JustPaste.it

Mamy dziś wolność

Coraz więcej i głośniej mówi się, że "to nie to". Głosy zawodu słyszy się wszędzie. Znów nie wykorzystaliśmy szansy historycznej. Fasada wolności i demokracji już nie wystarcza.

Coraz więcej i głośniej mówi się, że "to nie to". Głosy zawodu słyszy się wszędzie. Znów nie wykorzystaliśmy szansy historycznej. Fasada wolności i demokracji już nie wystarcza.

 

Mamy wolność, mamy demokrację. Czy już minęła euforia? W mediach chyba nie, gdy tylko o tym mowa. Nie ma caratu, nie ma komuny i tyle. Wolność, nawet zniewolenie wobec niej.

To zniewolenie jest dziś bardziej namacalne, niż dawniej. Wolność? Po prostu więcej hołoty w sieci kompromituje swój kraj, a po ulicach krążą w manifestacjach warchoły, co nienawidzą wszystko, co inne. Krzykliwe hasełka zastępują im myślenie. Za komuny rzecz kończyła się na przymusowycm pochodzie pierwszomajowym i niewychylaniu się. Dziś nie ma dnia... A z radia "Bóg" nawołuje do nienawiści w imię miłości bliźniego.

Absolwenci liceum (nawet klas humanistycznych) sprzed czterdziestu lat sprzedaliby na pchlim targu niejednego absolwenta dzisiejszego uniwersytetu. Dzisiaj są profesorami i podtrzymują jakoś to, co dziś przypominać ma naukę, ale nią powoli przestaje być. Jest za to źródłem nobilitacji przeciętniaków. 

Co nam jeszcze wolno? Wolno zastawić pamiątki rodzinne w lombardzie, wolno nam nie posyłać dzieci na religię (bo i tak mają to przymusowo w szkole). Wolno klechom bezkarnie molestować nasze dzieci. Wolno nam głosować... na kogo? Jesteśmy coraz głupsi (masą), więc wybieramy coraz głupszych, zgodnie z zasadą: "Mądry, bo myśli, jak ja".

Rosja nie raz wyciągała ku nam dłoń na zgodę, na stosunki dobrosąsiedzkie. Fantastyczny rynek zbytu i możliwość szybkiego rozwoju. Szansa niebywała. Bez konieczności politycznego uzależnienia, bo właśnie im zależy na naszych towarach. A my co?

Solidaryzujemy się z banderowcami, bo tak w swej globalnej polityce mocarstwowej chce wuj SAM zza oceanu. Solidaryzujemy się ze słabymi (swym bałaganiarstwem i złodziejstwem, a więc i biedą) przeciw silnym. To nas wcale nie wzmacnia. A przecież racja stanu (zostawmy na boku stare emocje) podpowiada nam kierunek przeciwny. Tak by zrobiły wszystkie inne państwa. Tylko nie my.

Warchołokracja. Wciąż powołujemy się na historię zamiast historię tworzyć. Cierpiętnicy w skutek szlacheckiego warcholstwa. Straciliśmy, bo tego chcieliśmy. Nie Ruscy i nie Niemcy ponoszą za to winę. Oni są wrogami? Winniśmy sami sobie.

Lwów dawno by już powrócił do Polski.

W dodatku ta błazeńska biurokracja. Oto przykład. Znalazłem to w jednym z artykułów publikowanych w Blogger.pl:

"Przed nami esej ostatni, rodzaj apendyksu, którym zamierzam zakończyć ten projekt. Przy pisaniu oparłem się na swych dwóch książkach, wydanych w roku 2011. Jeszcze przed dwoma laty można je było nabyć w Księgarni Naukowej UMK w Toruniu. Pewnego pięknego dnia, ktoś wywiózł cały nakład, wszystko, co pozostało w magazynie Wydawcy, do ostatniego egzemplarza. „W związku z jakimś projektem unijnym” – tyle, co wiem. Pozostały tylko egzemplarze złożone z obowiązku przez Wydawcę, w Bibliotece Narodowej i w Bibliotece Uniwersytetu Jagiellońskiego. ... Do dziś należności nie otrzymałem. Postanowiłem wiec w formie skróconej przedstawić treść tych ksiażek. Postępowanie „czynników wyższych” zdopingowało mnie do tego. Teraz popełnienia moje czyta cały świat, nawet w Indonezji i Wietnamie. Tysiące czytelników, znacznie więcej, niż skromne 300 egzemplarzy nakładu. Ogromną większość stanowią, o dziwo, czytelnicy w Stanach Zjednoczonych."

Frajer. Najmądrzejsi opuszczają Kraj. Czy tylko za chlebem?