Dzieciństwo: forma zysku, radość ze wszystkiego.
Zabawy, które proszą, nie chcąc nas utracić
I nieba obiecane, pełne złotych błysków
I świat, co się raz zgadza za miłość nie płacić.
Młodość: też forma zysku, bilet w każdą stronę
Choć się za błędy wstydzi twarz w dłoniach schowana
Gdy prawo do decyzji dostaje po pysku -
Od błędów namiętności jeszcze drżą kolana.
Dojrzałość: jest najdłuższą z wszystkich zysków formą,
Ciągłym tańcem pomyłek z pogubionym rytmem
Aż ręce rozpaczliwie sięgają po trunek
A usta są gotowe prosić o modlitwę.
Starość: to z tamtych wrażeń niewydana reszta,
Którą nam czas odlicza, bo suma się kurczy
Przysiąg nikt już nie słucha i ciało się wstydzi
Za zamysł niespełniony, że pozostał twórczy.
W końcu śmierć: forma zysku, stan zbilansowany
Co nie było - nie było, stało się – musiało.
Odeszło na paluszkach, drzwi zamknęła cisza
Pamięć w granit wtuliła zapomniane ciało.
I tylko czasem cieniom śpiącym w starej skrzyni
Przydarza się zabawne, taka mała gratka.
Gdy wnuki urządzając kinder - bal maskowy
W skrzyni znajdują zapach...starą czapkę dziadka.
@Janusz D.