JustPaste.it

ciężar istnienia.

Spacerowałem po niesamowicie zielonej łące. Wśród miliona zapachów, którymi zachwycał em się bez końca. Nagle łąka zaczęła tracić swą zieleń, a zapachy znikały jeden po drugim

Spacerowałem po niesamowicie zielonej łące. Wśród miliona zapachów, którymi zachwycał em się bez końca. Nagle łąka zaczęła tracić swą zieleń, a zapachy znikały jeden po drugim

 

 Obudziłem się i natychmiast poczułem dziwne przytłoczenie. Jakbym znajdował się w jakiejś niewidzialnej kuli, która powoli, ale nieuchronnie zmieniała swoją objętość i pozbawiała tym samym powietrza. Chcąc strącić z siebie to głupkowate uczucie dochodząc do wniosku, że to pozostałość po śnie, podniosłem się i rozejrzałem dookoła. 

  Promienie słoneczne atakowały okienne żaluzje,  gdzieniegdzie wygrywając walkę i przebijając się i rozświetlając pokój.

Światło - pomyślałem. Tego właśnie mi trzeba. Uniosłem się, odruchowo łapiąc za oparcie wózka, wsuwając się na niego z mistrzowską niemal precyzją. Tuż przy oknie niczym klucz do więziennej celi, czekał na mnie przycisk, który sterował pracą żaluzji. 

 Pokój powoli rozjaśniał się. Wolno podnosząca się roleta, tworzyła wyraźne pasmo, które rozrywało na strzępy resztki mroku. Światło dnia przechodziło teraz po pomieszczeniu niczym niezwyciężona armia, paradująca teraz w odświętnych mundurach. 

  Uczucie z którym się obudziłem zamieniło się teraz w ogromny ciężar. Wypruwał on ze mnie wszystkie siły. Czułem go na sobie tak wyraźnie, że oczami wyobraźni widziałem siebie jako niewolnika pracującego przy budowie piramidy. Z wielką kamienną bryłą przymocowaną do liny, którą trzymałem w zakrwawionych dłoniach.  

  Wyrwany z tej wizualizacji dźwiękiem klaksonu jakiegoś auta, który dochodził zza otwartego okna spojrzałem na dłonie. Nie było na nich krwi. Mimo tego uczucie ogromnego ciężaru odbierało mi kompletnie siłę.  

  Walcząc z dziwnym zmęczeniem wykreowanym przecież przez ciężar którego fizycznie na sobie nie miałem, złapałem za kółka i mozolnie ruszyłem wózkiem do przodu. 

  Zbliżając się do kuchni, spojrzałem tylko kątem oka na mijany właśnie salon. Poza standardowym przeznaczeniem, był również moim miejscem pracy. Świadczyło o tym wielkie biurko stojące pod samym oknem. Stojący na nim monitor komputera, mrugał do mnie "zachęcającym oczkiem"

Nie, stary - pomyślałem - nie teraz.

  Sterty zapisanych kartek. Sprawiały one wrażenie pozostawionych w nieładzie. Były to jednak moje zapiski, informacje, oraz inne bardzo ważne materiały, które wykorzystuje podczas pracy nad nową książką. 

 I wtedy wszystko stało się jasne. 

 Na ławie, obok niewielkiej sofy na której i tak nigdy nie siedziałem, pośród jeszcze większej ilości kartek, wycinków z gazet, jakiś otwartych książek i wszędobylskich żółtych karteczek - strażników mojej pamięci stał przedmiot. Właściwie dwa. 

  Opóźniona butelka po tanim burbonie wraz ze szklanką z 

niedokończonym alkoholem w środku. Rozwiązanie zagadki. 

 Wszystko jasne 

 Miałem kaca 

Gdzie jest woda ?