JustPaste.it

Shalom znaczy witaj

Już myślałem, że Los pozostawi mnie w spokoju, gdy znajdę się w smudze cienia

Los upomniał się o swoje

Już myślałem, że Los pozostawi mnie w spokoju, gdy znajdę się w smudze cienia. Zostawiam za sobą wszystko, co było, nie wypominam czego w życiu nie zrobiłem a co zrobić mogłem, co spaskudziłem gdy mogłem zrobić porządnie.

Upomniał się Los o zapomniany bardzo dawny epizod, którego byłem tylko bezwolnym uczestnikiem.

Napisała do mnie Pani z żydowskiego Instytutu Yad Vashem, bo otrzymała wiadomość od jednego Żyda, że ja brałem udział w ocaleniu.

A ile było mojego? Miałem 13 lat, gdy Niemcy znieśli z powierzchni ziemi warszawskie getto. Ojciec nie żył, matka nauczycielka utrzymywała się z handlu w hali Mirowskiej (ja w tym uczestniczyłem), a mieszkanie w kamienicy stało się punktem przerzutowym Żydów z getta. Też źródłem dochodu. Ja, dziecko, nie miałem przecie nic do gadania, bo tak było od wieków, ze dzieci i ryby głosu nie mają.

Wszyscy ci Żydzi spali w jednym pokoju ze mną. Matka i młodszy brat, już oboje nie żyją, spali w kuchni. Za szafą w kuchni stały, bo tylko tyle miejsca tam było, dwie młode Żydówki.

Tylko kilkoro zapamiętałem. Kilkadziesiąt następnych zdań będzie o nich. Bo są przykładem przemijania, a jego istotą jawi się to co jest- między tym co nie jest bo było a tym co nie jest bo będzie. Tę horacjańską myśl przywołuję do mojego wspomnienia o tych, co byli i nie są.

Zuzia. Sięgam czasu okupacji, czasu pa zagładzie warszawskiego getta. Cała kamienica, nieopodal muru „nafaszerowana” była Żydami. W naszym mieszkaniu też byli. Zmieniali się co dwa, trzy dni, zawsze spali w pokoju, gdzie ja przebywałem, czasem razem ze mną w jednym łóżku, w dzień schowani za szafą w kuchni. Musieli milczeć, bo właśnie w kuchni był stół, przy którym bawiliśmy się z kolegami z kamienicy. Graliśmy w karty (tysiąc i stukułka) i popularnego wtedy milionera. Dziś wiem, że był to kamuflaż, wiem też czym się mógł zakończyć.

U sąsiada, kolejarza komunisty (też się o tym dowiedziałem po wojnie) była dziewczynka, Zuzia, jego kuzynka. Pewnie miała 9, 8, lub 7 lat. Była bardzo ładna. Dziś ją wspominam jako przestraszoną. Nie wolno nam było z nią się bawić. Bogać tam. To była Żydówka. Ma i Po Tak je zwaliśmy. Dwie piękne eleganckie Panie. Dla mnie były kobietami, ale pewnie nie miały jeszcze dwudziestu lat, albo miały niewiele więcej. Dwa tygodnie u nas były, stały za tą szafą. Dostałem od nich złoty zegarek, dziwny, bo wszystko tam był odwrotne. I nakręcanie i przestawianie wskazówek i cyfry z żydowskimi znakami. Było to wynagrodzenie, pierwszy raz w życiu zarobione, choć nie pieniądze. Dostałem go za to, że z kawiarni tylko dla Niemców (Nur fuer Deutsche) zatelefonowałem pod wskazany numer. Co miałem do powiedzenia po niemiecku. Nie pamiętam. Zapamiętałem tylko, że muszę wyjść normalnym krokiem, bez oznak zdenerwowania.

Żydzi chrześcijanie. Podobno małżeństwo, starzy ludzie. Spali w „moim” pokoju na podłodze. Gorliwie i głośno modlili się przed snem i rano.

Jaki był mój udział, 13-latka w dziele ocalenia Żydów z warszawskiego getta? Poza tym, że spali na podłodze w pokoju, gdzie ja spałem na łóżku. I ten jeden incydent z telefonem w kawiarni „Nur fuer Deutsche”.

Co mięlibyśmy sobie do powiedzenia, gdybym dziś mógł się spotkać z Zuzią, z Ma i Po, może z innymi, których nie zapamiętałem, jeśli ten straszny czas przeżyli.

Jaki był mój udział w ich przetrwaniu? Gdy ja sam przetrwałem dzięki zrządzeniu Losu. Chyba tylko żydowskie Shalom i polskie Witaj.