo pogrzebało mistyczne prawdy.

Intelekt nie jest w stanie pomóc nikomu w zdobyciu głębszej wiedzy, ponieważ jego działanie jest bardzo powierzchowne. Buddhi (inteligencja w stanie mniej więcej czystym) dostarcza danych uzyskanych od manas lub/oraz chitty ahankarze, aby je spersonalizowała, czyli zaopatrzyła w osobisty czynnik i wydała wyważoną decyzję. Jednakże ahankara zachowuje się jak lekkoduch, który idzie na łatwiznę i przyjmuje tylko to, co mu sprawia w danej chwili przyjemność. Ahankara nie zagłębia się w temat, bo żeby wydać o czymś lub o kimś opinię, kogoś ośmieszyć lub potępić, wystarczy jakiś propagandowy slogan, ponieważ ego ludzkie nie jest zainteresowane nikim i niczym poza sobą. Intelektualista to nie to samo co naukowiec, który po sto razy sprawdza jakiś fakt Natury. Intelektualista łapie ten fakt i od razu ubiera go w teorie i fantazje, tworzy mu setki synonimów, opowiada historie i przykłady, metaforyzuje go i alegoryzuje. Skutek jest na ogół taki, że sam podmiot ginie w bezprzedmiotowych dywagacjach. Intelekt jest zatem wyższym odzwierciedleniem manas – o ile jednak manas lubi zabawiać się zmysłami i bodźcami przychodzącymi z zewnętrznego świata, o tyle intelekt bawi się samą zabawą.


Prawdziwa wiedza polega na praktycznych dociekaniach, zaś praktycznie dociekać można jedynie po skutecznym zatrzymaniu nieustannego napływu informacji od strony umysłu i zmysłów. Człowiek, który tego nie potrafi, nie będzie mógł się na niczym dłużej skoncentrować i w związku z tym, pomimo wysiłków, podmiot jego rozważań będzie mu ciągle uciekał. Pierwszoplanowym zadaniem kogoś, kto chce wejść do wewnątrz i choć przez krótką chwilę być z samym sobą, jest uspokojenie i zatrzymanie potoku impresji, bodźców, emocji i myśli. Tylko po dokonaniu tego człowiek może otworzyć się na głębszą wiedzę i w pełni skorzystać z informacji, bo umysł na dłuższą metę potrafi robić tylko jedną rzecz na raz.

Jeżeli zatem dzisiejsza prawda staje się jutro nieprawdą, oznacza to, iż nasza wiedza jest ułomna i niegodna zaufania, że nie jest prawdziwą wiedzą. Może być w niej jakaś luka, ja-kieś brakujące ogniwo lub przeciwnie – może dojść coś nowego, jakiś aspekt lub fakt, który dotychczas nie był brany pod uwagę. Jeżeli coś jest naprawdę prawdziwe, jest prawdziwe zawsze, w każdych czasach i dla wszystkich ludzi jednakowo. Prawda musi być taka sama dla wszystkich; nie może być różna dla różnych osób lub zmieniać się wraz z upływem czasu. Musi posiadać obiektywną wartość i uniwersalną stałość.

Jednakże takie prawdy są nieosiągalne dla intelektu, ponieważ ich istnienie rozciąga się na całe pionowe spectrum świadomości człowieka, natomiast intelekt rozciąga swoje działanie horyzontalnie, jedynie w obrębie swojej eterycznej sfery. Wynika z tego, że intelekt widzi tylko ten wycinek, który akurat przypada na jego poziom i spekuluje w oparciu o ograniczony zasób danych. Reszta rozumowania intelektualnego to erudycja podparta z jednej strony bujną wyobraźnią, z drugiej zaś dość płytkim orientowaniem się w wiedzy z różnych szuflad. W ten sposób intelekt w najlepszym razie może stworzyć teorię, której nie jest w stanie ani sprawdzić doświadczalnie, ani udowodnić, ani obronić. Lecz intelekt nie jest zainteresowany obroną swoich wydumań – z jednej strony jest dumny i zadowolony ze swoich dokonań, z drugiej zaś już po chwili bawi się czymś zupełnie innym.

Ta przyrodzona zmienność i nietrwałość intelektu towarzyszy nam przez całe życie powodując, że nie możemy twierdzić jakoby było nudne. W ciągu jednego pokolenia w kraju potrafi zmienić się ustrój, wielokrotnie zmieniają się rządy, granice, prawa, a nawet obyczaje ludności. Dawniej wśród oświeconych istniało przekonanie, że Słońce obraca się wokół Ziemi i palono na stosie tych, którzy twierdzili inaczej – dziś każde dziecko wie niemal od urodzenia, że jest akurat odwrotnie. Człowiek zmienia religie, ponieważ to co przemawiało do jego intelektu wczoraj, dziś już nie wystarcza. Wnosi sprawę o rozwód, bo ktoś, kto podobał mu się przez dwadzieścia lat i został zaślubiony na zawsze oraz „na dobre i na złe”, od jakiegoś czasu jest absolutnie nie do wytrzymania. Itd.

Powstaje zatem pytanie: czy wczorajsza prawda zamieniła się dzisiaj w nie-prawdę, czy zmieniło się jedynie nasze na nią spojrzenie?


Intelekt zmienia się z wiekiem: jest inny w dzieciństwie, młodości i na starość, ba – niepostrzeżenie zmienia się z godziny na godzinę. Wraz z przemianami fizyczno-psychicznomentalnymi zachodzącymi w miarę dorastania, różnych okresów dorosłości oraz starzenia się, zmieniają się również punkty widzenia i osądy. Reakcje intelektu zmieniają się pod wpływem stanów psychiczno-mentalnych oraz diety. Człowiek rozumuje inaczej, gdy jest pod wpływem emocji, a zupełnie inaczej, gdy się uspokoi, a jego nastrój ulegnie poprawie. Wywierają nań wpływ wszystkie ludzkie obsesje: pożądania i pragnienia, złość, namiętności, chciwość, przywiązanie i egotyzm, nie wspominając o alkoholu, narkotykach i lekarstwach, jak rów-nież stresach związanych z pracą i warunkami otoczenia. Oddziaływując na stan mentalny i emocjonalny są one twórcami nastrojów, które z kolei zabarwiają intelekt na krócej lub dłużej. Intelekt kręci się we wszystkie strony jak kurek na wietrze pod wpływem chwilowych impulsów. Miłość, nienawiść, przyjemność, ból, dobre lub złe samopoczucie, choroby; każda zmiana nastroju i temperamentu, wywołuje czasem ekstremalne zmiany osądu i oceny. Intelekt nie jest czymś stałym i skończonym.

Gdyby intelekt był prawdziwym i godnym zaufania medium przepływu informacji, napływająca przezeń wiedza byłaby uniwersalna, dla wszystkich dokładnie taka sama, zaś dwie osoby miałyby identyczny pogląd na ten sam temat. Niestety tak nie jest. Chyba nie ma na świecie rzeczy, na której temat wszyscy byliby zgodni. Idealiści twierdzą, że materia jest iluzją, a materialiści nie uznają duszy, zaś o umyśle mają bardzo mgliste pojęcie. Podobnie rzecz ma się w kwestii moralności i etyki – różne filozoficzne szkoły i systemy społeczno-polityczne reprezentują czasami skrajnie odmienne punkty widzenia. Jedni uważają za największe dobro, do którego trzeba za wszelką cenę dążyć przyjemność i samozadowolenie, inni zaś szukają samourzeczywistnienia. Wśród tak krańcowych punktów widzenia, intelekt nie może sobie poradzić z konfuzją, w którą sam się wpędza i nie może znaleźć drogi wyjścia z sieci, w jaką się sam zaplątał.

Gdyby intelektualne teorie i kierunki filozoficzne dostarczały prawdziwej wiedzy, czy chociażby wskazywały właściwy kierunek do jej osiągnięcia i poznania, nie byłoby potrzeby tworzenia wciąż nowych. Sam fakt powstawania – zwłaszcza w ostatnich czasach – tylu nowych kierunków, teorii, hipotez i „uniwersalnych recept na życie” świadczy, że żadna z nich nie może być w stu procentach prawdziwa. Są to jedynie gorączkowe i nieudolne próby znalezienia wyjścia z konfundującej sytuacji stworzonej przez intelekt, przy pomocy tegoż intelektu, a więc stwarzanie jeszcze większego bałaganu, który można by za Mirdadem określić jako konfuzja potrójnie skonfundowana.

Intelekt rozumuje dwojako: dedukcyjnie i indukcyjnie. Dedukcja prowadzi do wniosków wiarygodnych i pewnych, ale nie dostarczających niczego nowego, ponieważ są one zawarte w samym materiale informacyjnym, np. w opiniach kilku różnych osób na ten sam temat. Wprawdzie indukcja, czyli empiryczna metoda dochodzenia do nowej wiedzy, opiera się obok przesłanek na eksperymentach i sprawdzonych faktach, to jednak niestety, wynikające z niej konkluzje nie są w stanie osiągnąć stopnia absolutnej pewności, bo zazwyczaj do jakiegoś pewnika logicznie dopasowuje się informacje mające ten pewnik tłumaczyć. Dlatego pewna, wiarygodna nowa wiedza jest niedostępna dla intelektu, ponieważ nie jest w stanie jej dosięgnąć, a za to tworzy coraz to nowe wzory ze strzępów starych informacji. Jak w kalejdoskopie.

Ponieważ intelekt zmienia swoje osądy w miarę upływu czasu, w zależności od miejsca oraz odmiennie zachowuje się w stosunku do różnych osób, nie można go traktować ani jako źródło informacji, ani jako ich wiarygodny przekaźnik. Do tego dochodzi jeszcze jedna jego smutna wada, a mianowicie nie jest efektywny w działaniu – innymi słowy, nie potrafi praktycznie kontrolować naszego życia.

Rozumowo wiemy wiele rzeczy, ale nie potrafimy ich zastosować w praktyce. Wnioski na ich temat są wytworem inteligentnego rozumowania, lecz rzadko udaje się je wprowadzić w życie, ponieważ przeszkadza w tym ego. Wiemy, że nie powinniśmy czegoś robić, bo to szkodliwe, ale cały czas to robimy i nie możemy się powstrzymać, bo ego tego chce niezależnie od sugestii głosu rozsądku. Czynnik robiący w nas wydaje się być czymś innym niż wiedzący, a co najgorsze – robiący jest stroną silniejszą. Któż w takim razie jest tą prawdziwą osobą, osobowością, indywidualnością, jednostką: robiący, czy wiedzący?
Na pewno nie wiedzący, bo jest ciągle odsuwany na bok przez robiącego – lecz robiący nie jest sam, ponieważ wiedzący niewątpliwie też jest. Czymże zatem jest ten podział w człowieku? Co oznacza ten ciągły dualizm? Człowiek wie, ale jest bezradny i ciągle robi coś niezgodnego ze swoją inteligencją. Na przykład wie, że nie powinien pić, ale kiedy pojawi się przed nim kieliszek, nie odmawia i pije przeciw sobie i swojej wiedzy. Pociągany jest impulsami chwili i wtedy odstawia wiedzę na bok. Czymże jest zatem ta wiedza, która nie jest naszą wiedzą, ale jest do nas przylgnięta; która jest u nas, lecz nie dla nas? Czyż nie jest jak worek cukierków na grzbiecie osła, który musi dźwigać jego ciężar, lecz nie może z niego skorzystać? Posiadamy intelektualną wiedzę, która jest ciężarem dla pamięci, ale nie mamy z niej żadnej korzyści, bo nasze działania są absolutnie od niej niezależne. Sytuacja staje się podobna do posiadania niekompatybilnych i uszkodzonych programów komputerowych, które zajmują pamięć i częściej przeszkadzają niż pomagają. My działamy, my poruszamy się, my chcemy i my robimy, ale nasza intelektualna wiedza stoi sobie z boku, aby powrócić do nas, kiedy przestajemy działać. Innymi słowy: jak zwykle mądry Polak po szkodzie.

Czasami buddhi głośno woła o opamiętanie, ale namiętności i chwilowe impulsy nie pozwalają nam słyszeć. Inteligencja na spokojnie rozważa sprawy i informuje nas o swoich dobrze wyważonych decyzjach, lecz gorączka emocji i ego skutecznie zagłuszają zimne postanowienia rozsądku. Nie jest łatwo wziąć w karby emocje, a inteligencja jest bezsilna wobec ich niesamowitej energii.

Dzieje się tak dlatego, że rozsądek i emocja stoją na dwóch przeciwległych biegunach. W porównaniu do emocji i namiętności, rozsądek jest suchy i zimny, zupełnie bez życia, a jego decyzje i porady są jakże dalekie od jakiejkolwiek atrakcyjności. Dlatego również wiedza intelektualna jest zimna i sucha – brakuje jej prawdziwego ciepła i żywotności praktycznego zdobywania i stawania się poznawaną wiedzą. Dżalal-ud-din Rumi powiedział: Filozof wyrzuca z siebie sto jeden teorii i argumentów, lecz pustosłowiem one są, bo życia pozbawione

A oto co pisze na ten temat mistycyzm:

Gdybyśmy naprawdę wiedzieli, wiedzielibyśmy kiedy działamy, a kiedy nie działamy. Dlaczego nasza wiedza nie miałaby sprzymierzyć się z naszą wolą i kontrolować naszych działań?

 

Sokrates i Platon twierdzili słusznie, że wiedzieć co jest „dobre” oznacza być dobrym. Wiedzenie jest naprawdę stawaniem się, jeżeli wiedza jest prawdziwa i realna. Ta wiedza – którą wydaje nam się, że posiadamy, lecz która jest bezsilna i nie ma nic do gadania, kiedy działamy – nie jest godna nazywać się wiedzą. Jest jedynie nędzną imitacją. Tak zwana „wiedza”, która zależy od intelektu, jest zawsze kulawa i ślepa. Jest kulawa, bo nie jest nas w stanie poprowadzić, nie może pomóc nam w działaniach naszego życia; jest ślepa, ponieważ jest zmienna i w związku z tym niegodna zaufania.

 

Intelekt nie może poradzić sobie z całością zjawiska, dlatego również nie może zgłębić jego istoty. Nie jest w stanie ogarnąć całości, „totalności doznania”, ponieważ dla niego poznawany obiekt musi pozostawać jako „inny”, jako osobny i oddzielny. Ten „inny”, który jest obiektem, nie może zawierać podmiotu,tzn.wiedzącego intelektu. Jak byśmy się nie starali ogarnąć totalną całość, nie będziemy nigdy w stanie zawrzeć wiedzącego podmiotu w obiekcie wiedzy; stąd, jedynym co możemy zrobić, to myślenie o całym universum lub o całości zjawiska, minus nasz własny intelekt. Jest to zgodne z fundamentalnym dualizmem psychologii. Musi być co najmniej dwa istnienia, aby w ogóle możliwe było jakiekolwiek poznanie intelektualne, a mianowicie: wiedzący podmiot i poznawany przedmiot. Nie możemy myśleć o takiej rzeczy, która może zawierać i pojmować oba. Wszystko co wiemy jest częścią zjawiska – intelekt jest również jego częścią – lecz część nie może zawierać całości.

 

Inaczej mówiąc, w poznaniu intelektualnym poznający podmiot (umysł), musi być oddzielony od poznawanego przedmiotu lub zjawiska (obiektu poznania). Jest to całkowicie zgodne z naturą umysłu, który musi „stać z boku” i obserwować obiekt z pozycji outsidera. Podczas kiedy umysł identyfikuje się wyłącznie ze sobą, uważając się za „ja”, obserwowany obiekt automatycznie staje się innym istnieniem, traktowanym przez tenże umysł jako „nie-ja”. Już samo obranie takiej metody badania obiektu „od zewnątrz”, prowadzi umysł do ograniczania samego siebie, ale umysł nie jest po prostu w stanie zastosować innego sposobu, ponieważ byłoby to niezgodne z jego podstawową strukturą. Ponieważ zatem takie poznanie już w samych założeniach jest ograniczone, siłą rzeczy nie może prowadzić do kompletnego poznania obiektu lub zjawiska.

Intelekt może spełniać swoje zadanie rozpoznawania, poznawania i asymilowania prawdziwej wiedzy pod warunkiem, że umysł da się pociągnąć do wyższych regionów trójświatowego universum. Do tego może jednak dojść dopiero wtedy, gdy człowiekowi uda się poluzować węzły i więzi, którymi jego umysł jest powiązany ze światem, a następnie uścisków, którymi jego dusza i umysł są razem splątane. Nie ma innego wyjścia jak zwyciężyć intelekt intelektem, tzn. intelekt występujący w postaci egotystycznego lekkoducha przy pomocy intelektu kierowanego głosem rozsądku. Gdy umysł przestanie ciążyć w dół, co można osiągnąć poprzez uspokajanie i zatrzymywanie jego skierowanej na zewnątrz aktywności, dusza uzyska większą swobodę i z pomocą kontemplacyjnej medytacji zacznie wstępować ciągnąc za sobą umysł. Jest to metoda całkowicie logiczna, prosta i w pełni zrozumiała dla intelektu. Dopiero po zażyciu innych, wewnętrznych światów w stanie kompletnie przebudzonej świadomości, umysł zacznie przekonywać się, że to, czym się tak zachwyca i podnieca w świecie materialnym jest niczym w porównaniu do tego, czego właśnie doświadczył. Jego „ja” nie będzie już tak ważne i zacznie się identyfikować z poznawanymi obiektami – będzie się z nimi jednoczył, stawał się nimi po prostu. Wtedy intelekt przestanie przeszkadzać swoimi spekulacjami i korzystając z doznawanych faktów, zacznie pochłaniać prawdziwą wiedzę, ponieważ będzie już wiedział nie tylko to, co jest „pod kreską”, ale również i to, co jest „nad kreską”, czyli osiągnie pełny obraz każdego zagadnienia w każdej dziedzinie wiedzy. Dopiero wtedy będzie ona naprawdę jego, bo intelekt przestanie być intelektem.


Cytat pochodzi z książki Piotra Listkiewicza : " Poznaj siebie" dostępnej w księgarni http://studiozaprog.blogspot.com/p/literatura-studia-za-prog.html

 

Autor: Piotr Listkiewicz