JustPaste.it

Vive Kielce może być najlepsze w Europie

Losowanie TOP 16 Ligi Mistrzów nie było złe dla polskich klubów. Oba mogą myśleć realnie o awansie do ćwierćfinału – uważa Zygfryd Kuchta, wiceprezes ZPRP ds. szkoleniowych.

Losowanie TOP 16 Ligi Mistrzów nie było złe dla polskich klubów. Oba mogą myśleć realnie o awansie do ćwierćfinału – uważa Zygfryd Kuchta, wiceprezes ZPRP ds. szkoleniowych.

 

Vive Tauron Kielce kontra Montpellier i Orlen Wisła Płock kontra Vardar Skopje – jak ocenia pan losowanie 1/8 finału Ligi Mistrzów?

W tej fazie rozgrywek nie ma już słabych przeciwników, trafia się tylko na mniej i bardziej wygodnych. Z punktu widzenia wartości zespołu przeciwnika, łatwiejsze zadanie czeka płocką drużynę. Pewnym problemem jest jednak układ gier, bo płocczanie najpierw wystąpią u siebie, a w rewanżu przyjdzie im walczyć na bardzo gorącym i niewdzięcznym terenie w Macedonii. Publiczność jest tam naprawdę fanatycznie i w określeniu „mecz w jaskini lwa” nie ma wiele przesady. Wydaje się jednak, że jeśli tylko wszyscy podopieczni będą do dyspozycji trenera, przejście tego przeciwnika jest w zasięgu wicemistrzów Polski.

A co z Vive?

W przypadku kielczan, fundamentalne pytanie brzmi, czy wszyscy zawodnicy będący w kadrze dojdą do siebie i będą mogli być brani pod uwagę przy ustalaniu składu przez Talanta Dujszebajewa. W ostatnim czasie Vive wygrywało mecze w okrojonym składzie, ale formuła rozgrywek nie nakładała na ten zespół dodatkowej presji. Nie było bowiem jeszcze systemu play-off i kielczanie mogli sobie pozwolić na luksus przegrania meczu, bo i tak mieli już zapewnione pierwsze miejsce w grupie. Montpellier zajęło czwarte miejsce, ale obecnie jest to czołowy zespół ligi francuskiej. Nie ma w nim wprawdzie zbyt wielu reprezentantów Francji, są za to niezłej klasy Słoweńcy. Myślę jednak, że Vive upora się z francuskim rywalem, zwłaszcza że pierwszy mecz gra na wyjeździe, a w rewanżu będzie mogło liczyć na doping własnych kibiców. Podsumowując, jest całkiem realna szansa na to, że obie polskie ekipy zobaczymy w ćwierćfinale rozgrywek.

Na co w ogóle stać obie nasze eksportowe drużyny w tym sezonie Ligi Mistrzów?

Vive ma szerszą kadrę, a to przy rytmie grania środa-sobota jest bardzo dużym atutem. Z tego też względu uważam, że to kielczanie mają większe szanse na znalezienie się w Final Four. W klubie nie ukrywają zresztą, że taki właśnie cel został postawiony drużynie. Za Vive przemawia również większe doświadczenie w pucharowych rozgrywkach – kwestia ogrania w Lidze Mistrzów jest kolejnym czynnikiem, który w decydujących momentach może zrobić różnicę. Płocczanie z bardzo dobrej strony pokazali się natomiast u siebie na tle Barcelony, potrafili też wykorzystać problemy Flensburga w ostatniej kolejce. Oby w następnych meczach prezentowali się podobnie, bo teraz nie będą już mieli marginesu na błędy.

Liczy pan po cichu na historyczny triumf polskiej drużyny w najważniejszych klubowych rozrywkach w Europie?

Odpowiem krótko: jeżeli w Kielcach wszyscy kontuzjowani zawodnicy dojdą do normalnej dyspozycji, to jest szansa na zdobycie tego upragnionego pucharu.

W krajowych rozgrywkach zespoły z Kielc i Płocka po raz kolejny są poza zasięgiem reszty drużyn. Jak generalnie ocenia pan obecny poziom PGNiG Superligi w porównaniu do poprzednich lat?

No tak, nawet pojedyncze wpadki głównych faworytów nie są w stanie zburzyć ligowej hierarchii. Nie odkryjemy Ameryki, mówiąc, że walka o tytuł rozstrzygnie się między wspomnianymi ekipami. Widać też jednak, że choćby w Górniku Zabrze mocno pracują, aby stać się na dłużej trzecią siłą ligi. Wcześniej podobnej sztuki próbowano w Azotach Puławy, ale klub wpadł w jakiś dołek. Myślę jednak, że wkrótce uda im się z niego wydostać i znów zameldują się w górnej części stawki. Im więcej będzie takich klubów, które będą potrafiły zagrozić dwójce liderów, tym bardziej będzie to z korzyścią dla całej ligi. Na dłuższą metę nieciekawe stają się bowiem rozgrywki, w których z góry wiadomo, kto zmierzy się w walce o złote medale. Najważniejsze jednak, aby poziom naszej ligi podnosił się przy tym wartością polskich zawodników, a nie graczy zagranicznych.

Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze czy może któraś z drużyn zajmujących na razie dalsze miejsce w tabeli – kto ma w tym roku największe szanse na brązowy medal?

Myślę, że zabrzanie, którzy posiadają najwięcej rutynowanych zawodników. W Szczecinie doświadczonych graczy też wprawdzie nie brakuje, ale odnoszę wrażenie, iż to ekipa ze Śląska będzie się potrafiła bardziej zmobilizować, gdy już dojdzie do tego bezpośredniego starcia o miejsce na najniższym stopniu podium.

Czy to właśnie Górnik może stać się wkrótce nie „trzecią siłą” ligi, a „jedną z trzech sił”?

Dużo zależy od tego, ile jeszcze tacy zawodnicy jak Mariusz Jurasik czy Michał Kubisztal wytrzymają w ligowym rytmie. Bo to oni w głównej mierze decydują o obliczu Górnika. W Zabrzu mają określone ambicje, wiedzą jak mądrze uzupełniać skład i z tymi graczami na pewno są w stanie wejść jeszcze na wyższy poziom. Mocno liczę też na Szczecin i Puławy. Choć wiadomo, że wszystko oczywiście będzie zależało przede wszystkim od możliwości finansowych poszczególnych ośrodków – trudno bowiem wymagać wyrównanej walki, gdy jakiś klub ma budżet dwukrotnie większy od innego.

Tak zasłużone firmy, jak Wybrzeże Gdańsk i Śląsk Wrocław, stać jeszcze na znalezienie się w czołowej ósemce po fazie zasadniczej?

Będzie im bardzo ciężko wskoczyć do ósemki. Sukcesem dla każdego z tych klubów będzie utrzymanie się w krajowej elicie. To zawsze jest dla beniaminka podstawowa sprawa, zwłaszcza gdy możliwości uzupełniania składu są ograniczone. Dopiero po okrzepnięciu w najwyższej klasie rozgrywkowej można planować dalszy rozwój klubu.

W najbliższej kolejce najwięcej emocji powinno być w Głogowie, gdzie Chrobry będzie podejmować MMTS Kwidzyn. Z kursów firmy bukmacherskiej Fortuna wynika, że komplet punktów zostanie na Dolnym Śląsku. A pan jaki wynik przewiduje?

Chrobry na własnym terenie zawsze jest bardzo niewygodnym przeciwnikiem dla drużyn ze środka tabeli. Uważam, że i tym razem głogowianie dadzą sobie radę, rewanżując się przy tym za wysoką porażkę w pierwszej rundzie.