JustPaste.it

Czy podatnicy zapłacą 40 mln zł przedsiębiorcy zrujnowanemu przez prokuraturę?

O sprawie Marka Kubali - niesłusznie aresztowanemu w 2000 r., który od 15 lat walczy z polskim wymiarem sprawiedliwości.

O sprawie Marka Kubali - niesłusznie aresztowanemu w 2000 r., który od 15 lat walczy z polskim wymiarem sprawiedliwości.

 

b8e8ed0df1e8cd25eaba52daca215c02.jpg

W zeszłym tygodniu oglądałam „Układ zamknięty” w reżyserii Ryszarda Bugajskiego – thriller polityczny opowiadający o kulisach działania wymiaru sprawiedliwości w Polsce, a przede wszystkim o mechanizmach niszczenia przedsiębiorców kontrolami skarbowymi i niesłusznymi aresztowaniami tymczasowymi na czas nieokreślony. Film, zgodnie z opiniami twórców, powstał na bazie prawdziwych historii i prawdziwych wydarzeń, stąd też wywołał niemałe kontrowersje, koncentrujące się wokół odpowiedzi na pytanie: czy tak rzeczywiście jest? Czy istnieje u nas legalne bezprawie, które pozwala sędziom i prokuratorom dowolnie szafować cudzym życiem, wolnością, majątkiem?

Abstrahując od kwestii wyrazu artystycznego i praw rządzących gatunkami filmowymi, faktem jest, że co jakiś czas media elektryzuje informacja o przyznaniu odszkodowania od Skarbu Państwa za działania organów sprzeczne z prawem, tak jak w przypadku wyroku zasądzającego 27,8 miliona złotych wraz z odsetkami i kosztami procesowymi dla spółki Ideon za błędne decyzje organów podatkowych. Głośno było o sprawie Romana Kluski, który otrzymał 1 milion 90 tys. 450 zł plus odsetki i koszty. Pod koniec listopada 2014 r. wystartowała z kolei sprawa o naprawianie szkody w związku z likwidacją Stoczni Gdańskiej, wytoczonej przez Stowarzyszenie Akcjonariuszy i Obrońców Stoczni Gdańskiej „Arka” o… 260 mld zł + 450 mln zł (słownie: dwieście sześćdziesiąt miliardów złotych plus czterysta pięćdziesiąt milionów złotych).

Artykuł chciałabym jednak poświęcić sprawie pana Marka Kubali, który napisał do mnie dzień po zobaczeniu filmu Bugajskiego (opieram się na przekazanych danych, materiałach prasowych i niepełnych aktach, bo całości nie czytałam). Wspomniany pan był przedsiębiorcą, właścicielem salonu samochodowego na Dolnym Śląsku, który został aresztowany w grudniu 2000 roku pod zarzutem przemytu samochodów, przyjmowania korzyści majątkowych oraz przebijania tablic rejestracyjnych. Po prawie 3 tygodniach sąd uchylił postanowienie o tymczasowym areszcie, jednak sprawa karna toczyła się nadal. Pierwszy akt oskarżenia wpłynął do sądu w czerwcu 2002 r. (!) – został zwrócony do poprawki. Drugi w styczniu 2003 r. – został zwrócony do poprawki. Trzeci w styczniu 2004 r. – zwrócony do poprawki. Czwarty – w lipcu 2005 r. I dopiero od czwartego aktu oskarżenia mogła rozpocząć się sprawa karna, w wyniku której we wrześniu 2008 r. sąd rejonowy wydał wyrok… uniewinniający. Prokuratura złożyła apelację, a po jej rozpoznaniu sąd okręgowy utrzymał w mocy jego część, zwracając do ponownego rozpoznania w zakresie uszczuplenia cła i podatku. Jaki był finał? W styczniu 2011 r. zapadł wyrok oczyszczający z CAŁOŚCI przedstawionych zarzutów… Wystarczyło zatem skromne 11 lat, by stwierdzić, że całe to postępowanie karne nie miało najmniejszego sensu.

W międzyczasie dotyczyły się różne inne postępowania, w wyniku których wystawiono rachunek podatnikom:

  • kwiecień 2006 r. – stwierdzenie przez sąd rażącej przewlekłości postępowania i przyznanie 5 000 zł,
  • listopad 2009 r. – stwierdzenie przez sąd rażącej przewlekłości postępowania i przyznanie 20 000 zł,
  • październik 2011 r. – przyznanie przez sąd 8500 złotych za niesłuszne tymczasowe aresztowanie w grudniu 2000 r.,
  • marzec 2012 r. – stwierdzenie przez sąd rażącej przewlekłości postępowania i przyznanie 2 000 zł,
  • grudzień 2012 r. – stwierdzenie przez sąd rażącej przewlekłości postępowania i przyznanie 5 000 zł.

Co istotne, w listopadzie 2011 r. trafiło pismo p. Kubali o odszkodowanie od Skarbu Państwa na skromną sumę 40 milionów złotych. Pytanie: skąd ta kwota? Dolnośląski przedsiębiorca domaga się rekompensaty z tytułu zniszczenia jego firmy – jak sam wskazuje, z powodu tymczasowego aresztowania, pozbawionego podstawy faktycznej i prawnej, banki oraz koncern samochodowy, z którym prowadził interesy, wypowiedziały mu wszystkie umowy niemal równocześnie. Nigdzie nie wskazano jako przyczyny znalezienia się w polu zainteresowań prokuratury, gdyż powoływano się przede wszystkim na pogorszenie sytuacji finansowej i brak gwarancji spłat kredytów, jednak p. Kubala twierdzi, że jedyną zmianą, jaka nastąpiła w tamtym przedziale czasu, było umieszczenie go za kratami aresztu i przygotowanie zarzutów. Tym sposobem stracił prosperujący biznes, tocząc teraz zażarte boje z komornikami – równie wyniszczające, jak pozostałe sprawy karne i cywilne.

W maju 2013 r. zapadł wyrok Sądu Okręgowego w Świdnicy oddalający w całości powództwo o zapłatę 40 milionów złotych (niestety, nie znam uzasadnienia wyroku I instancji, ale otrzymałam wyrok apelacyjny). W listopadzie 2013 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, po rozpoznaniu apelacji, stwierdził, że nie może utrzymać w mocy tego wyroku, zwracając sprawę do ponownego rozpoznania z powodu obrazy art. 361 par. 1 Kodeksu cywilnego: „Zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła„.  Sąd Okręgowy po przeprowadzeniu postępowania dowodowego stwierdził, że tymczasowe aresztowanie w żaden sposób nie przyczyniło się do pogorszenia sytuacji finansowej powoda, ponieważ w roku 2000 kondycja jego przedsiębiorstwa była bardzo słaba (nie spłacał zobowiązań, zaciągał kolejne kredyty, toczyły się postępowania komornicze). Sąd Apelacyjny był odmiennego zdania – z jakiś powodów banki w dalszym ciągu decydowały się finansować jego działalność gospodarczą i odmówiły naraz, w nieoczekiwanym momencie.

Z uzasadnienia apelacji:

W świetle tak zarysowanych wątpliwości towarzyszących wypowiedzeniu wnioskodawcy umów kredytowych przez X, Y i Z  w czasie, gdy przebywał on w areszcie, konieczne jest ponowne przeprowadzenie analizy związku przyczynowego w rozumieniu art. 361 par. 1 k.c. pomiędzy tymczasowym aresztowaniem wnioskodawcy a wypowiedzeniem ww. umów bankowych. ustalić należy mianowicie, czy między tymczasowym aresztowaniem wnioskodawcy a wypowiedzeniem ww. umów istniało obiektywne powiązanie; inaczej mówiąc: czy skutek w postaci wypowiedzenia umów wystąpiłby niezależnie od tego, czy wnioskodawca zostałby tymczasowo aresztowany czy też nie. W przypadku ustalenia, że obie te czynności pozostają w związku kauzalnym, ustalić należ, czy wypowiedzenie umów było następstwem normalnym, typowym – a nie wynikającym wyłącznie z przypadkowej koincydencji. Konieczne jest ustalenie, czy zbieżność czasowa tymczasowego aresztowania oraz wypowiedzenia umów kredytowych była rezultatem jakiegoś zupełnie wyjątkowego zbiegu okoliczności , a zdarzenia te nie pozostawały ze sobą w jakimkolwiek związku (…). Związek przyczynowy zachodzi tylko wtedy gdy w grupie wszystkich przyczyn i skutków mamy do czynienia jedynie z takimi przyczynami, które normalnie powodują określone skutki.

Postępowanie toczy się nadal w I instancji, a cała polka z wymiarem sprawiedliwości trwa piętnasty rok. Gdyby nie to, że w tej całej opowieści chodzi o żywego człowieka, jego majątek i równowagę psychiczną, napisałabym, że sprawa jest wyjątkowo interesująca z prawniczego punktu widzenia, ponieważ badanie przez sądy abstrakcyjnych pojęć, na przykład takich jak „związek przyczynowy” czy „normalne następstwa”, zawsze jest popisem interpretacyjnym, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie (i osobiście jestem zaintrygowana, co znajdzie się w uzasadnieniu kolejnego wyroku, zwłaszcza kwestią, czy p. Kubala przyczynił się do powstania tej szkody czy w całości odpowiedzialność ponosi państwo).

Kiedy jednak odłożymy na bok bezduszne, zawodowe zainteresowania prawnicze  i spojrzymy na wszystko od strony zwyczajnego człowieka, to włos się jeży i bieleje… 15 lat trwa kreowanie rzeczywistości przez wymiar sprawiedliwości i przez 15 lat nic dobrego z tego nie wyszło. Skoro nie było twardych podstaw do postawienia jakichkolwiek zarzutów, to po co prokurator wsadził kogoś do aresztu? Po co próbował na siłę przeforsować akt oskarżenia, który kolejne sądy roznosiły mu w pył? Nie chcę snuć teorii spiskowych i mechanicznie powielać czyiś poglądów na temat osobowego tła całej sprawy, nie chcę również rozstrzygać o czymkolwiek przed wydaniem ostatecznego rozstrzygnięcia w tej sprawie (zapewne przez Sąd Najwyższy), choć pokusa uogólnień i krytycznego wyrokowania jest silna. Niezależnie od rzeczywistych motywacji – całość sprawia wrażenie przygnębiające i każe się zastanowić bardzo poważnie nad wymiarem sprawiedliwości. Takie metody działania nie mogą bowiem budzić zaufania obywateli do państwa, jak również wpływać na wykształcenie się lepszej kultury prawnej w Polsce. A przede wszystkim – nie mogą mieć miejsca w cywilizowanym kraju.