JustPaste.it

Mikhail Naimy: Księga Mirdada (fragmenty)

Każdemu poszukiwaczowi prawdy, polecam tą piękną książkę.

Każdemu poszukiwaczowi prawdy, polecam tą piękną książkę.

 

"Słowa Mirdada są twarde, chwilami zbyt twarde dla uszu ludzi zadufanych w sobie, zakłamanych, zakopanych po czubek głowy w najgęściejszej materii. Dla ludzi miękkich i bojaźliwych, choć o stwardniałym sercu - dla takich, którzy zwą ten padół cierpień "najpiękniejszym ze światów" i w istocie czują się w nim dobrze i wygodnie. Lecz dla samotnych, tęskniących wędrowców nie rozumianych i wyśmiewanych przez bliźnich, a poszukujących na próżno możliwości rozwinięcia skrzydeł, wyjścia z matni, furtki i ścieżki duchowego wyzwolenia - słowa Mirdada płyną jak niebiański Nektar, jak muzyka bezkresnych przestworzy i działają jak cudowny balsam na strapione i zwątpiałe serca..."

 

"Księga Mirdada dostarcza prostych, choć często niełatwych do przyjęcia, odpowiedzi na większość pytań dotyczących ludzkiej egzystencji. Są to odpowiedzi i rady ponadczasowe, ponieważ wywodzą się z odwiecznej gnozy mistycznej, której początki giną w pomroce dziejów. Opowieść o Mirdadzie i jego siedmiu Kompanionach zawieszona jest w scenerii starego klasztoru, zwanego ongiś Arką, na szczycie góry, na której stokach – jak mówi legenda – osiadła Arka Noego, aby odnowić życie zniszczonemu potopem światu. Pewnego dnia w klasztorze pojawia się młody nieznajomy i w ciągu paru lat dokonuje całkowitej metamorfozy mnichów oraz klasztornych obyczajów, odwodząc ich bądź od gnuśności, bądź też od pracowitego i systematycznego ciułactwa, a skierowując ich uwagę w stronę spraw duchowych, do których zostali powołani. Robi to nie tylko słowem, czyli przy pomocy głoszonych nauk, ale przede wszystkim własnym przykładem pokornego i zdyscyplinowanego sługi bożego. Na koniec wszyscy, oprócz jednego, przechodzą na stronę Mirdada i opuszczają klasztor, aby nieść światu latarnię duchowego oświecenia.
 Książka jest oczywiście alegorią, ale to nie przeszkadza Czytelnikowi spragnionemu wiedzy o sobie, o człowieczeństwie, świecie i Bogu, ponieważ każde słowo, każdy symbol, zdanie i myśl są nie tyle ostrożnie wyważone, co raczej spontanicznie i swobodnie wypowiadane z głębi duszy przez natchnionego autora.  Księga Mirdada ma dwie cechy, które czynią ją tak celną i cenną dla każdego, kto interesuje się swoim duchowym wnętrzem i pragnie poprawy swego podejścia do życia. Jest jak narkotyk – trudno się od niej oderwać, a po dojściu do ostatniej strony Czytelnik zazwyczaj od razu wraca do pierwszej, aby później do niej wielokrotnie powracać. Jest jak wyrocznia, bo ile razy mamy jakiś problem lub pytanie, wystarczy otworzyć Księgę Mirdada."

 

 

 

[...] Puśćcie rzeczy wolno i nie wysilajcie się, by je zmieniać. Bo rzeczy wyglądają tak jak wyglądają tylko dlatego, że wy wyglądacie tak jak wyglądacie. Rzeczy ani nie widzą, ani nie mówią - chyba, że wy pożyczycie im wzroku i mowy. Jeśli są przykre w mowie, szukajcie przyczyn w waszym języku. Jeśli brzydko wyglądają, wpierw i do końca swoje oko przeszukajcie.

Nie proście rzeczy, by zdarły swe zasłony. Odsłońcie samych siebie, a wtedy i rzeczy się odsłonią. Nie proście rzeczy, by skruszyły swe pieczęcie. Pozbawcie pieczęci wpierw siebie, a wszystko będzie ich pozbawione. [...]

[...] Dlatego, jaka jest wasza Świadomość, takie jest wasze "ja". Jakie jest wasze "ja", taki też jest wasz świat. Jeśli jest ono czyste i sprecyzowane, wasz świat również jest klarowny i określony - a wówczas wasze słowa nigdy labiryntem nie będą, ani wasze uczynki nie będą kiedykolwiek bólu gniazdem. Lecz jeśli wasze "ja" jest mgliste i niepewne, wasz świat również jest zamglony i niepewny - wasze słowa zatem są jedynie gmatwaniną, a wasze uczynki stają się wylęgarnią bólu.

Jeśli wasze "ja" jest stałe i niezmienne, wasz świat będzie również stały i niezmienny - wówczas będziecie potężniejsi od Czasu i o wiele bardziej rozprzestrzenieni od Przestrzeni. Jeśli jest przemijające i zmienne, wasz świat będzie też przemijający i zmienny - a wówczas będziecie tylko wstążką dymu w świetle słońca niknącą.

Jeśli wasze "ja" będzie jedno, wasz świat będzie również jeden - a wówczas będziecie żyć w pokoju ze wszystkimi zastępami niebios i wszystkimi Ziemi mieszkańcami. Jeśli będzie ich dużo, wasz świat stanie się mnogością - a wówczas znajdziecie się w niekończącej się wojnie ze swoją prawdziwą jaźnią i z każdym stworzeniem w niezmierzonym królestwie Boga.

"Ja" jest centrum waszego życia, skąd promieniują rzeczy stanowiące o całości waszego świata i dokąd się na powrót skupiają. Jeśli wasze "ja" będzie silne i niezłomne, wasz świat również będzie silny i niezłomny - a wówczas żadne siły wyższe sponad, ani żadne siły niższe spod, nie będą mogły zachwiać was w prawo lub w lewo. Jeśli zaś będzie słabe i niepewne, świat wasz też będzie słaby i niepewny - a wówczas będziecie bezradnymi liśćmi wciągniętymi w wichury gniewny wir. [...]

[...] Drzewem Życia jesteście. Wasze korzenie są wszędzie. Wszędzie są wasze konary. Wasze owoce są w ustach każdego. Jakie by nie były owoce na tym drzewie, jakie by nie były jego konary i liście, jakie by nie były jego korzenie - są to wasze owoce, wasze liście i konary, są to wasze korzenie. Jeśli chcecie, by drzewo wydawało słodki i wonny owoc, jeśli chcecie, by zawsze było silne i zielone - zważajcie na sok, którym odżywiacie korzenie.

Miłość jest sokiem Życia. Nienawiść jest ropą Śmierci. Lecz Miłość, podobnie jak krew, bez przeszkód krążyć w żyłach musi. Gdy zatrzymacie krew, staje się ona zagrożeniem i zarazą. A czymże jest Nienawiść, jeśli nie hamowaną, powstrzymywaną Miłością, zamieniającą się w śmiertelną truciznę dla karmiącego i karmionego; dla obu pospołu - nienawidzącego i dla tego, czego nienawidzi?

Żółty liść na waszym drzewie życia jest tylko oderwanym od Miłości liściem. Nie obwiniajcie żółtego liścia.

Uschnięta gałąź jest tylko zgłodniałą Miłości gałęzią. Nie obwiniajcie uschniętej gałęzi.

Zgniły owoc jest tylko wyssanym Nienawiścią owocem. Nie obwiniajcie zgniłego owocu. Lecz raczej obwiniajcie swoje ślepe i skąpe serce, które wydziela sok życia nielicznym, a odmawia go wielu, tym samym odmawiając go sobie.

Żadna miłość nie jest możliwa, za wyjątkiem miłości do siebie. Żadna jaźń nie jest prawdziwa, za wyjątkiem Wszystko-ogarniającej Jaźni. Dlatego Bóg jest całą Miłością, ponieważ On kocha Siebie. [...]

[...] Żadnych przyjaciół mieć nie będziecie tak długo, dopóki choć jednego człowieka będziecie wrogiem mogli nazwać. Czyż serce, które pielęgnuje wrogość, może być bezpiecznym schronieniem dla przyjaźni?

Nie poznacie rozkoszy Miłości, dopóki jest nienawiść w waszych sercach. Jeśli będziecie odżywiać wszystkie rzeczy sokiem Życia za wyjątkiem jednego małego robaczka, ten maleńki robaczek życie wam zatruje. Bo w kochaniu wszystkiego lub wszystkich, kochacie w istocie samych siebie. Podobnie w nienawidzeniu wszystkiego lub wszystkich, nienawidzicie w istocie siebie samych. Bo to, czego nienawidzicie jest nierozerwalnie związane z tym, co kochacie, jak orzeł i reszka tej samej monety. Jeśli macie być szczerzy wobec siebie, musicie kochać to, czego nienawidzicie i to, co was nienawidzi, zanim pokochacie to, co kochacie i co kocha was.

Miłość nie jest zaletą. Miłość jest koniecznością - ważniejszą niż chleb i woda, ważniejszą niż światło i powietrze. [...]

[...] Pamiętajcie, że kluczem do Życia jest Twórcze Słowo. Kluczem do Twórczego Słowa jest Miłość. Kluczem do Miłości jest Zrozumienie. Napełnijcie tym wasze serca i oszczędźcie swym językom bólu wielu słów, i oszczędźcie swoim umysłom ciężaru wielu modlitw, i uwolnijcie swe serca z niewoli wszystkich bogów, którzy zniewalają was podarunkiem, którzy głaszczą was jedną ręką, a chłoszczą was drugą; którzy są zadowoleni i łaskawi, kiedy ich chwalicie, lecz gniewni i mściwi, kiedy ich ganicie; którzy nie słuchają, dopóki nie zawołacie i nie dadzą, dopóki nie będziecie żebrać; a dając wam, jakże często wam żałują; których kadzidłem jest wasza łza; których glorią jest wasz wstyd.

O tak, uwolnijcie swoje serca od wszystkich tych bogów, abyście w nich mogli znaleźć Jedynego Boga, który napełniwszy was Sobą, będzie miał was zawsze w sytości. [...]

[...] Bo czymże jest pieniądz, jeżeli nie potem i krwią ludzi przekutymi przez chciwca na grosze i miedziaki, ażeby ich bardziej ujarzmić? I czymże są bogactwa, jeżeli nie potem i krwią ludzi zebranych przez takich, którzy wypacają i wykrwawiają do ostatka grzbiety tych, którzy najobficiej pocą się i krwawią?

Hańba, i po wtóre hańba tym, którzy wypalają swe umysły i serca, trwonią noce i dnie na gromadzeniu bogactwa! Bo nie wiedzą co gromadzą.

Pot dziwek, morderców i złodziei; pot gruźlika, trędowatego i paralityka; pot ślepca i chromego, znój oracza i jego wołu, pasterza i jego owiec, żeńcy i zbieracza - wszystko to i o wiele więcej składa się na bogactwa skład.

Krew sieroty i łobuza; despoty i męczennika; nikczemnego i sprawiedliwego; rabusia i okradzionego; krew katów i skazańców; krew krwiopijców i oszustów, krew wyssanych i oszukanych - wszystko to i o wiele więcej składa się na bogactwa skład.

Tak, hańba i po wtóre hańba tym, których bogactwem i towarem na sprzedaż jest pot i krew ludzi! Bo pot i krew na koniec wyegzekwują swą cenę. I straszna będzie to cena, i straszna będzie egzekucja. [...]

[...] Kiedy przechodząc z cyklu zwanego życiem do cyklu zwanego śmiercią, zabieracie ze sobą nieugaszone pragnienia Ziemi i niezaspokojony głód jej namiętności, wówczas magnes Ziemi przyciągnie was znowu na jej łono. A będzie karmić was Ziemia swoimi piersiami, a Czas życiem po życiu i śmiercią po śmierci, odzwyczajać was będzie od jej mleka, dopóki nie odzwyczaicie się sami, raz na zawsze, z własnej woli i w zgodzie ze sobą. [...]

[...] Jak mgła jest Wielka Nostalgia. Wydzielona z serca, otula serce, tak samo jak mgła wydzielana przez ziemię i morze, zaciera kształty ziemi i morza pospołu.

I też podobnie jak mgła osieroca oko z wyraźnej rzeczywistości tworząc właściwą sobie rzeczywistość, tak i Nostalgia przytłumia uczucia serca i czyni siebie uczuciem naczelnym. I choć tak bezpostaciowa pozornie, bez celu i ślepa jak mgła, to jednak podobnie jak mgła aż roi się od nienarodzonych postaci, dobrze jest widoczna i dobrze określony cel posiada.

Gorączce podobna jest też Wielka Nostalgia. Albowiem tak jak gorączka w ciele rozpalona, wysysa z ciała żywotność, trucizny jego spalając zarazem; tak też Nostalgia z tarć w sercu zrodzona, osłabia serce, kiedy pożera jego zbyteczności i śmiecie.

I jak złodziej jest Wielka Nostalgia. Bo jak zakradający się złodziej ofiarę swą uwalnia od ciężaru, ale zostawia mu jątrzącą się ranę; tak i Nostalgia, kradnąc, wszystkie serca ciężary zabiera, pozostawiając je w strapieniu, obciążone zupełnym brakiem obciążeń. [...]

[...] O tak, niczym innym Grzech nie jest, jak tylko przegrodą, która Człowiek wzniósł pomiędzy sobą a Bogiem - pomiędzy swym "ja" przelotnym i "Ja" stałym.

Z początku zaledwie garścią liści będąc, przegroda ta do ogromu bastionu urosła. Bo od czasu, gdy precz odrzucił niewinność Edenu, Człowiek nie ustaje w wysiłkach, gromadząc coraz więcej i więcej figowych liści i szyjąc fartuszek za fartuszkiem.

Gnuśni zadowoleni są z łatania dziur w swych fartuszkach szmatami wyrzuconymi przez bardziej przedsiębiorczych sąsiadów. A każda łata na szacie Grzechu jest grzechem, bo zmierza do unieśmiertelnienia tego wstydu, który był pierwszym i bardzo dotkliwym uczuciem odłączenia od Boga.

Czy Człowiek robi cokolwiek, ażeby przezwyciężyć swój wstyd? Niestety! Wszystkie wysiłki polegają na wiecznym dokładaniu wstydu do sterty wstydu i fartuszka do fartuszka.

Czy Człowiek ma jakieś sztuki i nauki, poza figowymi liśćmi?

Jego cesarstwa, narody, segregacje rasowe i religie na ścieżce wojennej - czyż nie są to kulty czczące liść figowy?

Jego normy co dobrze a co źle, honoru i hańby, sprawiedliwości i niesprawiedliwości; jego niezliczone zasady i konwenanse - czyż nie są one z figowych liści fartuszkami?

Jego wycenianie niewycenialnego, mierzenie niewymierzalnego, oprawianie w ramki wszystkiego tego, co poza jakiekolwiek ramy wykracza - czyż wszystko to nie jest dalszym łataniem i tak już nieźle połatanych majtek?

Jego żarłoczność przyjemności w ból obfitujących; jego chciwość bogactw, które zubożają; jego żądza panowania, która pęta nakłada i żądza wielkości, która poniża - czyż wszystko to nie są liczne kolejne fartuszki z liści figowych?

W swym patetycznym pędzie, żeby zakryć swą nagość, Człowiek nałożył zbyt wiele fartuszków, które wraz z biegiem lat, tak ściśle do jego skóry przywarły, że przestał już rozróżniać pomiędzy nimi i skórą swoją. I Człowiek z trudem oddech łapie; i Człowiek apeluje o ulgę do swych licznych skór. A mimo to, w swym delirium, Człowiek zrobi wszystko, ażeby uwolnić się od swego ciężaru, za wyjątkiem jednej jedynej rzeczy, która naprawdę uwolni go od ciężaru - to znaczy od zrzucenia ciężaru. Będzie on dążył do pozbycia się swych dodatkowych skór, lgnąc do nich jednocześnie ze wszystkich swych sił. Chciałby być ogołocony, a mimo to pozostać kompletnie ubrany. [...]

[...] Gdybym miał łzy, złożyłbym je dziś w ofierze każdej gwieździe migocącej i pyłkowi każdemu; każdej bulgocącej strudze i świerszczowi każdemu; każdemu fiołkowi, co swą wonną duszyczkę w powietrzu unosi; każdemu powiewowi wiatru; każdej górze i dolinie; każdemu drzewu i źdźbłu trawy - całemu temu przepływającemu pokojowi i pięknu tej Nocy, wypłakałbym me łzy jako przeprosiny za ludzką niewdzięczność i prymitywną ciemnotę.

Bo ludzie, poddani ohydnego Grosza, zajęci są służeniem swemu panu, zbyt zajęci, ażeby zważać na jakikolwiek inny głos i wolę, niż pana ich wola i głos.

A straszne są sprawy człowieczego pana. Zmierzają do obrócenia w rzeźnię tego świata, gdzie ludzie są rzeźnikami i zarzynanymi. I tak, pijany zakrzepłą posoką, człowiek zarzyna człowieka w przekonaniu, iż ten, który więcej zarżnie, spadkobiercą zarżniętych się stanie i odziedziczy całą ziemi obfitość i szczodrość nieba.

Nieszczęsne ofiary! Czyż kiedykolwiek wilk przemienił się w jagnię rozrywając innego wilka? Czyż kiedykolwiek wąż przemienił się w gołębia dusząc i pożerając swoich bliźnich-węże? Czyż kiedykolwiek człowiek, przez zabijanie innych ludzi, odziedziczył tylko ich radości, bez smutków? Czyż kiedykolwiek ucho, przez zatykanie innych uszu, dostroiło się lepiej do harmonii Życia? Albo też oko, przez wyłupianie innych oczu, na emanacje Piękna bardziej wrażliwym się stało?

Czyż jest gdzieś człowiek lub ludzi tłum, który potrafi wyczerpać błogosławieństwo godziny jednej czy to z chleba i wina, czy też z pokoju i światła? Ziemia nie rodzi więcej, niż wyżywić może. Nieba nie proszą się, ani też kradną środków do życia dla swych młodych.

Kłamią, którzy mówią ludziom: Jeśli chcesz żyć, zabijaj i dziedzicz po tych, których zabijasz.

Czyż na cierpieniach ludzkich, łzach i krwi pomyślnie rozwijać się może człowiek, który nie umiał miłością ich żyć, i żyć na mleku i miodzie Ziemi, i na głębi uczuć nieba?

Kłamią, którzy mówią ludziom: Każdy naród dla siebie.

Czyż stonoga postąpiłaby chociaż o cal, gdyby każda z jej nóg w inną stroną niż pozostałe szła, powstrzymywała ich ruch, albo też spiskowała zniszczenia ich chcąc? Czyż ludzkość nie jest monstrualną stonogą, której licznymi nogami są narody?

Kłamią, którzy mówią ludziom: Honorem jest władać, być władanym jest hańbą.

Czyż nie jest woźnica osła, prowadzony tegoż osła ogonem? Czyż więzienny dozorca nie jest uwiązany do więźniów?

Zaprawdę, osioł wiedzie swego woźnicę; więzień więzi swego dozorcę.

Kłamią, którzy mówią ludziom: Wyścigi są dla szybkich, racja należy do mocnych.

Bo życie nie jest wyścigiem mięśni i krzepy. Jakże często kaleka i słabeusz, do celu dochodzą szybciej niźli reszta. A nawet czasami i komar rozłoży gladiatora.

Kłamią, którzy mówią ludziom, że nie można złego wyprostować inaczej, jak tylko przy pomocy zła. Jedno zło nałożone na drugie zło, nigdy nie uczyni dobra. Zostawcie zło w spokoju, a samo się wykończy. [...]

[...] Nie obrażajcie się na ludzką niewdzięczność i zjadliwe szyderstwo; lecz pracujcie z miłością i cierpliwością niewyczerpaną nad ich wybawieniem od siebie samych i od potopu ognia i krwi, który już wkrótce na nich spadnie.

Jest czas, ażeby ludzie mordować ludzi przestali.

Słońce, i księżyc, i gwiazdy, od zawsze oczekują, ażeby być dostrzeżonymi i usłyszanymi, i zrozumianymi; alfabet Ziemi na rozszyfrowanie czeka; szerokie Przestrzeni szlaki na przemierzenie czekają; splątana Czasu nić czeka na rozplątanie; Wszechświata woń czeka, ażeby ją wchłonąć; katakumby Bólu, czekają na zburzenie; legowisko Śmierci czeka na splądrowanie; chleb Zrozumienia czeka na skosztowanie; a Człowiek, ten Bóg w powijakach, czeka na rozwinięcie.

Jest czas, ażeby ludzie przestali okradać ludzi i zjednoczyli szeregi swe skupiając się na wspólnym zadaniu. Kolosalne jest to zadanie, lecz jakże słodkie zwycięstwo. W porównaniu do tego, wszystko inne jest banalne i puste.

O tak, jest czas. Lecz niewielu tylko nań zwróci uwagę. Inni muszą czekać innego wezwania - innego brzasku. [...]

[...] Nie zaciągajcie weksli na spokój od kłopotami przepełnionego świata, ażebyście nie zaciągnęli weksli na Kłopot.

Nie zaciągajcie weksli na miłość od nienawidzącego świata, ażebyście nie zaciągnęli weksli na Nienawiść.

Nie zaciągajcie weksli na życie od umierającego świata, ażebyście nie zaciągnęli weksla na Śmierć. Świat nie może zapłacić wam żadną inną monetą, jak tylko swoją własną, która jest monetą dwustronną.

Lecz zaciągajcie weksle na waszą nieskończoną Boską Jaźń, która tak zasobna jest w spokojne Zrozumienie. [...]

 

http://studiozaprog.blogspot.com/p/literatura-studia-za-prog.html

 

Źródło: Mikhail Naimy