JustPaste.it

Koszmar szkolnych świetlic

Kontrole NIK wykazują, że świetlice to często pierwsze placówki na liście miejsc do szukania oszczędności.

Kontrole NIK wykazują, że świetlice to często pierwsze placówki na liście miejsc do szukania oszczędności.

 

 

13a60fae54c0e7e6db81e7ae7920daa7.jpg

W jednym pomieszczeniu przebywa średnio 65 uczniów, a na jednego nauczyciela przypada ich aż 39, czyli o kilkanaścioro więcej, niż pozwalają przepisy.

Jak donosi portal forsal.pl, brak odpowiednich standardów sprawia, że to właśnie świetlice są traktowane jak piąte koło u wozu – a przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że na opiekę świetlicową nie ma przeznaczonych specjalnych środków z budżetu państwa, pieniądze muszą znaleźć samorządy, dla których świetlica to jedno z pierwszych miejsc, gdzie szuka się cięć. „To dla samorządowców stosunkowo łatwe, bo nie ma żadnych standardów, które regulowałyby na przykład minimalną powierzchnię świetlicy na dziecko” – mówi Karolina Elbanowska z fundacji Rzecznik Praw Rodziców.

Wiele świetlic wprowadza dla rodziców opłaty lub ograniczenia, np. żąda oświadczeń, że oboje pracują, albo nie zgadza się, by zostawały w nich pięciolatki z zerówek. Zdaniem Elbanowskiej, świetlica to poważna luka między przedszkolem a szkołą. „Przed reformą dzieci zostawały w przedszkolach, gdzie były przypisane do konkretnego nauczyciela, były pod opieką, dostawały obiad. W świetlicach nie ma co do tego pewności. Nic więc dziwnego, że rodzice często piszą do nas o przypadkach, kiedy dziecko wyszło ze świetlicy niezauważone” – mówi pracownica fundacji.

„Mieliśmy sygnały, że w funkcjonowaniu świetlic zdarza się wiele nieprawidłowości. Chcieliśmy sprawdzić, czy to miejsca wychowania i opieki, czy raczej przechowalnie” – opowiada Wojciech Książek, przewodniczący sekcji oświaty i wychowania gdańskiej „Solidarności”. Związkowcy wysłali do szkół w regionie ankietę i otrzymali 100 odpowiedzi. Obraz, który się z nich wyłania, jest zatrważający.

Jak wynika z przygotowanego przez Solidarność raportu, w jednym pomieszczeniu szkolnej świetlicy przebywa średnio 65 uczniów. Na jeden etat wychowawcy przypada ich 39, czyli o 14 więcej, niż wynika z przepisów oświatowych. Bywają urządzane na korytarzach, a w porze obiadu czasem zmieniają się w stołówkę. Z powodu przepełnienia placówki te nie prowadzą pracy wychowawczej, a dyrektorzy nie próbują zmieniać sytuacji, traktując je jako przechowalnie na czas, gdy nie ma w szkole nauczyciela – to tylko niektóre z wniosków z raportu. „W szkołach zwalnia się wychowawców świetlic, a ich etaty załatwia „karcianymi” godzinami nauczycieli przedmiotów. Dochodzi do tego, że w świetlicy nauczyciele dyżurują na dwugodzinnych zmianach, pilnując tylko, by dzieci się nie pozabijały. Jak wynika z naszych ankiet, takie praktyki stosuje jedna czwarta szkół”– relacjonuje Książek i dodaje, że w wielu placówkach jest to temat tabu; do tego stopnia, że wiele ankiet spłynęło do „Solidarności” z zastrzeżeniem zachowania anonimowości.

Od nowego roku szkolnego może być jeszcze gorzej, bo, z powodu reformy obniżającej wiek szkolny, w świetlicach znajdą się dzieci z jednego rocznika więcej niż zazwyczaj.

To nie pierwszy raz, kiedy świetlicom wystawiana jest negatywna ocena. Jeszcze przed reformą kontrolowała je NIK. Na 48 placówek, które sprawdzili urzędnicy, w 12 wychowawca opiekował się więcej niż 25 dzieci. Cztery szkoły w ogóle nie dysponowały świetlicami, a zajęcia prowadzono w organizowanych ad hoc pomieszczeniach. Niestety, pomimo zaleceń i rekomendacji NIK niewiele się zmieniło, a powodem jest brak środków, jak również brak chęci przeznaczania ich akurat na świetlice, które traktuje się zwykle jako problem z szarego końca listy potrzeb.

Info:

http://nowyekran.info/koszmar-szkolnych-swietlic/

Licencja: Domena publiczna