Nie lubi zegarów. Nie prosi o czas.
Porozrzucany między datami
staje się żółwiem o pokornych oczach.
Żyje wśród znaczeń nie mających znaczenia.
Podpiera się kijkiem i idzie
nie zawsze pamiętając kierunek,
rozstawia stopy coraz szerzej.
Jest wykładnią grzechów popełnionych
i marzeń o niepopełnionych.
Pięciolinią poprzewracanych nut
bez wiolinowego klucza,
melodią co nie pamięta początku i końca.
Jest bytem samoistnym,
który podąża do granicy niebytu.
Przystaje zdziwiony myśląc,
że jeszcze coś do niego należy,
bo jeszcze przecież ma tyle do powiedzenia...
Tylko czasem... co? Nie pamięta.
Wtedy robi się czujny i patrzy na wargi pytającego.
Jest ciągłym zmęczeniem, porzekadłem,westchnieniem
proszącym o ulgę a przypominającym jęk.
Jest roszczeniem, które domaga się należności.
Nie rozumie pojęcia ograniczonego zaufania,
wierzy w prawidłowość przywilejów i drogowych znaków.
Jest uczciwy, bo znowu ma duszę dziecka.
Samotny naturą wilka, którego odrzuciło stado.
Podnosi banał do rangi tematu,
stary refren do rangi hymnu.
syk bólu do rangi elegii.
Przepełniony wdzięcznością za talerz miękkiego,
miesza łyżeczką listki aby zaparzyć letnią herbatę.
Kiedy widzi młodych ludzi chce się do nich przyłączyć,
opowiedzieć swoją historię...
ale tylko odprowadza ich wzrokiem
i zostaje na swoim skwerku, na ławeczce pociętej scyzorykiem,
przytrzymując kraciastą torbę na kółkach
patrzy na drugą stronę rzeki - ulicy i czeka.
Czujny swoją bezradnością,
bezradny swoją mądrością,
czeka na swój zmierzch.
Kiedy ten zapada ma jeszcze jedno prawo wyboru:
tylko się zgodzić, stając się po raz ostatni
Alfą i Omegą uśpionej pamięci.
@Janusz D.