Świetny tekst Jana Hartmana na temat księdza inkwizytora Oko, który niedawno powiedział, że ateiści nie mają moralności.
Skończyło się bezkarne gadanie o bezbożnikach, szatanach, poganach i cywilizacji śmierci. Za waszą pogardę, pychę i nienawiść będziecie płacić cenę. Cenę brzęczącej monety, niezapłaconej przez odchodzących wyznawców (najstraszliwszą dla was!), ale i cenę moralną. Oto na wasze odrażające kalumnie, za całą tę skręconą i zaplutą nienawiść, opakowaną w oślizgłą obłudę rzekomej łagodności i troski o dobro, padną słowa riposty. Czym bardziej będziecie podli i nienawistni, tym więcej usłyszycie prawdy o sobie. Więc przestańcie prowokować, bo prawda o was to morze krwi waszych ofiar, której starczy na ugaszenie każdego pożaru, jaki jeszcze przyjdzie wam do głowy wzniecić. Ta krew jeszcze nie cała wsiąkła w glebę zapomnienia!
Przez tysiąc lat średniowiecza Kościół katolicki utrzymywał w Europie totalitarny reżim, oparty na fanatycznej ideologii, wykorzystującej dowolnie dobrane elementy wierzeń judeochrześcijańskich, a służącej do kontrolowania całej ludności pozostałych po zachodnim Rzymie ziem, w całym przekroju życia: od najskrytszych myśli po najbardziej formalne relacje społeczne i instytucje.
Reżim ów skutecznie nadzorował nie tylko wszelkie poczynania ludzi, lecz również ich uczucia, myśli i sumienia, nie pozwalając na utrzymanie się jakiejkolwiek prywatności i swobody. Dążył do władzy absolutnej i ją miał. Mamił ludzi piękną komunistyczną wizją przyszłego społeczeństwa, w którym wszyscy będą równi, w którym nie będzie panów i sług, w którym nie będzie własności prywatnej i nikomu niczego nie będzie brakować. Wmawiał im, że śmierć nie istnieje, a kto będzie mu posłuszny, ten wstanie z grobu w nowym ciele i będzie żył wiecznie w szczęściu. Prości ludzie kiedyś w to wierzyli, potem udawali, że wierzą…
Nie było takiej sfery życia, którą wasza władza mogłaby pozostawić w spokoju, dając ludziom schronienie przez waszym wszechwidzącym okiem. A katownie i stosy zawsze czekały w pogotowiu. Powołując się na swoje rzekome związki z Bogiem i uzurpując sobie reprezentowanie Go, rzymski Kościół sprawował swoje rządy z przerażająco konsekwentnym okrucieństwem, przykrytym maską bezmiernej troski i miłości do Boga i człowieka. Spokój tego krwawego okrucieństwa i bezwstyd obłudy paraliżował i zdumiewał wszystkich ludzi myślących, jednocześnie napawając ich lękiem przed tą nieziemską władzą, lękiem tak wielkim, że nie pozostawało nic lepszego, niż przemienić go w bojaźń bożą i ukorzyć się przed kościelną potęgą.
Roztropny to wybór, bo przecież wszystkich, którzy okazywali najlżejsze nawet nieposłuszeństwo Kościołowi, z całą bezwzględnością mordowano, zwykle wcześniej poddając torturom. A każdy lud, który stawiał jakiś opór, pragnąc pozostać przy swojej świętej i pradawnej wierze, z największą pogardą i krwawym okrucieństwem – jako „pogański” – brany był w rzymskie jarzmo. Oddawał wam swoje świątynie, zginał kark przed waszym Bogiem i płacił daniny, jakich żądaliście.
Czynili tak ludzie prości, czynili królowie – bez różnicy. W strasznym lęku przez wami i karą boską. Władaliście berłem strachu zaiste po mistrzowsku – lepiej niż tyrani Wschodu. Również przodkom dzisiejszych Polaków ta krwawa potęga odebrała całą ich kulturę i całą przeszłość. Ich kulturę, ich mity i świętości bez żadnych skrupułów zniszczono bądź przejęto. Pamięć ich własnych tradycji ośmieszono i wyrugowano. Obrońców wiary i wolności pośród tych słowiańskich ludów po prostu wybito.
A potomnym (do dziś!) wmówiono, że ta potworna kulturowa tragedia była wielką i nadprzyrodzoną chwałą, za którą Rzymowi należy się wieczysta wdzięczność, cześć i pieniądz. Nasza historia ma tylko tysiąc lat i równa się dziejom waszej potęgi. Resztę wyrzuciliście na śmietnik. Zawłaszczyliście całe życie duchowe i wyrugowaliście wszystkie tradycje kulturowe, których nie udało się wam wchłonąć. Odebraliście pamięć, odebraliście wiarę i święta. Odebraliście tożsamość niezliczonym ludom Europy i całej ziemi. I choć z waszej dawnej potęgi pozostały ledwie resztki, nadal staracie się ze wszystkich sił, by przerażająca chwała średniowiecza przyćmiewała zorzę wolności ludów i ludzkich sumień. Ale to koniec. Nigdy więcej!
Jeśli ktoś uważa którekolwiek ze zdań wyżej napisanych za fałszywe lub nieścisłe, niech powie to w twarz milionom pomordowanych w imię krzyża. A jeśli uważa się za człowieka umiarkowanego i zgłasza tylko delikatne zastrzeżenie, iż przecież uczynił Kościół wiele dobrego, gdyż prowadził szpitale, przytułki i uniwersytety, to niechaj przez ćwierć sekundy pomyśli, czy wypada, czy po prostu wypada kłaść na jednej szali te wszystkie szpitale, a na drugiej te wszystkie miliony.
Czyżby wypadało jedno z drugim porównywać? Czy winy tej przerażającej instytucji stają się mniejsze z powodu jej dobrodziejstw? I czy znają może jakąkolwiek władzę, która nie ma zasług? Czyżby może przemawiał do owych „delikatnych i umiarkowanych” argument, że w ZSRR były szkoły, a w Korei Północnej są huty?
Światu zajęło kilka stuleci uwalnianie się z okowów tej monstrualnej potęgi. Jej współcześni spadkobiercy nadal niemalże nie poczuwają się do żadnych win, chełpią się swoją rzekomą chwałą i prawdziwymi bądź rzekomymi dobrodziejstwami, jakie przynieśli ludzkości. Mają czelność niedwuznacznie sugerować, że są religią lepszą od innych, a zwłaszcza tych, które ogniem i mieczem wytępili, a nawet – o zgrozo! – ich pycha posuwa się do tego, że mają się za wynalazców miłości i miłosierdzia!
Siłą rozpędu ludzie Rzymu utrzymują w wielu krajach bezprzykładne przywileje i nadal pouczają ludzi, w tym również niewyznających ich religii, jak mają żyć. Nadal, jak ks. Oko, bezkarnie lżą i sieją nienawiść. Ale czy bezkarnie? Jak widać, nie do końca już bezkarnie.
Nie twoją sprawą, księże Oko, jest moralność bądź niemoralność mojego życia i stopień degradacji mojego człowieczeństwa. Ja cię nie zaczepiam i moralności twego życia nie osądzam. Zajmij się lepiej sobą i swoimi kolegami. Wszak sami twierdzicie, że jest wśród was wielokrotnie więcej gejów niż w ogólnej populacji męskiej (i bardzo dobrze!), ale tych gejów w obrzydliwy sposób na każdym kroku znieważacie. Jakież to wstrętne i zakłamane! Sami twierdzicie, że jest wśród was aż 2 proc. pedofilów (słusznie tę wybujałą nadreprezentację nazywacie „przerażającą skalą”), ale ośmielacie się pouczać ludzi w kwestiach seksualności, a swoim ofiarom nie chcecie wypłacać odszkodowań. Sami przeżywacie swoją męskość nietypowo (chodzicie w sukniach, nie zakładacie tradycyjnych rodzin), a plujecie na wszystkich, których płciowość przejawia się inaczej niż u większości ludzi. Sami jakże licznie żyjecie w nieformalnych związkach i prawie że nie opiekujecie się swoimi dziećmi, a pouczacie innych, jak mają to czynić. I tak dalej.
Ja was nie zaczepiam. Ale dłużej milczeć nie zamierzam. Ani ja, ani inni, których macie czelność kąsać i opluwać. Dobre czasy bezkarnej nienawiści już się skończyły. Dopraszacie się swymi obsesyjnymi oszczerstwami i nienawistnymi tyradami prawdy o sobie. I tę prawdę, nawet jeśli nieco okrojoną i ocenzurowaną, dostaniecie. Nie tylko ode mnie. I nie pomogą zastraszanie, pisanie donosów, naciski i paszkwile w waszych gazetach. My już się was nie boimy. A gdy lęk opuszcza nasze serca, wasza władza nad nami się kończy. Stajemy się wolnymi i samodzielnymi ludźmi. Oto jest nasze „zdegenerowane człowieczeństwo”, które tak was przeraża.
Źródło: Jan Hartman