https://www.youtube.com/watch?v=o7k8TLx8x78
"Siedząc na ławeczce w cieple i spokoju, moja edukacja i znajomość natury zaczęła się nagle i niespodziewanie.To był żuczek pełzający po ziemi, w kierunku mych nóg robił swój szlak. Jak żołnierz w marszu, napierający naprzód. Leciutko uniosłem stopę i delikatnie kopnąłem go usuwająć z drogi. Nie chcąc zabijać ale chciałem tylko usunąć go z mej drogi. A wtedy on leżał bez ruchu, zbyt przerażony by wstać, przez bardzo długi czas. Jakby sparaliżowany. Moje myśli były z nim i jasno określone - on nie był martwy. Poczucie winy było przytłaczające. Co ja zrobiłem? W jakiś potworny sposób...widziałem własne życie, leżące przede mną. Ile razy ja sam byłem tak odtrącony? Ile razy pozostawiło to we mnie strach i nieufność. To poczucie strachu i obawy aby powstać. I nagle, to poczucie powiązania z tą żywą istotą. Podnosząc go, i już nie w obawie przed nieznanym, położyłem go delikatnie na liściu pobliskiego krzaku. Poczucie wzajemnego zaufania powróciło. Oddaliłem się po cichutku. I wtedy do mnie dotarło. Życie jest takie samo. Potrzebny jest nam ktoś, żeby się nami zaopiekować. Ktoś, kto podnosi nas z powrotem do góry, licząc powoli ale zdecydowanie nasze kroki. Myśli przychodzą do mnie. Gdyby mnie tu nie było, następna osoba przechodząc tędy, mogłaby na niego nadepnąć, kończąc jego życie, a on tylko tak leżał tutaj porażony strachem, bojąc się iść dalej. Mimo, że przesuwałem go na bok - nie zabiłem, to w dalszym ciągu wystawiałem go na możliwość śmierci. Ale zdajac sobie z tego sprawę zrozumiałem, że nie chodzi tu tylko o życie żuczka. Kim ja byłbym gdybym pozwolił mu tak umrzeć? Czyż nie jestem lepszy niż on, gdybym się tak zachował?Czy nie odepchnąłbym kogoś kto zawadza z drogi? Kim jesteśmy? Albo czym jesteśmy, by dopuszczać się takich zaniedbań, zostawiając innych na niebezpieczeństwa, samolubnie i beztrosko.