Słowa to klony, które wybiegają za daleko.
Mają nas bronić a tylko plamią usta,
wypełzają z warg zgodnie z intencją fałszywych proroków
i bezradnych kochanków.
Słowa kreują się, na silne w ataku
a tak są słabe w obronie, że atak myli im się z racją
co już dawno straciła znaczenie.
Kłamią więc dla zasady - samą myślą nim staną się dźwiękiem.
Im bardziej zakłamane, tym bardziej krzyczą o gwarancje
powołując się na sumienie, które się ich boi.
Słowom wydaje się, że są herosami prawdy
a bywają najbardziej fałszywymi z mówców.
Mierne w ustach lekarzy, nędznych adwokatów,
bezradne wśród świadków i biegłych.
Sprzedawane jako luksusowy towar
i rozdawane dla reklamy pod hasłem „porady bezpłatne”,
tłumaczą się publicznie, przykładając rękę do serca.
Brzmią głęboko, z oddaniem, w uszach wyborców
licząc na swoje dalsze kadencje.
Słowa to zmienni przyjaciele i niewierne kochanki.
poskładane z czasu i gwarancji,
są jak stare swetry co nie trzymają ciepła
bo ich nić rozłazi się między palcami,
są wściekle bezradne, kiedy czas i gwarancje się kończą
a jeszcze nie nastąpiła wypłata za ich nieprawość i skutek.
Chore od nienawiści, zamieniane w brednie,
skazane na ciszę knują spisek i prezentują broń pod pomnikami
oczekując przysięgi i bezwarunkowej wierności,
jeszcze rozpaczliwie naciskają swoje detonatory.
W końcu stają się pustym dźwiękiem - publiczną pokutą
i zapadają w milczenie bezradne i groźne.
Czasem tylko śmieszni, nawiedzeni poeci
zbierają ich strzępy podeptane, zawstydzone, oplute
i próbują ułożyć z nich jeszcze jakiś wiersz.
Wtedy słowa, zanim odejdą w niepamięć,
otrzymują jedną jedyną szansę,
ostatnią - na wzruszenie i nieśmiertelność.
@Janusz D.